Znajdujesz się na blogu z drugą częścią opowiadania. Pierwsza część Trzecia część

niedziela, 11 sierpnia 2013

Rozdział 24 - Tajemnicza przepowiednia starej cyganki

- Powtórz to, co przed chwilą powiedziałaś – rozkazał niedelikatnie Bruce, dowodzący jakiejś ekipy FBI, która została wynajęta w sprawie zniknięcia kobiet. – Słyszysz, co mówię? Masz w tej chwili to powtórzyć.
Amelka siedziała przestraszona na wysokim stołku w holu Croft Manor, otoczona kręgiem agentów i policjantów. Jej oczy zaszkliły się łzami.
- Kurna, jaki tępy bachor, ogłuchłaś, czy jak?! – bulwersował się Bruce, wymachując rękami i patrząc z furią na dziecko. – Jak nie powtórzysz, co powiedziałaś, to…
Nie zdążył dokończyć. Amelka zerwała się z krzesełka, jak spłoszone zwierzątko. Stołek był zbyt wysoki, dziecko upadło buzią na kafelki, rozcinając sobie czoło. Zalewając się łzami, pobiegła na górę, prosto do swojego pokoju.
- Czy pan jest mądry?! – oburzył się Sven, wstając wkurzony z fotela, na którym siedział. – Przestraszył ją pan!
Maykel pobiegł za dziewczynką. Niestety – spotkał go zawód. Amelka po raz pierwszy zamknęła przed nim na klucz drzwi do swojego pokoju. Nigdy dotychczas tego jeszcze nie zrobiła. Mężczyzna poczuł się, jakby wychowywał nastoletnią już córkę, a nie czteroletnie dziecko. Przytulił policzek do drzwi pokoju Amelki.
Od dwóch miesięcy chodziła przestraszona… Płakała co noc, wołała Larę przez sen, nie rozmawiała z nikim od czasu jej zniknięcia. To słabe dziecko, o tak wątłej psychice nie powinno przeżywać czegoś takiego. Maykel poczuł, że w głębi duszy jest także na Larę zły, gdyby nie ona… Amelka by dzisiaj nie płakała. W całym domu nie byłoby policji, ani niemiłych agentów FBI, którzy oprócz marudzenia nic innego nie robili i w niczym nie pomagali.
- Pomyśleć, że gdyby nie to zajście, to bym już siedział z żoną na Bahamach i się opalał. – Bruce cisnął jakimś przedmiotem przed siebie. – A tak co robię? Szukam jakichś bab, które musiały zaginąć akurat w porze urlopów!
- Właśnie – dorzucił ktoś z jego ekipy.
- Uważaj pan na słówka – warknął Rob, zaciskając pięści. – Wyraża się pan o mojej żonie i najbliższej przyjaciółce.
Bruce uśmiechnął się złośliwie pod nosem, patrząc na Maykela, który powoli schodził ze schodów.
- Ej, Jim! – krzyknął przesadnie głośno do kolegi, tak, by Rouglas mógł go usłyszeć.
- Co? – odezwał się Jim.
- Tam za rezydencją jest niewielki stawik, sprawdzałeś tam? Może obydwie panie poszły się w nim utopić i teraz tam pływają do góry brzuchem!
Rob się zapienił i zaczął sapać coś do jakiegoś agenta, ale Maykela nie dało się sprowokować.
- Panie Rouglas! – wrzasnął więc Bruce bezpośrednio. – Dziwne jest akurat to, że tego samego dnia zaginęła i pańska narzeczona i pańska siostra! Niech pan od razu się przyzna, że miały już pana serdecznie dosyć i obydwie nawiały, gdzie raki zimują!
Maykel podparł czoło ręką, usiłując nie reagować i skupić się na przeglądaniu protokołów od policji. Bruce nie zamierzał przestać kąsać.
- Panie Rouglas, my się tak zamartwiamy, pan nie śpi po nocach, a ona pewnie już przestała pana kochać, jak to kobieta, znalazła sobie fajniejszego, bogatszego i poszła z nim w długą!
Rouglas zerwał się z kanapy, nie mogąc tego dłużej słuchać. Zamknął się w jeszcze do niedawna wspólnym pokoju jego i Lary. Teraz Lary tu zabrakło. Mężczyzna schował twarz w dłoniach.
Pierwszą jego myślą, było to, że coś się im stało. Ktoś je porwał, zrobił im krzywdę… Jednak po miesiącu poszukiwań, zbyt wiele faktów potwierdzało, że to nie mogło być zwyczajne uprowadzenie.
Maykel spojrzał na otwartą szafę Lary. Kobieta zabrała ze sobą wszystkie ubrania, wszystkie buty, wszystkie kosmetyki. To bardzo utrudniało im śledztwo. Gdyby ktoś ją porwał, nie zdążyłaby przecież niczego ze sobą zabrać.
A więc, czyżby ucieczkę miała zaplanowaną już wcześniej? Maykel nie ukrywał, że i jego dręczyły myśli, że Lara porzuciła go i uciekła z innym facetem. Tak, to zupełnie nie było w jej stylu… Ale… nie, to niemożliwe.
Gdyby zniknęła sama Lara, jej ucieczka z obcym mężczyzną byłaby prawdopodobna. Jednak tego samego dnia zniknęła na dokładkę Lilly! Niemożliwe, aby nagle obie panie jednocześnie postanowiły znaleźć sobie innych chłopaków, zresztą Lilly była mężatką, nagle zachciałoby się jej zmieniać męża? Nie, ucieczka z innymi facetami w ogóle nie wchodziła w grę.
Zresztą, obie kobiety były jedną wielką zagadką. Do dzisiaj, wszyscy interpretowali ich zniknięcie, w sensie, że miały wszystko uknute razem. Jeżeli uciekły – to we dwie.
Jednak dzisiaj po południu, Amelka całkiem nieświadomie powiedziała bardzo interesującą rzecz. Podobno, kiedy Lara odjechała samochodem, Lilly jeszcze była w domu. Potwierdził to także Zip, który stał się głównym świadkiem w sprawie. Widział, jak Lara gorączkowo, jakby pogrążona w transie odjeżdżała, a po godzinie zniknęła z dworku Lilly. Dokąd się więc udały? I po co? Dlaczego Lilly wyjechała o godzinę później? Co one knuły, do diabła?
Rozległo się cichutkie pukanie do drzwi.
- Można? – W progu stanęła niska, piegowata policjantka, o nastroszonych, szpakowatych włosach.
- Proszę – mruknął Maykel niezbyt chętnie, ponownie odwracając się do okna.
Kobieta stanęła obok niego, przeciągle wzdychając.
- Niech pan się na nich nie złości – powiedziała przepraszająco, mając tamtych agentów na myśli. – Gadają trzy po trzy, chociaż na pana miejscu poważnie bym zastanowiła się nad ich słowami.
- Lara nie uciekła z innym – wycedził Maykel przez zęby. – Jestem tego pewien.
- Oczywiście, że nie uciekła z innym i ja jestem tego pewna – przytaknęła pulchna policjantka, odgarniając szpakowate włosy do tyłu. – Bynajmniej nie z własnej woli. Proszę zastanowić się jednak nad słowami Bruce’a. On powiedział, że my się zamartwiamy, robimy z igły widły, że to wielkie porwanie, terroryści itp… A czasami te najprostsze rozwiązania są najlepsze. Być może on ma rację.
- O czym pani mówi? – zniecierpliwił się Maykel.
Policjantka wolno przeniosła na niego swój wzrok.
- A o tym, że może ktoś postanowił zrobić panu jakiś głupi kawał – oznajmiła. – Może to po prostu pańska dawna dziewczyna postanowiła zrobić panu na złość i zlikwidować pańską narzeczoną, hmm?
- Nie, to akurat niemożliwe. – Maykel westchnął. Jego jedyną dziewczyną, którą pamiętał i, którą kochał, była Julka. A ona nie żyła od czterech lat. Co do innych dziewczyn, z którymi chodził za czasów szkoły albo studiów, to po pierwsze, nie pamiętał nawet ich imion, po drugie, nie był w stanie ich zliczyć.
Policjantka nie zamierzała odpuścić.
- No, to w drugą stronę – odezwała się. – Może to jakiś były chłopak Lary Croft postanowił zagrać panu na nosie i uprowadzić dla hecy pańską dziewczynę?
Maykel stanął jak wryty. Wlepił w kobietę swój wzrok.
- Pani uważa, że to byłoby możliwe? – zapytał.
- Oczywiście. – Policjantka pokiwała głową. – Często się słyszy o takich właśnie przypadkach.
Rouglas już nie słuchał. Z hukiem wypadł z pokoju, by podążyć do swojego. Jak mógł wcześniej nie wziąć tego pod uwagę?! Przecież to jasne!!! To jest aż za proste!!!
- Zabiję tego sukinsyna… - Wygrażał, szybko pakując najpotrzebniejsze rzeczy do plecaka. To przecież było tak logiczne!!! To nikt inny tylko ten pieprzony Trent zawsze podkaładał mu świnie, odkąd zaczął być parą z Croft. Nikt inny jak Trent zaklinał się, że kocha Larę i sobie jej nie odpuści.
To Trent próbował go zastrzelić, aby móc z nią dalej być, otruł jego psa, aby zrobić mu na złość!!! Jak mógł wcześniej nie pomyśleć o Kurtisie Trencie jako głównym podejrzanym w sprawie zniknięcia Lary?! Jak nic, to ten gnój coś jej zrobił, tylko on jeden miał interes w tym, aby zniszczyć ich związek.
No, a Lilly?! O słodka ironio, wszystko się zaczęło układać w spójną całość!!! Jeszcze nie dalej niż trzy miesiące temu, Maykel sam słyszał rozmowę swojej siostry z narzeczoną.
To było grubo po północy, Lara i Lilly miały czasami tzw. babskie napady gadania,a wtedy trajkotały jedna przez drugą i nie było szans, aby ich uciszyć. Właśnie takiej nocy, Maykel zszedł na dół do kuchni, by się czegoś napić. Kątem oka widział, jak obie dziewczyny siedziały na kanapie przy zgaszonym świetle, nawijając do siebie poufale. Lilly była chyba jedyną osobą oprócz niego samego, przy której Lara bardzo potrafiła się otworzyć. Maykel wiedział, że musiała mówić Lilly absolutnie wszystko                i nie miał jej tego za złe. Cieszyło go to, że obie były dla siebie jak siostry.
Nalewając sobie wody mineralnej do szklanki, chcąc nie chcąc, usłyszał fragment rozmowy.
- I wiesz… - Szeptała Lilly. – Poszłam tam do niego, do tego hotelu…
- Żartujesz? – przerwała Lara, jej głos był pełen zachwytu i napięcia. – I co, i co?
- I nic, zaczął coś tam wygadywać, ale słuchaj najważniejszego… On… On mnie pocałował! – Lilly zachichotała jak nastolatka, zapominając, że ma przeszło trzydziestkę na karku. Maykel wiedział, że gdyby mógł ją teraz widzieć, to pewnie jeszcze się zarumieniła w momencie wypowiadania tych słów.
Obie kobiety zakwiliły radosnym, pełnym podniecenia chichotem.
- To całkiem w jego stylu – odezwała się teraz Lara. – Jak jakaś kobieta mu się spodoba, to zawsze tak robi. On jest zdania, że ten patent na laski zawsze działa!
- No i pewnie na ten patent złapał też kiedyś ciebie!
- O, tak! – Croft przytaknęła i ponownie zaniosły się z Lilly chichotem.
- Fajnie całował, ale wiesz byłam na niego zła za Amelkę i w ogóle. Zaraz się zmyłam.
- A słuchaj… - Tutaj Lary szept jeszcze bardziej się przyciszył. – Czy Maykel o tym wie?
Maykel przestał się ruszać w kuchni, aby niczego nie przegapić z odpowiedzi Lilly.
- O Amelce? – zapytała Lilly, a Lara chyba musiała kwinąć głową, bo rudowłosa zaraz odpowiedziała: - Nie no coś ty, nic mu nie mówiłam, przecież on by go za to zabił!
Dalszą rozmowę coś dziewczynom przerwało, a Rouglas z uśmiechem wrócił do siebie na górę. Dwie trajkotki, które na dodatek miały przed nim tajemnice. Nie zamierzał ich zgłębiać, skoro dziewczyny nie chciały mu o czymś powiedzieć, musiały mieć powód.
Teraz, wrzucając ubrania do plecaka, Maykel zrozumiał już wszystko z tamtej podsłuchanej rozmowy. Lilly na pewno opowiadała Larze o Kurtisie, to na pewno o nim była mowa, że ją pocałował i w ogóle. Wszystko się zgadzało! Skoro Lilly mu się podobała, porwał je dwie za jednym zamachem: Larę - kobietę, którą ponoć kochał i jego siostrę - kobietę, którą kiedyś pocałował i, która mu się podobała. Nie było wątpliwości, że to Trent stał za tymi wszystkimi ostatnimi nieszczęściami.
Maykel wyszedł z rezydencji, trzaskając drzwiami. Pojechał prosto na lotnisko, gdzie wsiadł do samolotu lecącego do Pragi. Na szczęście wiedział, w którym domu Trent zamieszkiwał, bo był u niego całkiem niedawno, gdy wszyscy poszukiwali pierwszej części Mitu.
Gdy mężczyzna znalazł się przed domem Kurtisa, na dworze było już ciemno. W mieszkaniu nie paliły się żadne światła, Trent już najwyraźniej spał. Rouglas ostrożnie obszedł najpierw budynek, przy okazji sprawdzając pomieszczenie na narzędzia ogrodowe. Ten świr mógł z Larą zrobić wszystko, być może nawet ją przywiązał i zamknął w jakimś ciemnym pomieszczeniu. Należało dmuchać na zimne. Maykel sprawdził jeszcze garaż, a nawet ogromną beczkę na podwórku, nim zdecydował się wejść do mieszkania.
Na szczęście było lato, więc obeszło się bez wyważania drzwi. Rouglas zwinnie wskoczył do domu przez otwarte okno. „Ma się ten fart” – zakpił w myślach na widok śpiącego w łóżku Kurtisa Trenta. Wskoczył przez pierwsze lepsze okno, a znalazł się od razu w pokoju poszukiwanego mężczyzny. Wyciągnął pistolet i stanął nad łóżkiem śpiącego. Już naciskał na spust, gdy jego natura intelektualisty dała o sobie znać.
- Jeżeli teraz odstrzelisz mu łeb – mówił rozum. – Pożegnaj się, że kiedykolwiek znajdziesz swoją dziewczynę i siostrę, Rouglas. Skąd wiesz, czy ten idiota gdzieś ich nie wywiózł? Jeżeli go zabijesz, nigdy się tego nie dowiesz. Rozważasz jeszcze opcję, czy by go nie obudzić i nie zacząć bójki? Jeśli tak – otwórz okno i wyskocz przez nie. Nie pamiętasz, co się działo, gdy laliście się ostatnim razem? Przegrałeś z kretesem, gdyby nie klątwa, do dzisiaj leżałbyś połamany w szpitalu! To jest były legionista, odpuść sobie jakieś karateki, bo ponownie z nim przegrasz, a wtedy nikt            i nic już nie uratuje Lary i Lilly.
Maykel schował pistolet, zastanawiając się, co w takim razie zrobić. I tym razem, rozum przyszedł z pomocą.
- Zostaw go, nie budź, wycofaj się – nakazywał. – Zostaniesz tu, czekając, aż Trent wstanie. Jak zobaczy cię z rana, wyspany i wypoczęty, inaczej będzie z tobą gadać!
- Racja, tak zrobię. – Mężczyzna wycofał się z pokoju Trenta. Pozapalał w domu wszystkie światła, badając pozostałe pokoje.
Na szczęście, Trent należał do takiego gatunku mężczyzn, którzy gdy śpią, nie słyszą niczego. Można by spuścić obok niego bombę albo przejechać czołgiem, a i tak by się nie obudził.
Dlatego Maykel spokojnie obszedł wszystkie pomieszczenia w mieszkaniu, rozgościł się w kuchni, robiąc sobie coś do jedzenia, a potem poszedł do łazienki się wykąpać. Na bezczelnego użył szamponów i żeli Kurtisa, bo w tym pośpiechu nie pamiętał, by zapakować z domu takie pierdoły.
Wrócił do pokoju, w którym zostawił swoje rzeczy, wyciągnął z szafy jakiś koc i przykrył się nim, kładąc na kanapę. Chociaż nie spał od paru dni i tym razem sen nie przychodził.
Maykel ponownie myślał o Larze, gdzie była, co robiła, próbował zrozumieć, dlaczego tak nagle zniknęła. Potem, dlaczego Lilly zniknęła, po co, dlaczego. Na końcu, powrócił do niego jak bumerang obraz zapłakanej twarzyczki jego córeczki.
Amelka. Jego biedna, wstydliwa, zawsze przestraszona dziewczynka. Dlaczego ona tak zawsze musiała cierpieć? Dzieci w jej wieku nie powinny zachowywać się jak ona. Powinny się śmiać, bawić, wychodzić z rodzicami na spacery do parku. Maykel ze smutkiem zdał sobie sprawę z tego, że jego córeczka coraz rzadziej się bawiła, śmiała, a o wyjściu do parku z rodzicami nie było nawet mowy. Ale to ostatnie nie było jej winą.
- Nie jej wina, że ma rodziców do bani, którzy nie potrafią się nią zająć – szepnął do siebie Rouglas. Bo cóż ona miała? Jej rodzicielka przestała się o nią troszczyć, gdy malutka skończyła dwa miesiące, jej tata tak rzadko przebywał w domu, a mama zastępcza też najwyraźniej miała wszystko gdzieś, bo potrafiła ni z tego ni z owego wyparować z domu. Jak długo dziewczynka jeszcze będzie w stanie to znieść? Po zadaniu sobie tego pytania, Maykel przypomniał sobie jedną z chwil spędzonych przed laty, kiedy to jeszcze żyła jego pierwsza narzeczona.
Było to zaraz po narodzinach Amelki. Julka, zawsze chorowita                 i słabego zdrowia, bardzo źle zniosła urodzenie dziecka. Mimo że wszyscy lekarze zapewniali młodego ojca, że wszystko jest jak najbardziej w porządku, on dostrzegał te niepokojące zmiany w wyglądzie swojej narzeczonej.
Zawsze szczuplutka – teraz schudła jeszcze bardziej. Jej oczy stały się jeszcze większe, a na łokciach sterczały jej kosteczki. Cera, zawsze blada, teraz stała się prawie przeźroczysta. Maykel spoglądając na twarz Julki, zdał sobie sprawę, że kobieta coraz bardziej bledła mu w oczach.
- To tak zawsze po porodzie, wie pan – uspokajał go doktor. – Niektóre kobiety długo dochodzą do siebie. Zwłaszcza taka delikatna, jak pańska dziewczyna. Proszę jednak zabronić jej się przemęczać, niech długo odpoczywa, a na pewno dojdzie do siebie.
Jak odpoczywać, to już na całego. Bez wahania Maykel wykupił swojej małej rodzinie dwutygodniowe wczasy na Majorce.
Był wtedy przepiękny dzień. Słońce świeciło, lazurowa woda szumiała zachęcająco, po niebie latały ptaki. Młodzi rodzice szli plażą, trzymając się za ręce. Mimo upływu czterech lat, mężczyzna doskonale pamiętał wygląd narzeczonej tego dnia.
Julka w zwiewnej białej sukience. Na boso. Julka w wielkim białym kapeluszu na głowie, spod którego opadały na plecy kruczoczarne pukle włosów. Roześmiana, z orzechowymi oczami, przymrużonymi lekko od rażącego słońca.
Usiedli. Przytuleni, szczęśliwi, słuchali w ciszy głosu szumiących fal. Wiatr rozwiewał długie włosy Julki, pojedyncze kosmyki przesuwały się po Maykela twarzy. Pocałował jeden z nich. Gdyby mógł, pocałowałby każdy jeden włos na jej głowie. Tak bardzo ją kochał.
Leżąc na kanapie w domu Kurtisa, Rouglas przysiągłby, że poczuł przez chwilę zapach jej szamponu do włosów o zapachu laskowych orzechów. Gdy skupił się jeszcze mocniej na odtwarzaniu jej obrazu w swoich myślach, udało się przywołać jeszcze zapach lawendowo- waniliowych perfum, których Julka zawsze używała.
Maykel oderwał się na chwile od dalekich wspomnień, by przypomnieć sobie niedawne zajście. Jakoś gdy zaczęli chodzić ze sobą z Larą, mężczyzna kupił jej właśnie flakonik tej samej perfumy, której markę znał tak doskonale na pamięć. Chanel Allure z dominującą nutą wanilii z domieszką lawendy i ambry.
Jakie było jego zdziwienie, gdy ten zapach w ogóle dla Croft nie pasował. Sama ona mówiła, że źle się w nim czuje i taka była prawda. Czasami spryskiwała się nią tylko po to, by zrobić Maykelowi przyjemność. Perfuma jednak w zetknięciu z jej skórą, wydzielała mdły, zbyt duszący zapach, więc Rouglas sam powiedział Larze, aby dała sobie spokój i więcej tej perfumy nie używała.
Wtedy zdał sobie sprawę, że żadna kobieta już nigdy nie zastąpi mu Julki.  Tylko ona tak cudownie mogła pachnieć wanilią i lawendą. Lara nie była Julką i nie było dalszego sensu upodabniać jej do niej. Różniły się nawet w kwestii smaku. Podczas, gdy Julka uwielbiała jagody – Croft ich nienawidziła, natomiast, jak bardzo Julka nie lubiła poziomek – Lara mogła zjeść ich cały kilogram, a i tak było jej zawsze mało. Maykel zaprzestał więc kupowania Croft kosmetyków, kwiatów, owoców i innych rzeczy, które lubiła Julia. Postanowił zinterpretować ją taką, jaką była naprawdę, a nie jaką chciał, by była.
Dzisiaj wiedział, że Lara ponad wszystko lubiła poziomki, muffinki czekoladowe, jej ulubionymi kwiatami były konwalie, ulubionym kolorem zielony. Nie wanilia, nie lawenda, tylko bergamotka, trawa cytrynowa, pomarańcz, frezja, kwiat lotosu – to były jej zapachy, niczym dżungla po  świeżo tropikalnej ulewie: orzeźwiające, a jednocześnie pobudzające zmysły – jak ona sama.
Powracając jednak do Amelki i wspomnienia. Kiedy narzeczeni siedzieli na plaży, od tyłu zaszła ich stara cyganka.
- A może powróżyć, kochaneczki? – zaskrzeczała. – Cyganka zawsze prawdę wam powie!
- Nie, dziękujemy – odparł kwaśno Maykel, hamując dodanie słów: „nie wierzymy w te bzdury”.
- Ale dlaczego nie? – Julka ze śmiechem uścisnęła jego dłoń. – Może dowiemy się czegoś ciekawego o sobie?
I w następnych pięciu minutach, słuchali, jaka to czeka ich razem świetlana przyszłość, że są parą idealną, wprost wymarzoną. Maykel śmiał się dyskretnie pod nosem, nie wierząc w ani jedno wypowiedziane przez cyganichę słowo, ale Julka była najwyraźniej ucieszona zapewnieniami starej w związku z ich przyszłością.
- To niech nam teraz pani coś powie o naszym maleństwie! – zawołała, wyciągając z kieszeni białej sukienki zdjęcie Amelki. Z jaśniejącą twarzą i rozpromienionymi oczami podała cygance fotografię niemowlaka.
Stara na widok dziecka zmarszczyła brwi, spoważniała. Długo wpatrywała się w zdjęcie, powodując, że i Maykela przeszły lekkie ciarki po ciele. Następnie uniosła na nich swoje czarne, otoczone zmarszczkami oczy:
- To dziecko nie pożyje długo – oznajmiła bez wstępów. – Jest zbyt dobre, aby mogło długo żyć. To prawdziwy aniołek, Pan Bóg jest zazdrosny o takie aniołki na ziemi, dlatego szybko je zabiera do siebie. Zresztą, w niebie jest jej miejsce, a nie tu, gdzie są same choroby, płacz                      i nieszczęścia.
Rouglas wyrwał starej zdjęcie swojej córki, przerywając jej dalsze słowa.
- No, to dziękujemy pani za stracony czas – rzekł niemiło, patrząc z furią na kobietę. Po nim, ta gadka spłynęła jak po kaczce, nie mógł jednak znieść widoku twarzy Julki. Jej oczy wypełniły się łzami, drobne usta drżały, hamując płacz. Był wściekły na cygankę, która swoimi słowami to spowodowała.
- Wracamy do hotelu – jęknęła płaczliwie Julka, wciskając wielki, biały kapelusz na swoje krucze włosy.
- Kochanie, nie ma takiej potrzeby. – Mężczyzna złapał drobną rękę swojej dziewczyny, nie pozwalając jej wstać. – Z Amelką jest opiekunka, malutka grzecznie śpi w hotelu, nic jej nie jest, ta starucha to zwyczajna oszustka, no daj spokój…
- Proszę cię, chodź! – Kobieta ciągła go za ręce, jak mała, przestraszona dziewczynka. Po jej bladych policzkach ciekły łzy.
- Julka, zaczekaj! A buty?! Jezus Maria! – Maykel wstał i sam wziął do ręki sandałki swojej narzeczonej, która w szaleńczym biegu, na boso, oddalała się od niego.  – Miałaś się nie przemęczać! – wołał, biegnąc za nią. – Taki sprint to kiepski pomysł, mając na uwadze twoje zdrowie!
Nic nie skutkowało. Julka dobiegła do samego hotelu, opiekunka trzymająca na rękach tłuściutkie niemowlę, aż podskoczyła na jej widok.
- Już państwo wrócili? – zdziwiła się. – Nie było państwa raptem piętnastu minut!
- D-daj mi ją – wyjąkała czarnowłosa kobieta, zadyszana biorąc na ręce maleństwo.
Do pokoju wpadł Maykel, równie zgrzany co jego dziewczyna.
- Co ci strzeliło do głowy? – wymówił, z trudem łapiąc powietrze. Podszedł do kobiety i mocno otoczył ją swoim ramieniem.
- Bałam się o nią – wyszeptała, tuląc do siebie dziecko.
Przez całą noc chodziła po pokoju z Amelką na rękach. Gdyby to było możliwe, jej bose stopy wydeptałyby drogę na dywanie, wokoło stolika.
- Julka, na Boga, połóż się spać… - Błagał ją Rouglas. – Przecież mała śpi, niepotrzebnie ją nosisz!
- Śpij, śpij. – Brzmiała odpowiedź.
Maykel budził się co jakieś trzy minuty.
- Zastąpić cię, gwiazdeczko? – pytał.
- Nie, nie, śpij – odpowiadała.
Po pewnym czasie, Maykela obudziła cisza. Nie słyszał już kroków na dywanie, więc wstał. Jego narzeczona siedziała pod oknem, z twarzą zwróconą ku niebu, jakby pogrążona w modlitwie. Na jej rękach smacznie spała Amelka z otwartą buzią. Maykel podszedł bliżej i kucnął przed swoją dziewczyną, opierając dłonie o jej kolana.
- Jak grzecznie śpi… - Zauważył ciepło, delikatnie przejeżdżając palcem po policzku córeczki. – Karmiłaś ją niedawno?
- Tak. – Julka uśmiechnęła się blado. – Dziesięć minut temu, dlatego teraz jest taka spokojna.
- Z butelki? – Mężczyzna popatrzył w oczy czarnowłosej.
- Nie… - Szepnęła, spuszczając wzrok i przygryzając wargi.
Maykel pokiwał głową, nie kryjąc tego, że się zdenerwował. 
- Naprawdę nie wiem, ile razy można do ciebie mówić – powiedział. – Dlaczego ciebie nie obchodzi twoje zdrowie? Spójrz na siebie! Jesteś tak chuda, a ważysz tyle co nic! Dlaczego nie chcesz karmić jej mlekiem z butelki, przecież ma w sobie wszystko to, co naturalne mleko matki! Ty ją wykarmisz, a sama umrzesz z braku sił! Przestań się dla niej poświęcać, jeśli tak dalej pójdzie, twoje własne dziecko cię wykończy!
Julka rozpłakała się.
- Ale ja chcę się dla niej poświęcić… - Wychlipała. – Ja wiem, że niedługo umrę i wtedy to ty będziesz mógł ją sobie karmić z butelki!
Maykel przestraszył się nie na żarty. W jednej chwili przestał być zły.
- Boże, kochanie, co ty wygadujesz… - Rzekł, wstając i mocno oplatając kobietę ramionami. – Przestań płakać, już dobrze… - Pocałował ją w czoło.
- Nie jest dobrze. – Julka nie przestała płakać. – Ja wiem, że niedługo od niej odejdę… Ja nie chcę jej opuszczać… Zostawię ją tu samą… Tak bardzo nie chcę… - Gwałtowny szloch zawładnął ją całą.
- Proszę, przestań… - Mężczyzna mocniej ją przytulił. Objęła go jedną ręką i bezradnie płakała na jego ramieniu. – Co ty za bzdury w ogóle wygadujesz, umrzesz jako staruszka, gdy Amelka będzie już miała własne dzieci…
Julka odsunęła się od Maykela, przestając płakać i uważnie popatrzyła mu w oczy.
- Wiem o rzeczach, które tobie nawet się nie śniły – oznajmiła, bardzo badawczo na niego patrząc. – Dlatego chciałabym, abyś mi coś obiecał.
- Nawet gwiazdkę z nieba – zapewnił ją Rouglas, delikatnie całując jej dłoń.
- Gdyby Amelka… Kiedykolwiek chciała być ze mną, nie zabraniaj jej tego. Dobrze?
Maykel uśmiechnął się.
- To mogę na pewno obiecać – odparł. – Wątpię, abyście się w ogóle kiedykolwiek rozdzieliły, ale obiecuję, że nie będę jej tego zabraniał.
Julka umarła dwa miesiące po tej rozmowie.
Rozmyślając nad tym zdarzeniem, Maykel zrozumiał już wszystko, czego wtedy niestety nie rozumiał. Tę wiedzę zawdzięczał Larze, bo to ona rozgryzła tajemnicę Fay. Mężczyzna rozumiał już teraz każde jedno słowo Julki. Biedna kobieta tak bardzo kochała swoje dziecko, że nosiła je śpiące przez całą noc, w trosce o to, by się nie obudziło, karmiła je własną piersią mimo tego, że była tak słabego zdrowia. Poświęcała się dla niej jak mogła, bo jako jasnowidzka dobrze wiedziała, że niedługo umrze.
Rouglas przypomniał sobie, z jaką tęsknotą kobieta patrzyła na swoją córeczkę, mimo tego, że miała ją tak blisko siebie. Ona dobrze wiedziała, że żyć będzie jeszcze tylko dwa miesiące, starej cyganki słuchała tylko dla zabawy, również wiedziała, że są to bzdury. Jednak słowa staruchy przypomniały jej, jak szybko będzie musiała rozstać się z dzieckiem, które kochała najmocniej na świecie.  
Mężczyzna zerwał się z kanapy, zapalił światło i wyciągnął ze swojego portfela zdjęcie panny młodej.
- Naprawdę tego chcesz? – szepnął, delikatnie całując fotografię. – Czy ona będzie z tobą zawsze szczęśliwa, zawsze zdrowa, nigdy nie będzie cierpiała? Przysięgnij mi, że tak właśnie będzie, a wtedy ja…
Poczuł, że ktoś niedelikatnie go szarpie i to go obudziło.
- No, to już jest bezczelność pierwszej klasy, chyba tylko ciebie stać na taki numer!!! – wykrzykiwał Kurtis Trent, wymachując rękami i stojąc nad nim, śpiącym do tej pory na kanapie. – I co wywalasz na mnie te ślepia?! W tej chwili zabieraj dupę z mojego domu, albo dzwonię po policję!!!
Maykel zignorował wszystko, co Kurt do niego mówił. Wstał chwiejnie i schował do kieszeni zdjęcie Julki, z którym zasnął. Nie słuchając zarzutów właściciela domu, rozpoczął przeszukiwanie mieszkania za dnia.
- Jak nie wyjdziesz, zgłaszam sprawę do sądu, że mnie napadłeś, być może coś ukradłeś… A teraz co wyprawiasz?!!
Rouglas wszedł na górę po schodach, dokładnie sprawdzając strych. Gdy powrócił, wściekły Trent chwycił go za szmaty.
- Masz nakaz rewizji?! – wrzasnął. – Zatem pokaż mi to na papierze, albo za chwilę stracę cierpliwość!
- Ich tu nie ma… - Szepnął Maykel z rezygnacją i wyswobodził się z uścisku.
- Kogo?!! – Kurtis wszedł z nim do kuchni.
Gość opadł na najbliższe krzesło i schował twarz w rękach.
- Kurna mać, co to za przedstawienie? – Dalej burzył się Trent. – Wpadasz tutaj z wielkim hukiem, na dodatek bezczelnie spędzasz u mnie noc! Żądam wyjaśnień!
Cisza. Trent uśmiechnął się złośliwie.
- No, no, a cóż to się stało, że opuściłeś swoją narzeczoną, co? – zagadnął z innej beczki. – Zostawiłeś ją samą w domu? Oj, nieładnie, nieładnie.
Rouglas podniósł głowę i badawczo spojrzał na kpiącego z niego mężczyznę.
- Naprawdę nie wiesz co się na świecie dzieje, czy tylko udajesz takiego głupiego? – zapytał.
- No, nie obrażaj mnie! A co się takiego niby dzieje?
- Mój Boże, a włączasz od czasu do czasu telewizor?
- Bo co?! – zaperzył się od razu Trent.
- Bo jakbyś włączał, to byś wiedział. Na każdym kanale o tym mówią, cały świat o tym wie. No, chyba tylko oprócz ciebie.
- Mów o co chodzi albo wypad stąd.
Maykel westchnął i zaplótł ręce w ciasny koszyczek, aż pobielały mu kostki. Był zdenerwowany, ciężko mu było widocznie tę wiadomość powiedziec.
- Lara… zniknęła – wymamrotał ledwo dosłyszalnie, patrząc w dół. – Nie ma jej od dwóch miesięcy.
Nastąpiła chwila głębokiej ciszy.
- Zniknęła, powiadasz? – Na twarzy Trena pojawił się cwaniacki uśmieszek. – No to wiesz, może spotkała na swojej drodze Harrego Pottera i on nauczył jej tej sztuczki?
Rouglas się nie ubawił.
- Dociera do ciebie, idioto, co mówię? – warknął, marszcząc brwi. – Mówię, że kobieta, którą ponoć kochasz – zniknęła. Nie ma jej od dwóch miesięcy, mimo że szuka ją z nami cały świat, do tej pory nie odnaleźliśmy po niej ani śladu. Widzę, że to cię jednak bawi, więc słuchaj, powiem ci większy dowcip: razem z Larą tego samego dnia zniknęła Lilly. Nie będę ci mówi, jaka Lilly, chyba pamięta się kobietę, którą się całuje potajemnie w jakimś hotelu.
Teraz Maykel z zadowolonem patrzył, jak Trent odwrócił wzrok w drugą stronę.
- Nie wnikam, skąd się o tym dowiedziałeś – mruknął, przecierając            twarz. – Ale to było dawno i nic do niej nie mam. A co do Lary, to pewnie uciekła z innym, bo zwyczajnie przestałeś jej się podobać.
- Gówno prawda – odrzekł Rouglas. – Lara by tego nie zrobiła.
- Ależ tak – zapewnił go Kurtis.
- Nie.
- Tak, to właśnie do Lary podobne.
- Wcale niepodobne. Co ty właściwie o niej wiesz?! – wkurzył się Maykel. – Nie masz prawia jej oceniać, nie znasz jej tak dobrze jak ja!
- Coś takiego, a wydaje mi się jednak, że znam ją lepiej od ciebie! – wydarł się też Trent. – Tak się składa, że jeżeli chodzi o takie numery, jak ucieczka z innymi mężczyznami, to Lara Croft jest pierwszą kobietą, którą wymieniłbym w kolejce na wykonanie tej czynności!
- Dlaczego tak o niej mówisz?! – Maykel wstał od stołu. – Przestań ją oczerniać!
- Nie przestanę, bo taka jest prawda i zrozum to w końcu! Oprzytomniej, zdejmij te klapki z oczu! Wyobrażasz sobie, że między wami jest miłość idealna, wmawiasz sobie, że Lara jest kobietą z twoich snów, doskonała pod każdym względem, bez ani jednej wady! Gloryfikujesz ją, idealizujesz na każdym kroku!
- Bo ją kocham!
- Spójrz w końcu prawdzie w oczy! Ty chcesz, aby ona była wierna, stała w uczuciach, kochała tylko ciebie, ale to są tylko twoje mżonki, taka nie jest prawda! Zejdź na ziemię, bo ta twoja wielka miłość totalnie ci już w głowie pomieszała! Lara nie jest takim aniołkiem, za jakiego ją uważasz!
Po tej przemowie, Maykel ponownie usiadł za stołem. Zrezygnowany i pełen bólu podparł rękami czoło.
- Skąd wiesz, że tak jest? – szepnął.
- Z życia – odpowiedział mu Kurt, również siadając za stołem. – Tak się składa, że trzy lata temu też byliśmy z Larą idealną parą. Nie mam pojęcia co ci o nas nagadała, ale nie było dnia, aby mi nie mówiła, jak bardzo mnie kocha, jak bardzo chce ze mną być i jak bardzo mnie potrzebuje. I co? Pewnego dnia zniknęła bez śladu, nie dając o sobie znaku życia. I dokładnie to samo teraz zrobiła z tobą. Wiesz co? Nawet mi cię trochę szkoda w tym momencie, bo dokładnie wiem, co czujesz.
Maykel wbił w mężczyznę swoje błękitne spojrzenie.
- Słuchaj, przykro mi, że tak z tobą postąpiła – rzekł. – Ale ze mną, to co innego. Nigdy nie uwierzę w to, że nagle postanowiła zmienić sobie faceta, po tym, co razem przeżyliśmy. Zresztą, potwierdza to też zniknięcie Lilly. Obydwie nie mogły się zmówić na zmianę chłopaków, nie zapominajmy, że Lilly jest mężatką. I moją siostrą. Może jest nieźle stuknięta, jako jej brat mogę ci wymienić cały szereg jej wad, ale wiem też, że jest na tyle dojrzała, że nigdy taki pomysł by jej w głowie nie zaświtał.
- Dupa Jasiów, ja wiem swoje – odparł Kurtis.
- Słuchaj. Tak naprawdę jestem tu, bo podejrzewałem ciebie o porwanie ich obu. Widzę jednak, że ty bladego pojęcia nie miałeś o ich zniknięciu. Dlatego teraz… - Maykel wziął głęboki wdech. – Dlatego teraz proszę cię o pomoc. Pomóż mi ich odszukać.
- A weź spadaj. – Brzmiała odpowiedź. – Co to ja nie mam nic do roboty, abym szukał twojej narzeczonej, szlag wie gdzie?
- Ta moja narzeczona jest też kobietą, którą zarzekałeś się kilka miesięcy temu, że kochasz nad życie. Poza tym, my dwoje wiemy, jakie miejsca ona lubiła, gdybyśmy się jakoś podzielili, kto gdzie szuka, może udałoby się…
- Wiesz co? Wracaj do domu, idź się wyśpij, weź leki. Lara to dorosła kobieta, jak jej nie porwano, poradzi sobie. Wie, gdzie jej dom.
- Czy tobie w ogóle na niej zależy?!! – wściekł się Maykel ponownie. – Może jej się coś stało, może jest ranna, może nawet umiera, a ty masz to wszystko gdzieś?!!
- Zależy mi na niej, owszem, ale nie zamierzam jej szukać. – Trent wygodnie rozsiadł się na krześle. – Stres wrogiem zdrowia. Pomogę jej jedynie wtedy, kiedy przyjdzie do mnie jakiś duch i mi to nakaże zrobić albo jeżeli będę wiedział na sto procent, że faktycznie grozi jej niebezpieczeństwo.
Maykel wyszedł z domu, trzaskając drzwiami, a Trent parsknął śmiechem. Wyciągnął piwo z lodówki i poszedł się położyć.
- Z kim ta Lara się zadaje? – mruknął do siebie, mając Rouglasa na            myśli. – Pewnie biedna nawiała z innym, bo już miała dosyć tego pięknisia z włoskami na żel, a ja mam jeszcze jej szukać. Phi. I co jeszcze? Jak się zmęczy hulankami to sama wróci.
***
W nocy obudził go bardzo słodki, aromatyczny zapach, wypełniający sobą cały pokój.
- Co jest kur… - Nie dokończył pytania.
Przed nim na stoliczku siedziała kobieta. Nadziemsko piękna. Postać w białej sukni i kruczoczarnych włosach patrzyła na niego, lekko przechylając głowę. Kiedy zrozumiała, iż on już nie śpi, zsunęła się ze stołka i ruszyła w jego stronę. Im bardziej się zbliżała, tym mocniej nasilał się cudowny, niebiańsko słodki zapach jakichś kwiatów.
Kobieta stanęła nad jego łóżkiem. Kurtis zmienił pozycję z leżącej na siedzącą, patrząc na przybyłą z otwartymi ustami. Jej oczy były tak bardzo srebrne, srebrzyste jak tarcza księżyca.
- Powiedziałeś, że jeżeli przyjdzie do ciebie duch i nakaże ci, abyś jej pomógł, to zrobisz to – odezwała się głosem, od którego mężczyznę przeszły ciarki po plecach. Nie był to głos ludzkiej kobiety. Ten głos był głosem z zaświatów, przypominający echo. – Nie nakazuję, ale proszę: pomóż jej.
Po tych słowach, zjawisko pachnące kwiatami zniknęło. Kurtis wyskoczył z łóżka, zapalił światło i nalał sobie whisky do kieliszka. Wypił, ale to nie pomogło. Znowu ją zobaczył.
Zjawa w ślubnej sukni, z długimi, kruczymi włosami stała za jego oknem, emanując sobą światło, którego łuna zahaczała o jego pokój. Czekała. Patrzyła tym swoim srebrem w oczach wyczekująco, poganiała go swoją postawą.
Kurtis nie wiedział, co się z nim zaczęło dziać, ale ubrał się, spakował i wyszedł na dwór, gdzie czekała na niego ta srebrnooka postać. Posłusznie podążył za nią do samochodu, potem jechał drogą, którą mu wskazywała, by znaleźć się na pokładzie samolotu lecącego do Tajlandii.

CDN 

15 komentarzy:

  1. Malina
    Wysłany 02.04.2011 o 13:33
    Cuuuuuuuuuuuuuuuuudowne! Jak zwykle! :P Hmmm, już myślałam, że Maykel zastrzeli Trenta-natrenta. :D Ale na szczęście tak nie jest… Czekam na nn! Aha i nie jestem pewna jak się odmienia rzeczownik perfumy… Bo – tej perfumy? Nie bardzo mi to leży… Czy nie powinno się mówić tych perfum… Czy perfumy mają liczbę pojedynczą??? Wiem, wiem – głupie, bezsensowne pytania. Ciekawa jestem czy Kurtis pierwszy znajdzie Larę… Ok, czekam na nn z ogromną niecierpliwością. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za tyle ciepłych słów, Malinko;-*** Co do tych nieszczęsnych perfum, to powiem Ci, że nawet się nad tym nie zastanawiałam, pisząc. Ale według mnie perfumy mają liczbę pojedynczą: ta perfuma, tej-perfumy. Jednej, konkretnej. Jak wchodzisz do sklepu i kupujesz wypatrzony zapach, jeden, to kupujesz perfumę, a nie perfumy;-) Tak mi się zresztą wydaje;-*

      Usuń
  2. Uci
    Wysłany 02.04.2011 o 13:53
    A najlepiej by było, gdyby za Kurtisem podążył cały orszak duchów i zjaw z Fay na czele. :) Co do Lilly, to nie wiem, co wymyśliłaś, ale zaczynam się bać… Naprawdę… Po raz pierwszy zaczynam się bać!Tak… Dodałam do twojego poprzedniego rozdziału komentarz, drugi już, ale gdzieś go wsiąkło. I nie ma!No nic… Co do tej cyganki, to jej głos z zaświatów, czy tam jej informator wszechwiedzący się pomylił w pisaniu SMS-a. Nie Amelka zginie, tylko Julka. A skoro ta kobieta się nie nadaje, niech Maykel zajmie jej miejsce: „Może Lara umiera?” Tak mniej więcej, bo nie da się skopiować słów przez blokadę. :) Rouglas na pewno by się nadał, a kasy zarobiłby więcej niż w FBI. :D No dobra, kończę…PS. Tak szybko pisałaś na klawiaturze, że pare literek pozmieniałaś. a=s j=sz, ale nic. Raczje jutro rozdziału nie dodam, wybacz, ale będę się odstresowywała przed sprawdzianem. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wysłany 02.04.2011 o 14:17
      Dzięki Uci za komentarzyk;-) „Co do tej cyganki, to jej głos z zaświatów, czy tam jej informator wszechwiedzący się pomylił w pisaniu SMS-a.”Oj, chyba ten głos z zaświatów się jednak nie pomylił, kochana Ulu… „Nie Amelka zginie, tylko Julka.”Skąd ta pewność, co do Amelki?;) „Tak szybko pisałaś na klawiaturze, że pare literek pozmieniałaś. a=s j=sz, ale nic.” Gdzie, w rozdziale? Jak w rozdziale, to niewybaczalne, zaraz raz jeszcze przeczeszę go wzrokowo. Chociaż to dziwne, bo przed dodaniem sprawdzałam go chyba ze cztery razy… Tak czy siak dziękuję, że czuwasz;-*

      Usuń
    2. Uci
      Wysłany 02.04.2011 o 19:52
      W sumie, ta a=s, była gdzieś przed tym dłużesz, ale teraz też nie mogę jej znaleźć. Nie wiem, jak ty to poprawiałaś, jeżeli włączyłaś ten program, czy coś, to może sam ci poprawił, tak jak poprawia małe, na duże litery?Dobra, dobra… Dodam jutro ten rozdział. Zadowolone z Asią?

      Usuń
  3. Uci
    Wysłany 02.04.2011 o 20:13
    Aha… No może… A nie za bardzo się spoufalę, gdy zapytam ile masz lat, czy mi odpowiesz? Bo jedna zainteresowana twoim blogiem osoba pytała.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uci
    Wysłany 02.04.2011 o 20:34
    O mamciu! Ha,ha… Uśmiejesz się, jak się dowiesz ile ja mam lat. No w każdym razie można to wydedukować patrząc na moje zdjęcie z chomikiem mojej siostry. Na początku chciałam nazwać ją Gała, bo ma gały, jak z Opowieści na dobranoc, ale tak się tuliła… Teraz ma już 3 lata i nic nie zapowiada tego by miałą zdechnąć. I to mnie najbardziej martwi, bo razem z nią tak długo żyje jeden taki wredny Łatysław Jagiełło (Łatek). Nienawidzę drania! Jest wszystkożerny! Zjadł kółko plastikowe do biegania, drabinkę plastikową do wychodzenia na pięterko w klatce, miseczkę (i jedzenie też!) zjadł, klatkę w ogóle zjadł! Dwóch prętów nie ma! I co najważniejsze! Moje spodnie zjadł! Nienawidzę go! Tak… A co do tej osoby to…Tajemniczy wielbiciel… ^^

    OdpowiedzUsuń
  5. gosia10
    Wysłany 02.04.2011 o 20:54 | W odpowiedzi na ~Malina.
    Trenta-natrenta xD skądś to znam ;p ahhh no tak!Niniwa po raz pierwszy na jakiejś lekcji go tak nazwała…Wtedy wybuchłam niepohamowanym śmiechem xD

    OdpowiedzUsuń
  6. gosia10
    Wysłany 02.04.2011 o 21:36
    Jak można byc tak brutalnym wobec dziecka – chodzi mi tu o tego zakichanego Bruca!?Maleńka była strasznie przestraszona…I jacy ci policjanci to egoiści (bruce) jemu tylko Bahamy w głowie. Pytam się: za co?I jeszcze te docinki… Bezczelność.Straszne jest to jak Maykel to wszystko przeżywa.No i Rouglas nareszcie domyślił się gdzie można by się udać – do TrentaNo ale to, że Kurt ich nie porwał no to już inna sprawa xDMaykel fajnie się rozgościł u Trenta;PA ta retrospekcja była zajebi*taJula, Cyganka, Malutka tłuściutka Ameluś….I Maykel oczywiście!!!:PPlaża … Piękny widok pary spacerującej sobie. No ale wspomnienia przerwał podły, okropny, chamski, potworny TRENT!! Dup.ek jeden…Nawet się nie przejmuje Larą..No ale Mayki wyszedł w końcu trzaskając drzwiami a Trent został..Jego słowa z tym duchem… Haha sprawdziło sięPrzyszła Fay i pokierowała go na lotnisko:POpisówki świetne..:P Lubię też czytać retrospekcje. A Lara w tym rozdziale wyszła na chamkę. ;p Bo to jest chamka xD A no i ten szloch Julki..Dobra..Coś krótki kom. wyszedł ale jest i to szczery (tak jak wszystkie moje xD)A jest jedno: – Zabiję tego skukinsyna xD to chyba trzeba poprawic xD i to tyleCzekam na 25 !!!:)Pozdro:****:):):)

    OdpowiedzUsuń
  7. Uci
    Wysłany 03.04.2011 o 10:11
    Nie, nie… Czasem mi się tak zacina, sama nie wiem czemu… Co do chomików to mnie przestraszyłaś… Ja nie chcę, żeby Łatek żył tak długo! Tajemniczy wielbiciel jest faktycznie twojego opowiadania i jest bardzo wstydliwy, a co do mojego weku, to rocznikowo tak, ale w dacie ciut się omyliłaś. 12

    OdpowiedzUsuń
  8. Uci
    Wysłany 03.04.2011 o 19:10
    Ależ proszę bardzo!Co do niejasności:Mirror’s Edge to konkretnie nazwa gry. Ludzie w niej występujący to sprinterzy, bo biegają po dachach. Sprzeciwili się oni władzy i pomagają przestępcom, w więzieniach, na wolności, konkretnie ludziom, którzy też są przeciw prawu. Dlatego policja chce wytępić sprinterów, bo wtedy łatwiej będzie im załatwić innych przestępców. A wieżowiec jest całkowicie legalny. Mówiłaś, że grałaś w to u kolegi. Jeżeli przeszłaś (lub on) pierwszą rudnę (nie trening!) to wiesz, że ich baza znajduje się gdzieś na dachu, do „domu” wchodzą przez otwór. Dlatego wyobraziłam sobie, że to może być jakiś wieżowiec. Skoro oni biegają po dachach?Lily uciekała przed policją głównie dlatego, iż Luk ostrzegł ją przed tym. Cytuję: „Będą tylko małe problemy z policją.” A po za tym: czy kiedy robiłaś coś źle, nawet o tym nie wiedząc, nie miałaś uczucia, że coś jest nie tak? Ja miałam wiele razy i Lily też.”Nie wyłączaj komputera”. Raz otworzyłam jedną grę w internecie, bo chciałam po prostu w nią zagrać. Nagle ekran zrobił się biały i na środku był napis: „Otworzyłeś nielegalną stronę. Policja już namierza adres. NIE WYŁĄCZAJ KOMPUTERA”. Nie wiem czy to był kawał, czy prawda, ale od tamtej pory nie otwieram tej strony. Dla ścisłości: mojegry.pl.Co do panny Croft, to taka pewna bym nie była :) . Domyślisz się…Z Lukiem ostatni raz widziała się przed świętami. Potem zniknął i dlatego dziewczyna jest taka na niego wściekła. Cytuję: „Mogła nie słuchać tego podstępnego debila!”Jeżeli chodzi o mój wiek, to raczej nie. We wtorek mam tekst po klasie szóstej, stresuję się ogromnie. Po za tym wypełniłam już (dokładnie dzisiaj) kartę rekrutacyjną i nie będę się kształcić w tym kierunku. Bardziej matematycznym. Może jak będę w twoim wieku to się „nawrócę”, ale przez najbliższe trzy lata, pisarstwo to będzie jedynie rozrywką.Pozdrawiam!PS. A może i ty dodasz kiedyś wcześniej rozdział? Czekam niecierpliwie.

    OdpowiedzUsuń
  9. Uci
    Wysłany 04.04.2011 o 15:47
    13 komentarz… Nie dobrze, będę miała pecha… No nic. Ja w sumie nie cierpię historii, chociaż panią mam super. Raz wszystkie szkoły miały wolne, oprócz nas, to było w piątek, po jakimś tam święcie… Nie ważne. Przyszła tylko połowa klasy, a pani od historii dosłownie spała na lekcji. Było czadowo! :D A co do opowiadania… Proszę zrób jeszcze trzecią część! Piszesz po prostu cudnie i miałam nadzieję na kontynuację… Ale skoro nie… A jak zrobię maślane oczka? Plosię… Plosię… Plosię… Nikt im się nie potrafi oprzeć! Plosię…

    OdpowiedzUsuń
  10. Uci
    Wysłany 06.04.2011 o 15:46
    Ho, ho! Ja mam pomysłów całą głowę… Teraz poszukuję informacji o bogini Hel (mitologia nordycka). Tomb Raider Underworld był na tym oparty. Tyle inspiracji, że głowa boli. :)

    OdpowiedzUsuń
  11. gosia10
    Wysłany 09.04.2011 o 17:46
    Sobota… a tu cicho i na gg też cicho…No chyba nas nie zostawiłaś?:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Liliana_11
    Wysłany 18.04.2011 o 21:06
    Kurcze, wiedziałam, że Maykel pomyśli w końcu o Trencie. Lara też jest nieodpowiedzialna, co ona sobie myśli? Że co? Że sama sobie wyjedzie, tak? Zostawi wszystko na głowie Maykela, dzieci, dom, rodzinę… Co za babsztyl xD No ale za to wszyscy też ją kochamy. I te wspomnienia, sen Rouglasa. Ale najbardziej rozwaliły mnie słowa Kurtisa „No, to już jest bezczelność!” leżę i kwiczę, naprawdę, pomimo wszystkich jego grzechów naprawdę lubię tego głupkowatego pier.dołę. Boże, co za pokręcony wieśniak „Du.pa Jasiów” xD no tylko on używa takich określeń xD Haaa i jedzie do Tajlandii :D On, nie Maykel. To będzie się działo, perypetie na całego! Jupi, chce już następny rozdział :) ) kocham ten Twój styl pisania.I na heavelny legend też się nowość pojawiła. I usunęła mi się lista kontaktów gg, więc napisz proszę do mnie :) Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń

Spis treści