Znajdujesz się na blogu z drugą częścią opowiadania. Pierwsza część Trzecia część

sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział 8 - " Jak taki mądry facet mógł uwierzyć w te bzdury"?

Zip stał ze skruszoną miną i już od progu próbował wytłumaczyć się Maykelowi. Mężczyzna z Larą dopiero co weszli do domu, po męczącej podróży z Pragi. Lara, dziwnie cały czas niespokojna, od razu poleciała do swojego pokoju, nie witając się z nikim. A Zip aż łamał sobie palce z bezradności.
- Powiesz mi w końcu, o co chodzi? – spytał Maykel, lekko zaniepokojony. Nie zdążył nawet przebrać się po podróży, a tu już jakieś problemy.
- T-tak – przytaknął Zip, ale skrzywił się. – Ale obiecaj, że nie będziesz się denerwował, tylko mnie wysłuchasz – poprosił.
Maykel westchnął.
- Już się zdenerwowałem – oświadczył.  – To o co chodzi?
- No powiedz mu, powiedz! – Zachęcił kumpla Alister, siedząc za nimi na kanapie. Maykel z Alisterem nie znali się zbyt dobrze, bo Alister był tu tylko czasami gościem. Mieszkał w swoim domu, ale odwiedzał w miarę często przyjaciółkę – Larę.
- Więc chodzi… O Amelkę… – Jęknął Zip.
- Co z nią nie tak?! – Przestraszył się Maykel, od razu myśląc o złowrogim działaniu klątwy.
- Jest chora! – oznajmił mu Alister, jakby nigdy nic.
- Chora?! – Przeraził się Maykel nie na żarty i ruszył w stronę schodów. Zatrzymał go Zip:
- Posłuchaj mnie najpierw!!! – krzyknął. – Wcale nie jest chora!!! Tylko… Lekko przeziębiona. – dodał ciszej. – I dzisiaj jest jej znacznie lepiej!
- Zip, jak to się stało? – Chciał się dowiedzieć Rouglas.
- Pilnowałem jej, przysięgam – zapewnił czarnoskóry. – Ale to jej             wina, sama przez siebie zachorowała!
- Co zrobiła?
- Wykąpała się… – Zaczął opowiadać Zip dramatycznie. – Wczoraj. I poszła do pokoju. Byłem pewny, że już się położyła i zasnęła. Wszedłem więc do jej pokoju, by to sprawdzić. Ja patrzę… A ona… - Zip coraz bardziej dramatyzował. – A ona z mokrą głową stoi na balkonie!!! A wtedy wiał silny wiatr! – zakończył, patrząc przepraszającym wzrokiem na Rouglasa. – Skąd mogłem wiedzieć, że wpadnie jej do głowy tak głupi pomysł?
Maykel pokręcił głową.
- Przecież to nie twoja wina, że tak zrobiła. – Pocieszył kumpla. – Przecież nie miałeś za nią chodzić krok w krok. Pogadam z nią – mówiąc to, Maykel wszedł na schody.
- Jak to nie jego wina?! – oburzył się z dołu Alister i podbiegł do Maykela. Miał nadzieję, że już dostanie się Zipowi porządny opieprz, a tu co?
- Ale nie wiesz najlepszego – poinformował Maykela Zip, idąc z nim po schodach. – Wiesz, co Amelka powiedziała, gdy spytaliśmy ją wtedy co robi? – spytał.
- Aż boję się wiedzieć – wyznał Maykel.
- Że „lubi czuć wiatr we włosach”. – Zip się roześmiał. – I że widziała, jak na filmie tak robili. A w kwestii filmów… – Ciemnoskóry zwrócił się do Alistera. – Pochwal się Maykelowi, jakie filmy puszczałeś jego czteroletniej córce.
Maykel przystanął raptownie i popatrzył na Alistera, który zmieszał się lekko.
- No yy… Bo ja sam oglądałem, a mała się przysiadała, więc co, miałem ją wygonić? – odpowiedział pytaniem.
- To były takie filmy, gdzie krew lała się strumieniami. – Zakablował więc Zip. – Dziewczynka płakała i zasłaniała oczy rękami. A ten potwór kazał jej siedzieć i patrzeć, aby się oswoiła z brutalnością panującą na świecie.
- Gdzie wtedy byłeś ty?
- Ja? – Zip lekko się zmieszał. – No tak, mnie wtedy nie było. Winston mi powiedział, co się działo.
- Tata!!! – Amelka, jak różowy motylek w swej nocnej                         koszulce, przebiegła przez pokój i wylądowała w ramionach czarnowłosego.
- Gorączkowała? – spytał Zipa Maykel.
- Nie, tylko mówi, że piecze ją w gardle – odparł Zip.
- Moje biedactwo. – Maykel podniósł córeczkę na ręce. – Widzisz jak się pochorowałaś? Teraz będzie cię boleć gardło i nie będziesz mogła wychodzić na dwór. – Pocałował ją w czoło. – A przecież tyle razy ci mówiliśmy, że z mokrymi włosami nie wolno wychodzić na powietrze.
- Ee tam, ja nie żałuję, mój pomysł wypalił bez pudła! Wiedziałam, że jak się dowiesz, że jestem chora, to przyjedziesz! – Dziewczynka mocno oplotła szyję Maykela ramionkami.
Mężczyzna znieruchomiał. Leciutko odsunął dziecko od siebie, aby móc patrzeć w jej twarz.
- Zrobiłaś to celowo? – spytał, patrząc na nią z niedowierzaniem.
- Pewnie! – odpowiedziała mu Amelka, uśmiechając się radośnie. – Przecież doskonale wiem, że jak się wyjdzie na dwór z mokrymi              włosami, to choroba gwarantowana. I o to mi chodziło. No i widzisz? Udało mi się, wróciłeś! – Ponownie wtuliła się do niego.
Maykela zatkało. Nie wiedział, co powiedzieć. Zrobiło mu się nagle strasznie żal dziewczynki. Tęskniła za nim. Zrobiła to tylko po to, by do niej wrócił. A przecież on nie wrócił ze względu na nią, bo nic nie wiedział o jej chorobie, tylko dlatego, że już skończyli z Larą misję w Pradze. Westchnął.
- A co robiłaś z Zipem, gdy mnie nie było? Nie nudziliście się? Słyszałem, że nawet oglądałaś filmy z Alisterem, fajnie było? – zagadnął dziewczynkę.
- E tam, do dupy takie oglądanie. – Poinformowała go                    czterolatka, nachmurzając się.
- Dlaczego?
- Bo nic nie szło zrozumieć. A zresztą, fabuła i tak nie była zbyt ciekawa. Ty wiesz, tam to się tylko jakieś babki z chłopakami całowały i zaraz szli do łóżka! – Amelka skrzywiła się z niesmakiem.
Tyle Maykelowi wystarczyło.
- Widzisz cwaniaczka? – ucieszył się Zip. Teraz Maykel na pewno opieprzy Alistera. Dobrze mu tak.
Rouglas położył dziewczynkę do łóżeczka i wyszedł z pokoju. Nie miał zamiaru pouczać Fletchera, ale facet sam się o to prosił.
- Nieźle się pochorowała, co? – spytał radośnie, podchodząc bliżej. – Sam widzisz, tak to jest jak dziecko z Zipem zostawisz.
No i Maykel musiał wybuchnąć.
- Chyba nie mniejsze są wtedy szkody, niż gdy się zostawia je z osobą, która puszcza jej przed snem pornosy na dobranoc – powiedział.
Alister pokrył się szkarłatnym rumieńcem.
- Ej no co ty, zaraz tam pornosy. To wcale nie były pornosy! – usprawiedliwił się.
Maykel tylko na niego groźnie popatrzył i minął go.
- Eee tam. – Alister wzruszył ramionami. – Jadę na piwo. Jedziesz ze  mną, kablu? – zwrócił się do Zipa.
- No, jadę, tylko bez wyzwisk proszę. Ty pierwszy chciałeś mnie udupić. – Przypomniał mu Zip i obaj panowie wyszli z budynku.
A Maykel skierował się najpierw do pokoju Lary. Marzył o kąpieli, przebraniu się i wreszcie o wypoczynku, ale i Croft zachowywała się dziwnie po akcji z postrzałem. Trzeba było najpierw to obadać.
Mężczyzna pociągnął za klamkę i wszedł do jej pokoju. Pierwsze, co rzuciło mu się w oczy, to całkiem spora walizka leżąca na łóżku, już do połowy wypełniona ubraniami. Dopiero po chwili, mężczyzna zauważył pogrążoną ryciem w szafie Larę. Celowo głośno zamknął za sobą drzwi. Lara drgnęła lekko i odwróciła się w jego kierunku.
- Jak Amelka? – zapytała cicho, nie przerywając sobie roboty.
- Dobrze – odparł Maykel. – Mała przeziębiła się, bo wyszła na balkon              z mokrymi włosami. A wiesz, ona celowo to zrobiła. Chciała, abym szybciej wrócił do domu.
Lara zerknęła na niego przelotnie, wrzucając jakąś bluzkę do walizki.
- Biedactwo… – Westchnęła. – Musisz pobyć z nią teraz trochę, aby już nie tęskniła.
Rouglas nie odpowiedział. Przeszedł przez pokój i usiadł na łóżku. Wbił w Larę głębokie spojrzenie.
- Wiem, o co chcesz spytać – powiedziała Lara, wynurzając się z szafy i przerywając trwającą przez chwilę ciszę. – Moja odpowiedź brzmi: „bo muszę” – wyjaśniła, stojąc na środku pokoju. Maykel uniósł wysoko brwi i uśmiechnął się:
- Dość dziwna odpowiedź na moje pytanie – skwitował. – Chciałem cię zapytać, kto to jest Fay, a otrzymałem odpowiedź „bo muszę”. No cóż, nie za wiele się więc dowiedziałem.
Lara zmusiła się do uśmiechu.
- Cały ty – odrzekła. – Każdy inny człowiek by w tym przypadku zapytał, po co się pakuję. Zapomniałam, że ty zawsze dążysz do celu najkrótszą drogą.
- Nie zapominaj – poprosił ją Maykel.
- No dobrze… - Croft odłożyła jakąś parę spodni na stół. Ściągnęła walizkę z łóżka i sama usiadła na nim, obok Maykela. – Zanim ci odpowiem, chciałabym ciebie najpierw o coś popytać.
- Proszę bardzo – zgodził się Maykel.
- Więc… Co wiesz o katastrofie, którą przeżyłam w wieku dziewięciu lat? – Zadała pytanie kobieta. – Bo zakładam, że coś wiesz na pewno – dodała.
Maykel zamyślił się. To była ich pierwsza rozmowa na te drażliwe tematy. Mężczyzna wiedział, że Lara przeżyła wiele tragedii w swoim życiu, ale nigdy o nie nie pytał. Wiedział, że to muszą być bolesne wspomnienia, niełatwe do opowiadania. On sam przeżył nie dalej jak          trzy, a już właściwie cztery lata temu katastrofę, w której zginęła jego matka oraz narzeczona. I bardzo rzadko o tym wspominał. Zastanowił się nad pytaniem Lary. Czy wiedział o katastrofie w Himalajach, którą przeżyła? No baa, też pytanie.
Co jak co, ale Maykel nie zapomniał tej chwili przed laty, gdy bawił się z kolegami w ogródku, w swoim starym domu i przyszła do nich jego matka Virginia z przestraszoną twarzą i zaczerwienionymi oczami.
- Chłopcy przerwijcie na chwilkę zabawę, zobaczcie co się stało, dziewczynka prawie w waszym wieku właśnie przeżyła straszny wypadek – oznajmiła smutno i podała im gazetę. - To naprawdę straszne nieszczęście, przestańcie się tak głośno śmiać i uszanujcie to ciszą choćby na chwilę – poprosiła.
Maykel razem z dwójką chłopców zaglądnęli do gazety. Na pierwszej stronie widniało zdjęcie rozbitego samolotu, a obok była masa haseł i informacji, typu: „Lara Croft, 9-letnia bohaterka, przeżyła katastrofę w Himalajach!!!”, „Cudownie ocalała!!!”, itp. Tylko jedno zdanie umieszczone z boku pisma nawiązywało do Amelii Croft, która niestety poniosła wtedy śmierć. Cała treść skupiona była głównie na dziewięcioletniej Larze. Chłopców to właśnie ona zainteresowała najbardziej:
- Ej patrzcie, ona przeżyła sama dziesięć dni! – stwierdził jeden z kolegów z podziwem, mając Larę na myśli.
- No genialnie, teraz jest superbohaterką, ale jej zazdroszczę! – wyznał              i drugi.
A Virginia posmutniała jeszcze bardziej, choć i tak ubolewała nad losem nieznajomej dziewczynki.
- Chłopcy, wstydźcie się – upomniała. – Jak możecie tak mówić? Czy tylko to jest dla was ważne, że stała się bohaterką? Ona straciła mamę, jak możecie mówić w ten sposób? Postawcie się na jej miejscu.
Ale po chłopcach i tak spłynęło to wtedy jak po kaczce. Całe popołudnie spędzili bawiąc się, jakby nigdy nic. To przecież nie była ich tragedia.
Teraz, dorosły Maykel rozmyślał nad tym wszystkim. Wtedy nie spodziewał się, że owa dziewczynka, której zazdrościli odwagi, będzie obecnie siedzieć przed nim i patrzeć tak poważnie, tak smutnie i tak mądrze w jego oczy. Nie spodziewał się, że to ona będzie kobietą jego życia. Westchnął.
- Wiem, że rozbił się samolot… – Odpowiedział cicho i delikatnie, nie chcąc jeszcze gorzej smucić Lary. - I, że ty przeżyłaś, ale twoja matka nie. I… No właśnie… - Maykel uśmiechnął się leciutko, całkiem mimowolnie.
- I co? – spytała Lara. 
- I to, że sama przetrwałaś dziesięciodniową przeprawę przez Himalaje… Poszłaś do jakiegoś baru zadzwonić po ojca, czy coś w tym stylu… - Maykel nie zdążył jeszcze dokończyć, a Lara już wybuchnęła donośnym śmiechem, słysząc jego słowa. Ale nie był to śmiech radosny. Był to śmiech pełen sarkazmu, niechęci, a co najgorsze – śmiech wskazujący na bezradność i kompletne niedowierzanie. Lara przestała się śmiać, ale na jej twarzy pozostał dalej ten sam grymas rozpaczy:
- Maykel, jak taki mądry facet jak ty, mógł uwierzyć w te bzdury? – spytała zaskoczona.
- Miałem jedenaście  lat! – usprawiedliwił się Maykel, ale też się zaskoczył słysząc pytanie zadane przez Larę. – A więc… A więc to nieprawda? – Odważył się zapytać.
Lara prychnęła, jak rozwścieczona kotka. Gwałtownie zerwała się z łóżka.
- To te cholerne pismaki tak to ukoloryzowały!!! – oznajmiła, podnosząc głos. Maykel widział, że wkurzyła się po jego słowach.  – Ani jeden cholerny dziennikarz nie wspomniał ani słówkiem w gazetach o tym, jak leżałam całkiem bezbronna, zakrwawiona przez cztery godziny na śniegu! Ani jeden z nich nie wspomniał ani słowa o Fay! Mimo tego, że opowiadałam im milion razy, jak to zdarzenie wyglądało naprawdę, to oni  i tak zmyślili sobie sami całą bajkę o bohaterskiej Larze Croft!!! – Lara chodziła po pokoju rozgorączkowana.
- Po co… Oni… To wszystko zmyślili? – szepnął Maykel, nie chcąc jeszcze bardziej wkurzać Lary, ale nie było to łatwe. Kobieta odwróciła się do niego zamaszyście, aż lekko drżąc ze zdenerwowania:
- Po to właśnie, aby chłopcy w wieku jedenastu lat mogli mieć niezłą podnietę dzielną Larą Croft!!! – Pojechała Maykelowi po bandzie, ale on się nie przejął.
- Czyli to wszystko jest nieprawdą… - Domyślił się.
- Nie, że wszystko!!! – krzyknęła Lara, będąc źle zrozumiana, ale już za chwilkę uspokoiła się. – Część jest prawdą, a cześć nie – wyjaśniła spokojniej. – Prawdą jest to, że rzeczywiście samolot spadł na ziemię i to, że cudem przeżyłam. Nieprawdą jest to, że sama przetrwałam dziesięciodniową wędrówkę do Katmandu, ani, że ten cholerny samolot zleciał ot tak, bo akurat z niczego się skrzydło urwało. To wszystko, to gówno prawda – skwitowała, robiąc przerwę na głęboki wdech, by się uspokoić. – Ten samolot nie zleciał sam z siebie z wady technicznej – uświadomiła Maykelowi, patrząc na niego. – Pilot był samobójcą. Miał zaplanowane zabicie nas już wcześniej. Mnie i mamy.
- Dlaczego?…- Jęknął Maykel, ale Lara przerwała mu:
- Bo mój ojciec miał na pieńku z jakimś facetem – oznajmiła z nerwami. –  Ten postanowił się pomścić, odbierając życie córce i żonie wroga. No, do końca mu nie wyszło – wycedziła Lara przez zęby, mając na myśli fakt, że sama przeżyła.
Zaległa długa, nieprzerwana niczym cisza. Aż w końcu Maykel odezwał się pierwszy:
- Bardzo mi przykro, naprawdę nie wiedziałem, że tak to wyglądało – rzekł ze smutkiem w głosie.
- W porządku, nikt nie wiedział – odparła Lara, udając twardą. Jednak osoba, która znała ją tak dobrze jak Maykel, od razu zauważyła tę zmianę w oczach. Jeszcze przed chwilą wesołe, teraz ukrywały w sobie niewypowiedziany ból.
- Dalej nie wiem kim jest ta cała Fay. – Przypomniał więc Maykel, chcąc oderwać kobietę od tych złych myśli.
- Ona jest właśnie powiązana z tym całym wypadkiem. – Lara ponownie z westchnieniem, zabrała się do pakowania. – Słuchaj więc uważnie – poleciła, a mężczyzna przytaknął ruchem głowy. – Gdy samolot się rozbił, leżałam wtedy kompletnie bez czucia w śniegu z dobrych kilka godzin. Przerażona, zakrwawiona, z głową na odłamach samolotu. Wiedziałam już, że mama musiała umrzeć. I ja bym najprawdopodobniej też wtedy umarła… – Lara zerknęła ukradkiem na Maykela. – Nabawiłam się zapalenia płuc. Kaszlałam widocznie bardzo głośno, a w tym pustkowiu musiało bardzo mocno roznosić się echo. Maykel, po pewnym czasie bycia w samotności zjawiła się obok mnie kobieta. To była Fay. Ona zabrała mnie do swojej chatki położonej gdzieś na wzgórzu. Fay była szamanką, mieszkała na tym ustroniu. To ona mnie uleczyła. Byłam potwornie poraniona, poparzona, miałam złamane jakieś żebro, zawalone płuca i… Doszłam do siebie w niecałe trzy dni. – Kobieta uśmiechnęła się do Maykela, widząc jego zaskoczoną minę. – Tak, w trzy dni byłam cała     i zdrowa, mówiłam ci już, że Fay była szamanką. Trochę ziół i trochę magii wystarczyło, by uzdrowić małą, samotną dziewczynkę.
- Niesamowite – stwierdził Maykel.
- Tak, to naprawdę było niesamowite – przytaknęła Lara. – Owe dziesięć dni, które dziennikarze opisywali jako moją wędrówkę przez Himalaje do Katmandu, spędziłam będąc u Fay. Pokazywała mi różne rośliny, uczyła słuchać wiatru i odgłosów zwierząt. Ona sama potrafiła zrozumieć ich mowę. Gdybym została u niej, dzisiaj potrafiłabym zapewne leczyć dotykiem albo samym wzrokiem. – Lara roześmiała się lekko, a Maykel poszedł w jej ślady. – Ale tęskniłam do domu… Do ojca. I Fay mnie rozumiała. To ona po dziesięciu dniach odprowadziła mnie do miasta. I rzeczywiście, wtedy zadzwoniłam po ojca i wróciłam tu, do Surrey. – Lara zakończyła pakowanie łącznie z opowiadaniem. Dopięła teraz zamek walizy i założyła na ramię też już wypchany po brzegi brązowy plecaczek.
Maykel przestraszył się, widząc to.
- Co ty wyprawiasz? – Podszedł do niej i uczynił taki ruch, jakby chciał ściągnąć jej plecaczek z ramienia, ale kobieta odsunęła się.
- Muszę – stwierdziła dobitnie z zaciętym wyrazem twarzy, gotowa kłócić się, gdyby Maykel zaczął stawiać opory. – Dwadzieścia jeden lat temu* przy pożegnaniu z Fay, obiecałam, że do niej kiedyś wrócę. A ona odpowiedziała mi, że wie kiedy wrócę i wtedy skończy się jej cierpienie. Nadszedł na to czas, Maykel. – Lara podniosła walizkę do rąk. – Pora wypełnić obietnicę jaką złożyłam przed laty. I jestem pewna, że ta podróż pomoże mi odnaleźć drugą część Mitu.
- Skąd ta pewność? – mruknął Maykel. Nie był zadowolony.
- Przez te cztery minuty, podczas których nie żyłam w Pradze, miałam dziwną wizję – wyjaśniła Lara, zbierając się do odejścia. – Widziałam Fay  i słyszałam, co mówiła. Wołała mnie do siebie. Stąd jestem pewna, że coś mi ta wizyta da. Muszę jechać.
- Teraz, zaraz? – Perswadował Maykel. -  Nie możesz odpocząć? Pojedziesz jutro.
- Nie. – Głos Lary przypominał stal.
- Ale ty jesteś nieznośna! – wybuchnął Maykel. – Mogłabyś chociaż pomyśleć o mnie! Już raz cię straciłem wtedy w Pradze, a teraz ponownie nie dasz mi spokoju, tylko dalej każesz się zamartwiać!
- Zaufaj więc mi i się nie martw. – Wyskoczyła Lara z dobrą radą. – I przypomnij sobie, że nim cię poznałam, to od zawsze pracowałam sama.
- Ale teraz masz mnie, jak już słusznie zauważyłaś. – Maykel zrobił krok do drzwi. – Pojadę z tobą.
- Nie, kochanie. – Lara ponownie zaprzeczyła. – Zostań z Amelką, widzisz, że ona bardzo cię potrzebuje. A ja chcę jechać sama, rozumiesz? Chcę jechać sama. – Powtórzyła dobitnie.
No i Rouglas się poddał. Musieć a chcieć, to przecież znacząca różnica. Skoro Lara tak chce, nie miał zamiaru jej przeszkadzać. Westchnął poddańczo. Croft podeszła do niego i objęła silnie ramionami. Ustami odszukała jego warg i wpiła się w nie, na dłuższą chwilę zapominając o wszystkim.
- Kocham cię. – Przypomniała mu, odsuwając do tyłu. – I nie martw              się, poradzę sobie.
- Jak zawsze. - Dodał Maykel bez wątpliwości i uśmiechnął się. – Powodzenia Laro, wróć do nas szybko. – Z tymi słowami pożegnał ją.
Stał jeszcze w oknie, patrząc za jej odjeżdżającym autem. Ponownie westchnął. Nie wierzył, ze Lara nie była zmęczona. On sam już w chwili obecnej miał dość. Co za kobieta, jej zdolność do upierania się była silniejsza od niego, choć i on często stawiał na swoim. Maykel poszedł do łazienki i zrelaksował się w końcu w wannie pełnej piany i gorącej wody. Niestety, nie trwało to długo. Za chwilę ktoś z potwornym wrzaskiem               i przeklinaniem zaczął dobijać się do łazienki, aż trzęsły się drzwi.
- Wyłaź Maykel w tej chwili, kurwa mać, wyłaź powiedziałam!!! – Darła się Lilly za drzwiami.
- Wypad stąd!!! – odwrzasnął jak Maykel. Słyszał, że Lilly była mocno wkurzona, ale nie zamierzał w tym momencie zrezygnować z kąpieli.
- Wchodzę jak nie wyjdziesz, słyszysz?!!! – Lilly częstowała drzwi kopniakami.
- A to wchodź…  – Maykel przymknął oczy, dalej wypoczywając i nie zamierzając wyłazić. No to się doigrał.
TRZASK!!!
- Lilly, do mocnej cholery!!! – ryknął Maykel, odruchowo zanurzając się głębiej w pianę. Wściekła kobieta stanęła tuż obok niego. Miała rozwiane włosy i dyszała zasapana, widać dopiero co wysiadła z auta i przybiegła tu. A drzwi leżały na podłodze, wyrwane z zawiasów.
- Powiedziałam ci, że wejdę! – usprawiedliwiła się. – Wyłaź, chcę ci coś powiedzieć, by to szlag nagły trafił!!!
- Po co mam wychodzić? – zagadnął Maykel siostrę. – Skoro już tu wlazłaś, to mów tu.
- Maykel, pamiętasz tych sukinsynów co ostatnio przejęli od nas pałeczkę na śledztwie? – spytała Lilly, aż kipiąc z oburzenia.
- No, pamiętam – odparł Maykel. – No i?
- Te chamy, by ich szlag, to jacyś niewydarzeni gówniarze!!! – Kobieta zaczęła wymachiwać ręką. – Oni sobie myśleli, że nam zrobili wtedy łaskę!!! No i teraz kurwa, żądają odpłaty. Dzwonili przed chwilą do naszej ekipy, że jak oni nas wtedy zastąpili, to teraz nasza kolejka!!!
- Nie żartuj? Chamy. – Maykel ochlapał się gorącą wodą. – To czego chcą w zamian?
- Wyobraź sobie, że głównym zadaniem tych gówniarzy jest stróżowanie na nocnych dyskotekach. I co kurna? Myślisz, że co oni chcą? Tak kurna, dobrze myślisz, oni sobie gdzieś tam dzisiaj pojechali, a nam kazali zamiast nich pojechać i pilnować porządku w jakimś nocnym klubie.
- Ich chyba pogrzało! – wkurzył się Maykel. Dopiero co odrobinę odpoczął  i już znowu jakiś cholerny wyjazd!!!
- Maykel, nie mamy wyboru – westchnęła Lilly. – Im szybciej odrobimy dług tych gówniarzy, tym lepiej.
Maykel kiwnął głową. Lilly miała rację. Innego wyjścia nie mieli.
- To wynoś się stąd – oznajmił siostrze, a ta posłusznie wyszła z łazienki.
Maykel wyszedł z wanny, owinął się ręcznikiem i ruszył do swojego pokoju, gdzie ubrał się w bardziej imprezowe ciuchy. Potem tylko włosy na żel i gotowe. Wyszedł na korytarz, gdzie stała już reszta jego ekipy. Wszyscy wychodzili już w drzwi, gdy nagle Maykela olśniło:
- Amelka!!! – zawołał z przerażeniem.
Ekipa zatrzymała się w progu.
- Przecież nie zostawię dziecka samego!!! – Dramatyzował mężczyzna, przygryzając wargi. – Zipa nie ma w domu, Alistera też, Cornelia i Winston są w szpitalu, Lara w trasie… Co ja mam zrobić?!!
Chwila ciszy. Każdy myślał, ale odpowiedź już sama w sobie nasuwała się do głowy.
- Wziąć ją ze sobą – odparła Lilly po chwili. – Jestem pewna, że ma coś odpowiedniego w swojej garderobie.
- Odbiło ci?!! – wrzasnął Maykel. – O ciuchy tu przecież nie chodzi!!! Jak ja mam wziąć czteroletnie dziecko do nocnego klubu?!! Zresztą, ona już śpi!!!
- Wcale nie! – odezwała się z tyłu Amelka, z błyszczącymi radośnie oczami. – Ja chcę pojechać na dyskotekę! – oświadczyła.
- Słyszysz, Mayke? Ona nie śpi i na dodatek chce jechać – odezwał się Rob. – A innego wyjścia nie masz.
- Maykel, jesteś z FBI, jak tylko pokażesz odznakę, to bez problemu twoją córkę wpuszczą do środka – podpuszczał i Will.
- I w ogóle, przecież to my jesteśmy tej nocy ochroniarzami, więc decydujemy kogo wpuścić, a kogo kurna nie. – Sven przezwyciężył             szalę, Maykel ze słowami „to czyste wariactwo” zgodził się na zabranie Amelki, która aż promieniała szczęściem. Nie każda czteroletnia dziewczynka miała okazję w tym wieku gościć z dorosłymi na imprezy. Lilly na biegu ubrała ją w młodzieżowe ciuszki, co sprawiło, ze czterolatka naprawdę prezentowała się bombowo.
W obcisłym czarnym gorsecie bez ramiączek, w białych świecących spodenkach, czarnych balerinkach zeszła na dół. Czarne lśniące loki utrzymywała tylko srebrna opaska.
- I jak? – zapytała Lilly dumna z siebie, bo to ona wystroiła dziewczynkę.
- No, nie spodziewałem się, że kiedykolwiek powiem to swojej córce, ale naprawdę wyglądasz bardzo seksownie. – Zwrócił się Maykel do Amelki. Czteroletnia gwiazda wieczoru uśmiechnęła się szeroko.
- Wiem, jestem boska – przyznała, patrząc w lustro. Następnie przesunęła rączkami po swoich białych, świecących spodenkach. – Sam seks!
- Natomiast popracować jeszcze musimy nad twoją skromnością. – Mężczyzna westchnął i popatrzył na pozostałych. - Jedziemy.
Więc Lilly założyła dziewczynce jeszcze czarne cienkie bolerko na ramiona i delikatną, czarną apaszkę na szyję. Wszyscy wyszli na zewnątrz w ciepłą, lipcową noc.
***

Kurtis Trent był bardzo niespokojny. Pomijając niezadowolone pomruki ekipy policyjnej, kręcił się wokół karetki, gdzie reanimowano Larę. Mężczyzna cały się trząsł. Odszedł kawałek dalej i oparł o drzewo. Nie mógł się pogodzić z myślą, że on Larę… że on ją… Nie, nawet nie mógł w myślach wypowiedzieć tego słowa. Pogrążony w zadumie, nawet nie widział, gdy Lara z Maykelem uzdrowieni pod wpływem klątwy wyszli na zewnątrz. Gdy więc Trent ponownie powrócił do ambulansu, ogarnęło go niemałe zaskoczenie.
- A gdzie jest Lara Croft? – spytał lekarzy.
- A idź pan nawet nic nie gadaj! – Jeden z pytanych roześmiał się i pokręcił niedowierzająco głową. – Już sobie poszła!
- Poszła? – powtórzył Trent i popatrzył na doktora, jak na czubka. – Chce mi pan powiedzieć, że z raną postrzałową wstała i sobie sama poszła?
- No, niedokładnie. Ona po wyjściu z karetki już była bez rany postrzałowej – oznajmił lekarz.
Kurtis postał jeszcze chwilę patrząc na niego, jak na nienormalnego, a po chwili oddalił się. Być może to sprawka tej całej ekipy. Może zabrali rannego Rouglasa oraz Larę do szpitala w Surrey. Nie było rady, Kurtis musiał wiedzieć, co z Larą. Pojechał na lotnisko i wsiadł w samolot lecący do Surrey.
Tej samej nocy, zarezerwował pokój w jakimś hotelu i udał się przed Croft Manor. Ledwo co ukrył się lekko przy bramie, a już usłyszał śmichy           i chichy ekipy policyjnej, z którą zadawała się teraz Lara. Mężczyzna nie widział dobrze w ciemności, ale rozpoznał zarysy postaci, które przeszły przez podwórko i wsiadły do samochodu.
- Proszę, proszę, wyjeżdżamy gdzieś, mili państwo? – zaszydził Trent                i wsiadł w autko, które udostępnił mu jakiś znajomy z hotelu. Bez wahania ruszył za furą przed sobą. Jakie zdziwienie go ogarnęło, gdy auto śledzonych zatrzymało się pod bardzo znanym nocnym klubem. Cała ekipa, których Trent widział tylko jako czarne postaci, weszła do środka.
- Proszę, proszę, jaki lokal – cmoknął Trent do siebie, ale był zły. To Lara na pewno razem z tym swoim Maykelkiem była w szpitalu, a ci sobie jak nigdy nic pojechali na nocną balangę? Kurtis był zadowolony, że mieli w dupie zdrowie Maykela, ale nie mógł przeboleć faktu, że ignorowali Larę. Zdecydowanie wszedł za nimi do środka. 
***

- Nie oddalaj się za daleko, trzymaj się blisko nas, dobra? – Maykel zdjął córeczce czarne bolerko i apaszkę z szyi, bo w sali pełnej ludzi było bardzo gorąco. Uczucie gorąca rozniecały także tańczące                  striptizerki, ułożone po bokach lokalu. – I nie zgrzej się za dużo, bo zachorujesz bardziej. – Przestrzegł jeszcze Amelkę i podniósł ją na stół, by była wyższa i nie zniknęła mu z oczu. On sam zaczął z ekipą tylko przelotnie patrzeć, czy aby ktoś nie robił rozróby, bo szczerze mówiąc zwyczajnie im się nie chciało. Wyszkolona ekipa FBI nie była od tego. Wkrótce sami zamówili sobie drinki i nastrój robił się coraz weselszy. Amelka też nie wiedziała gdzie podziać oczy, tak bardzo jej się tutaj podobało. Nie mogła wprost oderwać oczu od tańczących striptizerek.
- Jakie one są piękne… - westchnęła zafascynowana. Maykel podążył za jej wzrokiem i dostrzegł obiekt jej zachwytu.
- Yhm, są. – Zgodził się z lekkim uśmiechem.
- Tylko chyba im gorąco – zauważyła maleńka, gdy panienki zaczęły zrzucać z siebie coraz więcej części garderoby. – Nie dziwię się. Duszno tutaj.
Maykel cmoknął i pokręcił głową.
- One rozbierają się dla pieniędzy kochanie, a nie dlatego, że im gorąco – wyjaśnił córeczce. – Za ten piękny taniec też im płacą.
- Tak? – Amelka jeszcze bardziej była zafascynowana. – To może i ja zatańczę? – spytała, próbując wyginać się na stole jak tancerki po bokach lokalu.
- Ani mi się waż! – Roześmiał się Maykel. – To wcale nie jest fajne. Te biedne dziewczyny pewnie też nie chcą tego robić, tylko zwyczajnie brakuje im pieniędzy. Łatwy sposób na zarobek, ale za jaką cenę.
- Co jest w tym złego, że sobie potańczą i się trochę porozbierają? – Nie rozumiała Amelka.
- Uważasz, że nie ma w tym nic złego? – spytał Maykel córkę, uważnie na nią patrząc.
- Nie, przecież są piękne – odparła Amelka, jakby sam fakt, że są             piękne, już je usprawiedliwiał.
- Ty też jesteś piękna. – Maykel uśmiechnął się do córki. – Więc jak              tak, to rozbierz się tu teraz do naga i się przeparaduj tak po sali. – Mężczyzna wskazał na tłum ludzi. – Tam jakieś chłopaki na ciebie popatrzą, inni panowie, co?
Podziałało. Amelka spłonęła rumieńcem.
- Nigdy tego nie zrobię, przecież się wstydzę! – zawołała z zapałem. Maykel roześmiał się i pocałował dziecko w czoło:
- Widzisz, tym paniom tylko tego brakuje do szczęścia: wstydu.
Ale małej wbrew pozorom i tak pouczanie Maykela na nic się nie przydało tej nocy, czego mężczyzna w ogóle się nie spodziewał. Spokojny, odwrócił się do niej plecami i zaczął przekomarzać się ze Svenem. A Amelka wykorzystując to, zeszła ze stołu na podłogę. Potem zrobiła krok do przodu, a potem jeszcze jeden. Stała już na parkiecie przeznaczonym do tańczenia. Wzrokiem dalej wodziła za ruchami striptizerek, wciąż zafascynowana.
- A to co, nowi?!! – Przed ekipą FBI stanęły trzy uradowane              policjantki, także pilnujące tu porządku.
- O ja cię pieprzę, a ja miałam dzisiaj tu nie jechać! – Jedna z nich, ładna blondynka aż przyłożyła ręce do policzków z zachwytem patrząc na Svena i Maykela (nie dziwne, ci dwaj byli najmłodsi i najprzystojniejsi w swojej ekipie). Wszyscy się roześmiali.
- Nie przyzwyczajajcie się, my tu tylko wyjątkowo dzisiaj – wyjaśnił Will.
- No, to musimy się zabawić, skoro już więcej nie będziemy mieć okazji się tu widzieć! – zaśmiała się blondynka, a następnie trąciła w łokieć koleżankę, stojącą koło niej. – Którego wybierasz, Clay?! – zawołała radośnie. Owa koleżanka, młoda kobieta o bujnych kasztanowych lokach zaśmiała się:
- Zdecydowanie bruneci biorą górę – rzekła i patrząc Maykelowi obiecująco w oczy wystawiła ku niemu rękę. – Claire. – Przedstawiła się, obdarzając go ponownie słodkim uśmiechem.
- Maykel – odparł mężczyzna odwzajemniając uśmiech i za rękę lekko przyciągnął Claire do siebie.
- Jak tak, to tak, ja się zabieram za blondyna! – Jedna z policjantek złapała Svena za rękę i pociągnęła w tłum tańczących.
- Skąd jesteś? – zagadnął Maykel uroczą Claire, która stanęła obok niego. Miała nadzwyczajnie długie i gęste rzęsy, które dawały niesamowity           efekt, gdy kobieta spoglądała w dół. – Chyba bym cię zauważył, gdybyś była tutejsza. – Uśmiechnął się, patrząc w jej ładną twarz.
- Przyjechaliśmy tu tylko na szkolenie – wyjaśniła brunetka, obdarzając go swoim soczyście zielonym spojrzeniem i odrzuciła ręką kasztanowe włosy do tyłu. – Przez dłuższy czas będziemy tu pilnować na imprezach. Ale… - Zawahała się, patrząc na Maykela z zachwytem. – Ale do tej pory było dość nudno… - Wyjaśniła, a następnie uśmiechnęła się uwodzicielsko. Złapała Maykela za rękę. – Chodź zatańczyć, będzie fajnie. – Obiecała.
Maykela ruszyło sumienie. Lara. Jego narzeczona była gdzieś  daleko, a on sobie będzie tańczył na imprezie z jakąś młoda policjantką? Co by Lara na to powiedziała? Ale jednocześnie mężczyzna omiótł wzrokiem salę. Pilnował tu porządku do cholery, ale na razie było spokojnie, w czym więc przeszkodzi jeden, niewinny taniec? Jasne, że w niczym.
- Zgoda – oddał więc Claire tajemniczy uśmiech i wtopił się z nią w tłum tańczących.
Obydwoje przysunęli się blisko do siebie. Maykel położył jedną rękę na obcisłych dżinsach kobiety, a drugą na jej białej, świecącej bluzce na cienkich ramiączkach. Tylko identyfikator przypięty na drobnej piersi Claire świadczył o tym, że rzeczywiście była stróżem prawa, bo tak jak każdy z tu pilnujących – zlała sobie oficjalne ubranka. Zaczęli tańczyć  i bardzo dobrze im szło. Rouglas, gdy był singlem, bardzo często jeździł na imprezy, bo zwyczajnie lubił się dobrze wybawić. Potem poznał Julkę i to go trochę usadziło na tyłku. Po jej śmierci zrobił sobie dwa lata przerwy, lecz od trzeciego znowu zaczął balangować. Taniec miał w sobie coś uspakajającego i odprężającego. Następnie, w jego życiu pojawpojawiła się Lara, więc Maykel ponownie zaprzestał być bywalcem na dyskotekach.
Teraz ta była jego pierwsza imprezą od czasu pamiętnego balu, na który wybrał się z Larą parę miesięcy temu. Dlatego, patrząc na piękną kobietę tańczącą przed sobą, w jej soczyście zielone oczy, tak bardzo przypominające oczy kota i kasztanowe loki do ramion, pomyślał, że chyba nie będzie żałował tańca z Claire. Po chwili, brunetka przytuliła się lekko do niego, a on nie odrzucił jej od siebie. I w tym momencie…
- Tato? Tato! – Amelka podskakiwała, usiłując szarpnąć go za rękę.
- Słucham, kotku? – Maykel musiał zaprzestać tańca, by kucnąć obok swojej czteroletniej córki.
- Tato, mogłabym z nimi zatańczyć? – Dziewczynka wskazała paluszkiem przed siebie. Mężczyzna podążył oczami za jej wyciągniętą ręką. Przed nimi tańczyły nieudolnie dwie młode dziewczyny, śmiejąc się wesoło z własnych nieudanych ruchów. Mogły mieć najwyżej z trzynaście lat. Pewnie też weszły tu po znajomości, jak Amelka, zapewne też były córkami kogoś ważnego. Dziewczyny nie wyglądały na groźne. Po prostu normalne nastolatki, które zwyczajnie przyszły sobie potańczyć.
- Możesz – zgodził się Maykel i ponownie wziął w ramiona                       uroczą, zielonooką Claire.
Amelka oddaliła się szczęśliwa. Zaszła tu niestety diametralna pomyłka. Dziewczynka bowiem miała na myśli striptizerki, którymi się fascynowała, ale, że była niska, zdołała tylko unieść paluszek na wysokość dwóch tańczących nastolatek, zamiast ponad ich głowy, wskazując na striptizerki. Tak czy siak, tato się zgodził, wiec maleńka zanurkowała wśród tańczących, by ustawić się na podeście dla zawodowych tancerek.
CDN
 * Dwadzieścia jeden lat temu przy pożegnaniu z Fay* - tak jest, w tym opowiadaniu 21 lat temu Lara przeżyła katastrofę w Himalajach, mając zaledwie 9 lat. Łatwy więc z tego wniosek, że tutaj Lara Croft ma lat (dopiero) 30, Maykel Rouglas natomiast jest od niej o 2 lata starszy, więc ma 32 lata.  

3 komentarze:

  1. UlaCroft
    Wysłany 06.11.2010 o 10:46
    Ale się rozkręciło! Uh! Akcja na maksa zajefajna! Biedna Amelka poszła tańczyć ze striptizerkami, a Maykel tańczy z Clarie (chyba tak miała na imię). Ale bym się uśmiała gdyby teraz wkorczyła Lara, albo lepiej Kurt zrobił im zdjęcia! Nie… zdecydowanie Lara jest lepsza. NIe mogę się doczkeać następnego rozdziału, a na ten czekałam już od 9 rano. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. UlaCroft
    Wysłany 06.11.2010 o 10:51
    O właśnie zaglądnęłam do mojej galerii. Myślę, że zaszło małe nieporozumienie. Ten obrazek to ja w necie znalazłam, a przerobiłam go tylko trochę pociemniając i dodając napis. Ale mam też jeszcze inne przeróbki. I to jest okładka do książki, którą aktualnie piszę w sencie Next Story, ale spokojnie. Obrazki przerabiam w Picassie, wię nie oczekuj cudów. Mam jednak nadzieję, że się spodobają. I myślę, że uda mi się dziś dodać rozdział. Tylko dopisze jeszcze kawałeczek. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. UlaCroft
    Wysłany 13.11.2010 o 08:40
    Ej, nie ciachaj się! Ja chcę czytać twojego bloga, a gdy się pociachasz to nie będzie miał go kto pisać… :) Dzięki za taki super komentarz. Dzisiaj czuwam już od 8.30, ale ty chyba długo śpisz w soboty. :) (ja się wyspałam wczoraj)

    OdpowiedzUsuń

Spis treści