Znajdujesz się na blogu z drugą częścią opowiadania. Pierwsza część Trzecia część

niedziela, 11 sierpnia 2013

Rozdział 22, część druga - W Przystani

Tym razem, minęły cztery tygodnie, kiedy Lara drugi raz wymiękła. Przez cztery tygodnie szukała wytrwale Cartera i matki, ale ostatnie wydarzenie przekonało ją, że sama nie da rady.
Mianowicie, zostało jej już tylko jedno miejsce do obadania znajdujące się na południu Isaanu. Ludzie gadali, że na samym skraju tropikalnego lasu znajduje się wielki drewniany budynek, a czasami w nocy słychać stamtąd odgłosy bębnów. Jak nic kryli się tam jacyś mordercy.
Lara kupiła sobie skuter i zadowolona jechała w tamtą stronę z prędkością światła, dopóki nie zabrakło jej drogi. Przed nią roztaczały się same ugory, a dopiero potem tropikalny las.
- Dalej panienka nie pojedzie! – krzyknął do Lary jakiś ciemnoskóry mężczyzna, gospodarz. Z jego pola schodzili właśnie zmęczeni robotą ludzie. – Dalej to już nie jest droga na pani maszynę! Zresztą, proszę wracać do domu, nadciąga burza.
Croft zsiadła ze skutera i zbliżyła się do rolnika.
- Proszę pana, muszę się przedostać do takiej drewnianej chaty w środku tamtego lasu – rzekła, wskazując na las przed sobą. – Muszę. To pilna sprawa.
- Nie radzę, naprawdę… Burza będzie bardzo gwałtowna. – Rolnik zadarł głowę do góry, gdzie na niebie zbierały się już ciemne chmury. Zaczął też wiać zimny wiatr.
- Muszę – upierała się Lara, błagalnie patrząc na mężczyznę. Czuła, że dzisiaj musi odwiedzić tę chatę, czuła, że tam właśnie jest jej mama. – Niech mi pan pomoże. Czym mogę się tam dostać?
Rolnik zamyślił się.
- Na pewno nie tą maszyną – rzekł, wskazując na jej skuter. – Droga do tej chaty jest bardzo ciężka, pełno na niej zwalonych pni, rzadko kto tam jeździ. Ja myślę, że jedynie z moją Iz mogłoby się pani udać…
Lara podążyła wzrokiem za wyciągniętą ręką gospodarza. Za drewnianą zagrodą pasł się tłuściutki, bułany konik. Kobieta westchnęła niezadowolona i ruszyła w jego kierunku.
- Słuchaj, obydwie wiemy, że taka jazda nam się nie widzi – mówiła Lara do bułanki, siodłając ją. – Ja nie przepadam za konną jazdą, a ty nie lubisz jak ktoś na tobie jeździ. W takich chwilach trzeba pójść na obustronny kompromis. – Lara odgarnęła jasną grzywę z oczu Iz i ujęła jej pysk w swoje ręce. – Jeżeli nie będziesz się szarpać, płoszyć, skręcać nie tam, gdzie trzeba, to ja w zamian za to będę się starała być delikatna i grzeczna, chociaż musisz wiedzieć, że cholernie mi się spieszy, a z natury jestem nerwową kobietą. Rozumiesz?
Konik zadreptał w miejscu i zarżał radośnie, chyba rozumiejąc przemowę Lary.
Jazda była wprost wymarzona. Iz, wykorzystywana tylko do pracy na polu, z radością przyjęła miłą odmianę, jaką była swobodna jazda w terenie. Rwała się do galopu, parskała sobie zadowolona co jakiś czas. Nie szarpała, nie wydziwiała, nie skręcała tam, gdzie nie trzeba było. W zamian za to i Lara dotrzymała danej jej obietnicy.
- Widzisz, jak się świetnie dogadujemy? – rzekła na głos do bułanki, gdy ta posłusznie przeskoczyła przez zwalony pień drzewa. – Grunt to się nie poddawać, a będzie dobrze.
Burza była coraz bliżej. Coraz głośniej dało się słyszeć odgłosy piorunów. Nagle, konik zatrzymał się w miejscu. Zarżał niepewnie i zaczął się cofać.
- Nie, nie – zaoponowała Lara. – Idziemy wprzód. Do przodu. – Na próżno usiłowała zachęcić Iz do współpracy. Tym razem, konik nie miał zamiaru jej słuchać.
I w tym momencie, zza krzaków wyskoczył na drogę pokaźnych rozmiarów ryś. Iz szarpnęła się do przodu, potem do tyłu, następnie uskoczyła w bok i stanęła dęba. Lara upadła na tropikalną ściółkę, boleśnie uderzając się w plecy.
Ryś zaatakował. Nie ją, ale tłuściutką bułankę, która przerażona próbowała uciekać. Lara dostrzegła, że dzikie zwierzę silnie zraniło ją w bok i ta omal się nie przewróciła.
- O, nie! – wrzasnęła Croft, w której krew zakotłowała się z nerwów. Bez namysłu wyciągnęła pistolet i wystrzeliła do rysia. Celny strzał, prosto w czaszkę. Zwierzak padł martwy na ziemię, a przerażona bułanka pocwałowała prosto w środek dżungli.
Nad Lary głową groźnie zahuczały drzewa, kręcąc koronami drzew, jakby opłakując jej los.
- Pierdolę was, głupie duchy – warknęła Lara, chowając pistolet i nie zwracając uwagi na szumiące smutno drzewa. Wiedziała, że w tym momencie zadarła z duchami dżungli, o ile one istniały, ale miała to gdzieś.
Nie szła długo. Już za moment ukazała się jej w całej swojej okazałości drewniana chatka. Była naprawdę wielka. To tutaj na pewno siedział Carter razem ze swoimi mafiarzami! I z jej mamą!
Lara była w takim podminowanym nastroju, że nie myśląc co robi, wyciągnęła pistolety i wpadła do chaty z triumfalnym: „Aha!!!”. Niestety, jej triumfalny okrzyk zaraz uwiązł jej w gardle.
Na środku chaty palił się ogień, a wokoło niego siedziało może około trzydziestu czarnoskórych szamanów. Chyba medytowali, a Lara im przeszkodziła.
Wszyscy zerwali się z podłogi, krzycząc coś w języku nie zrozumiałym przez kobietę. Wszyscy mieli nosy przebite kością, spódniczki z trawy i dzikie spojrzenie. Tyle tylko zdążyła zauważyć Croft, nim zaczęła uciekać.
Szamani wyspali się z domku jak na komendę. Zaczęli strzelać do niej z łuków, wykrzykując coś złowrogo. Paru z nich rzucało w nią ostrymi, drewnianymi dzidami. Nie było szans na ucieczkę.
Kobieta wyciągnęła pistolety i rozpoczęła rzeź. Szamani nie tego się spodziewali. Padali na ziemię jak kawki. Po chwili, na trawie leżało większość zabitych ludzi, ale i Lara nie wyszła bez szwanku: sama mocno krwawiła, bo strzały nie raz otarły się o jej skórę.
I w tym momencie, zabrakło jej naboi. Lara zręcznie dotknęła się po bokach, wiedząc, że tam miała zapas. Ale… Nie było ich tam. Lara z przerażeniem stwierdziła, że ekwipunek pozostawiła na siodle Iz. Ostatkiem sił, obficie brocząc krwią, runęła całą sobą na dwóch ostatnich szamanów, wyrywając im strzały z ręki. Bić się nie umieli. Lara pokonała ich z łatwością, a potem sama padła na trawę.
Burza rozpętała się na dobre, zaczął padać na nią deszcz. Lara ocknęła się rano, na drugi dzień. Rozgorączkowana, cała spocona, leżała na trawie wśród zabitych ciał szamanów. Bez naboi, drżąca, ranna, skrwawiona, musiała na pieszo wrócić do swojego domku nad strumykiem.
Przez całą drogę szumiały nad nią posępnie drzewa… Lara modliła się w duszy, aby złośliwe duchy dżungli nie nasłaly na nią jakiegoś dzikiego zwierza. Nie nasłały. Nocą doszła do swojej chatki, gdzie padła twarzą na łóżko i leżała tam przez dwa dni, obolała, z nieopatrzonymi ranami. Miała tego serdecznie dosyć.
Wtedy zrozumiała, że sama nigdy nie odnajdzie matki. Ponownie zjawiła się u Elandy z gałązką lawendy w dłoni. Tym razem, nie uciekała przed duszącym dymem z patelni, tylko sama się nad nim pochyliła.
Jak za pierwszym razem, tak teraz również znalazła się na polance ze stawikiem, w którym odbijały się i gwiazdy i księżyc. Wygłaskała skaczącą na nią i szczekającą Jennę, po czym przepłynęła na drugi brzeg. Fay siedziała i moczyła swoje stopy w wodzie. Lara usiadła obok niej, ściągając buty i również zanurzając nogi w jeziorku. Milczały.
- Przemyślałam to wszystko – odezwała się w końcu Lara. – Jesteś ostatnią osobą, którą nazwałabym egoistką. Nie dziwię się, że tęsknisz za dzieckiem. Ja też… Bardzo bym za nią tęskniła.
Fay uśmiechnęła się.
- Tak bardzo urosła… Zostawiłam ją taką. – Tu rozszerzyła dłonie, by pokazać Larze wielkość swojego dziecka. – A teraz ma już cztery latka. Jest śliczna. Nie sądzisz?
- Jest najpiękniejszym dzieckiem, jakie chodzi po ziemi – odparła Lara, ciepło się uśmiechając. – I jest trochę podobna do ciebie. Wyobrażam sobie, co czujesz…
Fay odrzuciła na plecy czarny kosmyk włosów i spojrzała na Larę. Srebrzyste oczy nie były już gniewne jak ostatnio, ale niewyobrażalnie smutne i cierpiące.
- Zostawmy już klątwę w spokoju – odezwała się. – Kiedy przyjdzie czas, Maykel sam dokona wyboru. Nie ma sensu perswadować mu niczego. On sam… On sam poczuje, które rozwiązanie będzie właściwsze.
Lara otoczyła Fay ramionami, a ta oddała jej uścisk. Trwały tak przez dłuższą chwilę, zatopione w swoich ramionach.
- Potrafisz kochać – szepnęła Fay nagle do ucha archeolożki. – Bardzo się zmieniłaś. Na lepsze. Jestem pewna, że świetnie wychowałabyś swoje dziecko. A teraz… – Szamanka odsunęła kobietę od siebie. – A teraz powiedz mi z czym do mnie przyszłaś.
- Znowu potrzebuje twojej pomocy, Fay… - Wyjaśniła Lara, spuszczając oczy w dół. – Chodzi o moją mamę… Ja muszę ją odszukać. Ale nie wiem gdzie… Za to ty, ty na pewno wiesz… Może mogłabyś wskazać mi właściwą drogę i w ogóle…
Szamanka wzniosła swoje piękne srebrzyste oczy w górę, patrząc na gwiazdy.
- Szukaj znaków w przyrodzie – odezwała się po chwili.– Postaram się, aby one cię zaprowadziły.
- Dziękuję. – Croft naprawdę była wdzięczna.
Posiedziały tak jeszcze chwilę.
- Zaraz na pewno Elandzie wypali się siarka… - Zaczęła Lara, rozglądając się z zachwytem po otoczeniu. – Jak nazywa się to miejsce, w którym obecnie jesteśmy? Tak tu pięknie.
- My, zabłąkane dusze nazywamy to miejsce „Przystań” – odpowiedziała Julka. – Tutaj czeka się i odpoczywa przed dalszą drogą…  
- Rozumiem – szepnęła archeolożka.
- Laro… - Odezwała się Fay melodyjnie, przymykając oczy, jakby w jej głowie ukazała się jakaś wizja przyszłości. – Ostatni raz byłaś w Przystani. Już nigdy się tutaj nie zobaczymy.
Po wypowiedzeniu tych słów, siarka spaliła się na patelni w kuchni Elandy.
CDN


6 komentarzy:

  1. Nahia
    Wysłany 19.03.2011 o 15:11
    Witaj! Znów odwiedzam Twojego bloga, by dowiedzieć się o dalszych losach pani archeolog… Gdybyś mogła mnie powiadamiać o nowych rozdziałach… moje gg: 32624547

    OdpowiedzUsuń
  2. Uci
    Wysłany 19.03.2011 o 17:15
    No, no… Graficzne zdolności Gosi są nie do skopiowania! A widzę iż Twoje też. Chciałam tylko powiedzieć, że ciągle powtarzałaś Lara, Lara, Lara, a potem archeolożka, archeolożka. Ale myślę, że ja też bardzo często powtarzam. Pobiłam wczoraj swój rekord i zrobiłam zapowiedź następnego opowiadania w 3h! To jakiś cud. No niestety Fraps pociął mi troszkę grę w jednym momencie, i to najważniejszym. Pomylił mi się też guzik i wyłączyłam głos w grze, a kiedy myślałam, że głos mi się nie nagrywa, to niestety… Nagrał się. Co za pech… Mogę z mojego dobrego serca xD zdradzić Ci, że tytuł będzie Dangerous Informations, a muzyka, to… Nie, fajniej wygląda, jak sie nie ma pojęcia jaka jest muzyka. :) U mnie nowy roz… Nowy… Ostatni, konkretnie epilog. Serdecznie zapraszam!

    OdpowiedzUsuń
  3. gosia10
    Wysłany 19.03.2011 o 19:03
    Ty no faktycznie masz już nową czytelniczkę:) Mam nadzieję, że na stałe:)A teraz akcja: Nie no spoko.. Lara nadal nie może odnaleźć matki… To teraz do Fay się będzie zgłaszać o pomoc.A tak po za tym.. Skąd Lara ma hajs na skuter?:DGotówki tyle wzięła? ;pDobra. Lara na koniu. Lara gada do konia…Koń Larę polubił;p Bo kto by Lary nie lubił? Chyba tylko jakaś du… xDJedzie, jedzie przez las xDKonik ucieka a Croft na dzikusów trafia.Burza, pada deszcz… Dobra a teraz do Fay. A jeszcze jedno^^ Zawsze się zastanawiałam czy nogi śmierdzą Larze bo zdjęciu tych ogromnych buciorów… Dziwię się że zapach nie zabił ponownie Fay. Hahaha…(dobry humor mam)A teraz serio do Fay.W końcu pogodzone…:) Miłe…Tylko dlaczego Fay już nie spotka się z Larą?:) Na gg wytłumaczysz mi oki?:)I ciekawa jestem jak Julka poprowadzi Larę po tych znakach w przyrodzie:P Ale wszystkiego dowiemy się wkrótce.Rozdział był świetny… Ta magia Elandy (dobrze napisałam?:]) Ta siarka wypalona.. Super klimacik:)))Jej a co do tych podziękowań… Kompletnie nie wiem co powiedzieć..Jestem szczęśliwa z tego faktu, że chociaż jedna osoba docenia to co robię:) Jesteś kochana:*:*:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Uci
    Wysłany 20.03.2011 o 14:30
    Raczej będą nowi bohaterowie. A co do tytułu będzie idelany. Właśnie jestem w trakcie pisania pierwszego rozdziału. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Uci
    Wysłany 20.03.2011 o 18:05
    NIe bój się, będą na 100%.

    OdpowiedzUsuń
  6. Uci
    Wysłany 25.03.2011 o 20:02
    U mnie już dzisiaj zapowiedź opowiadania. Zapraszam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń

Spis treści