Kurtis Trent
stał w kącie sali w nocnym klubie i jak w tęczę patrzył na Maykela Rouglasa.
„Czy ten mężczyzna był ze stali?” – zastanawiał się w myślach. Był pewny, że
nie zobaczy Maykela przez co najmniej pół roku. Nie dalej jak dzień temu, tak
mu przyłożył, że na spokojnie mógł sobie przestać zamartwiać nim głowę. A
tymczasem, ten był cały i zdrowy i na dodatek bawił się na imprezie!!! Co jest
grane?!! Przecież Trent tak go urządził, że facet nie powinien mieć siły w
ogóle wstać!!! Powinien leżeć teraz połamany w szpitalu!!!
Kurtis wypił kolejnego
drinka, nie odrywając oczu od mężczyzny w jasnej koszuli i czarnych włosach
postawionych na żel. Dalej zastanawiał się, co było grane. Gdy bił się z
Maykelem, zadawał celowo takie ciosy, że czuł pod swoimi pięściami pękające
kości. Na pewno połamał Mayklelowi kilka żeber, wiedział o tym, a może nawet i
mostek… Trent zerknął na rozpiętą do połowy koszulę Rouglasa. Mimo że z daleka,
Trent był w stanie zauważyć, że mężczyzna nie miał pod spodem żadnego bandażu.
Nic. Zresztą do jasnej cholery, jakby miał złamane żebra albo mostek, to nie
poruszał by się z taką gracją i lekkością!!! Co tu się odwalało, do cholery?!!
- O ty sukinsynu… – Szepnął Trent,
omal nie udławiając się piciem na widok przed sobą. Bo do Maykela podeszły
jakieś dziewczyny, a jedna z nich zaciągnęła go do tańca. Teraz obydwoje tulili
się do siebie na parkiecie. Kurtis patrzył, jak kobieta o bujnych kasztanowych
lokach spoglądała Rouglasowi w oczy, a on pochylał do niej swoją twarz. Ich
czoła stykały się ze sobą. – Ty sukinsynu… - Powtórzył Trent. A więc to tak… Już
teraz wszystko jasne. Kurtis zrozumiał już wszystko. To biedna Lara, którą
przez pomyłkę postrzelił, na pewno leżała w szpitalu, a ten gnój jakimś cudem
wyzdrowiał i korzystając z okazji, że narzeczona nie patrzy, wyrywa panny na
imprezie!!! – Ty zapyziały podrywaczu… - Kurtis odłożył kieliszek. Od postrzału
Lary obiecał sobie, ze nie będzie się czepiać ich związku, a nawet, że zostawi
ich w spokoju. Ale jak do cholery może znosić taką niesprawiedliwość?!! Kurtis
gapił się na parę na parkiecie, jak przytuleni, skupieni, szeptali coś do
siebie. I w tym momencie wściekły Trent dostrzegł dziwne zjawisko:
Koło jednej z rur, pod
nogami tancerek, plątała się mała dziewczyneczka w czarnej bluzeczce i białych
obcisłych spodenkach. Malutka podskakiwała jak piłka, przeginała się i wyginała,
trzepała włosami, jednym słowem robiła wszystko, by tańczyć jak striptizerki.
Ubaw naprawdę był niezły. Gdyby Trent nie rozpoznał w dziewczynce córeczki
Maykela, to też zdrowo by się uśmiał, bo widowisko naprawdę było przezabawne.
Teraz jednak w ogóle nie było mu do śmiechu.
- Pięknie córkę wychowujesz. - Pochwalił
sarkastycznie Maykela i spojrzał na niego. I w tym momencie zrozumiał: Maykel
odwrócony plecami do dziecka, najzwyczajniej na świecie tego nie widział!!!
Trent roześmiał się
radośnie, jak zwykle, gdy w głowie zaświtał mu kolejny diabelski plan.
– Już ja cię cholerny flirciarzu
urządzę… – Mężczyzna zatarł ręce z uciechy,
zapominając, że miał odczepić się od Maykela i nie psuć jego związku z Larą. Patrząc,
czy aby Rouglas się nie oglądnął, Kurtis cichutko ruszył naokoło sali,
wtapiając się w tłum.
Postanowił, że pobawi
się w porywacza. Po raz kolejny zagra Maykelowi na nosie, niech ten wie, że
następnym razem dziecka się pilnuje, a nie zostawia same wśród takiego tłumu
ludzi.
Amelka wciąż tańczyła na
wysokim podeście przeznaczonym dla striptizerek, a Kurtis był już od niej na
wyciągnięcie ręki. Cholera, wokoło pełno ludu, należało to dobrze rozegrać.
Trent miał już plan, który nie wzbudzi u ludzi żadnych podejrzeń. Wywołał więc
na swojej twarzy wyraz pogodno-ugodowy i sztucznie się uśmiechnął.
- Moja złociutka!!! – ryknął na całe
gardło tak, aby ludzie dobrze usłyszeli. Podbiegł do tańczącego dziecka. – Daj
dzióbka wujkowi, Ameleczko!!! – polecił, a następnie uścisnął zaskoczoną
czterolatkę i serdecznie pocałował w oba policzki.
Orzechowe oczy Amelki przypominały
teraz dwa wielkie spodki:
- Nie znam pana – oświadczyła
poważnie i odsunęła się. Jej długie, czarne loki były rozwiane, a policzki
mocno zaróżowione od wysiłku. Mimo to, Amelka była szczęśliwa – tak cudownie
było tańczyć wśród tych pięknych dziewczyn i widzieć jak patrzyli na nią inni!
A Trent roześmiał się kretyńsko, bo
wciąż patrzyli na nich ludzie.
- Patrzcie, własnego wujka nie
rozpoznaje!!! – wrzasnął, ponownie obejmując dziewczynkę.
- Jesteś moim wujkiem? – zapytała
Amelka nieufnie, ale tym razem nie wyrwała się z uścisku mężczyzny.
- No pewnie, że tak! Nie pamiętasz
mnie, kruszynko? Byłem na twoich urodzinach! – Trent teraz dziękował
opatrzności, że na czwartych urodzinach dziecka jednak zamienił z solenizantką
parę słów, choć z początku nie chciał tego robić.
- Aaa, faktycznie! – przypomniała
sobie Amelka, a na jej buzię wtoczył się słodki, przeuroczy uśmiech (cecha
odziedziczona po Maykelu ). –
Faktycznie, pamiętam!
- A widzisz! – ucieszył się Trent.
- Pamiętam cię, bo nie dałeś mi
prezentu! – sprostowała maleńka, patrząc na niego z wyrzutem.
Kurtis zaklął w myślach.
A to rozpuszczony bachor!!! Doliczyła się gówniara, że zamiast 200 prezentów,
było 199!!! A ciekawe, jak miał dać jej prezent, gdy sam wychodził z siebie,
wiedząc o zaręczynach Lary?!! Nie było mu to w głowie!!! Ale dzieci bywają
pamiętliwe, zwłaszcza ta urocza dziewczynka o orzechowych oczach i wystraszonej
buzi stojąca przed nim. Kurtis w myślach nazywając Amelkę „cholernym bachorem”,
zwrócił się do niej milusio:
- No, to teraz to sobie odbijemy! –
Złapał dziecko za rękę i prawie że siłą ściągnął z podestu. – Chodź! – zawołał
i pociągnął małą za sobą. Jeżeli miał porwać to dziecko, to trzeba było działać
szybko, bo Maykel tańczący z policjantką na parkiecie w każdej chwili mógł się
odwrócić i ich dostrzec. Należało jak najszybciej wyciągnąć małą z klubu i
niepostrzeżenie się wymknąć. To wcale nie było takie proste:
- Gdzie my idziemy?! – Amelka
zaczęła stawiać się okoniem. – Nie chcę nigdzie iść! Puść mnie! Chcę do taty!
Trent nie reagował na
prośby dziewczynki. Ciągnął ją za sobą, jednocześnie przebijając się przez
tłum. W końcu doszedł do wniosku, że to był jednak marny pomysł. Amelka
opierała się, hamując nóżkami o podłoże i coraz głośniej coś do niego
płaczliwie krzyczała, robiąc scenę. Ludzie podejrzliwie na nich patrzyli.
Kurtis przystanął więc i szybko wziął dziecko na ręce. Zdał sobie sprawę, jak
niemądrze się zachował. Amelka zdążyła się już porządnie przestraszyć, a w jej
ciemnych oczkach szkliły się łzy. No cóż, Trent nie wiedział, jak bardzo to
dziecko było wrażliwe.
- No co ty mała, przecież idziemy po
prezent! – Kurtis starał się, aby jego głos brzmiał naturalnie i wesoło,
chociaż cholernie się bał, aby nie przyłapał go Maykel.
- To gdzie ten prezent? – szepnęła
dziewczynka, wciąż rozglądając się strachliwie.
- No yyy… A pojedziemy zaraz do
jakiegoś sklepu i sobie coś wybierzesz!
- Muszę to powiedzieć tacie – oznajmiła
dziewczynka.
- Nie, nie, ja już mu to
powiedziałem! – skłamał na biegu Kurtis. – Zgodził się, możemy jechać. - I tym razem nie czekając na odpowiedź,
mężczyzna podniósł Amelkę na ręce i wyniósł z sali. Zrozumiała, że coś było nie
tak, gdy Trent przypiął ją mocno pasami na tylnym siedzeniu auta.
- Wracam na salę! – poinformowała
przestraszona. – Otwórz drzwi, chcę do taty! – krzyknęła płaczliwie, ale Trent
zdążył już siąść za kierownicą i odpalić auto. Niech sobie
Amelka wrzeszczy i płacze, nic go to teraz nie obchodziło. Najważniejsze, że
tym razem na pewno pomści się na tym cholernym flirciarzu – Maykelu. Co jak co,
ale córka jest jego całym światem, na pewno się więc facet załamie albo nawet
dostanie pomieszania zmysłów. Kurtis Trent, śmiejąc się pod nosem, oddalił się
znacznie od nocnego klubu.
***
A Maykel z Claire wbrew
pozorom wcale ze sobą nie flirtowali ani nic z tych rzeczy. Maykel zbyt mocno
kochał Larę, aby robić coś takiego pod jej nieobecność. To był tylko niewinny
taniec, podczas którego obydwoje zdali sobie sprawę, że bardzo dobrze się
rozumieją. Zaczęło się od zapytania Amelki, czy może pójść potańczyć. Maykel
zgodził się, nie wiedząc, że malutka miała striptizerki na myśli.
- Masz śliczną córkę – powiedziała z
uznaniem Claire po odejściu dziewczynki, przysuwając się jednocześnie bliżej
Maykela. – Moja Judith ma sześć lat i też czasami zabieram ją na imprezy, gdy
nie ma z kim zostać w domu – wyjaśniła.
Maykel wytrzeszczył oczy:
- Też masz córkę? – upewnił się.
Okazało się, że kobieta wychowuje swoją małą sama, bo ojciec dziewczynki okazał
się świnią i porzucił ją, gdy zaszła z nim w ciążę 6 lat temu. Claire miała
wtedy 17 lat. Następnie, o to samo zapytany został Maykel, więc musiał
opowiedzieć o zmarłej tragicznie Julce i o tym, że przez długi czas też
zajmował się sam Amelką. No i oczywiście napomknął o Larze, z którą był
zaręczony.
- Miałam kiedyś kuzynkę Larę –
przypomniała sobie Claire. – Na oczy jej nie widziałam. – Zaśmiała się.
- Dlaczego? – zaciekawiło Maykela.
- Ech, to długa historia. Ja tego
nie pamiętam. Ponoć, gdy miałam dwa latka, to miała nas odwiedzić razem ze
swoją mamą. Mama kuzynki Lary była przyjaciółką mojej mamy Rosy i miały się
spotkać.
- I co? – dopytywał się Maykel.
- I nic. – Claire wzruszyła
ramionami. – To było dwadzieścia jeden lat temu. Ponoć nie przyleciały, dlatego
kontakt się urwał.
- Przyleciały? Mieszkałyście gdzieś
daleko, Claire?
- O, ja mieszkam dalej bardzo daleko
stąd, nie wyprowadziłam się z rodzinnego domu. Moja mama zaraz umarła, gdy
miałam te dwa latka, a ja pozostałam w Katmandu – wyjaśniła kobieta.
- Mieszkasz w Katmandu?! – niedowierzał
Maykel.
- O tak, od urodzenia – potwierdziła
Claire.
- Moja Lara właśnie się tam udała.
- Naprawdę? Jakieś interesy? Tam? To
straszne pustkowie, ze wszystkich stron otoczone górami.
- Właśnie dlatego - wyjaśnił Maykel
i uciął ten temat. Nie był pewny, czy Claire można opowiedzieć o katastrofie,
jaką tam przeżyła jego narzeczona.
- Tak czy siak, zazdroszczę ci, że
ponownie ułożyłeś sobie życie, Maykel. – Claire westchnęła. – Ja przestałam
ufać facetom. Chyba już nigdy się z nikim nie zwiążę.
- Ja też tak z początku mówiłem, a
dzisiaj ponownie jestem zaręczony – odparł Maykel i uśmiechnął się do Claire. –
Nie wszyscy mężczyźni są tacy sami. Może warto byłoby spróbować? Judith na
pewno chciałaby mieć tatę.
- Sama nie wiem… - Zamyśliła się
kobieta.
W tym momencie nastąpiła jakaś
awaria i muzyka przestała grać.
- Dziękuję ci za ten taniec, Maykel
– powiedziała Claire, trzymając jego ręce w swoich. – Nawet nie wiesz, jak
bardzo pomogła mi ta rozmowa.
- Chyba wiem. – Zaśmiał się Rouglas
i pocałował Claire w policzek. – Mi też bardzo pomogła.
- Muszę już iść – westchnęła
brunetka, mrugając swoimi kocimi oczami. – Nasza zmiana się skończyła 5 minut
temu, ale dobrze mi się z tobą tańczyło.
- Więc do zobaczenia, Claire.
- Trzymaj się ciepło. – I z tymi słowami policjantka zniknęła w
tłumie.
A Maykel, rozmyślając o
tym podłym ojcu dziecka Claire, zapragnął w tej chwili mocno wziąć swoją córeczkę
w ramiona i tysięczny raz przypomnieć jej, jak bardzo ją kocha. On nigdy,
przenigdy by jej nie opuścił.
- Amelko! – zawołał, odwracając się.
Niestety, parkiet był pusty, bo ludzie rozsiedli się gdzieś koło baru albo pod
ścianą. – Amelko! – krzyknął Maykel głośniej, wypatrując znajomej sylwetki. Ale
nie dostrzegł dziecka na sali. To dziwne. Amelka nie zapuszczała się nigdy za
daleko, Maykel wiedział, że dziewczynka była z natury strachliwa.
Stojąc bezradnie na
środku parkietu, mężczyzna po raz setny przeczesywał wzrokiem klub. To
nienormalne. Już dawno zauważyłby córeczkę, jeśliby tu była. W tym momencie,
Maykel dostrzegł te dwie nastolatki, z którymi rzekomo miała tańczyć Amelka.
Obie teraz siedziały na krzesłach przy barze i chichrały się pod nosem.
Mężczyzna wypytał je o swoją córkę, lecz oświadczyły, że z nimi nie tańczyła.
Widziały tylko, jak taka mała kręciła się koło striptizerek.
Więc Maykel bez wahania
wszedł do pomieszczenia, gdzie striptizerki szykowały się do występów. Już w
progu wleciał na jedną z nich, kobietę o tak jasnych platynowych włosach, że aż
kłuło w oczy. Powinna zmienić farbę. Ale jak widać, lokal uważał to za sexy, bo
wszystkie tancerki były tak ufarbowane. Szczupła dziewczyna o wydatnym dekolcie
omal się nie przewróciła, więc Maykel był zmuszony przytrzymać ją w talii i
przyciągnąć do siebie, by nie straciła równowagi.
- Ojej… - Zachichotała, nie mając
nic przeciwko, że Maykel ją oplatał ramionami. Ochoczo objęła go za szyję i
przycisnęła swój biust w skąpej bluzeczce do jego ciała. – Masz się chęć
zabawić? – wysłała mu lubieżny uśmiech. Pozostałe striptizerki też podeszły i
otoczyły go kołem. Maykel pomyślał, że czuje się jak ofiara w kręgu głodnych
wampirzyc.
- Nie, nie. – Roześmiał się i
wyswobodził z objęć rozpalonej blondynki. – Nic od was nie chcę, dziękuję.
Tylko o coś spytam.
- Zastanów się dobrze… Dużo tracisz…
- Zamruczała blond lala i przejechała
Maykelowi swym długim czerwonym paznokciem po jego nagim torsie, pod rozpiętą
do połowy koszulą.
- Nie wątpię – skwitował mężczyzna,
ale odsunął się od tych napalonych kobiet. Nie było mu w tym momencie ani
śmiechu ani do seksu. Zaczynał powoli panikować za córeczką. – Czy tańczyła z
wami mała dziewczynka? Czarne włosy do pasa, białe spodenki, czarna bluzeczka –
wyrecytował jednym tchem.
Dziewczyny roześmiały się.
- Tak, tańczyła!!! – potwierdziły
chórem. – To twoja córka?! Ma zdolności,
nie ma co!!! Normalnie robiła nam konkurencję, he, he, he!!!
Maykel wcale się nie ubawił.
- Gdzie ona teraz jest? – zapytał
prawie błagalnie, pragnąc by Amelka zaraz znalazła się przy nim. Ale tancerki
spoważniały.
- Tego nie wiemy – odparła za
wszystkie ta striptizerka, na którą Maykel wleciał.
Czarnowłosy mężczyzna
nie słuchając ich więcej, wypadł jak huragan z powrotem do klubu. Awaria
została zażegnana, więc DJ zarzucał hitami, a ludzie szaleli na parkiecie.
Maykel zmarszczył brwi: w takim tłumie nie dostrzeże przecież malutkiej
Amelki!!! Serce zaczęło walić mu jak oszalałe w panicznym strachu o córkę.
Odnalazł Lilly, która wywijała z Robem, Svenem i Willem zapominając, że nie
miała już tych nastu lat.
- Lilly!!! – Maykel mocno zacisnął
ręce na jej szczupłych ramionach, tracąc nad sobą panowanie. – Lilly, widziałaś
Amelkę?!!
- Nie, au, to boli! – Rudowłosa kobieta
delikatnie ściągnęła ręce mężczyzny ze swoich ramion. – Myślałam, że była z
tobą! A co, nie ma jej?!
Maykel nie odpowiedział. Z zabójczą
miną wypadł z sali. Lilly i pozostali z ekipy podążyli za nim, czując, że działo
się coś niedobrego. A Rouglas znalazł się na korytarzu:
- Zamknij drzwi! – rozkazał groźnie
ochroniarzowi, patrząc na niego morderczo.
- No coś pan, niby po co? Nie zamknę!
– odpowiedział ten potężny mężczyzna, nie czając powagi sytuacji ani stanu
Maykela. – Jak chce pan wyjść, to bardzo proszę! – odsunął się, robiąc
przejście.
- KURWA!!! – zaklął Maykel,
doszczętnie tracąc kontrolę nad nerwami. Wyciągnął pistolet i szarpnął
ochroniarza tak silnie, że ten głową przywalił w drzwi. – Zamykaj te pierdolone
drzwi w tej chwili, rozumiesz?!! W tej chwili!!!
- Maykel!! – Przerażony Sven razem z
Willem odciągnęli Maykela od ochroniarza, bo nie wiadomo, do czego by doszło.
Rouglas aż się trząsł ze zdenerwowania:
- Niech on w tej chwili zamknie te
drzwi, bo łatwiej znajdę dziecko, gdy nikt tu nie będzie przez jakiś czas
właził!!! – wrzasnął.
Przestraszony ochroniarz posłusznie
zamknął drzwi.
- Opanuj się trochę! – polecił
Maykelowi Will. – Nerwy tu teraz nic nie dadzą!
- Wal się, to nie twoja córka –
warknął Maykel i powrócił do klubu. Zaginęło jego dziecko. Dziecko, za którym
świata nie widział. Jak miał się nie denerwować? Był w takim stanie, że gdyby
ktoś teraz do niego fiknął,
mógłby go zabić z miejsca. Pospiesznie udał się do DJ-a i po dwóch minutach
muzyka przestała grać, a z mikrofonu dobiegł komunikat dyrektorki lokalu,
ogłaszający zniknięcie dziewczynki.
Po godzinie, przywrócono
imprezę, nie odnajdując Amelki. Podczas, gdy Maykel szalał z
rozpaczy, drzwi główne zostały ponownie otwarte, a ludzie beztrosko się bawili
tańcząc i pijąc alkohol. Ważniejsza przecież była zabawa. Cóż ich obchodziła
druga osoba?
***
A Kurtis Trent
zabajerował Amelce, że jest jej wujkiem i że gadał z jej ojcem, a ten zgodził
się, by została u niego na noc. Tak ją omamił kłamstwami, że dziewczynka w
końcu uwierzyła. Po drodze kupił jej wielkie ciastko z bitą śmietaną w ramach
obiecanego prezentu. Amelka była grzeczna przez całą drogę. Mężczyzna wszedł z
nią potem do hotelowego pokoju, oznajmiając, że tu mieszka. Maleńka zdjęła buciki i swymi pulchnymi nóżkami na boso
przebiegła przez pokój, by wylądować na łóżku Kurtisa. Mężczyzna z dziwnym
uczuciem, że w jego „domu” mieszka czteroletnie dziecko, wyszedł do drugiego
pomieszczenia i napił się wody.
Gdy wrócił, Amelka
siedziała na łóżku i dramatycznie trzymała się za brzuch, jak kobieta przed
porodem. Była tak blada, że aż wytworzył się silny kontrast między jej twarzą,
a czarnymi włosami.
- Co ci jest? – spytał Trent, stojąc
bezradnie na środku pokoju.
- Niedobrze mi – wyjaśniła
dziewczynka takim tonem, jakby już z nią był koniec.
- Nie martw się, od tego się nie
umiera. – Pocieszył ją mężczyzna nieporuszony i zajął się sobą. Minęła chwila
ciszy.
- Ja zaraz zrzygam się na dywan!!! –
zaalarmowała dziewczynka i pochyliła się do przodu.
Zdesperowany Kurtis złapał ją na ręce i wyniósł do łazienki przed zlew. Ku jego
zaskoczeniu, Amelka zaczęła się śmiać, siedząc u niego na rękach i
będąc pochylona nad zlewem.
- Tu mam rzygać, a nie do kibla? –
zapytała, wciąż rechocząc.
Trent już miał jej dość. Z nerwami
odniósł dziecko z powrotem do pokoju.
Szlag by trafił Maykela i jego
bachory!!! Teraz się jeszcze będzie użerać z herezjami tej gówniary!!!
- Połóż się na łóżku, zaraz ci
przejdzie – powiedział do dziewczynki.
- Jak się położę, to na pewno się
porzygam – stwierdziła Amelka.
- Nie dyskutuj, tylko kładź się w
tej chwili! – rozkazał Kurtis. Sam wiedział lepiej co trzeba zrobić, jakiś
bachor nie będzie go pouczał.
- Wedle rozkazu. – Amelka wzruszyła
ramionami i położyła się. No i się stało: dziewczynka natychmiast, na leżąco,
zaczęła wymiotować na pościel. A Kurtis stał obok z przerażonymi oczami patrząc
na ten przykry widok i kompletnie nie wiedząc, co teraz robić. Czy ma
przytrzymać Amelce do tyłu jej długie włosy? A może odchylić jej głowę? A co,
jak się zakrztusi? Kurtis słyszał kiedyś, że małe dzieci często się
zakrztuszały podczas wymiotowania. Na szczęście w przypadku Amelki do tego nie
doszło:
- No i co się gapisz? – fuknęła do
niego, gdy było po wszystkim. – To takie ciekawe? Od samego początku mówiłam,
że się porzygam. Ręcznik byś mi jakiś przyniósł, a nie!
Kurtis więc posłusznie przyniósł
dziecku ręcznik.
- Lepiej ci? – spytał. Jasna
cholera, co to za porwanie, to niech to szlag trafi!!! Nie dosyć, że Trent nie
miał pojęcia o postępowaniu z dziećmi, to jeszcze ta księżniczka będzie tu
chorować i wymiotować po zjedzeniu ciastka na noc!!! Jasny gwint, co za
rozpieszczony bachor!!!
- No, już mi lepiej – odparła Amelka,
wycierając buzię. Policzki ponownie się jej zaróżowiły. Kurtis sprzątnął
pościel, zanosząc ją do pralni na dole, a sam poprosił o świeżą. Po powrocie
oświadczył Amelce, że wyjdzie na chwilę i zaraz wróci. Zamierzał kupić coś do
jedzenia małej na śniadanie,
bo nie wiadomo, o której to dziecko rano wstaje, a przecież nie będzie jej
ciągał po hotelowych restauracjach.
Gdy wrócił po piętnastu minutach,
usłyszał szum wody w łazience.
- Kąpiesz się, Amelko?! – krzyknął,
stojąc na korytarzu. Ale nikt mu nie odpowiedział. Za to Trent dostrzegł
stróżkę wody wypływającą spod drzwi. Jak oparzony rzucił torbę z zakupami na
podłogę, a sam wpadł jak bomba do łazienki. Od razu jego nogi zalała fala wody
wypływającej z przepełnionej wanny. Cała łazienka była zalana, nie mówiąc o korytarzyku, w którym też już było ze trzy centymetry
wody. – Szlag mnie trafi nagły troisty!!! – zaryczał Trent, zakręcając kurek. –
Krew mnie nagła zaleje!!! - Mężczyzna wyleciał z łazienki i w przeciągu światła
wpadł do małego pokoiku, które posłużyło mu za kuchnię. – Coś ty zrobiła z
łazienką?!! – Chciał wrzasnąć, ale aż głos uwiązł mu w gardle. Amelka siedziała
sobie jakby nigdy nic w kałuży rozlanego mleka, które swobodnie płynęło sobie
wartkim strumieniem po podłodze. Zajadała z miski płatki kukurydziane, które
wygrzebała z Kurtisa torby podróżnej. Popatrzyła na Kurtisa niewinnie, spod
swoich nadziemsko długich rzęs:
- Co się drzesz? – spytała,
wkładając kolejną łyżkę płatków do buzi. – Zgłodniałam – wyjaśniła, widząc jego
postawę, bo Kurtis wyglądał, jakby miał zaraz dostać zawału. Przed chwilą ten
bachor rzyga mu na pościel, a teraz wpierdala płatki w nocy!!! I pewnie zaraz
znowu się zarzyga!!!
- Mogę nienawidzić twojego ojca –
syknął Trent, chwytając jakąś suchą ścierkę do rąk. - Ale pełen szacun dla
niego za to, że mieszkając z tobą od czterech lat, nie skończył na intensywnej
terapii w psychiatryku!!!
- Chrzanisz! – odparła Amelka,
kiwając sobie bosymi stópkami.
– Zapomniałaś o wodzie w wannie?! –
Mężczyzna zamaszyście wycierał mokrą podłogę. - Cała łazienka jest przez ciebie
zalana!!!
Amelka wytrzeszczyła swe orzechowe
ślepka:
- U mnie w domu jest taka wanna, co
jak woda sięga za wysoko, to taki alarmik się włącza i zaczyna piszczeć –
wyjaśniła. – Taki czujnik. Myślałam, że tu też taki jest i czekałam na alarm.
- I co sobie jeszcze myślałaś? –
warknął Trent naprawdę czując, że krew go jasna zaczynała zalewać.
- Zastanawiałam się
jeszcze, dlaczego nie kupujesz mleka w kartonie? Widzisz co się stało? – Amelka
wskazała na zalaną podłogę. – Nie umiem
otwierać mleka w woreczku! – usprawiedliwiła się. - Jakbyś miał w kartonie, to bym nie rozlała!
- No pewnie, a jak!!! Najlepiej
powiedz, że to wszystko moja wina!!! – Kurtis złapał dziewczynkę za rękę,
zaprowadził do drugiego pokoju i postawił na łóżku. Maleńka
miała mokry od mleka cały przód czarnego gorsetu. Mężczyzna pogrzebał chwilę w
szafce, a następnie podał dziewczynce jakąś swoją siwą koszulkę z krótkim
rękawem.
- Przebierz się – polecił. – Bo
zmarzniesz w tym mokrym i zachorujesz.
- Dobrze – zgodziła się czarnowłosa
księżniczka i odwróciła plecami do mężczyzny. – Rozwiążesz mi gorset? –
poprosiła.
Kurtis zmieszał się lekko.
„Do jasnej cholery,Trent, ona ma cztery latka” – mówił sobie w myślach, ale i
tak się lekko zarumienił, rozwiązując bluzkę dziewczynce i czując pod swoimi
palcami jej ciepłą skórę. Amelka bardzo kobiecym gestem przycisnęła gorset do
piersi, tak aby jej nie zleciał i odwróciła się z pytającym spojrzeniem do
Trenta. „Czy mam pomóc jej się przebrać? Dlaczego tak na mnie patrzy? Może sama
jeszcze nie umie i czeka na pomoc?…” – Lamentował w myślach Kurtis,
przygryzając wargi. A Amelka w tym samym momencie myślała: „Czy ten facet w
końcu wyjdzie z pokoju, abym się przebrała? Może se myśli, że przy nim będę się
rozbierać? Trzeba mu to wybić z głowy.”:
- Nie będziesz mnie oglądał nago! –
oświadczyła więc nagle, groźnie krzyżując ramiona.
- Boże, co za walnięte dziecko!!! –
wrzasnął Trent, słysząc tak ciętą ripostę i złapał się za głowę.
- Sam jesteś walnięty! – oddała mu
Amelka, ale Trent już wyszedł z pokoju trzaskając drzwiami.
- Do czorta, do czorta, do czorta. –
Klął pod nosem. Cóż to za bachor!!! Do szału go doprowadzi! Ale Trent, pomimo
całej swojej złości, jednocześnie pochwalał Maykela. Nie ma co, w dobie
dzisiejszych czasów bardzo dobrze wpoił córce zasady postępowania. Widocznie
nauczył ją, że nie wolno się rozbierać przy obcych.
W tym momencie, Amelka
weszła do pomieszczenia, gdzie znajdował się Trent, w jego siwej koszulce.
- Co mam z tym zrobić? – Uniosła
bezradnie swój mokry gorset nad głowę.
- Wysuszyć – odparł Kurtis,
przelotnie na nią patrząc.
- Chyba najpierw wyprać! - Domyśliła
się dziewczynka.
- To wypierz.
- Gdzie? Nie ma tu pralki!
- Ręcznie nie możesz? Korona ci z
głowy spadnie? – Trent nie mógł się powstrzymać i ugryźć w język. Dziewczynka
aż spąsowiała na twarzy ze zdenerwowania, a oczy ściemniły jej się prawie do
czerni. Wzięła rozmach i cisnęła gorsetem w mężczyznę:
- Sam se wypierz ręcznie, jak jesteś
taki gieroj!!! – wrzasnęła i oddaliła się do drzwi. – Aha! – odwróciła się
jeszcze, aż jej się czarne loki zakołysały. – Aha i najlepiej wypierz to w
zlewie, bo ja idę się kąpać do łazienki i posiedzę tam co najmniej z godzinę,
jak mi się spodoba!!! – Trzasnęła drzwiami i tyle ją Kurtis widział.
Trent postanowił, że
daruje sobie nerwy, bo to i tak nic nie da. Sam tego chciał. Szczerze mówiąc,
zaczynał już mieć dość towarzystwa Amelki. Schodząc na dół do hotelowej pralni
zastanawiał się, jak ludzie mogą mieć dzieci? Przecież one tylko zjadają
człowiekowi pół zdrowia!!! Gdy wrócił, księżniczka Amelia leżała
już wykąpana na łóżku, tylko w szarej koszulce Kurtisa. Leżąc na brzuszku
kiwała sobie pulchnymi nóżkami i przeglądała jakąś gazetkę.
- Już wróciłeś? – Obdarzyła go takim
spojrzeniem, które Kurtis uznał za niezwykle zalotne. Nie mógł się nie
roześmiać. Cóż to za mała flirciarka!!! I jaka efekciara w dodatku!!! Czysty
Maykel!!! Rouglas też przecież zawsze cwaniakuje i robi efekty tymi swoimi
uśmiechami i spojrzeniami.
- Czysty z ciebie tatuś – powiedział
więc Trent głośno do dziewczynki.
- Wcale nie! – oburzyła się. – Każdy
mi mówi, że oczy mam po mamie.
- Nie wiem. – odparł Kurtis, patrząc
w orzechowe oczka malutkiej. – Nie znałem twojej mamy.
- I ja jej nie znałam… - Odparła
dziewczynka, smutniejąc. Odłożyła gazetę na bok.
- Powiedz mi… Twoja mama nie żyje,
prawda? – spytał Kurtis. Jak przez mgłę pamiętał opowieść mordercy – Marca, o
jakiejś Julce, którą zabił. Julka była chyba żoną Maykela z tego co pamiętał.
Albo narzeczoną. E tam, jeden pies kim była!
- Nie wiem… - Szepnęła Amelka smutno.
– Chyba tak… Ja nic nie wiem o swojej mamie. Nigdy jej nie widziałam, nie wiem
nawet jak wyglądała – wyjaśniła.
Kurtis był w szoku.
- No, a zdjęcia? Maykel nie
pokazywał ci jej na zdjęciach? – zapytał niedowierzająco.
Amelka pokręciła głową, aż jej się
czarne loki zakołysały.
- Tata nie rozmawia ze mną o mamie,
ani mi jej nie pokazuje – odparła.
No i Trenta ruszyło
sumienie. Cholera, facet musiał naprawdę przejść wiele, skoro nawet córce nie
wspomina o jej matce. Wciąż jeszcze musiał ubolewać nad jej śmiercią. A tu
teraz Trent zwinął jego jedyne dziecko dla hecy. Wizja Maykela tracącego zmysły
za utraconą córką, która
godzinę temu wydawała się Trentowi zabawna, teraz wydała mu się przerażająca.
Mężczyzna zerwał się na równe nogi:
- Ubieraj się, wracamy do taty! –
oznajmił dziewczynce. Amelka radośnie pisnęła i w niecałą minutę już biegła do
jego auta. Trent szybko zajechał i wysadził małą pod nocnym klubem.
Sam odjechał czym prędzej, bo nie miał ochoty widzieć się z Rouglasem. Zresztą
– chciał jeszcze żyć.
A Amelka, w kilku
podskokach znalazła się na sali. Dostrzegła tatę z całą ekipą w miejscu, gdzie
byli wcześniej.
- Cześć tato, już jestem! – zawołała,
kładąc mu rękę na ramieniu. Maykel podniósł głowę ukrytą do tej pory w
ramionach i spojrzał na córkę, jakby zobaczył ducha. Amelka zaskoczyła się.
Czemu tato jej nie obejmuje i nie mówi, jak bardzo za nią tęsknił? Czemu patrzy
na nią tak dziwnie wrogo?
- Amelio – odezwał się Maykel
ostatkiem tchu. – Amelio, gdzie ty byłaś?
„Jest niedobrze” – przekalkulowała w
głowie dziewczynka. Od kiedy tata zwraca się do niej „Amelio”? Amelko,
Ameleczko, Amelciu – to były zwroty, których używał z nią w rozmowie. Sytuacja
musiała wyglądać więc naprawdę poważnie, skoro nie zdrobnił jej imienia.
- Yyy… Byłam u wujka w domu. –
powiedziała Amelka zgodnie z prawdą. – Przecież ci mówił, że mnie zabiera!
Maykel wyglądał, jakby go uderzyła.
- Nikt mi nic nie mówił – wyjaśnił
chłodno. – A więc wyszłaś z sali? – zapytał z innej beczki.
- Tak.
- Pomimo tego, że zabroniłem ci się
oddalać?
Amelka nie znała odpowiedzi na to
pytanie, więc zamilkła. Instynktownie wyczuła, że zrobiła coś złego. A jej tato
nie poprzestał na jednym pytaniu:
- Więc wyszłaś z sali razem z obcym
mężczyzną i pojechałaś z nim autem do jego domu? – Chciał się upewnić.
- Tak – jęknęła dziewczynka cicho.
Maykel w sekundzie zerwał się na
równe nogi.
- JAK MOGŁAŚ ZROBIĆ COŚ TAKIEGO?!! –
wrzasnął tak głośno, że aż się ludzie oglądnęli. - Dlaczego jesteś taka bezmyślna?!! Przecież
to mógł być jakiś morderca, gwałciciel, mało tu elementów na dyskotece?!! On
mógł cię zabić!!! Czy ty, do jasnej cholery, nic nie rozumiesz?!! Nie
spodziewałem się, że jesteś taka głupia!!! Mało nie umarłem ze strachu o
ciebie, ale co tam, ciebie przecież to całe gówno obchodzi!!!
Amelka rozpłakała się. Tato nigdy na
nią nie nakrzyczał w ten sposób przy ludziach.
- Dlaczego wsiadłaś do samochodu
tego człowieka, czy tobie już do reszty odbiło?!! – To nie był jeszcze koniec
awantury, Maykel szarpnął dziewczynkę silnie za rękę, jakby miał ją uderzyć.
Siłą pohamował się, aby tego nie zrobić. – Całe życie cię chronię, staram się,
abyś była bezpieczna, a ty co?!! Tak mi się teraz odwdzięczasz!!! Narażając się
bezpodstawnie!!! I w dupie masz to wszystko, co dla ciebie robię!!!
Amelka nie miała sił, aby
zaprzeczyć. Rozszlochała się na dobre.
- Mayke… Daj już spokój, wystarczy –
poprosiła Lilly, biorąc zapłakaną dziewczynkę za rękę.
- Jedziemy do domu – zadecydował
Maykel, wyrywając Amelkę Lilly i samemu ją prowadząc do
auta. Dziewczynka przestała płakać. Znała swojego ojca i wiedziała, że był
gwałtowny, ale zaraz mu przechodziło.
I taka też była prawda,
Maykel ochłonął odrobinę i już gdy umieszczał córeczkę na tylnim siedzeniu
samochodu, delikatnie pogłaskał jej zapłakany policzek i lekko przytulił do
siebie. Niestety, nieszczęścia chadzają parami. Ręka mężczyzny przeciągając
pas, niechcący przejechała po kruczych lokach dziewczynki.
- Amelko… – Maykel odsunął się i
popatrzył swojej córce głęboko w oczy. – Amelko, dlaczego masz
mokre włosy? – zapytał.
- Bo kąpałam się u wujka – odparła
Amelka, zmęczona. No, i awantura rozpoczęła się na nowo:
- KĄPAŁAŚ SIĘ U TEGO CZŁOWIEKA?!!
ROZBIERAŁAŚ SIĘ U NIEGO?!! DOBRY BOŻE!!! – wrzeszczał Maykel, dotykając ręką
czoła. - I co jeszcze z nim robiłaś?!!
Najwyraźniej jesteś zadowolona, to po co w ogóle do mnie wracałaś?!!! Skoro
jesteś tak naiwna, to aż dziwne, że w ogóle wróciłaś!!!
- Jezus Maria, Maykel uspokój się! –
błagała Lilly. – Amelka na pewno więcej tego nie zrobi, wszystko zrozumiała.
Jedźmy do domu!
- Tak, zrozumiała! – zakpił Maykel,
siadając za kierownicę. – Całe gówno zrozumiała! Następnym razem pozwoli się
wywieść gdzieś w las i zabić jakiemuś zboczeńcowi!
- Maykel, może ja poprowadzę, co? –
zaproponował Sven. – Ty jesteś troszkę zdenerwowany, rozdrażniony, to może ja
bym…
- Nie pasi ci coś, Sven?!! – ryknął
do niego Maykel.
- Nie, nie, jest w porządku! –
odparł więc Sven przestraszony.
- Więc zamknij mordę z łaski swojej
i się kurwa nie udzielaj, tak?
- Tak – potwierdził Sven. – Jedź
już.
I wszyscy odjechali do domu w
grobowym nastroju, przeklinając ten pechowy nocny klub.
CDN
UlaCroft
OdpowiedzUsuńWysłany 13.11.2010 o 12:36
Rozmiar czcionki zmieniłaś czy mi komputer nawala? :) Z tymi przeprosinami to trochę przesadziłaś. Każdy ma się prawo wyspać i ja cię dobrze rozumiem. Sama mam koleżankę, do której jak dzwonię o 13.00 to się dowiaduję, że jeszcze śpi. A teraz apropo rozdziału. Jest super! Faktycznie zrobił coś dużo gorszego (Kurtis), ale przynajmniej odwiózł Amelkę do klubu. Ale Maykel przesadził. Ja rozumiem był wściekły i się bał, ale żeby tak krzyczeć na dziecko? A po za tym dlaczego Amelka nie powiedziała, że była u Kurtisa. Hmmm… Nie wiedziała jak ma na imię? MOgła ojcu opowiedzieć całą historię. Ale ta Clarie też taka tajemnicza. Kuzynka Lary… Mam nadzieję, że przybrana ;) . Jeszcze tu brakuje, żeby sie okazało, że jest spokrewniona z Fey. To to wtedy to bym już nie wytrzymała. Jednak w całym rozdziale najmśmieszniejsze mi się wydały myśli Kurtisa. I to jak się zakrztusił drinkiem, albo kiedy Amelka wodę rozlała… Ty to masz głowę. Już kolejny rozdział, przy którym zakrztusiłam się zupą. I sorki, że piszę tak późno, ale właśnie wróciłam z zakupów. No pozdrawiam!
Wysłany 13.11.2010 o 12:43 | W odpowiedzi na ~UlaCroft.
OdpowiedzUsuńDziękuję Ula;-* A co do czcionki to ajć, nawet nic nie mów ja tu już po prostu wychodzę z siebie, taka jestem wkurzona. Cały szablon mi się uszkodził! A nagłówek to już w ogóle poszedł w diabły. Nie martw się, czekam teraz na kochaną osobę – Lilkę11, która zawsze mi pomaga i mam nadzieję, że ona zdoła przywrócić tu wszystko tak jak było;-* Alka, w Tobie pokładam wszystkie nadzieje! ;-*
gosia10
OdpowiedzUsuńWysłany 16.11.2010 o 20:56
Widzisz jakie to u mnie jutro?!:P Rozleniwiłam się na maksa! xD Nawet u siebie nic nie napisałam… Masakra…Akcja: Kurtis ciągle gapił się na Maykela…On jest dziwny…Choć nie. Nie dziwie się… Trent miał pełne prawo aby się wkurzyć. A jakież było zdziwienie (na)Trenta jak zobaczył zdrowiutkiego Rouglasa xD A i co to ma być K.T. pijak??:PA niech se pije tylko chciałabym zwrócić uwagę na to że po drinkach nie powinien siadać za kółko… I jechać na dodatek z małą!! Co za bezmózg ^^:P A Maykel to kurna powinien naprawdę pilnować małej bo ktoś naprawdę zły mógłby ją hmmm… No nie będę kończyć bo ilekroć słyszę słowo zgwa*cić to robi mi się niedobrze xD(Trent) I co on odwala z tymi porwaniem!? No naprawdę jestem zbulwersowana jego zachowaniem:PI teraz najlepsze: Malutka mu zwymiotowała na pościel, zalała chałupe a on i tak jej nie zatłukł tłuczkiem do mięsa xD Ma chłop cierpliwość nieziemską…I jak sie biedak rozkleił xD Aż wzruszony odstawił Amelkę na dyskę… To było bardzo na miejscu..Ale co do Maykela to nigdy nie sądziłam że może potraktować on tak swoją śliczną czarnowłosą lalunie… Wydarł się porządnie.. Dziwne że jej w du*e nie wlał xDNo dobra kończę… Rozpisałam się jak nigdy.:D Mam nadzieję że komentarzyk się podoba:)) A no i dodaję: Jest świetnie czekam na next!!:)) Pozdrawiam cieplutko:))