Zip stał ze skruszoną
miną i już od progu próbował wytłumaczyć się Maykelowi. Mężczyzna z Larą
dopiero co weszli do domu, po męczącej podróży z Pragi. Lara, dziwnie cały czas
niespokojna, od razu poleciała do swojego pokoju, nie witając się z nikim. A
Zip aż łamał sobie palce z bezradności.
- Powiesz mi w końcu, o co chodzi? –
spytał Maykel, lekko zaniepokojony. Nie zdążył nawet przebrać się po podróży, a
tu już jakieś problemy.
- T-tak – przytaknął Zip, ale
skrzywił się. – Ale obiecaj, że nie będziesz się denerwował, tylko mnie
wysłuchasz – poprosił.
Maykel westchnął.
- Już się zdenerwowałem – oświadczył. – To o co chodzi?
- No powiedz mu, powiedz! – Zachęcił
kumpla Alister, siedząc za nimi na kanapie. Maykel z Alisterem nie znali się
zbyt dobrze, bo Alister był tu tylko czasami gościem. Mieszkał w swoim domu,
ale odwiedzał w miarę często przyjaciółkę – Larę.
- Więc chodzi… O Amelkę… – Jęknął
Zip.
- Co z nią nie tak?! – Przestraszył
się Maykel, od razu myśląc o złowrogim działaniu klątwy.
- Jest chora! – oznajmił mu Alister,
jakby nigdy nic.
- Chora?! – Przeraził się Maykel nie
na żarty i ruszył w stronę schodów. Zatrzymał go Zip:
- Posłuchaj mnie najpierw!!! –
krzyknął. – Wcale nie jest chora!!! Tylko… Lekko przeziębiona. – dodał ciszej. –
I dzisiaj jest jej znacznie lepiej!
- Zip, jak to się stało? – Chciał
się dowiedzieć Rouglas.
- Pilnowałem jej, przysięgam –
zapewnił czarnoskóry. – Ale to jej wina, sama przez siebie
zachorowała!
- Co zrobiła?
- Wykąpała się… – Zaczął opowiadać
Zip dramatycznie. – Wczoraj. I poszła do pokoju. Byłem pewny, że już się
położyła i zasnęła. Wszedłem więc do jej pokoju, by to sprawdzić. Ja patrzę… A
ona… - Zip coraz bardziej dramatyzował. – A ona z mokrą głową stoi na
balkonie!!! A wtedy wiał silny wiatr! – zakończył, patrząc przepraszającym
wzrokiem na Rouglasa. – Skąd mogłem wiedzieć, że wpadnie jej do głowy tak głupi
pomysł?
Maykel pokręcił głową.
- Przecież to nie twoja wina, że tak
zrobiła. – Pocieszył kumpla. – Przecież nie miałeś za nią chodzić krok w krok.
Pogadam z nią – mówiąc to, Maykel wszedł na schody.
- Jak to nie jego wina?! – oburzył
się z dołu Alister i podbiegł do Maykela. Miał nadzieję, że już dostanie się
Zipowi porządny opieprz, a tu co?
- Ale nie wiesz najlepszego –
poinformował Maykela Zip, idąc z nim po schodach. – Wiesz, co Amelka powiedziała,
gdy spytaliśmy ją wtedy co robi? – spytał.
- Aż boję się wiedzieć – wyznał
Maykel.
- Że „lubi czuć wiatr we włosach”. –
Zip się roześmiał. – I że widziała, jak na filmie tak robili. A w kwestii filmów…
– Ciemnoskóry zwrócił się do Alistera. – Pochwal się Maykelowi, jakie filmy
puszczałeś jego czteroletniej córce.
Maykel przystanął raptownie i
popatrzył na Alistera, który zmieszał się lekko.
- No yy… Bo ja sam oglądałem, a mała
się przysiadała, więc co, miałem ją wygonić? – odpowiedział pytaniem.
- To były takie filmy, gdzie krew
lała się strumieniami. – Zakablował więc Zip. – Dziewczynka płakała i
zasłaniała oczy rękami. A ten potwór kazał jej siedzieć i patrzeć, aby się
oswoiła z brutalnością panującą na świecie.
- Gdzie wtedy byłeś ty?
- Ja? – Zip lekko się zmieszał. – No
tak, mnie wtedy nie było. Winston mi powiedział, co się działo.
- Tata!!! – Amelka, jak różowy
motylek w swej nocnej koszulce, przebiegła
przez pokój i wylądowała w ramionach czarnowłosego.
- Gorączkowała? – spytał Zipa
Maykel.
- Nie, tylko mówi, że piecze ją w
gardle – odparł Zip.
- Moje biedactwo. – Maykel podniósł
córeczkę na ręce. – Widzisz jak się pochorowałaś? Teraz będzie cię boleć gardło
i nie będziesz mogła wychodzić na dwór. – Pocałował ją w czoło. – A przecież
tyle razy ci mówiliśmy, że z mokrymi włosami nie wolno wychodzić na powietrze.
- Ee tam, ja nie żałuję, mój pomysł
wypalił bez pudła! Wiedziałam, że jak się dowiesz, że jestem chora, to
przyjedziesz! – Dziewczynka mocno oplotła szyję Maykela ramionkami.
Mężczyzna znieruchomiał. Leciutko
odsunął dziecko od siebie, aby móc patrzeć w jej twarz.
- Zrobiłaś to celowo? – spytał,
patrząc na nią z niedowierzaniem.
- Pewnie! – odpowiedziała mu Amelka,
uśmiechając się radośnie. – Przecież doskonale wiem, że jak się wyjdzie na dwór
z mokrymi włosami, to
choroba gwarantowana. I o to mi chodziło. No i widzisz? Udało mi się, wróciłeś!
– Ponownie wtuliła się do niego.
Maykela zatkało. Nie
wiedział, co powiedzieć. Zrobiło mu się nagle strasznie żal dziewczynki.
Tęskniła za nim. Zrobiła to tylko po to, by do niej wrócił. A przecież on nie
wrócił ze względu na nią, bo nic nie wiedział o jej chorobie, tylko dlatego, że
już skończyli z Larą misję w Pradze. Westchnął.
- A co robiłaś z Zipem, gdy mnie nie
było? Nie nudziliście się? Słyszałem, że nawet oglądałaś filmy z Alisterem,
fajnie było? – zagadnął dziewczynkę.
- E tam, do dupy takie oglądanie. –
Poinformowała go czterolatka,
nachmurzając się.
- Dlaczego?
- Bo nic nie szło zrozumieć. A
zresztą, fabuła i tak nie była zbyt ciekawa. Ty wiesz, tam to się tylko jakieś
babki z chłopakami całowały i zaraz szli do łóżka! – Amelka skrzywiła się z
niesmakiem.
Tyle Maykelowi wystarczyło.
- Widzisz cwaniaczka? – ucieszył się
Zip. Teraz Maykel na pewno opieprzy Alistera. Dobrze mu tak.
Rouglas położył
dziewczynkę do łóżeczka i wyszedł z pokoju. Nie miał zamiaru pouczać Fletchera,
ale facet sam się o to prosił.
- Nieźle się pochorowała, co? –
spytał radośnie, podchodząc bliżej. – Sam widzisz, tak to jest jak dziecko z
Zipem zostawisz.
No i Maykel musiał wybuchnąć.
- Chyba nie mniejsze są wtedy
szkody, niż gdy się zostawia je z osobą, która puszcza jej przed
snem pornosy na dobranoc – powiedział.
Alister pokrył się szkarłatnym
rumieńcem.
- Ej no co ty, zaraz tam pornosy. To
wcale nie były pornosy! – usprawiedliwił się.
Maykel tylko na niego groźnie
popatrzył i minął go.
- Eee tam. – Alister wzruszył
ramionami. – Jadę na piwo. Jedziesz ze mną,
kablu? – zwrócił się do Zipa.
- No, jadę, tylko bez wyzwisk
proszę. Ty pierwszy chciałeś mnie udupić. – Przypomniał mu Zip i obaj panowie
wyszli z budynku.
A Maykel skierował się najpierw do
pokoju Lary. Marzył o kąpieli, przebraniu się i wreszcie o
wypoczynku, ale i Croft zachowywała się dziwnie po akcji z postrzałem. Trzeba
było najpierw to obadać.
Mężczyzna pociągnął za
klamkę i wszedł do jej pokoju. Pierwsze, co rzuciło mu się w oczy, to całkiem
spora walizka leżąca na łóżku, już do połowy wypełniona ubraniami. Dopiero po
chwili, mężczyzna zauważył pogrążoną ryciem w szafie Larę. Celowo głośno
zamknął za sobą drzwi. Lara drgnęła lekko i odwróciła się w jego kierunku.
- Jak Amelka? – zapytała cicho, nie
przerywając sobie roboty.
- Dobrze – odparł Maykel. – Mała
przeziębiła się, bo wyszła na balkon z mokrymi włosami. A wiesz, ona
celowo to zrobiła. Chciała, abym szybciej wrócił do domu.
Lara zerknęła na niego przelotnie,
wrzucając jakąś bluzkę do walizki.
- Biedactwo… – Westchnęła. – Musisz
pobyć z nią teraz trochę, aby już nie tęskniła.
Rouglas nie odpowiedział. Przeszedł
przez pokój i usiadł na łóżku. Wbił w Larę głębokie spojrzenie.
- Wiem, o co chcesz spytać –
powiedziała Lara, wynurzając się z szafy i przerywając trwającą przez chwilę ciszę. –
Moja odpowiedź brzmi: „bo muszę” – wyjaśniła, stojąc na środku pokoju. Maykel
uniósł wysoko brwi i uśmiechnął się:
- Dość dziwna odpowiedź na moje
pytanie – skwitował. – Chciałem cię zapytać, kto to jest Fay, a otrzymałem
odpowiedź „bo muszę”. No cóż, nie za wiele się więc dowiedziałem.
Lara zmusiła się do uśmiechu.
- Cały ty – odrzekła. – Każdy inny
człowiek by w tym przypadku zapytał, po co się pakuję. Zapomniałam, że ty
zawsze dążysz do celu najkrótszą drogą.
- Nie zapominaj – poprosił ją
Maykel.
- No dobrze… - Croft odłożyła jakąś
parę spodni na stół. Ściągnęła walizkę z łóżka i sama usiadła na nim, obok
Maykela. – Zanim ci odpowiem, chciałabym ciebie najpierw o coś popytać.
- Proszę bardzo – zgodził się
Maykel.
- Więc… Co wiesz o katastrofie,
którą przeżyłam w wieku dziewięciu lat? – Zadała pytanie kobieta. – Bo
zakładam, że coś wiesz na pewno – dodała.
Maykel zamyślił się. To
była ich pierwsza rozmowa na te drażliwe tematy. Mężczyzna wiedział, że Lara
przeżyła wiele tragedii w swoim życiu, ale nigdy o nie nie pytał. Wiedział, że
to muszą być bolesne wspomnienia, niełatwe do opowiadania. On sam przeżył nie
dalej jak trzy, a już właściwie cztery
lata temu katastrofę, w której zginęła jego matka oraz narzeczona. I bardzo
rzadko o tym wspominał. Zastanowił się nad pytaniem Lary. Czy wiedział o
katastrofie w Himalajach, którą przeżyła? No baa, też pytanie.
Co jak co, ale Maykel
nie zapomniał tej chwili przed laty, gdy bawił się z kolegami w ogródku, w
swoim starym domu i przyszła do nich jego matka Virginia z przestraszoną twarzą
i zaczerwienionymi oczami.
- Chłopcy przerwijcie na chwilkę
zabawę, zobaczcie co się stało, dziewczynka prawie w
waszym wieku właśnie przeżyła straszny wypadek – oznajmiła smutno i podała im
gazetę. - To naprawdę straszne nieszczęście, przestańcie się tak głośno śmiać i
uszanujcie to ciszą choćby na chwilę – poprosiła.
Maykel razem z dwójką
chłopców zaglądnęli do gazety. Na pierwszej stronie widniało zdjęcie rozbitego
samolotu, a obok była masa haseł i informacji, typu:
„Lara Croft, 9-letnia bohaterka, przeżyła
katastrofę w Himalajach!!!”, „Cudownie
ocalała!!!”, itp. Tylko jedno zdanie umieszczone z boku pisma nawiązywało
do Amelii Croft, która niestety poniosła wtedy śmierć. Cała treść skupiona była
głównie na dziewięcioletniej Larze. Chłopców to właśnie ona zainteresowała
najbardziej:
- Ej patrzcie, ona przeżyła sama dziesięć
dni! – stwierdził jeden z kolegów z podziwem, mając Larę na myśli.
- No genialnie, teraz jest
superbohaterką, ale jej zazdroszczę! – wyznał i drugi.
A Virginia posmutniała jeszcze
bardziej, choć i tak ubolewała nad losem nieznajomej dziewczynki.
- Chłopcy, wstydźcie się – upomniała.
– Jak możecie tak mówić? Czy tylko to jest dla was ważne, że stała się
bohaterką? Ona straciła mamę, jak możecie mówić w ten sposób? Postawcie się na
jej miejscu.
Ale po chłopcach i tak
spłynęło to wtedy jak po kaczce. Całe popołudnie spędzili bawiąc się, jakby
nigdy nic. To przecież nie była ich tragedia.
Teraz, dorosły Maykel
rozmyślał nad tym wszystkim. Wtedy nie spodziewał się, że owa dziewczynka,
której zazdrościli odwagi, będzie obecnie siedzieć przed nim i patrzeć tak
poważnie, tak smutnie i tak mądrze w jego oczy. Nie spodziewał się, że to ona
będzie kobietą jego życia. Westchnął.
- Wiem, że rozbił się
samolot… – Odpowiedział cicho i delikatnie, nie chcąc jeszcze gorzej smucić
Lary. - I, że ty przeżyłaś, ale twoja matka nie. I… No właśnie… - Maykel uśmiechnął się leciutko, całkiem
mimowolnie.
- I co? – spytała Lara.
- I to, że sama przetrwałaś
dziesięciodniową przeprawę przez Himalaje… Poszłaś do jakiegoś baru zadzwonić
po ojca, czy coś w tym stylu… - Maykel nie zdążył jeszcze dokończyć, a Lara już
wybuchnęła donośnym śmiechem, słysząc jego słowa. Ale nie był to śmiech
radosny. Był to śmiech pełen sarkazmu, niechęci, a co najgorsze – śmiech
wskazujący na bezradność i kompletne niedowierzanie. Lara przestała się śmiać,
ale na jej twarzy pozostał dalej ten sam grymas rozpaczy:
- Maykel, jak taki mądry facet jak
ty, mógł uwierzyć w te bzdury? – spytała zaskoczona.
- Miałem jedenaście lat! – usprawiedliwił się Maykel, ale też się
zaskoczył słysząc pytanie zadane przez Larę. – A więc… A więc to nieprawda? – Odważył
się zapytać.
Lara prychnęła, jak rozwścieczona
kotka. Gwałtownie zerwała się z łóżka.
- To te cholerne pismaki tak to
ukoloryzowały!!! – oznajmiła, podnosząc głos. Maykel widział, że wkurzyła się
po jego słowach. – Ani jeden cholerny
dziennikarz nie wspomniał ani słówkiem w gazetach o tym, jak leżałam całkiem
bezbronna, zakrwawiona przez cztery godziny na śniegu! Ani jeden z nich nie
wspomniał ani słowa o Fay! Mimo tego, że opowiadałam im milion razy, jak to
zdarzenie wyglądało naprawdę, to oni i
tak zmyślili sobie sami całą bajkę o bohaterskiej Larze Croft!!! – Lara
chodziła po pokoju rozgorączkowana.
- Po co… Oni… To wszystko zmyślili?
– szepnął Maykel, nie chcąc jeszcze bardziej wkurzać Lary, ale nie było to
łatwe. Kobieta odwróciła się do niego zamaszyście, aż lekko drżąc ze
zdenerwowania:
- Po to właśnie, aby chłopcy w wieku
jedenastu lat mogli mieć niezłą podnietę dzielną Larą Croft!!! – Pojechała
Maykelowi po bandzie, ale on się nie przejął.
- Czyli to wszystko jest nieprawdą…
- Domyślił się.
- Nie, że wszystko!!! – krzyknęła
Lara, będąc źle zrozumiana, ale już za chwilkę uspokoiła się. – Część jest
prawdą, a cześć nie – wyjaśniła spokojniej. – Prawdą jest to, że rzeczywiście
samolot spadł na ziemię i to, że cudem przeżyłam. Nieprawdą jest to, że sama
przetrwałam dziesięciodniową wędrówkę do Katmandu, ani, że ten cholerny samolot
zleciał ot tak, bo akurat z niczego się skrzydło urwało. To wszystko, to gówno
prawda – skwitowała, robiąc przerwę na głęboki wdech, by się uspokoić. – Ten
samolot nie zleciał sam z siebie z wady technicznej – uświadomiła Maykelowi,
patrząc na niego. – Pilot był samobójcą. Miał zaplanowane zabicie nas już
wcześniej. Mnie i mamy.
- Dlaczego?…- Jęknął Maykel, ale
Lara przerwała mu:
- Bo mój ojciec miał na pieńku z
jakimś facetem – oznajmiła z nerwami. –
Ten postanowił się pomścić, odbierając życie córce i żonie wroga. No, do
końca mu nie wyszło – wycedziła Lara przez zęby, mając na myśli fakt, że sama
przeżyła.
Zaległa długa, nieprzerwana niczym
cisza. Aż w końcu Maykel odezwał się pierwszy:
- Bardzo mi przykro, naprawdę nie wiedziałem,
że tak to wyglądało – rzekł ze smutkiem w głosie.
- W porządku, nikt nie wiedział –
odparła Lara, udając twardą. Jednak osoba, która znała ją tak dobrze jak Maykel,
od razu zauważyła tę zmianę w oczach. Jeszcze przed chwilą wesołe, teraz
ukrywały w sobie niewypowiedziany ból.
- Dalej nie wiem kim jest ta cała
Fay. – Przypomniał więc Maykel, chcąc oderwać kobietę od tych złych myśli.
- Ona jest właśnie powiązana z tym
całym wypadkiem. – Lara ponownie z westchnieniem, zabrała się do pakowania. –
Słuchaj więc uważnie – poleciła, a mężczyzna przytaknął ruchem głowy. – Gdy
samolot się rozbił, leżałam
wtedy kompletnie bez czucia w śniegu z dobrych kilka godzin. Przerażona,
zakrwawiona, z głową na odłamach samolotu. Wiedziałam już, że mama musiała
umrzeć. I ja bym najprawdopodobniej też wtedy umarła… – Lara zerknęła ukradkiem
na Maykela. – Nabawiłam się zapalenia płuc. Kaszlałam widocznie bardzo głośno,
a w tym pustkowiu musiało bardzo mocno roznosić się echo. Maykel, po pewnym
czasie bycia w samotności zjawiła się obok mnie kobieta. To była Fay. Ona
zabrała mnie do swojej chatki położonej gdzieś na wzgórzu. Fay była szamanką, mieszkała na tym
ustroniu. To ona mnie uleczyła. Byłam potwornie poraniona, poparzona, miałam
złamane jakieś żebro, zawalone płuca i… Doszłam do siebie w niecałe trzy dni. –
Kobieta uśmiechnęła się do Maykela, widząc jego zaskoczoną minę. – Tak, w trzy
dni byłam cała i zdrowa, mówiłam ci już, że Fay była szamanką.
Trochę ziół i trochę magii wystarczyło, by uzdrowić małą, samotną dziewczynkę.
- Niesamowite – stwierdził Maykel.
- Tak, to naprawdę było niesamowite –
przytaknęła Lara. – Owe dziesięć dni, które dziennikarze opisywali jako moją
wędrówkę przez Himalaje do Katmandu, spędziłam będąc u Fay. Pokazywała mi różne
rośliny, uczyła słuchać wiatru i odgłosów zwierząt. Ona sama potrafiła
zrozumieć ich mowę. Gdybym została u niej, dzisiaj potrafiłabym zapewne leczyć
dotykiem albo samym wzrokiem. – Lara roześmiała się lekko, a Maykel poszedł w
jej ślady. – Ale tęskniłam do domu… Do ojca. I Fay mnie rozumiała. To ona po
dziesięciu dniach odprowadziła mnie do miasta. I rzeczywiście, wtedy
zadzwoniłam po ojca i wróciłam tu, do Surrey. – Lara zakończyła pakowanie
łącznie z opowiadaniem. Dopięła teraz zamek walizy i założyła na ramię też już
wypchany po brzegi brązowy plecaczek.
Maykel przestraszył się, widząc to.
- Co ty wyprawiasz? – Podszedł do
niej i uczynił taki ruch, jakby chciał ściągnąć jej plecaczek z ramienia, ale
kobieta odsunęła się.
- Muszę – stwierdziła dobitnie z
zaciętym wyrazem twarzy, gotowa kłócić się, gdyby Maykel zaczął stawiać opory.
– Dwadzieścia jeden lat temu* przy pożegnaniu z Fay, obiecałam, że do niej
kiedyś wrócę. A ona odpowiedziała mi, że wie kiedy wrócę i wtedy skończy się
jej cierpienie. Nadszedł na to czas, Maykel. – Lara podniosła walizkę do rąk. –
Pora wypełnić obietnicę jaką złożyłam przed laty. I jestem pewna, że ta podróż
pomoże mi odnaleźć drugą część Mitu.
- Skąd ta pewność? – mruknął Maykel.
Nie był zadowolony.
- Przez te cztery minuty, podczas
których nie żyłam w Pradze, miałam dziwną wizję – wyjaśniła Lara, zbierając się
do odejścia. – Widziałam Fay i słyszałam,
co mówiła. Wołała mnie do siebie. Stąd jestem pewna, że coś mi ta wizyta da.
Muszę jechać.
- Teraz, zaraz? – Perswadował
Maykel. - Nie możesz odpocząć?
Pojedziesz jutro.
- Nie. – Głos Lary przypominał stal.
- Ale ty jesteś nieznośna! –
wybuchnął Maykel. – Mogłabyś chociaż pomyśleć o mnie! Już raz cię straciłem
wtedy w Pradze, a teraz ponownie nie dasz mi spokoju, tylko dalej każesz się
zamartwiać!
- Zaufaj więc mi i się nie martw. –
Wyskoczyła Lara z dobrą radą. – I przypomnij sobie, że nim cię poznałam, to od
zawsze pracowałam sama.
- Ale teraz masz mnie, jak już
słusznie zauważyłaś. – Maykel zrobił krok do drzwi. – Pojadę z tobą.
- Nie, kochanie. – Lara ponownie
zaprzeczyła. – Zostań z Amelką, widzisz, że ona bardzo cię potrzebuje. A ja
chcę jechać sama, rozumiesz? Chcę jechać sama. – Powtórzyła dobitnie.
No i Rouglas się poddał.
Musieć a chcieć, to przecież znacząca różnica. Skoro Lara tak chce, nie miał
zamiaru jej przeszkadzać. Westchnął poddańczo. Croft podeszła do niego i objęła
silnie ramionami. Ustami odszukała jego warg i wpiła się w nie, na dłuższą
chwilę zapominając o wszystkim.
- Kocham cię. – Przypomniała mu,
odsuwając do tyłu. – I nie martw się, poradzę sobie.
- Jak zawsze. - Dodał Maykel bez
wątpliwości i uśmiechnął się. – Powodzenia Laro, wróć do nas szybko. – Z tymi
słowami pożegnał ją.
Stał jeszcze w oknie,
patrząc za jej odjeżdżającym autem. Ponownie westchnął. Nie wierzył, ze Lara
nie była zmęczona. On sam już w chwili obecnej miał dość. Co za kobieta, jej
zdolność do upierania się była silniejsza od niego, choć i on często stawiał na
swoim. Maykel poszedł do łazienki i zrelaksował się w końcu w wannie pełnej
piany i gorącej wody. Niestety, nie trwało to długo. Za chwilę ktoś z potwornym
wrzaskiem i przeklinaniem
zaczął dobijać się do łazienki, aż trzęsły się drzwi.
- Wyłaź Maykel w tej chwili, kurwa
mać, wyłaź powiedziałam!!! – Darła się Lilly za drzwiami.
- Wypad stąd!!! – odwrzasnął jak
Maykel. Słyszał, że Lilly była mocno wkurzona, ale nie zamierzał w tym momencie
zrezygnować z kąpieli.
- Wchodzę jak nie wyjdziesz,
słyszysz?!!! – Lilly częstowała drzwi kopniakami.
- A to wchodź… – Maykel przymknął oczy, dalej wypoczywając i
nie zamierzając wyłazić. No to się doigrał.
TRZASK!!!
- Lilly, do mocnej cholery!!! – ryknął
Maykel, odruchowo zanurzając się głębiej w pianę. Wściekła kobieta stanęła tuż
obok niego. Miała rozwiane włosy i dyszała zasapana, widać dopiero co wysiadła
z auta i przybiegła tu. A drzwi leżały na podłodze, wyrwane z zawiasów.
- Powiedziałam ci, że wejdę! –
usprawiedliwiła się. – Wyłaź, chcę ci coś powiedzieć, by to szlag nagły
trafił!!!
- Po co mam wychodzić? – zagadnął
Maykel siostrę. – Skoro już tu wlazłaś, to mów tu.
- Maykel, pamiętasz tych sukinsynów
co ostatnio przejęli od nas pałeczkę na śledztwie? – spytała Lilly, aż kipiąc z
oburzenia.
- No, pamiętam – odparł Maykel. – No
i?
- Te chamy, by ich szlag, to jacyś
niewydarzeni gówniarze!!! – Kobieta zaczęła wymachiwać ręką. – Oni sobie
myśleli, że nam zrobili wtedy łaskę!!! No i teraz kurwa, żądają odpłaty.
Dzwonili przed chwilą do naszej ekipy, że jak oni nas wtedy zastąpili, to teraz
nasza kolejka!!!
- Nie żartuj? Chamy. – Maykel
ochlapał się gorącą wodą. – To czego chcą w zamian?
- Wyobraź sobie, że głównym zadaniem
tych gówniarzy jest stróżowanie na nocnych dyskotekach. I co kurna? Myślisz, że
co oni chcą? Tak kurna, dobrze myślisz, oni sobie gdzieś tam dzisiaj pojechali,
a nam kazali zamiast nich pojechać i pilnować porządku w jakimś nocnym klubie.
- Ich chyba pogrzało! – wkurzył się
Maykel. Dopiero co odrobinę odpoczął i
już znowu jakiś cholerny wyjazd!!!
- Maykel, nie mamy wyboru –
westchnęła Lilly. – Im szybciej odrobimy dług tych gówniarzy, tym lepiej.
Maykel kiwnął głową. Lilly miała
rację. Innego wyjścia nie mieli.
- To wynoś się stąd – oznajmił
siostrze, a ta posłusznie wyszła z łazienki.
Maykel wyszedł z wanny,
owinął się ręcznikiem i ruszył do swojego pokoju, gdzie ubrał się w bardziej
imprezowe ciuchy. Potem tylko włosy na żel i gotowe. Wyszedł na korytarz, gdzie
stała już reszta jego ekipy. Wszyscy wychodzili już w drzwi, gdy nagle Maykela
olśniło:
- Amelka!!! – zawołał z
przerażeniem.
Ekipa zatrzymała się w progu.
- Przecież nie zostawię dziecka
samego!!! – Dramatyzował mężczyzna, przygryzając wargi. – Zipa nie ma w domu,
Alistera też, Cornelia i Winston są w szpitalu, Lara w trasie… Co ja mam
zrobić?!!
Chwila ciszy. Każdy myślał, ale
odpowiedź już sama w sobie nasuwała się do głowy.
- Wziąć ją ze sobą – odparła Lilly
po chwili. – Jestem pewna, że ma coś odpowiedniego w swojej garderobie.
- Odbiło ci?!! – wrzasnął Maykel. –
O ciuchy tu przecież nie chodzi!!! Jak ja mam wziąć czteroletnie dziecko do
nocnego klubu?!! Zresztą, ona już śpi!!!
- Wcale nie! – odezwała się z tyłu
Amelka, z błyszczącymi radośnie oczami. – Ja chcę pojechać na dyskotekę! –
oświadczyła.
- Słyszysz, Mayke? Ona nie śpi i na
dodatek chce jechać – odezwał się Rob. – A innego wyjścia nie masz.
- Maykel, jesteś z FBI, jak tylko
pokażesz odznakę, to bez problemu twoją córkę wpuszczą do środka – podpuszczał
i Will.
- I w ogóle, przecież to my jesteśmy
tej nocy ochroniarzami, więc decydujemy kogo wpuścić, a kogo kurna nie. – Sven
przezwyciężył szalę, Maykel
ze słowami „to czyste wariactwo” zgodził się na zabranie Amelki, która aż
promieniała szczęściem. Nie każda czteroletnia dziewczynka miała okazję w tym
wieku gościć z dorosłymi na imprezy. Lilly na biegu ubrała ją w młodzieżowe
ciuszki, co sprawiło, ze czterolatka naprawdę prezentowała się bombowo.
W obcisłym czarnym
gorsecie bez ramiączek, w białych świecących spodenkach, czarnych balerinkach
zeszła na dół. Czarne lśniące loki utrzymywała tylko srebrna opaska.
- I jak? – zapytała Lilly dumna z
siebie, bo to ona wystroiła dziewczynkę.
- No, nie spodziewałem się, że
kiedykolwiek powiem to swojej córce, ale naprawdę wyglądasz bardzo seksownie. –
Zwrócił się Maykel do Amelki. Czteroletnia gwiazda wieczoru uśmiechnęła się
szeroko.
- Wiem, jestem boska – przyznała,
patrząc w lustro. Następnie przesunęła rączkami po swoich białych, świecących
spodenkach. – Sam seks!
- Natomiast popracować jeszcze
musimy nad twoją skromnością. – Mężczyzna westchnął i popatrzył na pozostałych.
- Jedziemy.
Więc Lilly założyła dziewczynce
jeszcze czarne cienkie bolerko na ramiona i delikatną, czarną apaszkę na szyję.
Wszyscy wyszli na zewnątrz w ciepłą, lipcową noc.
***
Kurtis Trent był bardzo
niespokojny. Pomijając niezadowolone pomruki ekipy policyjnej, kręcił się wokół
karetki, gdzie reanimowano Larę. Mężczyzna cały się trząsł. Odszedł kawałek
dalej i oparł o drzewo. Nie mógł się pogodzić z myślą, że on Larę… że on ją… Nie,
nawet nie mógł w myślach wypowiedzieć tego słowa. Pogrążony w zadumie, nawet
nie widział, gdy Lara z Maykelem uzdrowieni pod wpływem klątwy wyszli na
zewnątrz. Gdy więc Trent ponownie powrócił do ambulansu, ogarnęło go niemałe
zaskoczenie.
- A gdzie jest Lara Croft? – spytał
lekarzy.
- A idź pan nawet nic nie gadaj! – Jeden
z pytanych roześmiał się i pokręcił niedowierzająco
głową. – Już sobie poszła!
- Poszła? – powtórzył Trent
i popatrzył na doktora, jak na czubka. – Chce mi pan powiedzieć, że
z raną postrzałową wstała i sobie sama poszła?
- No, niedokładnie. Ona po wyjściu z
karetki już była bez rany postrzałowej – oznajmił lekarz.
Kurtis postał jeszcze
chwilę patrząc na niego, jak na nienormalnego, a po chwili oddalił się. Być
może to sprawka tej całej ekipy. Może zabrali rannego Rouglasa oraz Larę do
szpitala w Surrey. Nie było rady, Kurtis musiał wiedzieć, co z Larą. Pojechał
na lotnisko i wsiadł w samolot lecący do Surrey.
Tej samej nocy,
zarezerwował pokój w jakimś hotelu i udał się przed Croft Manor. Ledwo co ukrył
się lekko przy bramie, a już usłyszał śmichy i chichy ekipy policyjnej, z którą
zadawała się teraz Lara. Mężczyzna nie widział dobrze w ciemności, ale
rozpoznał zarysy postaci, które przeszły przez podwórko i wsiadły do samochodu.
- Proszę, proszę, wyjeżdżamy gdzieś,
mili państwo? – zaszydził Trent i wsiadł w autko, które
udostępnił mu jakiś znajomy z hotelu. Bez wahania ruszył za furą przed sobą.
Jakie zdziwienie go ogarnęło, gdy auto śledzonych zatrzymało się pod bardzo
znanym nocnym klubem. Cała ekipa, których Trent widział tylko jako czarne
postaci, weszła do środka.
- Proszę, proszę, jaki lokal –
cmoknął Trent do siebie, ale był zły. To Lara na pewno razem z tym swoim
Maykelkiem była w szpitalu, a ci sobie jak nigdy nic pojechali na nocną
balangę? Kurtis był zadowolony, że mieli w dupie zdrowie Maykela, ale nie mógł
przeboleć faktu, że ignorowali Larę. Zdecydowanie wszedł za nimi do
środka.
***
- Nie oddalaj się za
daleko, trzymaj się blisko nas, dobra? – Maykel zdjął córeczce czarne bolerko i
apaszkę z szyi, bo w sali pełnej ludzi było bardzo gorąco. Uczucie gorąca
rozniecały także tańczące striptizerki, ułożone po
bokach lokalu. – I nie zgrzej się za dużo, bo zachorujesz bardziej. – Przestrzegł
jeszcze Amelkę i podniósł ją na stół, by była wyższa i nie zniknęła mu z oczu.
On sam zaczął z ekipą tylko przelotnie patrzeć, czy aby ktoś nie robił rozróby,
bo szczerze mówiąc zwyczajnie im się nie chciało. Wyszkolona ekipa FBI nie była
od tego. Wkrótce sami zamówili sobie drinki i nastrój robił się coraz weselszy.
Amelka też nie wiedziała gdzie podziać oczy, tak bardzo jej się tutaj podobało.
Nie mogła wprost oderwać oczu od tańczących striptizerek.
- Jakie one są piękne… - westchnęła
zafascynowana. Maykel podążył za jej wzrokiem i dostrzegł obiekt jej zachwytu.
- Yhm, są. – Zgodził się z lekkim
uśmiechem.
- Tylko chyba im gorąco – zauważyła
maleńka, gdy panienki zaczęły zrzucać z siebie coraz więcej części garderoby. –
Nie dziwię się. Duszno tutaj.
Maykel cmoknął i pokręcił głową.
- One rozbierają się dla pieniędzy
kochanie, a nie dlatego, że im gorąco – wyjaśnił córeczce. – Za ten piękny
taniec też im płacą.
- Tak? – Amelka jeszcze bardziej
była zafascynowana. – To może i ja zatańczę? – spytała, próbując wyginać się na
stole jak tancerki po bokach lokalu.
- Ani mi się waż! – Roześmiał się
Maykel. – To wcale nie jest fajne. Te biedne dziewczyny pewnie też nie chcą
tego robić, tylko zwyczajnie brakuje im pieniędzy. Łatwy sposób na zarobek, ale
za jaką cenę.
- Co jest w tym złego, że sobie
potańczą i się trochę porozbierają? – Nie rozumiała Amelka.
- Uważasz, że nie ma w tym nic
złego? – spytał Maykel córkę, uważnie na nią patrząc.
- Nie, przecież są piękne – odparła
Amelka, jakby sam fakt, że są piękne, już je usprawiedliwiał.
- Ty też jesteś piękna. – Maykel
uśmiechnął się do córki. – Więc jak tak, to rozbierz się tu teraz do
naga i się przeparaduj tak po sali. – Mężczyzna wskazał na tłum ludzi. – Tam
jakieś chłopaki na ciebie popatrzą, inni panowie, co?
Podziałało. Amelka spłonęła
rumieńcem.
- Nigdy tego nie zrobię, przecież
się wstydzę! – zawołała z zapałem. Maykel roześmiał się i pocałował dziecko w
czoło:
- Widzisz, tym paniom tylko tego
brakuje do szczęścia: wstydu.
Ale małej wbrew pozorom
i tak pouczanie Maykela na nic się nie przydało tej nocy, czego mężczyzna w
ogóle się nie spodziewał. Spokojny, odwrócił się do niej plecami i zaczął
przekomarzać się ze Svenem. A Amelka wykorzystując to, zeszła ze stołu na
podłogę. Potem zrobiła krok do przodu, a potem jeszcze jeden. Stała już na
parkiecie przeznaczonym do tańczenia. Wzrokiem dalej wodziła za ruchami
striptizerek, wciąż zafascynowana.
- A to co, nowi?!! – Przed ekipą FBI
stanęły trzy uradowane policjantki,
także pilnujące tu porządku.
- O ja cię pieprzę, a ja miałam
dzisiaj tu nie jechać! – Jedna z nich, ładna blondynka aż przyłożyła ręce do
policzków z zachwytem patrząc na Svena i Maykela (nie dziwne, ci dwaj byli najmłodsi i najprzystojniejsi w swojej ekipie).
Wszyscy się roześmiali.
- Nie przyzwyczajajcie się, my tu
tylko wyjątkowo dzisiaj – wyjaśnił Will.
- No, to musimy się zabawić, skoro
już więcej nie będziemy mieć okazji się tu widzieć! – zaśmiała się blondynka, a
następnie trąciła w łokieć koleżankę, stojącą koło niej. – Którego wybierasz,
Clay?! – zawołała radośnie. Owa koleżanka, młoda kobieta o bujnych kasztanowych
lokach zaśmiała się:
- Zdecydowanie bruneci biorą górę –
rzekła i patrząc Maykelowi obiecująco w oczy wystawiła ku niemu rękę. – Claire.
– Przedstawiła się, obdarzając go ponownie słodkim uśmiechem.
- Maykel – odparł mężczyzna
odwzajemniając uśmiech i za rękę lekko przyciągnął Claire do siebie.
- Jak tak, to tak, ja się zabieram
za blondyna! – Jedna z policjantek złapała Svena za rękę i pociągnęła w tłum
tańczących.
- Skąd jesteś? – zagadnął Maykel
uroczą Claire, która stanęła obok niego. Miała nadzwyczajnie długie i gęste
rzęsy, które dawały niesamowity efekt, gdy kobieta spoglądała w dół.
– Chyba bym cię zauważył, gdybyś była tutejsza. – Uśmiechnął się, patrząc w jej
ładną twarz.
- Przyjechaliśmy tu tylko na
szkolenie – wyjaśniła brunetka, obdarzając go swoim soczyście zielonym
spojrzeniem i odrzuciła ręką kasztanowe włosy do tyłu. – Przez dłuższy czas
będziemy tu pilnować na imprezach. Ale… - Zawahała się, patrząc na Maykela z
zachwytem. – Ale do tej pory było dość nudno… - Wyjaśniła, a następnie
uśmiechnęła się uwodzicielsko. Złapała Maykela za rękę. – Chodź zatańczyć,
będzie fajnie. – Obiecała.
Maykela ruszyło
sumienie. Lara. Jego narzeczona była gdzieś daleko, a on sobie będzie tańczył na imprezie
z jakąś młoda policjantką? Co by Lara na to powiedziała? Ale jednocześnie
mężczyzna omiótł wzrokiem salę. Pilnował tu porządku do cholery, ale na razie
było spokojnie, w czym więc przeszkodzi jeden, niewinny taniec? Jasne, że w
niczym.
- Zgoda – oddał więc Claire
tajemniczy uśmiech i wtopił się z nią w tłum tańczących.
Obydwoje przysunęli się
blisko do siebie. Maykel położył jedną rękę na obcisłych dżinsach kobiety, a
drugą na jej białej, świecącej bluzce na cienkich ramiączkach. Tylko
identyfikator przypięty na drobnej piersi Claire świadczył o tym, że
rzeczywiście była stróżem prawa, bo tak jak każdy z tu pilnujących – zlała
sobie oficjalne ubranka. Zaczęli tańczyć i bardzo dobrze im szło. Rouglas,
gdy był singlem, bardzo często jeździł na imprezy, bo zwyczajnie lubił się
dobrze wybawić. Potem poznał Julkę i to go trochę usadziło na tyłku. Po jej
śmierci zrobił sobie dwa lata przerwy,
lecz od trzeciego znowu zaczął balangować. Taniec miał w sobie coś
uspakajającego i odprężającego. Następnie, w jego życiu pojawpojawiła się Lara, więc
Maykel ponownie zaprzestał być bywalcem na dyskotekach.
Teraz ta była jego
pierwsza imprezą od czasu pamiętnego balu, na który wybrał się z Larą parę
miesięcy temu. Dlatego, patrząc na piękną kobietę tańczącą przed sobą, w jej
soczyście zielone oczy, tak bardzo przypominające oczy kota i kasztanowe loki
do ramion, pomyślał, że chyba nie będzie żałował tańca z Claire. Po chwili,
brunetka przytuliła się lekko do niego, a on nie odrzucił jej od siebie. I w
tym momencie…
- Tato? Tato! – Amelka podskakiwała,
usiłując szarpnąć go za rękę.
- Słucham, kotku? – Maykel musiał
zaprzestać tańca, by kucnąć obok swojej czteroletniej córki.
- Tato, mogłabym z nimi zatańczyć? –
Dziewczynka wskazała paluszkiem przed siebie. Mężczyzna podążył oczami za jej
wyciągniętą ręką. Przed nimi tańczyły nieudolnie dwie młode dziewczyny, śmiejąc
się wesoło z własnych nieudanych ruchów. Mogły mieć najwyżej z trzynaście lat.
Pewnie też weszły tu po znajomości, jak Amelka, zapewne też były córkami kogoś
ważnego. Dziewczyny nie wyglądały na groźne. Po prostu normalne nastolatki,
które zwyczajnie przyszły sobie potańczyć.
- Możesz – zgodził się Maykel i
ponownie wziął w ramiona uroczą, zielonooką
Claire.
Amelka oddaliła się
szczęśliwa. Zaszła tu niestety diametralna pomyłka. Dziewczynka bowiem miała na
myśli striptizerki, którymi się fascynowała, ale, że była niska, zdołała tylko
unieść paluszek na wysokość dwóch tańczących nastolatek, zamiast ponad ich
głowy, wskazując na striptizerki. Tak czy siak, tato się zgodził, wiec maleńka
zanurkowała wśród tańczących, by ustawić się na podeście dla zawodowych
tancerek.
CDN
* Dwadzieścia jeden lat temu przy pożegnaniu
z Fay* - tak jest, w tym opowiadaniu 21 lat temu Lara przeżyła katastrofę w
Himalajach, mając zaledwie 9 lat. Łatwy więc z tego wniosek, że tutaj Lara
Croft ma lat (dopiero) 30, Maykel Rouglas natomiast jest od niej o 2 lata
starszy, więc ma 32 lata.
UlaCroft
OdpowiedzUsuńWysłany 06.11.2010 o 10:46
Ale się rozkręciło! Uh! Akcja na maksa zajefajna! Biedna Amelka poszła tańczyć ze striptizerkami, a Maykel tańczy z Clarie (chyba tak miała na imię). Ale bym się uśmiała gdyby teraz wkorczyła Lara, albo lepiej Kurt zrobił im zdjęcia! Nie… zdecydowanie Lara jest lepsza. NIe mogę się doczkeać następnego rozdziału, a na ten czekałam już od 9 rano. Pozdrawiam!
UlaCroft
OdpowiedzUsuńWysłany 06.11.2010 o 10:51
O właśnie zaglądnęłam do mojej galerii. Myślę, że zaszło małe nieporozumienie. Ten obrazek to ja w necie znalazłam, a przerobiłam go tylko trochę pociemniając i dodając napis. Ale mam też jeszcze inne przeróbki. I to jest okładka do książki, którą aktualnie piszę w sencie Next Story, ale spokojnie. Obrazki przerabiam w Picassie, wię nie oczekuj cudów. Mam jednak nadzieję, że się spodobają. I myślę, że uda mi się dziś dodać rozdział. Tylko dopisze jeszcze kawałeczek. :)
UlaCroft
OdpowiedzUsuńWysłany 13.11.2010 o 08:40
Ej, nie ciachaj się! Ja chcę czytać twojego bloga, a gdy się pociachasz to nie będzie miał go kto pisać… :) Dzięki za taki super komentarz. Dzisiaj czuwam już od 8.30, ale ty chyba długo śpisz w soboty. :) (ja się wyspałam wczoraj)