Znajdujesz się na blogu z drugą częścią opowiadania. Pierwsza część Trzecia część

niedziela, 11 sierpnia 2013

Rozdział 23 - "Wygrałyście, duchy dżungli!"

Dziwne znaki w przyrodzie zaczęły objawiać się zaraz po rozmowie z Fay i wizycie w Przystani. Jak widać, Julka nie rzucała słów na wiatr. Wracając do swojej drewnianej chatki, Lara zauważyła, że pod jej drzwiami ró krzaczek lawendy, którego nigdy wcześniej tutaj nie było. W ogóle, lawenda nie rosła w tropikalnym lesie.
Za krzaczkiem, kobieta odnalazła drugi, a za drugim trzeci. Droga usłana przez lawendę ciągnęła się tak daleko, że Lara nie widziała przed sobą jej zakończenia. Nie ulegało wątpliwości, że to był ten owy znak w naturze, którego Lara miała szukać.
Była gotowa do starcia z Carterem, już od dawna. Uzbrojona, nie musiała długo podążać za znakami. Już po chwili, zauważyła ogromny budynek, który chował się za wielkimi, tropikalnymi gąszczami.
- Ładna historia – szepnęła Lara do siebie, kręcąc z niedowierzaniem głową. Szukała mafiarzy i Cartera w samych odludnych miejscach, zmarnowała tyle czasu, a okazało się, że ten cwaniak znajdował się tuż obok jej drewnianej chatki w tropikalnym lesie.
Po cichu, na palcach, archeolożka zbliżyła się do budynku. Jakoś nie miała chęci od razu robić zadymy, wolała najpierw rozejrzeć się za swoją mamą, a gdy już ją znajdzie… Wtedy dopiero rozpocznie rzeź z Carterem i jego zbirami.
Weszła przez piwnicę, w której pomimo jasnych ścian, było ciemno. Ostrożnie zapaliła flarę. W tym samym momencie, rozległ się groźny ryk jakiegoś zwierzęcia. Lara zaglądnęła zza winkla w kierunku usłyszanego głosu przed sobą… I ujrzała leżącą na podłodze czarną panterę.  
Kobieta w mig rozpoznała w zwierzaku panterę Claire. Pamiętała je obie,  kiedy to siedziały na szczycie szafy, tamtego pamiętnego dnia w zbrojowni w Katmandu. Jednak wtedy, zwierzę było zdrowe i kuzynka chyba dbała o to, by miało co zjeść. A teraz?
Croft ze smutkiem popatrzyła na wychudzonego do granic możliwości dzikiego kota, któremu aż żebra wystawały spod skóry. Pantera leżała przywiązana łańcuchem w ciemnej piwnicy, zdychając z głodu. Na widok Lary, jeszcze zamruczała groźnie, ale nie miała sił, by się podnieść.
Archeolożka przez chwilę rozważała opcję, czy nie zastrzelić kocura  i oszczędzić mu dalszej męki. Zdała sobie jednak sprawę, że to głupi pomysł, bo na dźwięk wystrzałów zlecą się tu wszyscy mafiarze.
Ignorując mieszkańca piwnicy, Croft podeszła do ciemnych drzwiczek z małym okienkiem w środku. Były zamknięte na jakiś dziwny mechanizm, który można było otworzyć tylko ze strony zewnętrznej.
W tym momencie, leżąca obok pantera, zebrała w sobie wszystkie pozostałe siły i zerwała się z podłogi, wyczuwając żywe mięsko obok siebie. Jej niewyobrażalny głód przyczynił się do napadu szału: dziki kot naprężył się i ku przerażeniu Lary, oderwał łańcuch, którym był przykuty do ściany.
Atak był błyskawiczny i zupełnie niespodziewany. Rozszalała pantera jednak nie trafiła dokładnie, szarpnęła tylko kobietę za rękę, odrywając jej spory płat skóry i zjadając go na poczekaniu.
Lara krzyknęła zaskoczona nagłym bólem i nie zważając na krew, usiłowała wyciągnąć ze swojej kabury pistolet. Była zbyt powolna w przeciwieństwie do zwierzęcia. Dziki kot rzucił się na nią, przewracając na twardą podłogę i wbijając jej szpony w brzuch. Croft z jękiem bólu  przekaturlała się plecami do zwierzęcia, chcąc ochronić głowę. Pantera więc wbiła jej swoje pazury w plecy, powodując, że krew zaczęła lać się strumieniem.
Nie wiadomo, do czego by doszło, gdyby nie strzał, jaki rozległ się w pomieszczeniu. Ciało pantery bezwładnie osunęło się martwe na Larę. Kobieta odgarnęła własne zakrwawione włosy z twarzy i wyswobodziła się spod ciężaru zwierzęcia.
Już z lekka poturbowana i ranna, przyjrzała się swojemu wybawcy. Efekt był taki, że odruchowo wyciągnęła pistolet, jeden jaki jej pozostał, bo drugi gdzieś się zawieruszył przy walce z dzikim kotem.
- Schowaj tę pukawkę, bo sobie krzywdę zrobisz – doradził Carter bez żadnych wstępów. – A tak nawiasem mówiąc, przerwałaś mi imieninową bibę. Jeżeli chciałaś się wprosić na krzywy ryj na moją imprezę, mogłaś wejść drzwiami.
- Oddaj mi moją matkę Carter, a na pewno nie będę ci dalej zakłócać tej twojej biby – odrzekła Lara, groźnie marszcząc brwi.
Carter sprawiał takie wrażenie, jakby w ogóle nie usłyszał jej słów.
- Taa… - Zastanowił się, zaczynając powoli krążyć po niewielkim pomieszczeniu. – Podsumujmy. Wpadłaś do mojej tajnej kryjówki z wielkim hukiem, nie wnikam, skąd się o niej dowiedziałaś. Następnie rozzłościłaś ukochanego koteczka mojej siostry, powodując, że musiałem go zabić, a teraz zamierzasz się do mnie swoim gnatem. No, no. - Tu Carter zrobił małą przerwę, by stanąć w miejscu i wpatrzyć się w Larę. – A słyszałaś, że moja siorka nie żyje? – zagadnął z innej beczki.
- Tak, słyszałam – odpowiedziała Lara, w miarę spokojnie. – A co do pantery to nie musiałeś jej zabijać, sama bym sobie poradziła bez twojej szanownej pomocy.
- Kłamiesz – podsumował ją Carter, uśmiechając się pod nosem. – Jesteś zbyt piękna, abym mógł pozwolić temu zwierzeciu cię skrzywdzić. I mam nadzieję, że zapyziała dusza mojej siostruni zajmie się równie zapyziałą duszą tego zwierza.
Lara nie doceniła komplementu.
- Skończyłeś już te bluźnierstwa? – Chciała się dowiedzieć. – Bo miałabym ochotę dogadać się z tobą jak z dorosłym, zrównoważonym facetem, a nie głupolem. Będzie to możliwe?
Carter zachichotał jak wariat.  
- Noo… Ja też mam na coś ochotę – odrzekł, mierząc ją wzrokiem z góry na dół.
- Jak nie chcesz się dobrowolnie dogadać, to nie. – Kobieta ruszyła ku drzwiom.
- Ależ chcę! – zapewnił gorąco blondwłosy przywódca mafii. – Chcę się z tobą dobrowolnie dogadać, najlepiej w łóżku!
- Słucham? – Lara popatrzyła na niego spod byka.
- Noo… - Carter uśmiechnął się głupawo. – Jak się ze mną prześpisz, to być może się dogadamy!
- A pocałuj mnie w dupę. – Brzmiała odpowiedź, a następnie Croft stanęła przy drzwiach, usiłując je otworzyć.
- Chwileczkę… - Głos mężczyzny zabrzmiał teraz jak syk węża, uśmiech momentalnie zszedł mu z twarzy. – Chwileczkę… Coś ty do mnie powiedziała?
- Słyszałeś - odparła Lara niewzruszona i zaczęła szarpać się z drzwiami.
Usłyszała za sobą szybkie kroki Cartera i nim zdążyła zareagować – mężczyzna z siłą stukilowego człowieka odwrócił ją za ramiona, omal nie łamiąc jej kości i z rozmachem uderzył ją w twarz.
Croft się tego nie spodziewała, zaskoczona zatoczyła się i upadła na wilgotną podłogę. Zadany jej cios naprawdę do delikatnych nie należał.
- Ty bydlaku… - Warknęła, wycierając wierzchem dłoni krew lecącą jej ze skroni. – Panie, przebacz temu świrusowi, bo to nie jego wina, że urodził się skończonym idiotą – dodała, wstając.
To był błąd. Dostała w policzek z drugiej strony aż chlasnęło i ponownie zatoczyła się w tył.
- Nauczę ja cię, trzymania języka za zębami w mojej obecności! – wrzasnął Carter rozwścieczony. – Mam nadzieję, że to cię nauczy rozsądku i posłuszeństwa!
- Najpierw ty się tego naucz! – odszczeknęła mu Lara.
Z prędkością światła, mężczyzna szarpnął ją za ubranie i podciągnął w górę.
- Ty jeszcze coś do mnie burzysz?! Jeszcze coś pyskujesz?! Pożałujesz! – ryknął, ponownie uderzając kobietę w twarz.
I w tym momencie, miarka się przebrała. Trzeci raz dostać w policzek znienacka, było zbyt wielką ujmą dla panny Croft. Wstała jeszcze szybciej niż upadła i rzuciła się na mężczyznę.
- Patrzcie, patrzcie, jak się do szarpanin bierze, agresor jeden!!! – wołał Carter, bijąc się z Croft. – Tak cię lutnę, że gwiazdki zobaczysz przed oczami, furiatko jakaś niewyżyta!!!
Niestety, zamiast lutnąć, zaczął definitywnie przegrywać.
- Ratunku! Ratunku! – zmienił więc taktykę. – Pomocy, zakatrupi mnie ta podła szmira!
I do piwnicy wpadło kilku mafiarzy.
- Szefuniu, łap to! – krzyknął jeden, rzucając coś w stronę swojego szefa.
- Dawaj! – Carter zręcznie złapał rzucony mu przedmiot, następnie chwycił Larę i przewrócił ją na ziemię. - Ty mała dziwko, już ja cię usadzę na dupie!!! – oznajmił, przygważdżając Croft do ziemi. – I co ty na to?!! – wrzasnął, przytykając do jej skóry paralizator. Ciało kobiety zadrgało, porażone prądem. Lara krzyknęła zaskoczona, to nie był atak, którego się spodziewała.
A mężczyzna nie poprzestał na jednym razie.
- Fajnie, jak prąd popieści?!! – zaśmiewał się, z rozkoszą zadając jej ból i patrząc, jak tylko nieudolnie wiła się na podłodze, próbując uniknąć dalszego cierpienia.
- Przestań!!! – krzyczała, usiłując walczyć z niewidzialną siłą.
Mafiarz nie zaprzestał jednak na jej prośbę. Odrzucił paralizator dopiero wtedy, gdy Lara przestała się ruszać. Leżała na podłodze cała w drgawkach, wydając z siebie kwilące odgłosy, jak zraniony ptaszek.
To się Carterowi podobało. Lara jęknęła z bólu, gdy mężczyzna odwrócił ją na plecy i odgarnął brązowe pasma włosów z jej twarzy. W każdej komórce swojego ciała dalej czuła przeszywający ból, choć Carter już nie raził jej prądem.
- A nie mówiłem, że jestem w stanie nad tobą zapanować? – zamruczał, z zadowoleniem gładząc jej dłoń i delikatnie ją całując. – Chyba już masz odpowiednią nauczkę, by wiedzieć, że na przyszłość nie należy mi się sprzeciwiać. Prawda?
Kobieta nie odpowiedziała, wciąż się trzęsąc. Carter otoczył ją ramieniem, a drugą ręką przesunął zachłannie po jej ciele. Lara otworzyła zamglone oczy i ostrzegawczo na niego spojrzała.
- Jeżeli będziesz grzeczna, tak jak teraz… Całkiem inaczej będę cię traktował - oświadczył, wkładając swoją dłoń pod jej bluzkę. Kobieta szarpnęła się i ostatkiem sił odepchnęła jego rękę.
Carter roześmiał się, lecz widać było, że zdenerwował się ponownie.
- Znowu napotykam jakiś opór z twojej strony? – Raczej stwierdził niż zapytał. – W takim razie, lekcja przed chwilką widocznie niczego cię nie nauczyła. Spróbujemy inaczej.
Po tych słowach, zerwał się gwałtownie i szybko wstał. Pochylając się, energicznym gestem rozerwał jej obcisłą bluzkę na pół. Pod nią miała zmysłowy, czarny stanik. Mały guziczek w kształcie różyczki, wtulał się w idealny dekolt. Carter zacisnął go w jednej ręce i gwałtownie szarpnął.
- Ty draniu! – wrzasnęła Lara, momentalnie przytomniejąc i próbując się bronić. Poderwała się, jej dłonie skoczyły do jego twarzy. Brutalnym pchnięciem powalił ją z powrotem na podłogę i dopełnił dzieła, zrywając z niej resztki ubrań.
Lara leżała teraz, dokładnie tak, jak lubił: napięta i zszokowana, oczy miała szeroko otwarte, wciąż nie wierząc w to, co za chwileczkę jej zrobi. Carter stał nad nią, mierząc jej wspaniałą postać chłodnym wzrokiem, który jak wiedział, musiał przerażać ją więcej niż najwścieklejsze pożądanie.
- Patrzysz na mnie oczami bezbronnej sarenki – rzekł, uśmiechając się do siebie głupawo. – To właśnie lubię.
Mężczyzna powoli usiadł na niej okrakiem, uważnie przyglądając się jej nagiemu ciału, wciąż drżącemu po niedawnym spotkaniu z prądem.
- Dobra, koteczku – wyszeptał w końcu przyjaznym tonem. – Rączki za plecy.
Lara nie wykonała polecenia.
- Ty przeklęty bydlaku… - Wymówiła z trudem, zbyt obolała by zrobić coś więcej. – Pożałujesz tego…
Carter pochylił się nad nią i delikatnie ujął pasma włosów po obu stronach jej twarzy, potem powoli skrzyżował je pod brodą i w poprzek szyi.
- Prosiłem cię o coś – zauważył, zaczynając bez pośpiechu, bezlitośnie naciskać gardło Lary. W chwilę później, gdy już nie mogła złapać tchu, został nagrodzony widokiem jej dłoni, posłusznie chowających się za plecy. Zamknęła oczy.
Jego ręce przesunęły się w dół po zaokrąglonych biodrach i szczupłych nogach. W tym samym momencie…
- Szefuniu! Szefuniu! – Jakiś zbir zaczął dobijać się do pomieszczenia.
- A czego?! – odwrzasnął Carter, zły, że mu przerwano tak ważne poczynania.
- Szefuniu, mecz się zaczyna!!!
Tym razem, szef nie dał sobie tego dwa razy powtarzać.
- Mecz?! – wrzasnął i poderwał się jak oparzony, wyswobadzając kobietę ze swojego ciężaru. – Ty lujcu, nie łaska było wcześniej powiedzieć?! Niech ja tylko minutę przegapię, a ty cwelu już nie ujrzysz więcej wschodu słońca!
Do piwnicy wparował zbir, który do tej pory stał za drzwiami. Nie zwrócił uwagi na Croft, która chwiejnymi ruchami złapała w dłonie swoje podarte ubrania i przycisnęła je do siebie w obronnym geście.
- Spokojnie, szefuniu, jeszcze są reklamy – uspokoił swojego szefa.
- Mam nadzieję, że kupiłeś mi słone paluszki? – zapytał Carter groźnie.
Zbir wytrzeszczył oczy.
- Z sezamem kupiłem! – odpowiedział.
- Z sezamem? – Carter pokiwał głową, a następnie pochylił się i podniósł z ziemi Lary pistolet. Bez wahania wystrzelił do bandziora stojącego przed sobą. Croft mimowolnie krzyknęła i odskoczyła do tyłu. Krew zabitego rozprysła się po jasnej ścianie razem z żółtymi fragmentami jego mózgu.
- Dobrze wiesz, że po sezamie mam zatwardzenie! – zarzucił trupowi Carter, a następnie zwrócił się do kobiety: - Przestań drzeć tę krzykliwą gębę, bo i ty tak skończysz, jak się będziesz mi sprzeciwiać. A teraz wychrzaniam na mecz, a ty ani słóweczka, ani, ani. - I z tekstem pożegnalnym o treści: „to narka lalka”, Carter opuścił piwnicę.
Po niedługiej chwili, do piwnicy wszedł kolejny z mafiarzy.
- Szefuniu kazał, abyś poszła za mną – oznajmił, wyciągając do Lary rękę.
Kobieta pogardziła jego pomocą, sama wstając i kierując się za nim. Liczyła, że gdzieś wypatrzy swoją matkę. Jakie było jej zdziwienie, kiedy po przejściu długim i ciemnym korytarzem, ona i zbir znaleźli się w czyimś mieszkaniu.
- Tu masz siedzieć, dopóki szefo nie wróci – powiedział jej na odchodnym gburowaty mafiarz i poszedł sobie, zostawiając ją samą sobie.
Archeolożka nie zamierzała czuć się jak u siebie, wiedziała, że ten psychopatyczny Carter zaraz do niej wróci, by dokończyć to, co zaczął. Przesiedziała całą noc na oparciu fotela, czujna i gotowa do dalszego ataku. Nie miała zamiaru tak łatwo się poddać.
Nad ranem usnęła. Obudziła się późnym popołudniem, tkwiąc w fotelu w dziwnej i niewygodnej pozycji. Wstała i ostrożnie zaczęła oglądać dom. Cartera jeszcze nie było, nieźle sobie poleciał w kulki, ale ten fakt akurat kobietę ucieszył.
Zauważyła, że mieszkanie miał bardzo luksusowo i gustownie urządzone. Myślała, że taki morderca jak on, mieszkał w jakiejś spelunie. Nie ukrywała, że podobało jej się to, iż lubił porządek. W mieszkaniu było bardzo czysto, wszystko stało na swoim miejscu.
Lara zatrzymała się w kuchni. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jak bardzo była głodna i jak bardzo chciało jej się pić po wczorajszych przeżyciach. Nie namyślając się, zrobiła sobie herbaty, otworzyła lodówkę i przyrządziła coś do jedzenia.
Najedzona, z ugaszonym pragnieniem, Lara rozpoczęła dalszą wedrówkę. Nie spodobało jej się odbicie w lustrze w przedpokoju. Tym razem, uświadomiła sobie, że była cała brudna, włosy miała pozlepiane od krwi i w tych poszarpanych ciuchach wyglądała jak ze śmietnika.
Bez wahania wkroczyła do łazienki, zamykając za sobą drzwi. Ubolewała tylko nad brakiem w nich kluczyka, ale cóż poradzić. Skoro Cartera nie było do tej pory, nie było co wierzyć, iż wróci akurat wtedy, gdy ona będzie się kąpać.
Więc uspokojona, zdjęła z siebie ubranie, powyciągała wszystkie wsuwki z włosów, pozwalając, by te opadły jej luźno na plecy. Z kolekcji mydeł Cartera, która naprawdę była imponująca, kobieta wybrała sobie o miodowym zapachu i zatrzasnęła za sobą drzwi kabiny prysznicowej. Po spłukaniu z siebie brudu i śladów zmęczenia, Lary humor poprawił się na tyle, by zacząć sobie coś śpiewać pod nosem.
- Nie dostaniesz mnie tak łatwo, ty Carterze-frajerze – zanuciła melodyjnie, zadowolona z tak udanej rymowanki.
No i niestety, dokładnie w tym samym momencie drzwi od prysznica otworzyły się z rozmachem, wpuszczając zimne powietrze do nagrzanej i zaparowanej kabiny.
- Chyba będę się sprzeczał z twoim stwierdzeniem – rzekł Carter z cwaniacką miną, luzacko opierając się o framugę.
- Wy- wynoś się!!! – wrzasnęła Lara, aż nie mogąc się wysłowić z oburzenia, jakie ją zalało. Dobry humor minął jak sen.
Mężczyzna stał, z zainteresowaniem obserwując kropelki wody, jakie spływały po jej nagim ciele.
- Przepraszam, że się spóźniłem – powiedział, z trudem unosząc wzrok na jej twarz i obdarzając ją ciepłym uśmiechem. – Drżysz? – zamruczał, ponownie badając oczami jej ciało. – Na mój widok? To prawidłowa reakcja.
Następnie odwrócił się i zaczął podążać powoli przed siebie, co wykorzystała Lara, natychmiast wyskakując z kabiny i zamierzając okryć się swoim ubraniem. Niestety, spóźniła się, mężczyzna pomyślał najwyraźniej o tym samym. Podniósł na ręce jej ubrania, następnie zahaczył też o ręczniki i wszystko razem wyrzucił za drzwi łazienki.
Lara stała sparaliżowana ze strachu i oburzenia i patrzyła, jak Carter zamykał kluczykiem (który najprawdopodobniej nosił przy sobie) drzwi, a żeby było śmieszniej, wyrzucił go potem na korytarz przez otwory wentylacyjne. Teraz stała więc przed nim naga i nie mająca żadnej drogi ucieczki.
- Dlaczego tak się trzęsiesz? – zagadnął miękko, rozpinając, a potem ściągając z siebie koszulę. – To będzie twój pierwszy raz? Nie wierzę – mruknął, zaczynając ściągać spodnie.
Croft w panice odwróciła się do niego plecami, wyglądając, jakby miała zamiar uciec przez ścianę. Ten świr… Wiedziała, że sobie nie odpuści. Bała się tego psychopaty, był sto razy gorszy od swojego brata Marca, który też był mega potworem, ale nie udało mu się nigdy do tego stopnia jej poniżyć. Kobieta przycisnęła się do ściany, jak najdalej od Cartera i ukryła twarz w ramionach.
Mężczyzna po chwili położył swoją dłoń na jej ramieniu. Delikatnie, czule pogładził jej skórę opuszkami palców.
- No dalej… - Szepnął. – Już bez cudów, wiesz dobrze, czego chcę. I nie unikniesz tego. Nie chcę cię skrzywdzić, ale będę musiał to zrobić, jeśli znowu będziesz się mi sprzeciwiała.  
Te słowa były tak niespodziewane, że Lara uniosła głowę, ukrytą do tej pory w ramionach.
- Już mnie skrzywdziłeś – odparła. – Nie raz.
Ramiona mężczyzny delikatnie owinęły się wokoło jej talii, aby odwrócić ją do siebie. Croft w sekundzie wyszarpnęła się z uścisku, uskakując w bok.
- Łapy przy sobie – warknęła. – Bo przysięgam, że cię uderzę.
Carter parsknął śmiechem.
- Nie wiadomo, kto zrobi to pierwszy – oznajmił, robiąc taki ruch, jakby rzeczywiście chciał walnąć ją w twarz. W rzeczy samej tylko żartował, lecz Lara od chwili jego wejścia do łazienki, stała się bardzo czujna i gotowa oddać za każdy jeden zadany jej ból.
Gest mężczyzny postrzegła jako prawdziwy atak. Z gracją żbika rzuciła się na Cartera z pazurami, bijąc go i doprowadzając do tego, że wywalił się na podłogę.  Wiadomo, jaka była reakcja szefa mafiarzy, który aż poczerwieniał z wściekłości.
- Ty mała dziwko, teraz się doigrałaś! – zakomunikował wstając i zaczynając się z nią szamotać. Lądował na podłodze i obijał się o ściany znacznie więcej niż kobieta, która również była rozzłoszczona do granic możliwości i nie szczędziła swojej siły. Więc przy ponownym chwyceniu jej za łokcie, mężczyzna cisnął nią z całej siły o lustro. Lara przywaliła w nie tyłem głowy i upadła na kafelki nieprzytomna. Spod jej głowy wydobyła się stróżka krwi.
Gdy otworzyła oczy, znajdowała się w obszernym brodziku kabiny prysznicowej. Leżała na plecach, a wniebowzięty Carter siedział na niej i przyglądał się jej z uśmiechem.
- Wiesz, nie chciałem niczego zaczynać, dopóki się nie obudzisz, bo byś nie miała czego wspominać – oznajmił, bezczelnie się śmiejąc. – Lecz teraz bez zbędnych komplikacji możemy zacząć przedstawienie.
Nim Lara zdążyła zrozumieć, o jakie przedstawienie mu chodziło, Carter wpił swoje usta w jej wargi, brutalnie całując. Żadne szamotanie się i szarpanie nie przyniosło rezultatów. Carter zsunął swoje ręce na jej biodra, starając się ją unieruchomić. Językiem błądził po jej wargach, schodząc niżej i wypisując nim jej imię na szyi.
- Kurwa, nie panuję już nad wyobraźnią… – Szepnął, przesuwając rękami w górę, po jej brzuchu i zaczynając lekkimi, wprawnymi ruchami gładzić jej miękkie piersi, muskając sutki delikatnymi otarciami kciuka, dopóki nie nabrzmiały pod jego dotykiem.
- Ty draniu… Ty wstrętny, pieprzony draniu! – Lara drżała pod nim z mieszaniny gniewu i pożądania. Próbowała go uderzyć, ale sprytnie ją obezwładniał.
- Przestań… Uspokój się… Poddaj się nastrojowi chwili… - Mruczał jej do ucha, mocno ją obejmując i chowając twarz w jej włosach.
- Ty zboczeńcu, już ja ci dam nastrój chwili… - Wygrażała Croft, cały czas usiłłując się wyrwać.
Carter parsknął tylko władczym, głupawym śmiechem, tuląc ją do siebie coraz mocniej i na nowo zaczynając całować. Błądził palcami po wypukłościach jej ramion, bioder… Coraz zachłanniej i odważniej ją dotykał.
Ciało Lary przeszedł gorący dreszcz. Kiedy wargi Cartera zacisnęły się na jej sutku, jęknęła cicho i mocno zacisnęła powieki. Wyprężyła się, gdy jego oddech zaczął parzyć jej brzuch, coraz niżej… Poczuła szorstkie policzki między udami.
Zaprotestowała, unosząc się do góry. Carter chyba przewidział taką reakcję, bo zacisnął swoje ręce na jej nadgarstkach, hamując dalszy opór. Robił swoje, powodując, że jej ciało zaczęło drżeć. Wtedy przykrył ją sobą i wszedł w nią, początkowo wolno i rozmyślnie się poruszając. Widząc jednak, że Lara leżała z zamkniętymi oczami i w ogóle nie sprawiała wrażenia, jakby jej się podobało - poszedł na całość, popychając ją gorączkowo coraz dalej i szybciej.
- Nie było aż tak fajnie – podsumował, gdy było po wszystkim. – W ogóle nie krzyczałaś, wiesz, że faceci lubią, gdy się wtedy krzyczy!
Croft siedziała, dalej mając przymknięte powieki, spocona i zmęczona dochodząc do siebie.
- Rzeczywiście mogłam sobie pokrzyczeć – odezwała się. – Z rozpaczy.
- Nie, z rozkoszy! – poprawił ją Carter, a za chwilę zaczął robić głupie miny i machać w kierunku sufitu. – Hallo, hallo, tu jesteśmy! – wykrzykiwał, śmiejąc się aż do utraty tchu. – Mam nadzieję, że kumpel obsługujący kamerkę, dobrze cię zarejestrował, kochanie. Mnie mógł sobie oszczędzić, ale jeżeli ściął filmik na tobie w najlepszym momencie, oderwę mu łeb!
 - J-jaki filmik? – jęknęła Croft, czując, że robi jej się zimno.
- Taki! – Mężczyzna siłą podważył kobiecie podbródek do góry. – Widzisz?! Tam jest kamera, którą sam montowałem! Ha, ha, ha, ha! A obsługuje ją mój kumpel, który teraz na pewno ogląda powtórkę z naszej miłosnej ekstazy, super, co?! Teraz już nikt nie zaprzeczy, że cię zdobyłem, ten film będę pokazywał wszystkim naokoło: twojej matce, moim najemnikom, sąsiadom, wszystkim! Nawet twojemu chłopaczkowi z FBI pokażę, niech sobie oglądnie i się pouczy, jak należy to robić!!! Ha, ha, ha, ha!!!
Lara siedziała oszołomiona, czując, że ponownie zaczęła się trząść. Tym razem - z wściekłości. Z niewypowiedzianej wściekłości. A Carter wstał i wyszedł z kabiny. Skierował się ku drzwiom, zaczynając je otwierać.
Krew uderzyła kobiecie do głowy. Wstała, jak zahipnotyzowana ujęła w ręce głowicę od prysznica i zaczęła z całej siły trzaskać nią w kamerę, dopóki ta się nie rozbiła.
- Eeejj!!! – ryknął Carter, wściekle do niej podbiegając. Croft zamachnęła się i z całej siły wyrżnęła mężczyźnie głowicą. Upadł. Larą targał niewypowiedziany gniew z upokorzenia i nienawiści. Nikt jej nigdy nie potraktował w ten sposób.
Wyskoczyła z kabiny, chwyciła Cartera za szmaty i zaczęła uderzać jego głową o umywalkę, aż krew zaczęła się lać.
- Ty suko, wściekłaś się, czy jak?!! – wykrzykiwał, połykając własną krew lecącą z głowy. Następnie Croft z całej siły rzuciła nim o wannę, gdzie uderzył się czołem w jej kant i upadł na kafelki, obficie brocząc krwią.
Lara stała cała drżąca, z otwartymi ustami, z piekłem w oczach. Czekała i patrzyła na ruch Cartera. Jeżeli zacząłby się poruszać, przyskoczyłaby natychmiast go dobić. Nikt nigdy w życiu jej aż tak nie poniżył, nie upokorzył jak on. Marc Miller był przy nim aniołkiem.
Po odczekaniu chwili, Lara była pewna, że Carter nie żyje. Zsunęła z półki jedną ze swoich wsuwek i wsadziła ją w dziurkę od klucza. Przekręciła zamek i wyszła na korytarz, gdzie ubrała się w swoje poniszczone ciuchy. Bez wahania ruszyła do piwnicy, w której wczoraj się znalazła. Zbiry chyba miały dzisiaj wolne, bo nikogo z mafiarzy nie było. Lara weszła do dziwnego pomieszczenia, obok piwnicy, które przypominało więzienie.
- Mamo! – zawołała, wchodząc do środka. I wtedy ją zobaczyła. Amelia Croft siedziała przestraszona na brzegu jakiejś ławeczki i patrzyła nieprzytomnie przed siebie. – Mamo! Mamo!– Lara przyskoczyła do niej i kucnęła przed nią. W swoje ręce ujęła jej dłonie. – Mamo, poznajesz mnie?
- Tak, jesteś moją córcią, która za chwilę będzie zdychać pod moimi nogami! – Rozległ się ironiczny głos z tyłu.
Lara odwróciła się zaskoczona. Jej twarz wykrzywił grymas wściekłości.
- Nie zbliżaj się do nas, ty potworze!!! – wrzasnęła, zaczynając szybciej oddychać. – Myślałam, że cię już zabiłam, ale skoro nie, teraz nie zawaham się z tobą skończyć!!!  
- Coś takiego. – Carter uśmiechnął się, ukazując zakrwawione zęby. – A ja uważam, że teraz moja kolejka w grę na zabijanki. Najpierw uduszę ciebie, a potem twoją starą. Czy taka kolejność ci odpowiada?
- Ty…Ty… Ty… diable!!! – wrzasnęła Croft, biorąc babcię za rękę i cofając się z nią do tyłu. Jeżeli chodziło o nią samą, chętnie by raz jeszcze poszarpała się z Carterem, ale bała się o mamę.
- Tak, jestem diabłem – potwierdził mężczyzna, zaczynając iść w ich stronę.
Larę przeszły ciarki po ciele… W chwili obecnej, Carter naprawdę wyglądał jak szatan. Cały pokrwawiony, zaschnięta krew na policzkach… Kipiące furią oczy.
Kobieta zasłoniła swoim ciałem Amelię, sama gotując się do ponownego starcia. Carter roześmiał się, stojąc już obok i pochylając się, by mrożącym wzrokiem spojrzeć jej w oczy.
- A tańczyłaś kiedyś z diabłem przy świetle księżyca? – zapytał, śmiejąc się nienawistnie. – Nie? Teraz też nie będziesz miała okazji. Za to, potańczysz sobie z nim przy świecącym słońcu!
Lara zaatakowała pierwsza, nim zdążył ją szarpnąć i zmusić do potańcówy. Był mocno poturbowany i obolały po niedawnych przejściach w łazience. Kobieta powaliła go na ziemię, ponownie łapiąc Amelię za rękę i zaczynając z nią uciekać.
Nie odbiegły za daleko, Carter rzucił w Larę jakimś ciężkim przedmiotem, powodując, że ta upadła. Następnie mężczyzna podeptał po niej przebiegając i chwytając jej matkę.
- To pa, pa! – zawył radośnie, znikając kobiecie z oczu.
- Nie!!! – jęknęła Lara tak boleśnie, jakby wbił jej sztylet w serce. W sekundzie rzuciła się za nim i matką. Opuszczając mieszkanie, odnalazła czyjś pistolet.
Z rozwianymi, wilgotnymi włosami, puszczonymi luźno na plecach po niedawnej kąpieli, Lara wybiegła na podwórko. Carter właśnie pakował się do samochodu łącznie z babką.
Croft celnie rozstrzeliła mu opony, powodując, że auto przestało być w chwili obecnej gotowe do jazdy. Carter parsknął śmiechem i popatrzył na Larę.
- Zrobiłaś to na własną niekorzyść! – uświadomił jej. – Co powiesz, na mały spacer po lesie?!! – I to mówiąc, puścił się biegiem do skrawka tropikalnego lasu, ciągnąc za sobą Amelię.
Lara ruszyła za nim bez słowa. Po przebiegnięciu kawałka małej części lasku, uciekający jak i goniąca ich, znaleźli się na kolorowym bazarze. Ku przerażeniu Lary, Carter dorwał ze straganu jakiś wyświechtany rower.
- Siadaj tu babka, a jak mi wsadzisz girę w szprychy, to pożałujesz!!! – wydarł się na całe gardło, rzucając Amelię na ramę. Sam zasiadł na siodełku i zaczął pedałować. – Nas nie dogoniat!!! – wykrzykiwał do Lary, cytując słowa słynnej piosenki i rżąc przy tym ze śmiechu, jak prawdziwy psychopata.
Niestety, drugiego roweru na tym samym straganie nie było, a Lara nie miała czasu, by się rozglądać. Puściła się sprintem za uciekającym Carterem.
- Juhuuu!!! Jaba daba doooo!!! – wrzeszczał tak radośnie, machając nogami, że sprawiał wrażenie, jakby naprawdę pierwszy raz w życiu jechał na rowerze.
W tym zamieszaniu, nikt nie zauważył rudowłosej kobiety w wielkim kapeluszu, chroniącym przed słońcem. Zdjęła okulary przeciwsłoneczne i ze zdumieniem patrzyła  na rozgrywającą się scenę. Po chwili, ruszyła za tym dziwnym pościgiem.
Ku przerażeniu Lary, stuknięty Carter wjechał swoim rowerkiem do dżungli. Jak się każdy mógł tego domyślić, wypieprzył się razem z babką, zahaczając o pierwsze lepsze, tropikalne krzaki. Obydwoje wywalili się na ściółkę, a rowerek z powyginanymi kołami wylądował na jakiejś olbrzymiej paproci.
- Aaaaa!!! – Podniósł wrzask Carter, widząc nadbiegającą Larę. Chwycił leżącą na ziemi Amelię za włosy i zaczął ponownie uciekać, ciągnąc babkę jak flaka za sobą. Teraz, oprócz jego głupich okrzyków, dał się też słyszeć piskliwy wrzask babci.
Lara biegła jak tylko mogła najszybciej, krzyk jej matki powodował, że czuła się, jakby miała zacząć toczyć ślinę z pyska. Miała przy sobie pistolet, ale bała się, że jeżeli go teraz użyje, postrzeli matkę, a nie mafiarza.
- Szła dzieweczka do laseczka… - Podjął piosenkę Carter, aż giąc się w pół ze śmiechu. No, tak. Croft zrozumiała aluzję do siebie. Był las? Był. A ona była ową dzieweczką z piosenki.
Przyspieszyła kroku, chcąc szybciej skończyć z tym psychopatą. Niestety, wpadła w jakieś bagno. Cała umorusana, z brudem na ciele  i włosach, biegła, starając się bardziej przyspieszać.
- Do zielonego, aha-ha, do zielonegooooo!!! – Dało się słyszeć spomiędzy drzew.
Stało się: Carter ciągnący Amelię za włosy, zmęczył się szybciej. Już po chwili przestał śpiewać i wykrzykiwać głupoty. Coraz częściej się oglądał, z niepokojem na twarzy. Zwalniał.
Lara poczuła smak zwycięstwa. Już za chwilę dopadnie tego świra, zabije go i zabierze do domu swoją mamę, gdzie zapewni jej odpowiednie leczenie i opiekę. Może już teraz strzelać? Nie, podbiegnie bliżej, by na pewno wcelować w głowę Cartera. Jeszcze trochę, jeszcze trzy metry, jeszcze tylko parę kroków i będzie ich mieć… Już są na wyciągnięcie ręki…  
I w tym momencie, stała się rzecz, której nikt nigdy by się nie spodziewał. Mianowicie, Lara poczuła na swojej nodze niewypowiedzianie palący ból i upadła na ściółkę, twarzą do ziemi. Ostatnią rzeczą, jaką ujrzała, był odbiegający Carter łącznie z jej mamą i znikający za zasłonami gęstych krzaków.
Lara przekaturlała się na plecy, krzywiąc się z bólu. Na jej nodze, owinięty wokoło jej łydki, siedział wąż. Był to jeden z tych małych, czarnych węży, o których mówiono w tych stronach, że były to najzłośliwsze stworzenia zamieszkujące tropikalny las. Rzeczywiście tak było. Czarny wężyk oplatał swoim ciałem łydkę kobiety, a zęby wbijał w jej skórę, zaciskając coraz mocniej, chcąc wszczepić swój cały jad do jej organizmu.
Croft krzyknęła, usiłując zwalić węża ze swojej nogi. Dopiero cios gałęzią w łeb poskutkował. Wąż z głośnym sykiem oderwał swoje ostre ząbki i zniknął, wijąc się wśród liści.
Kobieta najpierw poczuła, że traci siły, a potem dopiero, że zaczynają wstrząsać nią głębokie dreszcze. Po sekundzie, była już cała zlana potem, miała mgłę przed oczami, całe jej ciało pulsowało. Ostatkiem sił uniosła się i zerknęła na swoją nogę, która puchła tak straszliwie, że obecnie przypominała już wielką banię, niezdolną do poruszenia się.
Wypychane od środka żyłki, zaczęły pękać, co powodowało krwawienie. Lara drżącymi rękoma odpięła i zdjęła swój but, który zaczął ją uwierać. Krew leciała z łydki coraz bardziej, a noga puchła dalej, przypominając już rozmiarowo niewielką plażową piłkę.
Croft opadła z powrotem na ściółkę, czując, że nie może zbyt dobrze poruszać już rękami ani innymi częściami ciała. Ostatnią myślą, jaka przyszła jej do głowy, były dawne słowa Elandy: „One tu są. Będą złośliwe i będą się starać przeszkodzić ci we wszystkim co robisz. One znają prawdę. I nie lubią, gdy ktoś robi złe rzeczy…
- Wygrałyście, duchy dżungli… - Szepnęła Lara, popadając w letarg. Nim zamknęła oczy na dobre, przysięgłaby, że po jej słowach drzewa zaszumiały ponuro, a z ich pni zaczęły wyłazić ciemne, niewielkie postacie, wyglądające jak szamani w spódniczkach z traw. Poruszały się i były przeźroczyste niczym smugi dymu. Duchy dżungli istniały naprawdę.

CDN 

Rozdział całościowo dedykuję Gosi10, nie tylko za poczynania Cartera, ale także dlatego, iż wiem, że Gosia lubi najbardziej brudną i pokrwawioną Larę. Mam nadzieję, że wystarczająco unurzałam pannę Croft w błocie i wystarczająco ją wymęczyłam, aby mogło Ci się spodobać;-***
Standardowo dziękuję za wszystkie komentarze i odwiedziny;-* Pozdrawiam serdecznie!

4 komentarze:

  1. Uci
    Wysłany 26.03.2011 o 13:57
    Zaraz zabiorę się do czytania twojego rozdziału, ale póki jeszcze nei zapomniałam:Faktycznie na początku pomylił mi się thriller z trailerem, ale potem pomyślałam, że nie opłaca się zmieniać skoro całe opowiadanie będzie prawie jak thriller. Co do Mirror’s Edge to się nie bój, ponieważ postaram się połączyć te dwie gry. Na przykład połowa to będzie Tomb Raider, a połowa Mirror’s Edge. W każdym razie dziękuję za miły komentarz. No zabieram się w końcu do czytania.Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  2. Uci
    Wysłany 26.03.2011 o 14:24
    Po przeczytaniu mam 3 rady dla Lary:1. Zawsze noś przy sobie whiskasa, albo kawałek wielkiego mieśa.2. Myj się tylko w stroju kąpielowym.3. Ubieraj się jak na Syberię, kiedy wybierasz się do tropikalnego lasu.Tak skomentowałam twój rozdział. Myślę, że nie muszę mówić nic więcej. Sama dobrze wiesz jak ci wyszedł i powiem tak: powinnaś być z tego zadowolona.

    OdpowiedzUsuń
  3. Malina
    Wysłany 26.03.2011 o 16:44
    Oczywiście jasne jak słońce jest to, że rozdział jest SUPER! Hej, hej, ja też lubię brudną i zakrwawioną Larę! :P Co do komentarza Uci – dobre rady… :D Czekam na kolejny rozdział z taką niecierpliwością! Pisz szybko! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. gosia10
    Wysłany 26.03.2011 o 16:57
    No to tak! Ja już przeczytałam rozdzialik dawno:P (o godzinie 13:05 rozdział był już przeczytany:))No i teraz po chamsku przekopiuje kawałek rozmowy z gg: zaje*iście:D13:06:13po prostu zaje*iście na maksa!!!!!!:)13:06:45porażka Croftównej… cala w blocie, totalny brudas!!:D13:07:22no i perfekcyjnie opisana scena z Carterem:D13:07:40jaki to idiota!smialam sie przy tej sytuacji z meczem xD13:08:32i przy tym jak wjechali do lasu i on spiewal xD13:08:37komedidramat xDTo był fragment, który już skomentował rozdział:P Ale ja jednak wole go skomentować troszeczkę dokładniej;)Akcja: Lawenda w twoim opowiadaniu to taka magiczna ROŚLINA:)Fay naprawdę POMOGŁA Larze. Tylko skoro jest jasnowidzką to dlaczego nie powiedziała Croft o tym, że Carter ją tak urządzi…?:PA i no faktycznie biedna Lar zmarnowała tyle czasu na poszukiwania matki a tu tak blisko niej Carter miał swoją siedzibę…No i tak po cichutku do budynku podeszła.. Nie chciała im zrobić RZEZI.No i wlazła w końcu do tej piwnicy a tam wygłodniała pantera.Carter jest po prostu okrutny.Kurczę gdyby zastrzeliła Lara panterę to może by nie doszło do tego, że d.u.p.e.k wykorzysta Zagrodę, bo przecież dziewczyna nie byłaby poraniona i mogłaby Carterowi kulek nawciskać xDNo dobra pantera zaatakowała no i KREW się polała, Carti przyszedł, zabił zwierza. A Laryska cała poturbowana. Oni chwilę gadu-gadu, potem wpier*ol dostała Lar i potem Carti. Wparował mafiarz dał paralizator.No i Carter tam Larze poraził a potem ero.toman jeden zdarł z niej ciuchy.Tylko cio.ta się za to zabrać nie umiał.. Oczywiście bo najważniejszy mecz ;DBoże i ja w śmiech xD- Z sezamem? hahaha i teraz go pach… Zabił… ale to i tak nic w porównaniu z tym :- Dobrze wiesz, że po sezamie mam zatwardzenie! hahaha leżę i kwiczę xDDobra ale wracając do akcji(ciągle w niej jestem no ale.. xD)Gdyby Lara miała TELEFON to by zadzwoniła do ?? nie wiem kogo.. ale ktoś by jej pomógł xDWyobraziłam sobie DOM Cartiego no i jest ładny.. Nawet bardzo ładny ^^,Ej i nawet ładny OBRAZ duży se wyobraziłam:)Lara pospała pozwiedzała i poszła się kapać ;DCarterze-fra.jerze… Spoko Lara ma wyczucie xDSamej sceny nie muszę opisywać / komentować bo wiadomo co ja o tym myślę ^^Ale to i tak nie była ZDRADA no nie? Bo ona przecież tego nie chciała…Więc pominę te zdarzenie po którym Lara dostała ataku furii i rozje*ała łeb Cartiemu. xdI teraz dalej…. Nareszcie Lara odnalazła matkę…No ale jak zwykle Carter musiał przeszkodzić. Croft się znowu poKŁÓCIŁA z tym idi.otą…Była szamotanina no i Lar znowu ucierpiała..SMUTEK ją pewnie zalał jak zaczaiła, że Carti znowu matkę jej odebrał.Po prostu NÓŻ prosto w sercę.No ale wyruszyła w pogoń za nimi.Spoko samochód kaput no to z buta ucieczka xD Na bazar rower zawalił. TAJEMNICĄ jest to, że on tak szybko się uwinął z Amelią i się nie wyglebał przy starcie xDOgólnie to jestem zbulwersowana zachowaniem Cartiego no bo jak można traktować ta cha.msko starszą kobietę.I te jego śpiewanie! Nie wytrzymam xD hahahaNo i na koniec Lara babach! Wąż ją udu.pił;PNo ale czekaj skoro duchy dżungli nie lubią jak się robi złe rzeczy to Carti tym bardziej powinien być udu.piony xDA i co znaczy zamknęła oczy na dobre? ;pSłowa Ci się pomyliły ;dKoniec o akcji xD Rozpisałam się.. Jak się zpiszemy na gg to Ci powiem mniej więcej ile zajęło mi czasu pisanie tego koma xD Aż się zdziwisz xD Rozdział oczywiście był ŚWIETNY!:):) No i ta dedykacja!… Kochana jesteś:***(Carti- ładne zdrobnienie ??xD)(Zagroda- bodajże z ang. Croft)

    OdpowiedzUsuń

Spis treści