Dziwne
znaki w przyrodzie zaczęły objawiać się zaraz po rozmowie z Fay i wizycie w
Przystani. Jak widać, Julka nie rzucała słów na wiatr. Wracając do swojej
drewnianej chatki, Lara zauważyła, że pod jej drzwiami rósł krzaczek
lawendy, którego nigdy wcześniej tutaj nie było. W ogóle, lawenda nie rosła w
tropikalnym lesie.
Za
krzaczkiem, kobieta odnalazła drugi, a za drugim trzeci. Droga usłana przez
lawendę ciągnęła się tak daleko, że Lara nie widziała przed sobą jej
zakończenia. Nie ulegało wątpliwości, że to był ten owy znak w naturze, którego
Lara miała szukać.
Była
gotowa do starcia z Carterem, już od dawna. Uzbrojona, nie musiała długo
podążać za znakami. Już po chwili, zauważyła ogromny budynek, który chował się
za wielkimi, tropikalnymi gąszczami.
- Ładna historia – szepnęła
Lara do siebie, kręcąc z niedowierzaniem głową. Szukała mafiarzy i Cartera w
samych odludnych miejscach, zmarnowała tyle czasu, a okazało się, że ten
cwaniak znajdował się tuż obok jej drewnianej chatki w tropikalnym lesie.
Po
cichu, na palcach, archeolożka zbliżyła się do budynku. Jakoś nie miała chęci
od razu robić zadymy, wolała najpierw rozejrzeć się za swoją mamą, a gdy już ją
znajdzie… Wtedy dopiero rozpocznie rzeź z Carterem i jego zbirami.
Weszła
przez piwnicę, w której pomimo jasnych ścian, było ciemno. Ostrożnie zapaliła
flarę. W tym samym momencie, rozległ się groźny ryk jakiegoś zwierzęcia. Lara
zaglądnęła zza winkla w kierunku usłyszanego głosu przed sobą… I ujrzała leżącą
na podłodze czarną panterę.
Kobieta
w mig rozpoznała w zwierzaku panterę Claire. Pamiętała je obie, kiedy to siedziały na szczycie szafy, tamtego
pamiętnego dnia w zbrojowni w Katmandu. Jednak wtedy, zwierzę było zdrowe i
kuzynka chyba dbała o to, by miało co zjeść. A teraz?
Croft ze
smutkiem popatrzyła na wychudzonego do granic możliwości dzikiego kota, któremu
aż żebra wystawały spod skóry. Pantera leżała przywiązana łańcuchem w ciemnej
piwnicy, zdychając z głodu. Na widok Lary, jeszcze zamruczała groźnie, ale nie
miała sił, by się podnieść.
Archeolożka
przez chwilę rozważała opcję, czy nie zastrzelić kocura i oszczędzić mu dalszej męki. Zdała sobie
jednak sprawę, że to głupi pomysł, bo na dźwięk wystrzałów zlecą się tu wszyscy
mafiarze.
Ignorując
mieszkańca piwnicy, Croft podeszła do ciemnych drzwiczek z małym okienkiem w
środku. Były zamknięte na jakiś dziwny mechanizm, który można było otworzyć
tylko ze strony zewnętrznej.
W tym
momencie, leżąca obok pantera, zebrała w sobie wszystkie pozostałe siły i
zerwała się z podłogi, wyczuwając żywe mięsko obok siebie. Jej niewyobrażalny
głód przyczynił się do napadu szału: dziki kot naprężył się i ku przerażeniu
Lary, oderwał łańcuch, którym był przykuty do ściany.
Atak był
błyskawiczny i zupełnie niespodziewany. Rozszalała pantera jednak nie trafiła
dokładnie, szarpnęła tylko kobietę za rękę, odrywając jej spory płat skóry i
zjadając go na poczekaniu.
Lara
krzyknęła zaskoczona nagłym bólem i nie zważając na krew, usiłowała wyciągnąć
ze swojej kabury pistolet. Była zbyt powolna w przeciwieństwie do zwierzęcia.
Dziki kot rzucił się na nią, przewracając na twardą podłogę i wbijając jej
szpony w brzuch. Croft z jękiem bólu przekaturlała się plecami do zwierzęcia, chcąc
ochronić głowę. Pantera więc wbiła jej swoje pazury w plecy, powodując, że krew
zaczęła lać się strumieniem.
Nie
wiadomo, do czego by doszło, gdyby nie strzał, jaki rozległ się w
pomieszczeniu. Ciało pantery bezwładnie osunęło się martwe na Larę. Kobieta
odgarnęła własne zakrwawione włosy z twarzy i wyswobodziła się spod ciężaru
zwierzęcia.
Już z
lekka poturbowana i ranna, przyjrzała się swojemu wybawcy. Efekt był taki, że odruchowo
wyciągnęła pistolet, jeden jaki jej pozostał, bo drugi gdzieś się zawieruszył
przy walce z dzikim kotem.
- Schowaj tę pukawkę, bo
sobie krzywdę zrobisz – doradził Carter bez żadnych wstępów. – A tak nawiasem
mówiąc, przerwałaś mi imieninową bibę. Jeżeli chciałaś się wprosić na krzywy
ryj na moją imprezę, mogłaś wejść drzwiami.
- Oddaj mi moją matkę
Carter, a na pewno nie będę ci dalej zakłócać tej twojej biby – odrzekła Lara,
groźnie marszcząc brwi.
Carter sprawiał takie
wrażenie, jakby w ogóle nie usłyszał jej słów.
- Taa… - Zastanowił się,
zaczynając powoli krążyć po niewielkim pomieszczeniu. – Podsumujmy. Wpadłaś do
mojej tajnej kryjówki z wielkim hukiem, nie wnikam, skąd się o niej
dowiedziałaś. Następnie rozzłościłaś ukochanego koteczka mojej siostry,
powodując, że musiałem go zabić, a teraz zamierzasz się do mnie swoim gnatem.
No, no. - Tu Carter zrobił małą przerwę, by stanąć w miejscu i wpatrzyć się w
Larę. – A słyszałaś, że moja siorka nie żyje? – zagadnął z innej beczki.
- Tak, słyszałam – odpowiedziała
Lara, w miarę spokojnie. – A co do pantery to nie musiałeś jej zabijać, sama
bym sobie poradziła bez twojej szanownej pomocy.
- Kłamiesz – podsumował ją
Carter, uśmiechając się pod nosem. – Jesteś zbyt piękna, abym mógł pozwolić
temu zwierzeciu cię skrzywdzić. I mam nadzieję, że zapyziała dusza mojej
siostruni zajmie się równie zapyziałą duszą tego zwierza.
Lara nie doceniła
komplementu.
- Skończyłeś już te
bluźnierstwa? – Chciała się dowiedzieć. – Bo miałabym ochotę dogadać się z tobą
jak z dorosłym, zrównoważonym facetem, a nie głupolem. Będzie to możliwe?
Carter zachichotał jak
wariat.
- Noo… Ja też mam na coś
ochotę – odrzekł, mierząc ją wzrokiem z góry na dół.
- Jak nie chcesz się dobrowolnie
dogadać, to nie. – Kobieta ruszyła ku drzwiom.
- Ależ chcę! – zapewnił
gorąco blondwłosy przywódca mafii. – Chcę się z tobą dobrowolnie dogadać,
najlepiej w łóżku!
- Słucham? – Lara
popatrzyła na niego spod byka.
- Noo… - Carter uśmiechnął
się głupawo. – Jak się ze mną prześpisz, to być może się dogadamy!
- A pocałuj mnie w dupę. –
Brzmiała odpowiedź, a następnie Croft stanęła przy drzwiach, usiłując je
otworzyć.
- Chwileczkę… - Głos
mężczyzny zabrzmiał teraz jak syk węża, uśmiech momentalnie zszedł mu z twarzy.
– Chwileczkę… Coś ty do mnie powiedziała?
- Słyszałeś - odparła Lara
niewzruszona i zaczęła szarpać się z drzwiami.
Usłyszała
za sobą szybkie kroki Cartera i nim zdążyła zareagować – mężczyzna z siłą
stukilowego człowieka odwrócił ją za ramiona, omal nie łamiąc jej kości i z
rozmachem uderzył ją w twarz.
Croft się tego nie
spodziewała, zaskoczona zatoczyła się i upadła na wilgotną podłogę. Zadany jej
cios naprawdę do delikatnych nie należał.
- Ty bydlaku… - Warknęła,
wycierając wierzchem dłoni krew lecącą jej ze skroni. – Panie, przebacz temu
świrusowi, bo to nie jego wina, że urodził się skończonym idiotą – dodała,
wstając.
To był błąd. Dostała w
policzek z drugiej strony aż chlasnęło i ponownie zatoczyła się w tył.
- Nauczę ja cię, trzymania
języka za zębami w mojej obecności! – wrzasnął Carter rozwścieczony. – Mam
nadzieję, że to cię nauczy rozsądku i posłuszeństwa!
- Najpierw ty się tego
naucz! – odszczeknęła mu Lara.
Z prędkością światła, mężczyzna
szarpnął ją za ubranie i podciągnął w górę.
- Ty jeszcze coś do mnie burzysz?!
Jeszcze coś pyskujesz?! Pożałujesz! – ryknął, ponownie uderzając kobietę w
twarz.
I w tym momencie, miarka
się przebrała. Trzeci raz dostać w policzek znienacka, było zbyt wielką ujmą
dla panny Croft. Wstała jeszcze szybciej niż upadła i rzuciła się na mężczyznę.
- Patrzcie, patrzcie, jak
się do szarpanin bierze, agresor jeden!!! – wołał Carter, bijąc się z Croft. –
Tak cię lutnę, że gwiazdki zobaczysz przed oczami, furiatko jakaś niewyżyta!!!
Niestety, zamiast lutnąć,
zaczął definitywnie przegrywać.
- Ratunku! Ratunku! –
zmienił więc taktykę. – Pomocy, zakatrupi mnie ta podła szmira!
I do piwnicy wpadło kilku
mafiarzy.
- Szefuniu, łap to! –
krzyknął jeden, rzucając coś w stronę swojego szefa.
- Dawaj! – Carter zręcznie
złapał rzucony mu przedmiot, następnie chwycił Larę i przewrócił ją na ziemię.
- Ty mała dziwko, już ja cię usadzę na dupie!!! – oznajmił, przygważdżając Croft
do ziemi. – I co ty na to?!! – wrzasnął, przytykając do jej skóry paralizator.
Ciało kobiety zadrgało, porażone prądem. Lara krzyknęła zaskoczona, to nie był
atak, którego się spodziewała.
A mężczyzna nie poprzestał
na jednym razie.
- Fajnie, jak prąd
popieści?!! – zaśmiewał się, z rozkoszą zadając jej ból i patrząc, jak tylko nieudolnie wiła się na
podłodze, próbując uniknąć dalszego cierpienia.
- Przestań!!! – krzyczała, usiłując
walczyć z niewidzialną siłą.
Mafiarz nie zaprzestał
jednak na jej prośbę. Odrzucił paralizator dopiero wtedy, gdy Lara przestała
się ruszać. Leżała na podłodze cała w drgawkach, wydając z siebie kwilące
odgłosy, jak zraniony ptaszek.
To się
Carterowi podobało. Lara jęknęła z bólu, gdy mężczyzna odwrócił ją na plecy i
odgarnął brązowe pasma włosów z jej twarzy. W każdej komórce swojego ciała
dalej czuła przeszywający ból, choć Carter już nie raził jej prądem.
- A nie mówiłem, że jestem w
stanie nad tobą zapanować? – zamruczał, z zadowoleniem gładząc jej dłoń i
delikatnie ją całując. – Chyba już masz odpowiednią nauczkę, by wiedzieć, że na
przyszłość nie należy mi się sprzeciwiać. Prawda?
Kobieta nie odpowiedziała,
wciąż się trzęsąc. Carter otoczył ją ramieniem, a drugą ręką przesunął
zachłannie po jej ciele. Lara otworzyła zamglone oczy i ostrzegawczo na niego spojrzała.
- Jeżeli będziesz grzeczna,
tak jak teraz… Całkiem inaczej będę cię traktował - oświadczył, wkładając swoją
dłoń pod jej bluzkę. Kobieta szarpnęła się i ostatkiem sił odepchnęła jego
rękę.
Carter roześmiał się, lecz
widać było, że zdenerwował się ponownie.
- Znowu napotykam jakiś
opór z twojej strony? – Raczej stwierdził niż zapytał. – W takim razie, lekcja
przed chwilką widocznie niczego cię nie nauczyła. Spróbujemy inaczej.
Po tych
słowach, zerwał się gwałtownie i szybko wstał. Pochylając się, energicznym
gestem rozerwał jej obcisłą bluzkę na pół. Pod nią miała zmysłowy, czarny
stanik. Mały guziczek w kształcie różyczki, wtulał się w idealny dekolt. Carter
zacisnął go w jednej ręce i gwałtownie szarpnął.
- Ty draniu! – wrzasnęła
Lara, momentalnie przytomniejąc i próbując się bronić. Poderwała się, jej
dłonie skoczyły do jego twarzy. Brutalnym pchnięciem powalił ją z powrotem na
podłogę i dopełnił dzieła, zrywając z niej resztki ubrań.
Lara leżała teraz, dokładnie
tak, jak lubił: napięta i zszokowana, oczy miała szeroko otwarte, wciąż nie
wierząc w to, co za chwileczkę jej zrobi. Carter stał nad nią, mierząc jej
wspaniałą postać chłodnym wzrokiem, który jak wiedział, musiał przerażać ją
więcej niż najwścieklejsze pożądanie.
- Patrzysz na mnie oczami
bezbronnej sarenki – rzekł, uśmiechając się do siebie głupawo. – To właśnie
lubię.
Mężczyzna powoli usiadł na
niej okrakiem, uważnie przyglądając się jej nagiemu ciału, wciąż drżącemu po
niedawnym spotkaniu z prądem.
- Dobra, koteczku – wyszeptał
w końcu przyjaznym tonem. – Rączki za plecy.
Lara nie wykonała
polecenia.
- Ty przeklęty bydlaku… - Wymówiła
z trudem, zbyt obolała by zrobić coś więcej. – Pożałujesz tego…
Carter pochylił się nad nią
i delikatnie ujął pasma włosów po obu stronach jej twarzy, potem powoli
skrzyżował je pod brodą i w poprzek szyi.
- Prosiłem cię o coś –
zauważył, zaczynając bez pośpiechu, bezlitośnie naciskać gardło Lary. W chwilę
później, gdy już nie mogła złapać tchu, został nagrodzony widokiem jej dłoni,
posłusznie chowających się za plecy. Zamknęła oczy.
Jego ręce przesunęły się w
dół po zaokrąglonych biodrach i szczupłych nogach. W tym samym momencie…
- Szefuniu! Szefuniu! – Jakiś
zbir zaczął dobijać się do pomieszczenia.
- A czego?! – odwrzasnął
Carter, zły, że mu przerwano tak ważne poczynania.
- Szefuniu, mecz się
zaczyna!!!
Tym razem, szef nie dał
sobie tego dwa razy powtarzać.
- Mecz?! – wrzasnął i
poderwał się jak oparzony, wyswobadzając kobietę ze swojego ciężaru. – Ty
lujcu, nie łaska było wcześniej powiedzieć?! Niech ja tylko minutę przegapię, a
ty cwelu już nie ujrzysz więcej wschodu słońca!
Do
piwnicy wparował zbir, który do tej pory stał za drzwiami. Nie zwrócił uwagi na
Croft, która chwiejnymi ruchami złapała w dłonie swoje podarte ubrania i przycisnęła
je do siebie w obronnym geście.
- Spokojnie, szefuniu,
jeszcze są reklamy – uspokoił swojego szefa.
- Mam nadzieję, że kupiłeś
mi słone paluszki? – zapytał Carter groźnie.
Zbir wytrzeszczył oczy.
- Z sezamem kupiłem! –
odpowiedział.
- Z sezamem? – Carter pokiwał
głową, a następnie pochylił się i podniósł z ziemi Lary pistolet. Bez wahania
wystrzelił do bandziora stojącego przed sobą. Croft mimowolnie krzyknęła i
odskoczyła do tyłu. Krew zabitego rozprysła się po jasnej ścianie razem z
żółtymi fragmentami jego mózgu.
- Dobrze wiesz, że po
sezamie mam zatwardzenie! – zarzucił trupowi Carter, a następnie zwrócił się do
kobiety: - Przestań drzeć tę krzykliwą gębę, bo i ty tak skończysz, jak się
będziesz mi sprzeciwiać. A teraz wychrzaniam na mecz, a ty ani słóweczka, ani,
ani. - I z tekstem pożegnalnym o treści: „to narka lalka”, Carter opuścił
piwnicę.
Po niedługiej chwili, do
piwnicy wszedł kolejny z mafiarzy.
- Szefuniu kazał, abyś
poszła za mną – oznajmił, wyciągając do Lary rękę.
Kobieta
pogardziła jego pomocą, sama wstając i kierując się za nim. Liczyła, że gdzieś
wypatrzy swoją matkę. Jakie było jej zdziwienie, kiedy po przejściu długim i
ciemnym korytarzem, ona i zbir znaleźli się w czyimś mieszkaniu.
- Tu masz siedzieć, dopóki
szefo nie wróci – powiedział jej na odchodnym gburowaty mafiarz i poszedł
sobie, zostawiając ją samą sobie.
Archeolożka
nie zamierzała czuć się jak u siebie, wiedziała, że ten psychopatyczny Carter
zaraz do niej wróci, by dokończyć to, co zaczął. Przesiedziała całą noc na
oparciu fotela, czujna i gotowa do dalszego ataku. Nie miała zamiaru tak łatwo
się poddać.
Nad
ranem usnęła. Obudziła się późnym popołudniem, tkwiąc w fotelu w dziwnej i
niewygodnej pozycji. Wstała i ostrożnie zaczęła oglądać dom. Cartera jeszcze
nie było, nieźle sobie poleciał w kulki, ale ten fakt akurat kobietę ucieszył.
Zauważyła,
że mieszkanie miał bardzo luksusowo i gustownie urządzone. Myślała, że taki
morderca jak on, mieszkał w jakiejś spelunie. Nie ukrywała, że podobało jej się
to, iż lubił porządek. W mieszkaniu było bardzo czysto, wszystko stało na swoim
miejscu.
Lara
zatrzymała się w kuchni. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak bardzo była
głodna i jak bardzo chciało jej się pić po wczorajszych przeżyciach. Nie
namyślając się, zrobiła sobie herbaty, otworzyła lodówkę i przyrządziła coś do
jedzenia.
Najedzona,
z ugaszonym pragnieniem, Lara rozpoczęła dalszą wedrówkę. Nie spodobało jej się
odbicie w lustrze w przedpokoju. Tym razem, uświadomiła sobie, że była cała
brudna, włosy miała pozlepiane od krwi i w tych poszarpanych ciuchach wyglądała
jak ze śmietnika.
Bez
wahania wkroczyła do łazienki, zamykając za sobą drzwi. Ubolewała tylko nad
brakiem w nich kluczyka, ale cóż poradzić. Skoro Cartera nie było do tej pory,
nie było co wierzyć, iż wróci akurat wtedy, gdy ona będzie się kąpać.
Więc
uspokojona, zdjęła z siebie ubranie, powyciągała wszystkie wsuwki z włosów,
pozwalając, by te opadły jej luźno na plecy. Z kolekcji mydeł Cartera, która
naprawdę była imponująca, kobieta wybrała sobie o miodowym zapachu i
zatrzasnęła za sobą drzwi kabiny prysznicowej. Po spłukaniu z siebie brudu i
śladów zmęczenia, Lary humor poprawił się na tyle, by zacząć sobie coś śpiewać
pod nosem.
- Nie dostaniesz mnie tak
łatwo, ty Carterze-frajerze – zanuciła melodyjnie, zadowolona z tak udanej
rymowanki.
No i
niestety, dokładnie w tym samym momencie drzwi od prysznica otworzyły się z
rozmachem, wpuszczając zimne powietrze do nagrzanej i zaparowanej kabiny.
- Chyba będę się sprzeczał
z twoim stwierdzeniem – rzekł Carter z cwaniacką miną, luzacko opierając się o
framugę.
- Wy- wynoś się!!! –
wrzasnęła Lara, aż nie mogąc się wysłowić z oburzenia, jakie ją
zalało. Dobry humor minął jak sen.
Mężczyzna stał, z
zainteresowaniem obserwując kropelki wody, jakie spływały po jej nagim ciele.
- Przepraszam, że się spóźniłem
– powiedział, z trudem unosząc wzrok na jej twarz i obdarzając ją ciepłym
uśmiechem. – Drżysz? – zamruczał, ponownie badając oczami jej ciało. – Na mój
widok? To prawidłowa reakcja.
Następnie
odwrócił się i zaczął podążać powoli przed siebie, co wykorzystała Lara, natychmiast
wyskakując z kabiny i zamierzając okryć się swoim ubraniem. Niestety, spóźniła
się, mężczyzna pomyślał najwyraźniej o tym samym. Podniósł na ręce jej ubrania,
następnie zahaczył też o ręczniki i wszystko razem wyrzucił za drzwi łazienki.
Lara
stała sparaliżowana ze strachu i oburzenia i patrzyła, jak Carter zamykał
kluczykiem (który najprawdopodobniej nosił przy sobie) drzwi, a żeby było
śmieszniej, wyrzucił go potem na korytarz przez otwory wentylacyjne. Teraz
stała więc przed nim naga i nie mająca żadnej drogi ucieczki.
- Dlaczego tak się
trzęsiesz? – zagadnął miękko, rozpinając, a potem ściągając z siebie koszulę. –
To będzie twój pierwszy raz? Nie wierzę – mruknął, zaczynając ściągać spodnie.
Croft w
panice odwróciła się do niego plecami, wyglądając, jakby miała zamiar uciec
przez ścianę. Ten świr… Wiedziała, że sobie nie odpuści. Bała się tego
psychopaty, był sto razy gorszy od swojego brata Marca, który też był mega
potworem, ale nie udało mu się nigdy do tego stopnia jej poniżyć. Kobieta
przycisnęła się do ściany, jak najdalej od Cartera i ukryła twarz w ramionach.
Mężczyzna
po chwili położył swoją dłoń na jej ramieniu. Delikatnie, czule pogładził jej
skórę opuszkami palców.
- No dalej… - Szepnął. – Już
bez cudów, wiesz dobrze, czego chcę. I nie unikniesz tego. Nie chcę cię
skrzywdzić, ale będę musiał to zrobić, jeśli znowu będziesz się mi
sprzeciwiała.
Te słowa były tak
niespodziewane, że Lara uniosła głowę, ukrytą do tej pory w ramionach.
- Już mnie skrzywdziłeś –
odparła. – Nie raz.
Ramiona mężczyzny
delikatnie owinęły się wokoło jej talii, aby odwrócić ją do siebie. Croft w
sekundzie wyszarpnęła się z uścisku, uskakując w bok.
- Łapy przy sobie –
warknęła. – Bo przysięgam, że cię uderzę.
Carter parsknął śmiechem.
- Nie wiadomo, kto zrobi to
pierwszy – oznajmił, robiąc taki ruch, jakby rzeczywiście chciał walnąć ją w
twarz. W rzeczy samej tylko żartował, lecz Lara od chwili jego wejścia do
łazienki, stała się bardzo czujna i gotowa oddać za każdy jeden zadany jej ból.
Gest
mężczyzny postrzegła jako prawdziwy atak. Z gracją żbika rzuciła się na Cartera
z pazurami, bijąc go i doprowadzając do tego, że wywalił się na podłogę. Wiadomo, jaka była reakcja szefa mafiarzy,
który aż poczerwieniał z wściekłości.
- Ty mała dziwko, teraz się
doigrałaś! – zakomunikował wstając i zaczynając się z nią
szamotać. Lądował na podłodze i obijał się o ściany znacznie więcej niż
kobieta, która również była rozzłoszczona do granic możliwości i nie szczędziła
swojej siły. Więc przy ponownym chwyceniu jej za łokcie, mężczyzna cisnął nią z
całej siły o lustro. Lara przywaliła w nie tyłem głowy i upadła na kafelki
nieprzytomna. Spod jej głowy wydobyła się stróżka krwi.
Gdy
otworzyła oczy, znajdowała się w obszernym brodziku kabiny prysznicowej. Leżała
na plecach, a wniebowzięty Carter siedział na niej i przyglądał się jej z uśmiechem.
- Wiesz, nie chciałem
niczego zaczynać, dopóki się nie obudzisz, bo byś nie miała czego wspominać –
oznajmił, bezczelnie się śmiejąc. – Lecz teraz bez zbędnych komplikacji możemy
zacząć przedstawienie.
Nim Lara
zdążyła zrozumieć, o jakie przedstawienie mu chodziło, Carter wpił swoje usta w
jej wargi, brutalnie całując. Żadne szamotanie się i szarpanie nie przyniosło
rezultatów. Carter zsunął swoje ręce na jej biodra, starając się ją
unieruchomić. Językiem błądził po jej wargach, schodząc niżej i wypisując nim
jej imię na szyi.
- Kurwa, nie panuję już nad
wyobraźnią… – Szepnął, przesuwając rękami w górę, po jej brzuchu i zaczynając
lekkimi, wprawnymi ruchami gładzić jej miękkie piersi, muskając sutki
delikatnymi otarciami kciuka, dopóki nie nabrzmiały pod jego dotykiem.
- Ty draniu… Ty wstrętny,
pieprzony draniu! – Lara drżała pod nim z mieszaniny gniewu i pożądania.
Próbowała go uderzyć, ale sprytnie ją obezwładniał.
- Przestań… Uspokój się…
Poddaj się nastrojowi chwili… - Mruczał jej do ucha, mocno ją obejmując i
chowając twarz w jej włosach.
- Ty zboczeńcu, już ja ci
dam nastrój chwili… - Wygrażała Croft, cały czas usiłłując się wyrwać.
Carter
parsknął tylko władczym, głupawym śmiechem, tuląc ją do siebie coraz mocniej i
na nowo zaczynając całować. Błądził palcami po wypukłościach jej ramion,
bioder… Coraz zachłanniej i odważniej ją dotykał.
Ciało
Lary przeszedł gorący dreszcz. Kiedy wargi Cartera zacisnęły się na jej sutku,
jęknęła cicho i mocno zacisnęła powieki. Wyprężyła się, gdy jego oddech zaczął
parzyć jej brzuch, coraz niżej… Poczuła szorstkie policzki między udami.
Zaprotestowała,
unosząc się do góry. Carter chyba przewidział taką reakcję, bo zacisnął swoje
ręce na jej nadgarstkach, hamując dalszy opór. Robił swoje, powodując, że jej
ciało zaczęło drżeć. Wtedy przykrył ją sobą i wszedł w nią, początkowo wolno i
rozmyślnie się poruszając. Widząc jednak, że Lara leżała z zamkniętymi oczami i
w ogóle nie sprawiała wrażenia, jakby jej się podobało - poszedł na całość,
popychając ją gorączkowo coraz dalej i szybciej.
- Nie było aż tak fajnie –
podsumował, gdy było po wszystkim. – W ogóle nie krzyczałaś, wiesz, że faceci
lubią, gdy się wtedy krzyczy!
Croft siedziała, dalej
mając przymknięte powieki, spocona i zmęczona dochodząc do siebie.
- Rzeczywiście mogłam sobie
pokrzyczeć – odezwała się. – Z rozpaczy.
- Nie, z rozkoszy! –
poprawił ją Carter, a za chwilę zaczął robić głupie miny i machać w kierunku
sufitu. – Hallo, hallo, tu jesteśmy! – wykrzykiwał, śmiejąc się aż do utraty
tchu. – Mam nadzieję, że kumpel obsługujący kamerkę, dobrze cię zarejestrował,
kochanie. Mnie mógł sobie oszczędzić, ale jeżeli ściął filmik na tobie w
najlepszym momencie, oderwę mu łeb!
- J-jaki filmik? – jęknęła Croft, czując, że
robi jej się zimno.
- Taki! – Mężczyzna siłą
podważył kobiecie podbródek do góry. – Widzisz?! Tam jest kamera, którą sam
montowałem! Ha, ha, ha, ha! A obsługuje ją mój kumpel, który teraz na pewno
ogląda powtórkę z naszej miłosnej ekstazy, super, co?! Teraz już nikt nie zaprzeczy,
że cię zdobyłem, ten film będę pokazywał wszystkim naokoło: twojej matce, moim
najemnikom, sąsiadom, wszystkim! Nawet twojemu chłopaczkowi z FBI pokażę, niech
sobie oglądnie i się pouczy, jak należy to robić!!! Ha, ha, ha, ha!!!
Lara
siedziała oszołomiona, czując, że ponownie zaczęła się trząść. Tym razem - z
wściekłości. Z niewypowiedzianej wściekłości. A Carter wstał i wyszedł z
kabiny. Skierował się ku drzwiom, zaczynając je otwierać.
Krew
uderzyła kobiecie do głowy. Wstała, jak zahipnotyzowana ujęła w ręce głowicę od
prysznica i zaczęła z całej siły trzaskać nią w kamerę, dopóki ta się nie
rozbiła.
- Eeejj!!! – ryknął Carter,
wściekle do niej podbiegając. Croft zamachnęła się i z całej siły wyrżnęła
mężczyźnie głowicą. Upadł. Larą targał niewypowiedziany gniew z upokorzenia i
nienawiści. Nikt jej nigdy nie potraktował w ten sposób.
Wyskoczyła
z kabiny, chwyciła Cartera za szmaty i zaczęła uderzać jego głową o umywalkę,
aż krew zaczęła się lać.
- Ty suko, wściekłaś się,
czy jak?!! – wykrzykiwał, połykając własną krew lecącą z głowy. Następnie Croft
z całej siły rzuciła nim o wannę, gdzie uderzył się czołem w jej kant i upadł
na kafelki, obficie brocząc krwią.
Lara
stała cała drżąca, z otwartymi ustami, z piekłem w oczach. Czekała i patrzyła
na ruch Cartera. Jeżeli zacząłby się poruszać, przyskoczyłaby natychmiast go
dobić. Nikt nigdy w życiu jej aż tak nie poniżył, nie upokorzył jak on. Marc
Miller był przy nim aniołkiem.
Po
odczekaniu chwili, Lara była pewna, że Carter nie żyje. Zsunęła z półki jedną
ze swoich wsuwek i wsadziła ją w dziurkę od klucza. Przekręciła zamek i wyszła
na korytarz, gdzie ubrała się w swoje poniszczone ciuchy. Bez wahania ruszyła
do piwnicy, w której wczoraj się znalazła. Zbiry chyba miały dzisiaj wolne, bo
nikogo z mafiarzy nie było. Lara weszła do dziwnego pomieszczenia, obok
piwnicy, które przypominało więzienie.
- Mamo! – zawołała, wchodząc
do środka. I wtedy ją zobaczyła. Amelia Croft siedziała przestraszona na brzegu
jakiejś ławeczki i patrzyła nieprzytomnie przed siebie. – Mamo! Mamo!– Lara
przyskoczyła do niej i kucnęła przed nią. W swoje ręce ujęła jej dłonie. –
Mamo, poznajesz mnie?
- Tak, jesteś moją córcią,
która za chwilę będzie zdychać pod moimi nogami! – Rozległ się ironiczny głos z
tyłu.
Lara odwróciła się
zaskoczona. Jej twarz wykrzywił grymas wściekłości.
- Nie zbliżaj się do nas,
ty potworze!!! – wrzasnęła, zaczynając szybciej oddychać. – Myślałam, że cię
już zabiłam, ale skoro nie, teraz nie zawaham się z tobą skończyć!!!
- Coś takiego. – Carter
uśmiechnął się, ukazując zakrwawione zęby. – A ja uważam, że teraz moja kolejka
w grę na zabijanki. Najpierw uduszę ciebie, a potem twoją starą. Czy taka
kolejność ci odpowiada?
- Ty…Ty… Ty… diable!!! –
wrzasnęła Croft, biorąc babcię za rękę i cofając się z nią do tyłu. Jeżeli
chodziło o nią samą, chętnie by raz jeszcze poszarpała się z Carterem, ale bała
się o mamę.
- Tak, jestem diabłem –
potwierdził mężczyzna, zaczynając iść w ich stronę.
Larę przeszły ciarki po
ciele… W chwili obecnej, Carter naprawdę wyglądał jak szatan. Cały pokrwawiony,
zaschnięta krew na policzkach… Kipiące furią oczy.
Kobieta
zasłoniła swoim ciałem Amelię, sama gotując się do ponownego starcia. Carter
roześmiał się, stojąc już obok i pochylając się, by mrożącym wzrokiem spojrzeć
jej w oczy.
- A tańczyłaś kiedyś z
diabłem przy świetle księżyca? – zapytał, śmiejąc się nienawistnie. – Nie?
Teraz też nie będziesz miała okazji. Za to, potańczysz sobie z nim przy
świecącym słońcu!
Lara
zaatakowała pierwsza, nim zdążył ją szarpnąć i zmusić do potańcówy. Był mocno
poturbowany i obolały po niedawnych przejściach w łazience. Kobieta powaliła go
na ziemię, ponownie łapiąc Amelię za rękę i zaczynając z nią uciekać.
Nie
odbiegły za daleko, Carter rzucił w Larę jakimś ciężkim przedmiotem, powodując,
że ta upadła. Następnie mężczyzna podeptał po niej przebiegając i chwytając jej
matkę.
- To pa, pa! – zawył
radośnie, znikając kobiecie z oczu.
- Nie!!! – jęknęła Lara tak
boleśnie, jakby wbił jej sztylet w serce. W sekundzie rzuciła się za nim i
matką. Opuszczając mieszkanie, odnalazła czyjś pistolet.
Z
rozwianymi, wilgotnymi włosami, puszczonymi luźno na plecach po niedawnej
kąpieli, Lara wybiegła na podwórko. Carter właśnie pakował się do samochodu
łącznie z babką.
Croft
celnie rozstrzeliła mu opony, powodując, że auto przestało być w chwili obecnej
gotowe do jazdy. Carter parsknął śmiechem i popatrzył na Larę.
- Zrobiłaś to na własną
niekorzyść! – uświadomił jej. – Co powiesz, na mały spacer po lesie?!! – I to
mówiąc, puścił się biegiem do skrawka tropikalnego lasu, ciągnąc za sobą
Amelię.
Lara ruszyła
za nim bez słowa. Po przebiegnięciu kawałka małej części lasku, uciekający jak
i goniąca ich, znaleźli się na kolorowym bazarze. Ku przerażeniu Lary, Carter
dorwał ze straganu jakiś wyświechtany rower.
- Siadaj tu babka, a jak mi
wsadzisz girę w szprychy, to pożałujesz!!! – wydarł się na całe gardło,
rzucając Amelię na ramę. Sam zasiadł na siodełku i zaczął pedałować. – Nas nie
dogoniat!!! – wykrzykiwał do Lary, cytując słowa słynnej piosenki i rżąc przy
tym ze śmiechu, jak prawdziwy psychopata.
Niestety,
drugiego roweru na tym samym straganie nie było, a Lara nie miała czasu, by się
rozglądać. Puściła się sprintem za uciekającym Carterem.
- Juhuuu!!! Jaba daba
doooo!!! – wrzeszczał tak radośnie, machając nogami, że sprawiał wrażenie,
jakby naprawdę pierwszy raz w życiu jechał na rowerze.
W tym
zamieszaniu, nikt nie zauważył rudowłosej kobiety w wielkim kapeluszu,
chroniącym przed słońcem. Zdjęła okulary przeciwsłoneczne i ze zdumieniem patrzyła
na rozgrywającą się scenę. Po chwili,
ruszyła za tym dziwnym pościgiem.
Ku
przerażeniu Lary, stuknięty Carter wjechał swoim rowerkiem do dżungli. Jak się
każdy mógł tego domyślić, wypieprzył się razem z babką, zahaczając o pierwsze
lepsze, tropikalne krzaki. Obydwoje wywalili się na ściółkę, a rowerek z powyginanymi
kołami wylądował na jakiejś olbrzymiej paproci.
- Aaaaa!!! – Podniósł
wrzask Carter, widząc nadbiegającą Larę. Chwycił leżącą na ziemi Amelię za
włosy i zaczął ponownie uciekać, ciągnąc babkę jak flaka za sobą. Teraz, oprócz
jego głupich okrzyków, dał się też słyszeć piskliwy wrzask babci.
Lara
biegła jak tylko mogła najszybciej, krzyk jej matki powodował, że czuła się,
jakby miała zacząć toczyć ślinę z pyska. Miała przy sobie pistolet, ale bała
się, że jeżeli go teraz użyje, postrzeli matkę, a nie mafiarza.
- Szła dzieweczka do
laseczka… - Podjął piosenkę Carter, aż giąc się w pół ze śmiechu. No, tak.
Croft zrozumiała aluzję do siebie. Był las? Był. A ona była ową dzieweczką z
piosenki.
Przyspieszyła
kroku, chcąc szybciej skończyć z tym psychopatą. Niestety, wpadła w jakieś
bagno. Cała umorusana, z brudem na ciele i włosach, biegła, starając
się bardziej przyspieszać.
- Do zielonego, aha-ha, do
zielonegooooo!!! – Dało się słyszeć spomiędzy drzew.
Stało
się: Carter ciągnący Amelię za włosy, zmęczył się szybciej. Już po chwili
przestał śpiewać i wykrzykiwać głupoty. Coraz częściej się oglądał, z
niepokojem na twarzy. Zwalniał.
Lara
poczuła smak zwycięstwa. Już za chwilę dopadnie tego świra, zabije go i
zabierze do domu swoją mamę, gdzie zapewni jej odpowiednie leczenie i opiekę. Może
już teraz strzelać? Nie, podbiegnie bliżej, by na pewno wcelować w głowę
Cartera. Jeszcze trochę, jeszcze trzy metry, jeszcze tylko parę kroków i będzie
ich mieć… Już są na wyciągnięcie ręki…
I w tym
momencie, stała się rzecz, której nikt nigdy by się nie spodziewał. Mianowicie,
Lara poczuła na swojej nodze niewypowiedzianie palący ból i upadła na ściółkę,
twarzą do ziemi. Ostatnią rzeczą, jaką ujrzała, był odbiegający Carter łącznie
z jej mamą i znikający za zasłonami gęstych krzaków.
Lara
przekaturlała się na plecy, krzywiąc się z bólu. Na jej nodze, owinięty wokoło
jej łydki, siedział wąż. Był to jeden z tych małych, czarnych węży, o których mówiono
w tych stronach, że były to najzłośliwsze stworzenia zamieszkujące tropikalny
las. Rzeczywiście tak było. Czarny wężyk oplatał swoim ciałem łydkę kobiety, a
zęby wbijał w jej skórę, zaciskając coraz mocniej, chcąc wszczepić swój cały
jad do jej organizmu.
Croft
krzyknęła, usiłując zwalić węża ze swojej nogi. Dopiero cios gałęzią w łeb
poskutkował. Wąż z głośnym sykiem oderwał swoje ostre ząbki i zniknął, wijąc
się wśród liści.
Kobieta
najpierw poczuła, że traci siły, a potem dopiero, że zaczynają wstrząsać nią
głębokie dreszcze. Po sekundzie, była już cała zlana potem, miała mgłę przed
oczami, całe jej ciało pulsowało. Ostatkiem sił uniosła się i zerknęła na swoją
nogę, która puchła tak straszliwie, że obecnie przypominała już wielką banię,
niezdolną do poruszenia się.
Wypychane
od środka żyłki, zaczęły pękać, co powodowało krwawienie. Lara drżącymi rękoma
odpięła i zdjęła swój but, który zaczął ją uwierać. Krew leciała z łydki coraz
bardziej, a noga puchła dalej, przypominając już rozmiarowo niewielką plażową
piłkę.
Croft
opadła z powrotem na ściółkę, czując, że nie może zbyt dobrze poruszać już
rękami ani innymi częściami ciała. Ostatnią myślą, jaka przyszła jej do głowy,
były dawne słowa Elandy: „One tu są. Będą
złośliwe i będą się starać przeszkodzić ci we wszystkim co robisz. One znają
prawdę. I nie lubią, gdy ktoś robi złe rzeczy…”
- Wygrałyście, duchy
dżungli… - Szepnęła Lara, popadając w letarg. Nim zamknęła oczy na dobre,
przysięgłaby, że po jej słowach drzewa zaszumiały ponuro, a z ich pni zaczęły
wyłazić ciemne, niewielkie postacie, wyglądające jak szamani w spódniczkach z
traw. Poruszały się i były przeźroczyste niczym smugi dymu. Duchy dżungli
istniały naprawdę.
CDN
Rozdział całościowo dedykuję Gosi10, nie tylko za poczynania Cartera, ale także dlatego, iż wiem, że Gosia lubi najbardziej brudną i pokrwawioną Larę. Mam nadzieję, że wystarczająco unurzałam pannę Croft w błocie i wystarczająco ją wymęczyłam, aby mogło Ci się spodobać;-***
Standardowo dziękuję za wszystkie komentarze i odwiedziny;-* Pozdrawiam serdecznie!
Uci
OdpowiedzUsuńWysłany 26.03.2011 o 13:57
Zaraz zabiorę się do czytania twojego rozdziału, ale póki jeszcze nei zapomniałam:Faktycznie na początku pomylił mi się thriller z trailerem, ale potem pomyślałam, że nie opłaca się zmieniać skoro całe opowiadanie będzie prawie jak thriller. Co do Mirror’s Edge to się nie bój, ponieważ postaram się połączyć te dwie gry. Na przykład połowa to będzie Tomb Raider, a połowa Mirror’s Edge. W każdym razie dziękuję za miły komentarz. No zabieram się w końcu do czytania.Pozdrawiam!
Uci
OdpowiedzUsuńWysłany 26.03.2011 o 14:24
Po przeczytaniu mam 3 rady dla Lary:1. Zawsze noś przy sobie whiskasa, albo kawałek wielkiego mieśa.2. Myj się tylko w stroju kąpielowym.3. Ubieraj się jak na Syberię, kiedy wybierasz się do tropikalnego lasu.Tak skomentowałam twój rozdział. Myślę, że nie muszę mówić nic więcej. Sama dobrze wiesz jak ci wyszedł i powiem tak: powinnaś być z tego zadowolona.
Malina
OdpowiedzUsuńWysłany 26.03.2011 o 16:44
Oczywiście jasne jak słońce jest to, że rozdział jest SUPER! Hej, hej, ja też lubię brudną i zakrwawioną Larę! :P Co do komentarza Uci – dobre rady… :D Czekam na kolejny rozdział z taką niecierpliwością! Pisz szybko! :D
gosia10
OdpowiedzUsuńWysłany 26.03.2011 o 16:57
No to tak! Ja już przeczytałam rozdzialik dawno:P (o godzinie 13:05 rozdział był już przeczytany:))No i teraz po chamsku przekopiuje kawałek rozmowy z gg: zaje*iście:D13:06:13po prostu zaje*iście na maksa!!!!!!:)13:06:45porażka Croftównej… cala w blocie, totalny brudas!!:D13:07:22no i perfekcyjnie opisana scena z Carterem:D13:07:40jaki to idiota!smialam sie przy tej sytuacji z meczem xD13:08:32i przy tym jak wjechali do lasu i on spiewal xD13:08:37komedidramat xDTo był fragment, który już skomentował rozdział:P Ale ja jednak wole go skomentować troszeczkę dokładniej;)Akcja: Lawenda w twoim opowiadaniu to taka magiczna ROŚLINA:)Fay naprawdę POMOGŁA Larze. Tylko skoro jest jasnowidzką to dlaczego nie powiedziała Croft o tym, że Carter ją tak urządzi…?:PA i no faktycznie biedna Lar zmarnowała tyle czasu na poszukiwania matki a tu tak blisko niej Carter miał swoją siedzibę…No i tak po cichutku do budynku podeszła.. Nie chciała im zrobić RZEZI.No i wlazła w końcu do tej piwnicy a tam wygłodniała pantera.Carter jest po prostu okrutny.Kurczę gdyby zastrzeliła Lara panterę to może by nie doszło do tego, że d.u.p.e.k wykorzysta Zagrodę, bo przecież dziewczyna nie byłaby poraniona i mogłaby Carterowi kulek nawciskać xDNo dobra pantera zaatakowała no i KREW się polała, Carti przyszedł, zabił zwierza. A Laryska cała poturbowana. Oni chwilę gadu-gadu, potem wpier*ol dostała Lar i potem Carti. Wparował mafiarz dał paralizator.No i Carter tam Larze poraził a potem ero.toman jeden zdarł z niej ciuchy.Tylko cio.ta się za to zabrać nie umiał.. Oczywiście bo najważniejszy mecz ;DBoże i ja w śmiech xD- Z sezamem? hahaha i teraz go pach… Zabił… ale to i tak nic w porównaniu z tym :- Dobrze wiesz, że po sezamie mam zatwardzenie! hahaha leżę i kwiczę xDDobra ale wracając do akcji(ciągle w niej jestem no ale.. xD)Gdyby Lara miała TELEFON to by zadzwoniła do ?? nie wiem kogo.. ale ktoś by jej pomógł xDWyobraziłam sobie DOM Cartiego no i jest ładny.. Nawet bardzo ładny ^^,Ej i nawet ładny OBRAZ duży se wyobraziłam:)Lara pospała pozwiedzała i poszła się kapać ;DCarterze-fra.jerze… Spoko Lara ma wyczucie xDSamej sceny nie muszę opisywać / komentować bo wiadomo co ja o tym myślę ^^Ale to i tak nie była ZDRADA no nie? Bo ona przecież tego nie chciała…Więc pominę te zdarzenie po którym Lara dostała ataku furii i rozje*ała łeb Cartiemu. xdI teraz dalej…. Nareszcie Lara odnalazła matkę…No ale jak zwykle Carter musiał przeszkodzić. Croft się znowu poKŁÓCIŁA z tym idi.otą…Była szamotanina no i Lar znowu ucierpiała..SMUTEK ją pewnie zalał jak zaczaiła, że Carti znowu matkę jej odebrał.Po prostu NÓŻ prosto w sercę.No ale wyruszyła w pogoń za nimi.Spoko samochód kaput no to z buta ucieczka xD Na bazar rower zawalił. TAJEMNICĄ jest to, że on tak szybko się uwinął z Amelią i się nie wyglebał przy starcie xDOgólnie to jestem zbulwersowana zachowaniem Cartiego no bo jak można traktować ta cha.msko starszą kobietę.I te jego śpiewanie! Nie wytrzymam xD hahahaNo i na koniec Lara babach! Wąż ją udu.pił;PNo ale czekaj skoro duchy dżungli nie lubią jak się robi złe rzeczy to Carti tym bardziej powinien być udu.piony xDA i co znaczy zamknęła oczy na dobre? ;pSłowa Ci się pomyliły ;dKoniec o akcji xD Rozpisałam się.. Jak się zpiszemy na gg to Ci powiem mniej więcej ile zajęło mi czasu pisanie tego koma xD Aż się zdziwisz xD Rozdział oczywiście był ŚWIETNY!:):) No i ta dedykacja!… Kochana jesteś:***(Carti- ładne zdrobnienie ??xD)(Zagroda- bodajże z ang. Croft)