-
Powtórz to, co przed chwilą powiedziałaś – rozkazał niedelikatnie Bruce,
dowodzący jakiejś ekipy FBI, która została wynajęta w sprawie zniknięcia
kobiet. – Słyszysz, co mówię? Masz w tej chwili to powtórzyć.
Amelka siedziała
przestraszona na wysokim stołku w holu Croft Manor, otoczona kręgiem agentów i
policjantów. Jej oczy zaszkliły się łzami.
- Kurna, jaki tępy bachor,
ogłuchłaś, czy jak?! – bulwersował się Bruce, wymachując rękami i patrząc z
furią na dziecko. – Jak nie powtórzysz, co powiedziałaś, to…
Nie zdążył dokończyć.
Amelka zerwała się z krzesełka, jak spłoszone zwierzątko. Stołek był zbyt
wysoki, dziecko upadło buzią na kafelki, rozcinając sobie czoło. Zalewając się
łzami, pobiegła na górę, prosto do swojego pokoju.
- Czy pan jest mądry?! – oburzył
się Sven, wstając wkurzony z fotela, na którym siedział. – Przestraszył ją pan!
Maykel
pobiegł za dziewczynką. Niestety – spotkał go zawód. Amelka po raz pierwszy
zamknęła przed nim na klucz drzwi do swojego pokoju. Nigdy dotychczas tego jeszcze
nie zrobiła. Mężczyzna poczuł się, jakby wychowywał nastoletnią już córkę, a
nie czteroletnie dziecko. Przytulił policzek do drzwi pokoju Amelki.
Od dwóch
miesięcy chodziła przestraszona… Płakała co noc, wołała Larę przez sen, nie
rozmawiała z nikim od czasu jej zniknięcia. To słabe dziecko, o tak wątłej
psychice nie powinno przeżywać czegoś takiego. Maykel poczuł, że w głębi duszy
jest także na Larę zły, gdyby nie ona… Amelka by dzisiaj nie płakała. W całym
domu nie byłoby policji, ani niemiłych agentów FBI, którzy oprócz marudzenia
nic innego nie robili i w niczym nie pomagali.
- Pomyśleć, że gdyby nie to
zajście, to bym już siedział z żoną na Bahamach i się opalał. – Bruce cisnął
jakimś przedmiotem przed siebie. – A tak co robię? Szukam jakichś bab, które
musiały zaginąć akurat w porze urlopów!
- Właśnie – dorzucił ktoś z
jego ekipy.
- Uważaj pan na słówka –
warknął Rob, zaciskając pięści. – Wyraża się pan o mojej żonie i najbliższej
przyjaciółce.
Bruce uśmiechnął się
złośliwie pod nosem, patrząc na Maykela, który powoli schodził ze schodów.
- Ej, Jim! – krzyknął
przesadnie głośno do kolegi, tak, by Rouglas mógł go usłyszeć.
- Co? – odezwał się Jim.
- Tam za rezydencją jest
niewielki stawik, sprawdzałeś tam? Może obydwie panie poszły się w nim utopić i
teraz tam pływają do góry brzuchem!
Rob się zapienił i zaczął
sapać coś do jakiegoś agenta, ale Maykela nie dało się sprowokować.
- Panie Rouglas! – wrzasnął
więc Bruce bezpośrednio. – Dziwne jest akurat to, że tego samego dnia zaginęła
i pańska narzeczona i pańska siostra! Niech pan od razu się przyzna, że miały
już pana serdecznie dosyć i obydwie nawiały, gdzie raki zimują!
Maykel
podparł czoło ręką, usiłując nie reagować i skupić się na przeglądaniu
protokołów od policji. Bruce nie zamierzał przestać kąsać.
- Panie Rouglas, my się tak
zamartwiamy, pan nie śpi po nocach, a ona pewnie już przestała pana kochać, jak
to kobieta, znalazła sobie fajniejszego, bogatszego i poszła z nim w długą!
Rouglas
zerwał się z kanapy, nie mogąc tego dłużej słuchać. Zamknął się w jeszcze do
niedawna wspólnym pokoju jego i Lary. Teraz Lary tu zabrakło. Mężczyzna schował
twarz w dłoniach.
Pierwszą
jego myślą, było to, że coś się im stało. Ktoś je porwał, zrobił im krzywdę… Jednak
po miesiącu poszukiwań, zbyt wiele faktów potwierdzało, że to nie mogło być
zwyczajne uprowadzenie.
Maykel
spojrzał na otwartą szafę Lary. Kobieta zabrała ze sobą wszystkie ubrania,
wszystkie buty, wszystkie kosmetyki. To bardzo utrudniało im śledztwo. Gdyby
ktoś ją porwał, nie zdążyłaby przecież niczego ze sobą zabrać.
A więc,
czyżby ucieczkę miała zaplanowaną już wcześniej? Maykel nie ukrywał, że i jego
dręczyły myśli, że Lara porzuciła go i uciekła z innym facetem. Tak, to zupełnie
nie było w jej stylu… Ale… nie, to niemożliwe.
Gdyby
zniknęła sama Lara, jej ucieczka z obcym mężczyzną byłaby prawdopodobna. Jednak
tego samego dnia zniknęła na dokładkę Lilly! Niemożliwe, aby nagle obie panie jednocześnie
postanowiły znaleźć sobie innych chłopaków, zresztą Lilly była mężatką, nagle
zachciałoby się jej zmieniać męża? Nie, ucieczka z innymi facetami w ogóle nie
wchodziła w grę.
Zresztą,
obie kobiety były jedną wielką zagadką. Do dzisiaj, wszyscy interpretowali ich
zniknięcie, w sensie, że miały wszystko uknute razem. Jeżeli uciekły – to we
dwie.
Jednak dzisiaj
po południu, Amelka całkiem nieświadomie powiedziała bardzo interesującą rzecz.
Podobno, kiedy Lara odjechała samochodem, Lilly jeszcze była w domu. Potwierdził
to także Zip, który stał się głównym świadkiem w sprawie. Widział, jak Lara
gorączkowo, jakby pogrążona w transie odjeżdżała, a po godzinie zniknęła z
dworku Lilly. Dokąd się więc udały? I po co? Dlaczego Lilly wyjechała o godzinę
później? Co one knuły, do diabła?
Rozległo się cichutkie
pukanie do drzwi.
- Można? – W progu stanęła
niska, piegowata policjantka, o nastroszonych, szpakowatych włosach.
- Proszę – mruknął Maykel
niezbyt chętnie, ponownie odwracając się do okna.
Kobieta stanęła obok niego,
przeciągle wzdychając.
- Niech pan się na nich nie
złości – powiedziała przepraszająco, mając tamtych agentów na myśli. – Gadają
trzy po trzy, chociaż na pana miejscu poważnie bym zastanowiła się nad ich
słowami.
- Lara nie uciekła z innym
– wycedził Maykel przez zęby. – Jestem tego pewien.
- Oczywiście, że nie
uciekła z innym i ja jestem tego pewna – przytaknęła pulchna policjantka,
odgarniając szpakowate włosy do tyłu. – Bynajmniej nie z własnej woli. Proszę
zastanowić się jednak nad słowami Bruce’a. On powiedział, że my się
zamartwiamy, robimy z igły widły, że to wielkie porwanie, terroryści itp… A
czasami te najprostsze rozwiązania są najlepsze. Być może on ma rację.
- O czym pani mówi? –
zniecierpliwił się Maykel.
Policjantka wolno
przeniosła na niego swój wzrok.
- A o tym, że może ktoś
postanowił zrobić panu jakiś głupi kawał – oznajmiła. – Może to po prostu
pańska dawna dziewczyna postanowiła zrobić panu na złość i zlikwidować pańską
narzeczoną, hmm?
- Nie, to akurat
niemożliwe. – Maykel westchnął. Jego jedyną dziewczyną, którą pamiętał i, którą
kochał, była Julka. A ona nie żyła od czterech lat. Co do innych dziewczyn, z
którymi chodził za czasów szkoły albo studiów, to po pierwsze, nie pamiętał
nawet ich imion, po drugie, nie był w stanie ich zliczyć.
Policjantka nie zamierzała
odpuścić.
- No, to w drugą stronę –
odezwała się. – Może to jakiś były chłopak Lary Croft postanowił zagrać panu na
nosie i uprowadzić dla hecy pańską dziewczynę?
Maykel stanął jak wryty.
Wlepił w kobietę swój wzrok.
- Pani uważa, że to byłoby
możliwe? – zapytał.
- Oczywiście. – Policjantka
pokiwała głową. – Często się słyszy o takich właśnie przypadkach.
Rouglas
już nie słuchał. Z hukiem wypadł z pokoju, by podążyć do swojego. Jak mógł
wcześniej nie wziąć tego pod uwagę?! Przecież to jasne!!! To jest aż za
proste!!!
- Zabiję tego sukinsyna… -
Wygrażał, szybko pakując najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka. To przecież było
tak logiczne!!! To nikt inny tylko ten pieprzony Trent zawsze podkaładał mu
świnie, odkąd zaczął być parą z Croft. Nikt inny jak Trent zaklinał się, że
kocha Larę i sobie jej nie odpuści.
To Trent
próbował go zastrzelić, aby móc z nią dalej być, otruł jego psa, aby zrobić mu
na złość!!! Jak mógł wcześniej nie pomyśleć o Kurtisie Trencie jako głównym
podejrzanym w sprawie zniknięcia Lary?! Jak nic, to ten gnój coś jej zrobił,
tylko on jeden miał interes w tym, aby zniszczyć ich związek.
No, a
Lilly?! O słodka ironio, wszystko się zaczęło układać w spójną całość!!!
Jeszcze nie dalej niż trzy miesiące temu, Maykel sam słyszał rozmowę swojej
siostry z narzeczoną.
To było
grubo po północy, Lara i Lilly miały czasami tzw. babskie napady gadania,a
wtedy trajkotały jedna przez drugą i nie było szans, aby ich uciszyć. Właśnie
takiej nocy, Maykel zszedł na dół do kuchni, by się czegoś napić. Kątem oka
widział, jak obie dziewczyny siedziały na kanapie przy zgaszonym świetle, nawijając
do siebie poufale. Lilly była chyba jedyną osobą oprócz niego samego, przy
której Lara bardzo potrafiła się otworzyć. Maykel wiedział, że musiała mówić
Lilly absolutnie wszystko i
nie miał jej tego za złe. Cieszyło go to, że obie były dla siebie jak siostry.
Nalewając
sobie wody mineralnej do szklanki, chcąc nie chcąc, usłyszał fragment rozmowy.
- I wiesz… - Szeptała Lilly.
– Poszłam tam do niego, do tego hotelu…
- Żartujesz? – przerwała
Lara, jej głos był pełen zachwytu i napięcia. – I co, i co?
- I nic, zaczął coś tam
wygadywać, ale słuchaj najważniejszego… On… On mnie pocałował! – Lilly
zachichotała jak nastolatka, zapominając, że ma przeszło trzydziestkę na karku.
Maykel wiedział, że gdyby mógł ją teraz widzieć, to pewnie jeszcze się zarumieniła
w momencie wypowiadania tych słów.
Obie kobiety zakwiliły
radosnym, pełnym podniecenia chichotem.
- To całkiem w jego stylu –
odezwała się teraz Lara. – Jak jakaś kobieta mu się spodoba, to zawsze tak
robi. On jest zdania, że ten patent na laski zawsze działa!
- No i pewnie na ten patent
złapał też kiedyś ciebie!
- O, tak! – Croft
przytaknęła i ponownie zaniosły się z Lilly chichotem.
- Fajnie całował, ale wiesz
byłam na niego zła za Amelkę i w ogóle. Zaraz się zmyłam.
- A słuchaj… - Tutaj Lary
szept jeszcze bardziej się przyciszył. – Czy Maykel o tym wie?
Maykel przestał się ruszać
w kuchni, aby niczego nie przegapić z odpowiedzi Lilly.
- O Amelce? – zapytała
Lilly, a Lara chyba musiała kwinąć głową, bo rudowłosa zaraz odpowiedziała: -
Nie no coś ty, nic mu nie mówiłam, przecież on by go za to zabił!
Dalszą
rozmowę coś dziewczynom przerwało, a Rouglas z uśmiechem wrócił do siebie na
górę. Dwie trajkotki, które na dodatek miały przed nim tajemnice. Nie zamierzał
ich zgłębiać, skoro dziewczyny nie chciały mu o czymś powiedzieć, musiały mieć
powód.
Teraz,
wrzucając ubrania do plecaka, Maykel zrozumiał już wszystko z tamtej
podsłuchanej rozmowy. Lilly na pewno opowiadała Larze o Kurtisie, to na pewno o
nim była mowa, że ją pocałował i w ogóle. Wszystko się zgadzało! Skoro Lilly mu
się podobała, porwał je dwie za jednym zamachem: Larę - kobietę, którą ponoć
kochał i jego siostrę - kobietę, którą kiedyś pocałował i, która mu się
podobała. Nie było wątpliwości, że to Trent stał za tymi wszystkimi ostatnimi
nieszczęściami.
Maykel
wyszedł z rezydencji, trzaskając drzwiami. Pojechał prosto na lotnisko, gdzie
wsiadł do samolotu lecącego do Pragi. Na szczęście wiedział, w którym domu
Trent zamieszkiwał, bo był u niego całkiem niedawno, gdy wszyscy poszukiwali
pierwszej części Mitu.
Gdy
mężczyzna znalazł się przed domem Kurtisa, na dworze było już ciemno. W
mieszkaniu nie paliły się żadne światła, Trent już najwyraźniej spał. Rouglas
ostrożnie obszedł najpierw budynek, przy okazji sprawdzając pomieszczenie na
narzędzia ogrodowe. Ten świr mógł z Larą zrobić wszystko, być może nawet ją
przywiązał i zamknął w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Należało dmuchać na zimne.
Maykel sprawdził jeszcze garaż, a nawet ogromną beczkę na podwórku, nim
zdecydował się wejść do mieszkania.
Na
szczęście było lato, więc obeszło się bez wyważania drzwi. Rouglas zwinnie
wskoczył do domu przez otwarte okno. „Ma się ten fart” – zakpił w myślach na
widok śpiącego w łóżku Kurtisa Trenta. Wskoczył przez pierwsze lepsze okno, a
znalazł się od razu w pokoju poszukiwanego mężczyzny. Wyciągnął pistolet i
stanął nad łóżkiem śpiącego. Już naciskał na spust, gdy jego natura
intelektualisty dała o sobie znać.
- Jeżeli teraz odstrzelisz mu łeb – mówił rozum. – Pożegnaj się, że kiedykolwiek znajdziesz
swoją dziewczynę i siostrę, Rouglas. Skąd wiesz, czy ten idiota gdzieś ich nie
wywiózł? Jeżeli go zabijesz, nigdy się tego nie dowiesz. Rozważasz jeszcze
opcję, czy by go nie obudzić i nie zacząć bójki? Jeśli tak – otwórz okno i
wyskocz przez nie. Nie pamiętasz, co się działo, gdy laliście się ostatnim
razem? Przegrałeś z kretesem, gdyby nie klątwa, do dzisiaj leżałbyś połamany w
szpitalu! To jest były legionista, odpuść sobie jakieś karateki, bo ponownie z
nim przegrasz, a wtedy nikt i
nic już nie uratuje Lary i Lilly.
Maykel schował pistolet,
zastanawiając się, co w takim razie zrobić. I tym razem, rozum przyszedł z
pomocą.
- Zostaw go, nie budź, wycofaj się – nakazywał. – Zostaniesz tu, czekając, aż Trent wstanie.
Jak zobaczy cię z rana, wyspany i wypoczęty, inaczej będzie z tobą gadać!
- Racja, tak zrobię. – Mężczyzna
wycofał się z pokoju Trenta. Pozapalał w domu wszystkie światła, badając
pozostałe pokoje.
Na szczęście, Trent należał
do takiego gatunku mężczyzn, którzy gdy śpią, nie słyszą niczego. Można by
spuścić obok niego bombę albo przejechać czołgiem, a i tak by się nie obudził.
Dlatego
Maykel spokojnie obszedł wszystkie pomieszczenia w mieszkaniu, rozgościł się w
kuchni, robiąc sobie coś do jedzenia, a potem poszedł do łazienki się wykąpać.
Na bezczelnego użył szamponów i żeli Kurtisa, bo w tym pośpiechu nie pamiętał,
by zapakować z domu takie pierdoły.
Wrócił
do pokoju, w którym zostawił swoje rzeczy, wyciągnął z szafy jakiś koc i
przykrył się nim, kładąc na kanapę. Chociaż nie spał od paru dni i tym razem
sen nie przychodził.
Maykel
ponownie myślał o Larze, gdzie była, co robiła, próbował zrozumieć, dlaczego
tak nagle zniknęła. Potem, dlaczego Lilly zniknęła, po co, dlaczego. Na końcu,
powrócił do niego jak bumerang obraz zapłakanej twarzyczki jego córeczki.
Amelka.
Jego biedna, wstydliwa, zawsze przestraszona dziewczynka. Dlaczego ona tak
zawsze musiała cierpieć? Dzieci w jej wieku nie powinny zachowywać się jak ona.
Powinny się śmiać, bawić, wychodzić z rodzicami na spacery do parku. Maykel ze
smutkiem zdał sobie sprawę z tego, że jego córeczka coraz rzadziej się bawiła,
śmiała, a o wyjściu do parku z rodzicami nie było nawet mowy. Ale to ostatnie
nie było jej winą.
- Nie jej wina, że ma
rodziców do bani, którzy nie potrafią się nią zająć – szepnął do siebie
Rouglas. Bo cóż ona miała? Jej rodzicielka przestała się o nią troszczyć, gdy
malutka skończyła dwa miesiące, jej tata tak rzadko przebywał w domu, a mama
zastępcza też najwyraźniej miała wszystko gdzieś, bo potrafiła ni z tego ni z
owego wyparować z domu. Jak długo dziewczynka jeszcze będzie w stanie to
znieść? Po zadaniu sobie tego pytania, Maykel przypomniał sobie jedną z chwil spędzonych
przed laty, kiedy to jeszcze żyła jego pierwsza narzeczona.
Było to
zaraz po narodzinach Amelki. Julka, zawsze chorowita i słabego zdrowia, bardzo źle
zniosła urodzenie dziecka. Mimo że wszyscy lekarze zapewniali młodego ojca, że
wszystko jest jak najbardziej w porządku, on dostrzegał te niepokojące zmiany w
wyglądzie swojej narzeczonej.
Zawsze
szczuplutka – teraz schudła jeszcze bardziej. Jej oczy stały się jeszcze
większe, a na łokciach sterczały jej kosteczki. Cera, zawsze blada, teraz stała
się prawie przeźroczysta. Maykel spoglądając na twarz Julki, zdał sobie sprawę,
że kobieta coraz bardziej bledła mu w oczach.
- To tak zawsze po
porodzie, wie pan – uspokajał go doktor. – Niektóre kobiety długo dochodzą do
siebie. Zwłaszcza taka delikatna, jak pańska dziewczyna. Proszę jednak zabronić
jej się przemęczać, niech długo odpoczywa, a na pewno dojdzie do siebie.
Jak odpoczywać, to już na
całego. Bez wahania Maykel wykupił swojej małej rodzinie dwutygodniowe wczasy
na Majorce.
Był
wtedy przepiękny dzień. Słońce świeciło, lazurowa woda szumiała zachęcająco, po
niebie latały ptaki. Młodzi rodzice szli plażą, trzymając się za ręce. Mimo
upływu czterech lat, mężczyzna doskonale pamiętał wygląd narzeczonej tego dnia.
Julka w
zwiewnej białej sukience. Na boso. Julka w wielkim białym kapeluszu na głowie,
spod którego opadały na plecy kruczoczarne pukle włosów. Roześmiana, z
orzechowymi oczami, przymrużonymi lekko od rażącego słońca.
Usiedli.
Przytuleni, szczęśliwi, słuchali w ciszy głosu szumiących fal. Wiatr rozwiewał
długie włosy Julki, pojedyncze kosmyki przesuwały się po Maykela twarzy. Pocałował
jeden z nich. Gdyby mógł, pocałowałby każdy jeden włos na jej głowie. Tak
bardzo ją kochał.
Leżąc na
kanapie w domu Kurtisa, Rouglas przysiągłby, że poczuł przez chwilę zapach jej szamponu
do włosów o zapachu laskowych orzechów. Gdy skupił się jeszcze mocniej na
odtwarzaniu jej obrazu w swoich myślach, udało się przywołać jeszcze zapach
lawendowo- waniliowych perfum, których Julka zawsze używała.
Maykel
oderwał się na chwile od dalekich wspomnień, by przypomnieć sobie niedawne
zajście. Jakoś gdy zaczęli chodzić ze sobą z Larą, mężczyzna kupił jej właśnie
flakonik tej samej perfumy, której markę znał tak doskonale na pamięć. Chanel
Allure z dominującą nutą wanilii z domieszką lawendy i ambry.
Jakie
było jego zdziwienie, gdy ten zapach w ogóle dla Croft nie pasował. Sama ona
mówiła, że źle się w nim czuje i taka była prawda. Czasami spryskiwała się nią
tylko po to, by zrobić Maykelowi przyjemność. Perfuma jednak w zetknięciu z jej
skórą, wydzielała mdły, zbyt duszący zapach, więc Rouglas sam powiedział Larze,
aby dała sobie spokój i więcej tej perfumy nie używała.
Wtedy
zdał sobie sprawę, że żadna kobieta już nigdy nie zastąpi mu Julki. Tylko ona tak cudownie mogła pachnieć wanilią
i lawendą. Lara nie była Julką i nie było dalszego sensu upodabniać jej do
niej. Różniły się nawet w kwestii smaku. Podczas, gdy Julka uwielbiała jagody –
Croft ich nienawidziła, natomiast, jak bardzo Julka nie lubiła poziomek – Lara
mogła zjeść ich cały kilogram, a i tak było jej zawsze mało. Maykel zaprzestał
więc kupowania Croft kosmetyków, kwiatów, owoców i innych rzeczy, które lubiła Julia.
Postanowił zinterpretować ją taką, jaką była naprawdę, a nie jaką chciał, by
była.
Dzisiaj
wiedział, że Lara ponad wszystko lubiła poziomki, muffinki czekoladowe, jej
ulubionymi kwiatami były konwalie, ulubionym kolorem zielony. Nie wanilia, nie
lawenda, tylko bergamotka, trawa cytrynowa, pomarańcz, frezja, kwiat lotosu –
to były jej zapachy, niczym dżungla po świeżo
tropikalnej ulewie: orzeźwiające, a jednocześnie pobudzające zmysły – jak ona
sama.
Powracając
jednak do Amelki i wspomnienia. Kiedy narzeczeni siedzieli na plaży, od tyłu
zaszła ich stara cyganka.
- A może powróżyć,
kochaneczki? – zaskrzeczała. – Cyganka zawsze prawdę wam powie!
- Nie, dziękujemy – odparł
kwaśno Maykel, hamując dodanie słów: „nie wierzymy w te bzdury”.
- Ale dlaczego nie? – Julka
ze śmiechem uścisnęła jego dłoń. – Może dowiemy się czegoś ciekawego o sobie?
I w następnych pięciu
minutach, słuchali, jaka to czeka ich razem świetlana przyszłość, że są parą
idealną, wprost wymarzoną. Maykel śmiał się dyskretnie pod nosem, nie wierząc w
ani jedno wypowiedziane przez cyganichę słowo, ale Julka była najwyraźniej
ucieszona zapewnieniami starej w związku z ich przyszłością.
- To niech nam teraz pani
coś powie o naszym maleństwie! – zawołała, wyciągając z kieszeni białej sukienki zdjęcie
Amelki. Z jaśniejącą twarzą i rozpromienionymi oczami podała
cygance fotografię niemowlaka.
Stara na
widok dziecka zmarszczyła brwi, spoważniała. Długo wpatrywała się w zdjęcie,
powodując, że i Maykela przeszły lekkie ciarki po ciele. Następnie uniosła na
nich swoje czarne, otoczone zmarszczkami oczy:
- To dziecko nie pożyje
długo – oznajmiła bez wstępów. – Jest zbyt dobre, aby mogło długo żyć. To
prawdziwy aniołek, Pan Bóg jest zazdrosny o takie aniołki na ziemi, dlatego
szybko je zabiera do siebie. Zresztą, w niebie jest jej miejsce, a nie tu,
gdzie są same choroby, płacz i nieszczęścia.
Rouglas wyrwał starej
zdjęcie swojej córki, przerywając jej dalsze słowa.
- No, to dziękujemy pani za
stracony czas – rzekł niemiło, patrząc z furią na kobietę. Po nim, ta gadka
spłynęła jak po kaczce, nie mógł jednak znieść widoku twarzy Julki. Jej oczy
wypełniły się łzami, drobne usta drżały, hamując płacz. Był wściekły na
cygankę, która swoimi słowami to spowodowała.
- Wracamy do hotelu –
jęknęła płaczliwie Julka, wciskając wielki, biały kapelusz na swoje krucze
włosy.
- Kochanie, nie ma takiej
potrzeby. – Mężczyzna złapał drobną rękę swojej dziewczyny, nie pozwalając jej
wstać. – Z Amelką jest opiekunka, malutka grzecznie śpi w hotelu, nic jej nie
jest, ta starucha to zwyczajna oszustka, no daj spokój…
- Proszę cię, chodź! – Kobieta
ciągła go za ręce, jak mała, przestraszona dziewczynka. Po jej bladych policzkach
ciekły łzy.
- Julka, zaczekaj! A buty?!
Jezus Maria! – Maykel wstał i sam wziął do ręki sandałki swojej narzeczonej,
która w szaleńczym biegu, na boso, oddalała się od niego. – Miałaś się nie przemęczać! – wołał, biegnąc
za nią. – Taki sprint to kiepski pomysł, mając na uwadze twoje zdrowie!
Nic nie skutkowało. Julka dobiegła
do samego hotelu, opiekunka trzymająca na rękach tłuściutkie niemowlę, aż
podskoczyła na jej widok.
- Już państwo wrócili? –
zdziwiła się. – Nie było państwa raptem piętnastu minut!
- D-daj mi ją – wyjąkała
czarnowłosa kobieta, zadyszana biorąc na ręce maleństwo.
Do pokoju wpadł Maykel,
równie zgrzany co jego dziewczyna.
- Co ci strzeliło do głowy?
– wymówił, z trudem łapiąc powietrze. Podszedł do kobiety i mocno otoczył ją
swoim ramieniem.
- Bałam się o nią –
wyszeptała, tuląc do siebie dziecko.
Przez
całą noc chodziła po pokoju z Amelką na rękach. Gdyby to było możliwe, jej bose
stopy wydeptałyby drogę na dywanie, wokoło stolika.
- Julka, na Boga, połóż się
spać… - Błagał ją Rouglas. – Przecież mała śpi, niepotrzebnie ją nosisz!
- Śpij, śpij. – Brzmiała
odpowiedź.
Maykel budził się co jakieś
trzy minuty.
- Zastąpić cię,
gwiazdeczko? – pytał.
- Nie, nie, śpij –
odpowiadała.
Po
pewnym czasie, Maykela obudziła cisza. Nie słyszał już kroków na dywanie, więc
wstał. Jego narzeczona siedziała pod oknem, z twarzą zwróconą ku niebu, jakby
pogrążona w modlitwie. Na jej rękach smacznie spała Amelka z otwartą buzią.
Maykel podszedł bliżej i kucnął przed swoją dziewczyną, opierając dłonie o jej
kolana.
- Jak grzecznie śpi… - Zauważył
ciepło, delikatnie przejeżdżając palcem po policzku córeczki. – Karmiłaś ją
niedawno?
- Tak. – Julka uśmiechnęła
się blado. – Dziesięć minut temu, dlatego teraz jest taka spokojna.
- Z butelki? – Mężczyzna
popatrzył w oczy czarnowłosej.
- Nie… - Szepnęła,
spuszczając wzrok i przygryzając wargi.
Maykel pokiwał głową, nie
kryjąc tego, że się zdenerwował.
- Naprawdę nie wiem, ile
razy można do ciebie mówić – powiedział. – Dlaczego ciebie nie obchodzi twoje
zdrowie? Spójrz na siebie! Jesteś tak chuda, a ważysz tyle co nic! Dlaczego nie
chcesz karmić jej mlekiem z butelki, przecież ma w sobie wszystko to, co
naturalne mleko matki! Ty ją wykarmisz, a sama umrzesz z braku sił! Przestań
się dla niej poświęcać, jeśli tak dalej pójdzie, twoje własne dziecko cię
wykończy!
Julka rozpłakała się.
- Ale ja chcę się dla niej
poświęcić… - Wychlipała. – Ja wiem, że niedługo umrę i wtedy to ty będziesz
mógł ją sobie karmić z butelki!
Maykel przestraszył się nie
na żarty. W jednej chwili przestał być zły.
- Boże, kochanie, co ty
wygadujesz… - Rzekł, wstając i mocno oplatając kobietę ramionami. – Przestań
płakać, już dobrze… - Pocałował ją w czoło.
- Nie jest dobrze. – Julka
nie przestała płakać. – Ja wiem, że niedługo od niej odejdę… Ja nie chcę jej opuszczać…
Zostawię ją tu samą… Tak bardzo nie chcę… - Gwałtowny szloch zawładnął ją całą.
- Proszę, przestań… - Mężczyzna
mocniej ją przytulił. Objęła go jedną ręką i bezradnie płakała na jego
ramieniu. – Co ty za bzdury w ogóle wygadujesz, umrzesz jako staruszka, gdy
Amelka będzie już miała własne dzieci…
Julka odsunęła się od
Maykela, przestając płakać i uważnie popatrzyła mu w oczy.
- Wiem o rzeczach, które
tobie nawet się nie śniły – oznajmiła, bardzo badawczo na niego patrząc. – Dlatego
chciałabym, abyś mi coś obiecał.
- Nawet gwiazdkę z nieba –
zapewnił ją Rouglas, delikatnie całując jej dłoń.
- Gdyby Amelka… Kiedykolwiek
chciała być ze mną, nie zabraniaj jej tego. Dobrze?
Maykel uśmiechnął się.
- To mogę na pewno obiecać
– odparł. – Wątpię, abyście się w ogóle kiedykolwiek rozdzieliły, ale obiecuję,
że nie będę jej tego zabraniał.
Julka umarła dwa miesiące
po tej rozmowie.
Rozmyślając
nad tym zdarzeniem, Maykel zrozumiał już wszystko, czego wtedy niestety nie
rozumiał. Tę wiedzę zawdzięczał Larze, bo to ona rozgryzła tajemnicę Fay. Mężczyzna
rozumiał już teraz każde jedno słowo Julki. Biedna kobieta tak bardzo kochała
swoje dziecko, że nosiła je śpiące przez całą noc, w trosce o to, by się nie
obudziło, karmiła je własną piersią mimo tego, że była tak słabego zdrowia. Poświęcała
się dla niej jak mogła, bo jako jasnowidzka dobrze wiedziała, że niedługo umrze.
Rouglas
przypomniał sobie, z jaką tęsknotą kobieta patrzyła na swoją córeczkę, mimo tego,
że miała ją tak blisko siebie. Ona dobrze wiedziała, że żyć będzie jeszcze
tylko dwa miesiące, starej cyganki słuchała tylko dla zabawy, również
wiedziała, że są to bzdury. Jednak słowa staruchy przypomniały jej, jak szybko
będzie musiała rozstać się z dzieckiem, które kochała najmocniej na świecie.
Mężczyzna
zerwał się z kanapy, zapalił światło i wyciągnął ze swojego portfela zdjęcie
panny młodej.
- Naprawdę tego chcesz? –
szepnął, delikatnie całując fotografię. – Czy ona będzie z tobą zawsze szczęśliwa,
zawsze zdrowa, nigdy nie będzie cierpiała? Przysięgnij mi, że tak właśnie
będzie, a wtedy ja…
Poczuł,
że ktoś niedelikatnie go szarpie i to go obudziło.
- No, to już jest
bezczelność pierwszej klasy, chyba tylko ciebie stać na taki numer!!! – wykrzykiwał
Kurtis Trent, wymachując rękami i stojąc nad nim, śpiącym do tej pory na
kanapie. – I co wywalasz na mnie te ślepia?! W tej chwili zabieraj dupę z
mojego domu, albo dzwonię po policję!!!
Maykel zignorował wszystko,
co Kurt do niego mówił. Wstał chwiejnie i schował do kieszeni zdjęcie
Julki, z którym zasnął. Nie słuchając zarzutów właściciela domu, rozpoczął
przeszukiwanie mieszkania za dnia.
- Jak nie wyjdziesz,
zgłaszam sprawę do sądu, że mnie napadłeś, być może coś ukradłeś… A teraz co
wyprawiasz?!!
Rouglas wszedł na górę po
schodach, dokładnie sprawdzając strych. Gdy powrócił, wściekły Trent chwycił go
za szmaty.
- Masz nakaz rewizji?! –
wrzasnął. – Zatem pokaż mi to na papierze, albo za chwilę stracę cierpliwość!
- Ich tu nie ma… - Szepnął
Maykel z rezygnacją i wyswobodził się z uścisku.
- Kogo?!! – Kurtis wszedł z
nim do kuchni.
Gość opadł na najbliższe
krzesło i schował twarz w rękach.
- Kurna mać, co to za
przedstawienie? – Dalej burzył się Trent. – Wpadasz tutaj z wielkim hukiem, na
dodatek bezczelnie spędzasz u mnie noc! Żądam wyjaśnień!
Cisza. Trent uśmiechnął się
złośliwie.
- No, no, a cóż to się
stało, że opuściłeś swoją narzeczoną, co? – zagadnął z innej beczki. – Zostawiłeś
ją samą w domu? Oj, nieładnie, nieładnie.
Rouglas podniósł głowę i
badawczo spojrzał na kpiącego z niego mężczyznę.
- Naprawdę nie wiesz co się
na świecie dzieje, czy tylko udajesz takiego głupiego? – zapytał.
- No, nie obrażaj mnie! A
co się takiego niby dzieje?
- Mój Boże, a włączasz od
czasu do czasu telewizor?
- Bo co?! – zaperzył się od
razu Trent.
- Bo jakbyś włączał, to byś
wiedział. Na każdym kanale o tym mówią, cały świat o tym wie. No, chyba tylko
oprócz ciebie.
- Mów o co chodzi albo
wypad stąd.
Maykel westchnął i zaplótł
ręce w ciasny koszyczek, aż pobielały mu kostki. Był zdenerwowany, ciężko mu
było widocznie tę wiadomość powiedziec.
- Lara… zniknęła –
wymamrotał ledwo dosłyszalnie, patrząc w dół. – Nie ma jej od dwóch miesięcy.
Nastąpiła chwila głębokiej
ciszy.
- Zniknęła, powiadasz? – Na
twarzy Trena pojawił się cwaniacki uśmieszek. – No to wiesz, może spotkała na
swojej drodze Harrego Pottera i on nauczył jej tej sztuczki?
Rouglas się nie ubawił.
- Dociera do ciebie,
idioto, co mówię? – warknął, marszcząc brwi. – Mówię, że kobieta, którą ponoć
kochasz – zniknęła. Nie ma jej od dwóch miesięcy, mimo że szuka ją z nami cały
świat, do tej pory nie odnaleźliśmy po niej ani śladu. Widzę, że to cię jednak bawi,
więc słuchaj, powiem ci większy dowcip: razem z Larą tego samego dnia zniknęła
Lilly. Nie będę ci mówi, jaka Lilly, chyba pamięta się kobietę, którą się
całuje potajemnie w jakimś hotelu.
Teraz Maykel z zadowolonem
patrzył, jak Trent odwrócił wzrok w drugą stronę.
- Nie wnikam, skąd się o
tym dowiedziałeś – mruknął, przecierając twarz. – Ale to było dawno i nic do
niej nie mam. A co do Lary, to pewnie uciekła z innym, bo zwyczajnie przestałeś
jej się podobać.
- Gówno prawda – odrzekł
Rouglas. – Lara by tego nie zrobiła.
- Ależ tak – zapewnił go
Kurtis.
- Nie.
- Tak, to właśnie do Lary
podobne.
- Wcale niepodobne. Co ty
właściwie o niej wiesz?! – wkurzył się Maykel. – Nie masz prawia jej oceniać,
nie znasz jej tak dobrze jak ja!
- Coś takiego, a wydaje mi
się jednak, że znam ją lepiej od ciebie! – wydarł się też Trent. – Tak się
składa, że jeżeli chodzi o takie numery, jak ucieczka z innymi mężczyznami, to
Lara Croft jest pierwszą kobietą, którą wymieniłbym w kolejce na wykonanie tej
czynności!
- Dlaczego tak o niej
mówisz?! – Maykel wstał od stołu. – Przestań ją oczerniać!
- Nie przestanę, bo taka
jest prawda i zrozum to w końcu! Oprzytomniej, zdejmij te klapki z oczu!
Wyobrażasz sobie, że między wami jest miłość idealna, wmawiasz sobie, że Lara
jest kobietą z twoich snów, doskonała pod każdym względem, bez ani jednej wady!
Gloryfikujesz ją, idealizujesz na każdym kroku!
- Bo ją kocham!
- Spójrz w końcu prawdzie w
oczy! Ty chcesz, aby ona była wierna, stała w uczuciach, kochała tylko ciebie,
ale to są tylko twoje mżonki, taka nie jest prawda! Zejdź na ziemię, bo ta
twoja wielka miłość totalnie ci już w głowie pomieszała! Lara nie jest takim aniołkiem,
za jakiego ją uważasz!
Po tej przemowie, Maykel
ponownie usiadł za stołem. Zrezygnowany i pełen bólu podparł rękami czoło.
- Skąd wiesz, że tak jest?
– szepnął.
- Z życia – odpowiedział mu
Kurt, również siadając za stołem. – Tak się składa, że trzy lata temu też
byliśmy z Larą idealną parą. Nie mam pojęcia co ci o nas nagadała, ale nie było
dnia, aby mi nie mówiła, jak bardzo mnie kocha, jak bardzo chce ze mną być i
jak bardzo mnie potrzebuje. I co? Pewnego dnia zniknęła bez śladu, nie dając o
sobie znaku życia. I dokładnie to samo teraz zrobiła z tobą. Wiesz co? Nawet mi
cię trochę szkoda w tym momencie, bo dokładnie wiem, co czujesz.
Maykel wbił w mężczyznę
swoje błękitne spojrzenie.
- Słuchaj, przykro mi, że
tak z tobą postąpiła – rzekł. – Ale ze mną, to co innego. Nigdy nie uwierzę w
to, że nagle postanowiła zmienić sobie faceta, po tym, co razem przeżyliśmy.
Zresztą, potwierdza to też zniknięcie Lilly. Obydwie nie mogły się zmówić na
zmianę chłopaków, nie zapominajmy, że Lilly jest mężatką. I moją siostrą. Może
jest nieźle stuknięta, jako jej brat mogę ci wymienić cały szereg jej wad, ale
wiem też, że jest na tyle dojrzała, że nigdy taki pomysł by jej w głowie nie
zaświtał.
- Dupa Jasiów, ja wiem
swoje – odparł Kurtis.
- Słuchaj. Tak naprawdę
jestem tu, bo podejrzewałem ciebie o porwanie ich obu. Widzę jednak, że ty
bladego pojęcia nie miałeś o ich zniknięciu. Dlatego teraz… - Maykel wziął
głęboki wdech. – Dlatego teraz proszę cię o pomoc. Pomóż mi ich odszukać.
- A weź spadaj. – Brzmiała
odpowiedź. – Co to ja nie mam nic do roboty, abym szukał twojej narzeczonej,
szlag wie gdzie?
- Ta moja narzeczona jest
też kobietą, którą zarzekałeś się kilka miesięcy temu, że kochasz nad życie.
Poza tym, my dwoje wiemy, jakie miejsca ona lubiła, gdybyśmy się jakoś
podzielili, kto gdzie szuka, może udałoby się…
- Wiesz co? Wracaj do domu,
idź się wyśpij, weź leki. Lara to dorosła kobieta, jak jej nie porwano, poradzi
sobie. Wie, gdzie jej dom.
- Czy tobie w ogóle na niej
zależy?!! – wściekł się Maykel ponownie. – Może jej się coś stało, może jest
ranna, może nawet umiera, a ty masz to wszystko gdzieś?!!
- Zależy mi na niej,
owszem, ale nie zamierzam jej szukać. – Trent wygodnie rozsiadł się na krześle.
– Stres wrogiem zdrowia. Pomogę jej jedynie wtedy, kiedy przyjdzie do mnie
jakiś duch i mi to nakaże zrobić albo jeżeli będę wiedział na sto procent, że
faktycznie grozi jej niebezpieczeństwo.
Maykel
wyszedł z domu, trzaskając drzwiami, a Trent parsknął śmiechem. Wyciągnął piwo
z lodówki i poszedł się położyć.
- Z kim ta Lara się zadaje?
– mruknął do siebie, mając Rouglasa na myśli. – Pewnie biedna nawiała z
innym, bo już miała dosyć tego pięknisia z włoskami na żel, a ja mam jeszcze
jej szukać. Phi. I co jeszcze? Jak się zmęczy hulankami to sama wróci.
***
W nocy
obudził go bardzo słodki, aromatyczny zapach, wypełniający sobą cały pokój.
- Co jest kur… - Nie
dokończył pytania.
Przed
nim na stoliczku siedziała kobieta. Nadziemsko piękna. Postać w białej sukni i
kruczoczarnych włosach patrzyła na niego, lekko przechylając głowę. Kiedy
zrozumiała, iż on już nie śpi, zsunęła się ze stołka i ruszyła w jego stronę.
Im bardziej się zbliżała, tym mocniej nasilał się cudowny, niebiańsko słodki
zapach jakichś kwiatów.
Kobieta
stanęła nad jego łóżkiem. Kurtis zmienił pozycję z leżącej na siedzącą, patrząc
na przybyłą z otwartymi ustami. Jej oczy były tak bardzo srebrne, srebrzyste
jak tarcza księżyca.
- Powiedziałeś, że jeżeli
przyjdzie do ciebie duch i nakaże ci, abyś jej pomógł, to zrobisz to – odezwała
się głosem, od którego mężczyznę przeszły ciarki po plecach. Nie był to głos
ludzkiej kobiety. Ten głos był głosem z zaświatów, przypominający echo. – Nie
nakazuję, ale proszę: pomóż jej.
Po tych słowach, zjawisko
pachnące kwiatami zniknęło. Kurtis wyskoczył z łóżka, zapalił światło i nalał
sobie whisky do kieliszka. Wypił, ale to nie pomogło. Znowu ją zobaczył.
Zjawa w
ślubnej sukni, z długimi, kruczymi włosami stała za jego oknem, emanując sobą
światło, którego łuna zahaczała o jego pokój. Czekała. Patrzyła tym swoim
srebrem w oczach wyczekująco, poganiała go swoją postawą.
Kurtis
nie wiedział, co się z nim zaczęło dziać, ale ubrał się, spakował i wyszedł na
dwór, gdzie czekała na niego ta srebrnooka postać. Posłusznie podążył za nią do
samochodu, potem jechał drogą, którą mu wskazywała, by znaleźć się na pokładzie
samolotu lecącego do Tajlandii.
CDN
Malina
OdpowiedzUsuńWysłany 02.04.2011 o 13:33
Cuuuuuuuuuuuuuuuuudowne! Jak zwykle! :P Hmmm, już myślałam, że Maykel zastrzeli Trenta-natrenta. :D Ale na szczęście tak nie jest… Czekam na nn! Aha i nie jestem pewna jak się odmienia rzeczownik perfumy… Bo – tej perfumy? Nie bardzo mi to leży… Czy nie powinno się mówić tych perfum… Czy perfumy mają liczbę pojedynczą??? Wiem, wiem – głupie, bezsensowne pytania. Ciekawa jestem czy Kurtis pierwszy znajdzie Larę… Ok, czekam na nn z ogromną niecierpliwością. :P
Dziękuję za tyle ciepłych słów, Malinko;-*** Co do tych nieszczęsnych perfum, to powiem Ci, że nawet się nad tym nie zastanawiałam, pisząc. Ale według mnie perfumy mają liczbę pojedynczą: ta perfuma, tej-perfumy. Jednej, konkretnej. Jak wchodzisz do sklepu i kupujesz wypatrzony zapach, jeden, to kupujesz perfumę, a nie perfumy;-) Tak mi się zresztą wydaje;-*
UsuńUci
OdpowiedzUsuńWysłany 02.04.2011 o 13:53
A najlepiej by było, gdyby za Kurtisem podążył cały orszak duchów i zjaw z Fay na czele. :) Co do Lilly, to nie wiem, co wymyśliłaś, ale zaczynam się bać… Naprawdę… Po raz pierwszy zaczynam się bać!Tak… Dodałam do twojego poprzedniego rozdziału komentarz, drugi już, ale gdzieś go wsiąkło. I nie ma!No nic… Co do tej cyganki, to jej głos z zaświatów, czy tam jej informator wszechwiedzący się pomylił w pisaniu SMS-a. Nie Amelka zginie, tylko Julka. A skoro ta kobieta się nie nadaje, niech Maykel zajmie jej miejsce: „Może Lara umiera?” Tak mniej więcej, bo nie da się skopiować słów przez blokadę. :) Rouglas na pewno by się nadał, a kasy zarobiłby więcej niż w FBI. :D No dobra, kończę…PS. Tak szybko pisałaś na klawiaturze, że pare literek pozmieniałaś. a=s j=sz, ale nic. Raczje jutro rozdziału nie dodam, wybacz, ale będę się odstresowywała przed sprawdzianem. Pozdrawiam!
Wysłany 02.04.2011 o 14:17
UsuńDzięki Uci za komentarzyk;-) „Co do tej cyganki, to jej głos z zaświatów, czy tam jej informator wszechwiedzący się pomylił w pisaniu SMS-a.”Oj, chyba ten głos z zaświatów się jednak nie pomylił, kochana Ulu… „Nie Amelka zginie, tylko Julka.”Skąd ta pewność, co do Amelki?;) „Tak szybko pisałaś na klawiaturze, że pare literek pozmieniałaś. a=s j=sz, ale nic.” Gdzie, w rozdziale? Jak w rozdziale, to niewybaczalne, zaraz raz jeszcze przeczeszę go wzrokowo. Chociaż to dziwne, bo przed dodaniem sprawdzałam go chyba ze cztery razy… Tak czy siak dziękuję, że czuwasz;-*
Uci
UsuńWysłany 02.04.2011 o 19:52
W sumie, ta a=s, była gdzieś przed tym dłużesz, ale teraz też nie mogę jej znaleźć. Nie wiem, jak ty to poprawiałaś, jeżeli włączyłaś ten program, czy coś, to może sam ci poprawił, tak jak poprawia małe, na duże litery?Dobra, dobra… Dodam jutro ten rozdział. Zadowolone z Asią?
Uci
OdpowiedzUsuńWysłany 02.04.2011 o 20:13
Aha… No może… A nie za bardzo się spoufalę, gdy zapytam ile masz lat, czy mi odpowiesz? Bo jedna zainteresowana twoim blogiem osoba pytała.
Uci
OdpowiedzUsuńWysłany 02.04.2011 o 20:34
O mamciu! Ha,ha… Uśmiejesz się, jak się dowiesz ile ja mam lat. No w każdym razie można to wydedukować patrząc na moje zdjęcie z chomikiem mojej siostry. Na początku chciałam nazwać ją Gała, bo ma gały, jak z Opowieści na dobranoc, ale tak się tuliła… Teraz ma już 3 lata i nic nie zapowiada tego by miałą zdechnąć. I to mnie najbardziej martwi, bo razem z nią tak długo żyje jeden taki wredny Łatysław Jagiełło (Łatek). Nienawidzę drania! Jest wszystkożerny! Zjadł kółko plastikowe do biegania, drabinkę plastikową do wychodzenia na pięterko w klatce, miseczkę (i jedzenie też!) zjadł, klatkę w ogóle zjadł! Dwóch prętów nie ma! I co najważniejsze! Moje spodnie zjadł! Nienawidzę go! Tak… A co do tej osoby to…Tajemniczy wielbiciel… ^^
gosia10
OdpowiedzUsuńWysłany 02.04.2011 o 20:54 | W odpowiedzi na ~Malina.
Trenta-natrenta xD skądś to znam ;p ahhh no tak!Niniwa po raz pierwszy na jakiejś lekcji go tak nazwała…Wtedy wybuchłam niepohamowanym śmiechem xD
gosia10
OdpowiedzUsuńWysłany 02.04.2011 o 21:36
Jak można byc tak brutalnym wobec dziecka – chodzi mi tu o tego zakichanego Bruca!?Maleńka była strasznie przestraszona…I jacy ci policjanci to egoiści (bruce) jemu tylko Bahamy w głowie. Pytam się: za co?I jeszcze te docinki… Bezczelność.Straszne jest to jak Maykel to wszystko przeżywa.No i Rouglas nareszcie domyślił się gdzie można by się udać – do TrentaNo ale to, że Kurt ich nie porwał no to już inna sprawa xDMaykel fajnie się rozgościł u Trenta;PA ta retrospekcja była zajebi*taJula, Cyganka, Malutka tłuściutka Ameluś….I Maykel oczywiście!!!:PPlaża … Piękny widok pary spacerującej sobie. No ale wspomnienia przerwał podły, okropny, chamski, potworny TRENT!! Dup.ek jeden…Nawet się nie przejmuje Larą..No ale Mayki wyszedł w końcu trzaskając drzwiami a Trent został..Jego słowa z tym duchem… Haha sprawdziło sięPrzyszła Fay i pokierowała go na lotnisko:POpisówki świetne..:P Lubię też czytać retrospekcje. A Lara w tym rozdziale wyszła na chamkę. ;p Bo to jest chamka xD A no i ten szloch Julki..Dobra..Coś krótki kom. wyszedł ale jest i to szczery (tak jak wszystkie moje xD)A jest jedno: – Zabiję tego skukinsyna xD to chyba trzeba poprawic xD i to tyleCzekam na 25 !!!:)Pozdro:****:):):)
Uci
OdpowiedzUsuńWysłany 03.04.2011 o 10:11
Nie, nie… Czasem mi się tak zacina, sama nie wiem czemu… Co do chomików to mnie przestraszyłaś… Ja nie chcę, żeby Łatek żył tak długo! Tajemniczy wielbiciel jest faktycznie twojego opowiadania i jest bardzo wstydliwy, a co do mojego weku, to rocznikowo tak, ale w dacie ciut się omyliłaś. 12
Uci
OdpowiedzUsuńWysłany 03.04.2011 o 19:10
Ależ proszę bardzo!Co do niejasności:Mirror’s Edge to konkretnie nazwa gry. Ludzie w niej występujący to sprinterzy, bo biegają po dachach. Sprzeciwili się oni władzy i pomagają przestępcom, w więzieniach, na wolności, konkretnie ludziom, którzy też są przeciw prawu. Dlatego policja chce wytępić sprinterów, bo wtedy łatwiej będzie im załatwić innych przestępców. A wieżowiec jest całkowicie legalny. Mówiłaś, że grałaś w to u kolegi. Jeżeli przeszłaś (lub on) pierwszą rudnę (nie trening!) to wiesz, że ich baza znajduje się gdzieś na dachu, do „domu” wchodzą przez otwór. Dlatego wyobraziłam sobie, że to może być jakiś wieżowiec. Skoro oni biegają po dachach?Lily uciekała przed policją głównie dlatego, iż Luk ostrzegł ją przed tym. Cytuję: „Będą tylko małe problemy z policją.” A po za tym: czy kiedy robiłaś coś źle, nawet o tym nie wiedząc, nie miałaś uczucia, że coś jest nie tak? Ja miałam wiele razy i Lily też.”Nie wyłączaj komputera”. Raz otworzyłam jedną grę w internecie, bo chciałam po prostu w nią zagrać. Nagle ekran zrobił się biały i na środku był napis: „Otworzyłeś nielegalną stronę. Policja już namierza adres. NIE WYŁĄCZAJ KOMPUTERA”. Nie wiem czy to był kawał, czy prawda, ale od tamtej pory nie otwieram tej strony. Dla ścisłości: mojegry.pl.Co do panny Croft, to taka pewna bym nie była :) . Domyślisz się…Z Lukiem ostatni raz widziała się przed świętami. Potem zniknął i dlatego dziewczyna jest taka na niego wściekła. Cytuję: „Mogła nie słuchać tego podstępnego debila!”Jeżeli chodzi o mój wiek, to raczej nie. We wtorek mam tekst po klasie szóstej, stresuję się ogromnie. Po za tym wypełniłam już (dokładnie dzisiaj) kartę rekrutacyjną i nie będę się kształcić w tym kierunku. Bardziej matematycznym. Może jak będę w twoim wieku to się „nawrócę”, ale przez najbliższe trzy lata, pisarstwo to będzie jedynie rozrywką.Pozdrawiam!PS. A może i ty dodasz kiedyś wcześniej rozdział? Czekam niecierpliwie.
Uci
OdpowiedzUsuńWysłany 04.04.2011 o 15:47
13 komentarz… Nie dobrze, będę miała pecha… No nic. Ja w sumie nie cierpię historii, chociaż panią mam super. Raz wszystkie szkoły miały wolne, oprócz nas, to było w piątek, po jakimś tam święcie… Nie ważne. Przyszła tylko połowa klasy, a pani od historii dosłownie spała na lekcji. Było czadowo! :D A co do opowiadania… Proszę zrób jeszcze trzecią część! Piszesz po prostu cudnie i miałam nadzieję na kontynuację… Ale skoro nie… A jak zrobię maślane oczka? Plosię… Plosię… Plosię… Nikt im się nie potrafi oprzeć! Plosię…
Uci
OdpowiedzUsuńWysłany 06.04.2011 o 15:46
Ho, ho! Ja mam pomysłów całą głowę… Teraz poszukuję informacji o bogini Hel (mitologia nordycka). Tomb Raider Underworld był na tym oparty. Tyle inspiracji, że głowa boli. :)
gosia10
OdpowiedzUsuńWysłany 09.04.2011 o 17:46
Sobota… a tu cicho i na gg też cicho…No chyba nas nie zostawiłaś?:)
Liliana_11
OdpowiedzUsuńWysłany 18.04.2011 o 21:06
Kurcze, wiedziałam, że Maykel pomyśli w końcu o Trencie. Lara też jest nieodpowiedzialna, co ona sobie myśli? Że co? Że sama sobie wyjedzie, tak? Zostawi wszystko na głowie Maykela, dzieci, dom, rodzinę… Co za babsztyl xD No ale za to wszyscy też ją kochamy. I te wspomnienia, sen Rouglasa. Ale najbardziej rozwaliły mnie słowa Kurtisa „No, to już jest bezczelność!” leżę i kwiczę, naprawdę, pomimo wszystkich jego grzechów naprawdę lubię tego głupkowatego pier.dołę. Boże, co za pokręcony wieśniak „Du.pa Jasiów” xD no tylko on używa takich określeń xD Haaa i jedzie do Tajlandii :D On, nie Maykel. To będzie się działo, perypetie na całego! Jupi, chce już następny rozdział :) ) kocham ten Twój styl pisania.I na heavelny legend też się nowość pojawiła. I usunęła mi się lista kontaktów gg, więc napisz proszę do mnie :) Buziaki! :*