Znajdujesz się na blogu z drugą częścią opowiadania. Pierwsza część Trzecia część

sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział 19 - "Obawiam się, że siedzimy w kiciu"

- Komendancie, złapaliśmy ludzi, którzy podejrzanie kręcili się obok starego budynku, daleko za miastem, uważanego niegdyś za siedzibę mafiarzy. Wszyscy wyglądają podejrzanie, a na dodatek nie chcą przedstawić swoich prawdziwych nazwisk, tylko podają się za znane osobistości. Jedna kobieta twierdzi, że jest Larą Croft, a pozostali upierają się, że są agentami FBI.
Otyły komendant wyprostował się, siedząc za biurkiem.
- To dawać tu ich, zaraz się wszystkiego dowiemy - polecił.
- Oczywiście. – Joseph otworzył drzwi na całą szerokość. – Dawać tu ich! – wrzasnął. – Po kolei!
Do pomieszczenia na siłę wprowadzono całą ekipę FBI łącznie z Larą.
- I oto jest nasza wesoła zgraja, komendancie: Roszpunka. – Tu Joseph popchał do przodu Larę. – James Bond. – Teraz poleciał Maykel. – A także króliczek playboya. – Na ostatku została wyróżniona Pamela.
- O, wypraszam sobie! – krzyknęła oburzona.
- Wypraszać to ty sobie możesz gości, dziewucho! – zagrzmiał komendant zza biurka i wskazał ręką krzesła na środku pokoju. – Proszę spocząć, zaraz rozpoczniemy przesłuchanie i dowiemy się, co tak naprawdę dzisiaj się wydarzyło.
- Świetnie – parsknęła Lara, zajmując jedno z krzesełek. Wszyscy byli zmęczeni i wściekli.
- A więc, doszły mnie słuchy, że podajecie się za ludzi, jakimi nie jesteście, to po pierwsze. Po drugie, z niewiadomych przyczyn ci młodzi ludzie nie udali się dziś na lekcje do szkoły, których ponoć nie było…
- Nie było, bo my je odwołaliśmy – przerwał Sven.
- I udali się z wami do niebezpiecznego miejsca - dokończył komendant, mierząc Svena złowrogim spojrzeniem. – Uważam, że to bzdura. I prawda okaże się już za moment, gdy zaczniemy rozmowę. Poproszę sobie na środek… Hmm… Tę panią, tego pana i może… Tę panią, nie, nie, tamtą. Tak. Proszę.
Lara, Maykel i Pamela podeszli na środek. Pamela zaczęła nerwowo poprawiać na sobie krótką spódniczkę, nic więc dziwnego, że to do niej pierwszej zwrócił się komendant:
- Dlaczego nie byłaś dzisiaj w szkole? – Brzmiało pierwsze pytanie.
- Yyy… Aa… Yyy… Ja nie wiem. – Blondynka zarumieniła się.
- Jak to, nie wiesz? Co robiłaś podczas szkolnych zajęć?
- No… Siedziałam na lekcji.
- Przecież nie poszłaś na lekcje! – przypomniał komendant, marszcząc brwi.
- Nie? Aha, no to, no to… Malowałam paznokcie.
- Paznokcie? – zaskoczył się otyły mężczyzna. 
- Tak, u nóg. – Pamela wystawiła nogę do przodu. – Ale mam kryte          butki, więc pan komendant nie zobaczy! – wyjaśniła.
- Boże… - Maykel z Larą zasłonili się rękami.
- Dowiem się w końcu, czemu nie byłaś dzisiaj w szkole? – Nie popuścił komendant, już będąc zdenerwowanym.
- No… Bo malowałam paznokcie.
- To tak cały czas malowałaś te paznokcie? Całe sześć czy siedem godzin bez przerwy?
- Niee… Przecież ja je tylko raz pomalowałam! – oburzyła się zarumieniona blondynka.
- To co robiłaś w pozostałym czasie?
- Kiedy?
- Kiedy nie szłaś do szkoły!!! – Komendant aż popluł się z nerwów.
- No, malowałam paznokcie, przecież mówiłam!
- Szlag mnie trafi!!! – Komendant wstał. – Co robiłaś, kiedy nie poszłaś do szkoły i nie malowałaś paznokci?!
- Siedziałam na lekcji…
- Zaraz mnie krew nagła zaleje!!! – Komendant trzasnął rękami w stół. – Co to za pusta dziewucha!!! Zejdź mi z oczu!!!
- Nic nie rozumiem! – Nieszczęsna Pamela oddaliła się.
- Głupiaś jak but! – rzucił na odchodnym Pameli komendant. – O mój Boże… Proszę. – Wskazał na Maykela i ponownie zasiadł za biurkiem.
Maykel zrobił cierpką minę.
- Mam odpowiadać, co robiłem, kiedy nie poszedłem do szkoły i kiedy nie malowałem paznokci? – zapytał.
- Nie, do cholery! – Mężczyzna ponownie rąbnął ręką w stół. – Ma pan mi opowiedzieć wszystko, co się dzisiaj działo z waszym udziałem. Do momentu wyjścia ze starej zbrojowni i znalezienia się tutaj. Proszę.
- Proszę bardzo. – Maykel luźno wsadził ręce do kieszeni spodni. – Dzisiaj rano otrzymaliśmy wiadomość od przestępców, znanych jako Grupa CC. Grozili, że wysadzą szkołę w Katmandu. Nie mogliśmy pozostać obojętni pod tym względem, więc udaliśmy się tutaj i zaczęliśmy wyewakuowywać uczniów ze szkoły. Jednak, gdy wyprowadzaliśmy ostatnią grupę… - Maykel zrobił małą przerwę na wdech.
- Wtedy znienacka zaatakowała nas mafia – podjęła opowieść Lara. – Nie do końca udało nam się ich obezwładnić, więc ruszyliśmy za nimi do ich siedziby. Jednak wcześniej postanowiliśmy ochronić tę ostatnią grupkę gimnazjalistów, którzy z nami wyszli, bo…
- Bo to tak, jak ze świadkami koronnymi. – Ponownie wtrącił się Maykel. – Mafia na pewno zapamiętała wygląd tych uczniów, bo było ich mało, chyba ze dwanaście osób. Baliśmy się, aby mafiarze nie zechcieli czasami powrócić do szkoły i aby nie zabili gimnazjalistów, którzy widzieli i słyszeli za dużo.
- Postanowiliśmy, że zabierzemy ich ze sobą do zbrojowni. – Lara odrzuciła włosy do tyłu. – Tam też byli narażeni, ale na pewno mniej, niż gdybyśmy zostawili ich samych przed budynkiem szkoły.
Zaległa cisza.
- I to już koniec opowieści? – zapytał komendant.
- Tak – odparli stanowczo Lara z Maykelem.
Komendant, po usłyszeniu odpowiedzi, postrzelał oczami na prawo i lewo, porobił głupie miny, a w końcu napił się wody ze szklanki, aby pokryć zmieszanie.
Logiczna, łącząca się ze sobą w spójną całość opowieść, nie była tym, co chciał usłyszeć. Gdyby jeszcze odpowiadał sam mężczyzna, można by mu było zarzucić, że kłamie. Ale do rozmowy cały czas wtrącała się ta ładna, brązowowłosa kobieta, o bystrym, inteligentnym spojrzeniu. Obydwoje uzupełniali swoje wypowiedzi tak, że wszystko ułożyło się logicznie. Nie wchodził w grę zarzut, że obydwoje kłamali, bo przecież nie mieli czasu, by wspólnie wymyśleć  jednakową bajkę. Mówili spontanicznie, bez ani jednego zająknięcia.
Komendant ponownie napił się wody. Zaczął podejrzewać tych         ludzi, tym razem jednak, całkiem pod innym względem. A jeżeli mówią prawdę? Jeżeli naprawdę wszyscy tu obecni byli agentami FBI, a ta poważna kobieta Larą Croft?
 Komendant miał do wyboru dwie opcje: 1) Zdobyć dokumenty tych ludzi i udowodnić ich prawdziwą tożsamość, jednocześnie przyznając się do własnej porażki, robiąc z siebie i całego posterunku błaznów i idiotów, 2) Dalej rżnąć głupa i kontynuować tę całą szopkę, czyli wytykać podejrzanym, że mówią nieprawdę. Spośród tych dwóch opcji, komendant wybrał tę najgłupszą, czyli drugą. Ostatni raz napił się wody ze szklanki               i rozsiadł się wygodnie na obrotowym krzesełku.
- Czyli sugeruje pani, że zbrojownia to odpowiednie miejsce dla niedoświadczonych piętnastolatków? – zagadnął Larę.
- Proszę nie okręcać kota ogonem – rzekła wolno Lara. – Wcale tak nie powiedziałam.
- Powiedziała pani, że gimnazjaliści byli z państwem bezpieczni!
- No tak, tak powiedziałam. Bo byli.
- No i masz! – Komendant głupawo rozpostarł ręce na boki. – Sama sobie pani zaprzecza w tym momencie! I taka to właśnie gadka z panią!
Lara zamilkła na chwilę, by groźnie wpatrzyć się w mężczyznę przed sobą.
- Naprawdę jest pan taki głupi, czy chce mnie zdenerwować? – spytała.
- Ouu… Wyzwiska na policjanta na służbie? – ucieszył się komendant, że znalazł jakiegoś haka na kobietę. – Odnotujemy sobie to! – oznajmił, pisząc coś w jakimś skoroszycie.
- Proszę bardzo. – Lara niedbale wzruszyła ramionami.
- A pan co? – Teraz komendant zaczepił Maykela. – Uważa pan, że to było w porządku, że ci młodzi ludzie narażali przy was swoje życie?
- Nie dramatyzujmy – zaczął Rouglas. – Nie było dużego ryzyka. Prawie wcale nie było – dodał po chwili.
- Co pan nie powiesz? – Komendant zrobił głupią minę. – A cóż pan robił, gdy przeciwnicy zaczęli strzelać? Ochraniał pan dwanaście osób własnym ciałem?
Maykel poczerwieniał na twarzy z wściekłości.
- Dokładnie tak – odpowiedział.
- Jest pan niegrzeczny – osądził komendant.
- Zadaje pan niegrzeczne pytania.
- Proszę zamilczeć.
- Wedle rozkazu.
- I cóż pani mi powie? – Komendant ponownie „przeskoczył” do Lary. – To samo, co kolega?
- Tak.
- Dzieci były dzisiaj z wami bezpieczne?
- Tak.
- Bieganie po zbrojowni było bezpieczniejsze dla nich od siedzenia na lekcjach w szkole?
- Tak.
- Czy tylko „tak” umie pani powiedzieć?
- Tak – odrzekła natychmiast Lara, lecz po chwili pokręciła przecząco głową. – Znaczy się, nie. Miałabym coś jeszcze do powiedzenia.
- No, to słuchamy. – Komendant rozsiadł się na krześle.
Lara wyciągnęła ręce z kieszeni, luźno je krzyżując na piersiach:
- Mam do powiedzenia dwie informacje – oznajmiła. - Pierwsza z nich brzmi: mam dość pana oraz pańskich głupawych pytań, a druga: w tej chwili stąd wychodzę. Dziękuję, do widzenia! – I mówiąc to, Croft odwróciła się na pięcie i podążyła do drzwi. Za nią zerwali się z krzesełek pozostali z ekipy.
- W tej chwili niech tu pani wróci!!! – zagrzmiał wściekły komendant, wstając od biurka.
Ale Lara w tym momencie znajdowała się już przy drzwiach.
- Otwieraj je – rozkazała Josephowi, który żując gumę zastawił kobiecie drogę.
- A, nie otworzę – odparł z bezczelnym uśmiechem. – I co mi paniusia zrobi?
- Ręce opadają. – Kobieta przeciągle westchnęła w odpowiedzi, a w następnej chwili, wzięła rozmach i Joseph już leżał na ziemi, nakrywając się własnymi nogami. 
- Eeej!!! – wrzasnął komendant na widok poczynienia Lary, ale nim zdążył krzyknąć swoje drugie, głupie „eeej”, do bójki włączyła się cała ekipa łącznie z pozostałymi policjantami. Wszyscy zaczęli się bić: Lara z Josephem, Maykel z Fredem, Sven z Antkiem, który się do niego rzucał.
Tchórzliwy komendant stał za swoim biurkiem, patrząc na tę scenę i szukając ofiary, na której mógłby wyładować swoją złość. Sam był zbyt wielkim tchórzem, by przyłączyć się do normalnej szarpaniny. Ofiarę znalazł w Lilly, która powaliła na ziemię jednego z policjantów i stała teraz pod oknem, ciężko dysząc. Krótkie, płomieniste włosy, otaczały jej głowę  i ramiona niczym ognista aureola. Same w sobie nigdy nie wyglądały bardziej rudo. Komendant żwawo przyskoczył do niej ze swym wielkim brzuchem:
- Co ty, głupia wiewióro, wyrabiasz w moim biurze?!! – wrzasnął, chwytając rudowłosą kobietę za nadgarstki i mocno przyciągając do siebie.
Dla Lilly zbyt dużą obelgą było bycie nazwanym drugi raz w ten sam dzień „wiewiórą” i to w dodatku głupią. Kobieta aż się zatrzęsła z wściekłości.
- Ty gnoju, coś ty do mnie powiedział?!! – krzyknęła, wyrywając swoje ręce z uścisku mężczyzny. – Ty plugawy ryju, teraz ci w niego strzelę!!! – Jak wrzasnęła - tak zrobiła: komendanta aż odrzuciło w tył, bo wzburzona i wzgardzona Lilly dostała przeogromnej siły w rękach.
Komendanta zamurowało:
- Strzeliła mi w gębę… - Zastanowił się, zdziwił, a następnie powstał z podłogi. – Zabiję ją!!! Teraz ją zaduszę!!!
- A pan co się rzuca?!! – Na przeszkodzie stanęła Lara, blokując komendantowi przejście do Lilly. – Też ma pan ochotę zarobić w pyska ode mnie, tak jak pański kumpel, co tam leży i kwiczy pod ścianą?!!
Komendant aż kipiał z oburzenia:
- Spieprzaj głupi babsztylu, bo tak cię grzmotnę, że aż ci te długie kudły ze łba powypadają!!! – ryknął.
Lara nie zdążyła się sama obronić:
- Cooo?!! Co pan do niej powiedział?!! – Maykel chwycił komendanta za mundur. – Może ja się przesłyszałem?!!
- Precz śmieciu, bo cię rozdrobnię w kawalątka!!! – W przeciwieństwie do Rouglasa, komendant dużo groził, a mało robił.
Za to Maykel nie szczędził czasu na gadanie: wyrżnął komendantowi w ryj, aż ten poleciał na regał i poprzewracał segregatory. Stamtąd, przerażony do granic możliwości, uciekł na czworakach za drzwi, opuszczając biuro.
A w pokoju, bijatyka przybrała drastyczniejszych wymiarów. Policjanci zrozumieli, że ich przeciwnicy są za dobrzy w walce wręcz, więc zaczęli w nich rzucać przedmiotami martwymi, znajdującymi się w pomieszczeniu. Natomiast ekipa, pomimo że umiała dobrze się bić, nie miała szans z latającymi krzesłami i doniczkami z kwiatami. Chcąc jak najszybciej wydostać się za drzwi i uciec z posterunku, zaczeli oddawać przeciwnikom pieknym za nadobne. W tym wyniku, w grę poszły lustra, obrazy i butelki.
- Gówno! A to szmata, patrzcie tę lalkę, jak mi pieprzła stołkiem!!! – oburzył się Fred i chwycił Larę, która rzeczywiście rzucała krzesłami w gliniarzy.
- Puszczaj mnie, bo ci przypieprzę więcej!!! – Lara strzeliła Fredowi w ryj. Fred chciał jej oddać, ale w tym momencie Sven zaatakował go od tyłu stołem.
- Ty kretynie, stołem?!! Stołem?!! – Fred zaczął ciskać na oślep wszystkim, co miał pod ręką: wazonami, księgami, krzesłami, jakimiś książkami.
Pecha miał Maykel, który w tym momencie znajdował się na samym środku pokoju, gdzie szarpał się z Antkiem. Szklany wazon, rzucony z całej siły przez Freda, ugodził go prosto w tył głowy. Mężczyzna zachwiał się i upadł na podłogę, tracąc przytomność.
- Ha!!! – wrzasnął triumfalnie Fred, widząc to. W nastepnej chwili sam leżał ogłuszony na ziemi, bo Lara odrzuciła mu za Maykela ciężkim stołkiem.
Nie wiadomo, ile trwałaby bijatyka, gdyby nie ukrócił jej komendant, stojący za drzwiami i mocujący się ze spluwą.
- Wy czorty, tak się z nami bawicie? – sapał pod nosem. – To teraz sobie trochę pośpicie! – Otworzył drzwi kopniakiem w stylu Chucka Norrisa i wszedł do pokoju, gdzie martwe przedmioty fruwały w powietrzu. – Może ty, laluniu, sobie pośpisz jako pierwsza, co?!! – krzyknął do Lary, celując w nią bronią.
Kobieta odskoczyła do tyłu, zaskoczona nagłym bólem. Biała, a w chwili obecnej mocno pobrudzona i rozdarta bluzka na ramiączkach odsłaniała jej prawie cały brzuch. Tam właśnie wcelował komendant swoim pociskiem. Lara z zaskoczeniem wyciągnęła igłę ze swojej skóry koło pępka. W następnej chwili, ogarnęła ją niepohamowana senność                   i chociaż próbowała się przeciwstawić, upadła na podłogę, tracąc doszczętnie świadomość. Pozostali podzielili jej los.
***
- Halo, żyjesz? Ej? Ej? Żyjesz? Ej? Ej?
Maykel burknął coś pod nosem, by nie usłyszeć już po raz setny „ej” obok siebie. Otworzył oczy. Nad nim wisiały przestraszone, lazurowo-niebieskie oczy Pameli, oprawione różowym cieniem na powiekach. Dziewczyna pochylała się nad mężczyzną, sprawdzając najwyraźniej jego stan zdrowia, ale w tym wyniku zasywała mu całą twarz swoimi włosami.
- Może zabierzesz ze mnie te kudły? – zaproponował Maykel, samemu uwalniając się ręką od jej jasnych kosmyków.
Pamela machnęła głową w lewą stronę i włosy posłusznie odskoczyły w tym samym kierunku.
- Co tu się dzieje? – jęknął Maykel, z trudem się podnosząc i siadając na podłogę.
- Dostałeś wazonem w łeb i przestałeś kontaktować – wyjaśniła Pamela pogodnie. – A nas uśpili i wrzucili tu.
- Tu? – Mężczyzna rozglądnął się dookoła. Pomieszczenie było małe, wilgotne, ciemne i nieciekawe. Jedyną atrakcję stanowiło malutkie okienko, które i tak nie przepuszczało przez siebie światła. – A gdzie my jesteśmy?
- Obawiam się, że siedzimy w kiciu – odparła Pamela, dalej optymistycznym tonem głosu.
- W kiciu? – Maykel raptownie wstał. – Zapłacą mi za to, te psy – warknął, przysuwając się do ściany. Rzeczywiście miał powody do bycia zdenerwowanym. Był agentem FBI, rangą o wiele wyższą od tych zwykłych policjantów, którzy jego ekipie nie dorastali nawet do pięt. A tu taki wstyd! Siedzieć w celi, zamkniętym przez tych głupich gliniarzy!
- Pożałują tego, oni już są skończeni – burczał Maykel pod nosem, idąc wzdłuż ściany.
- Co robisz? – spytała Pamela, widząc, jak przesuwał rękoma po wilgotnej ścianie.
- Usiłuję stąd wyjść – odpowiedział.– Laro, gdzie jesteś? – szepnął. Wiedział, że Lara potrafiła wyjść z pomieszczenia, z którego dla zwykłego człowieka nie byłoby wyjścia. Ona na pewno już wyszła ze swojej celi. Może była już na zewnątrz.
Rouglas raptownie oglądnął się do blondynki w krótkiej mini, stojącej niezdecydowanie na środku pomieszczenia.
- Pamela. – Mężczyzna przyskoczył do niej i lekko otoczył ją ramieniem w talii, po to tylko, by ustawić ją naprzeciwko drzwi.
- A co ty robisz? – spytała Pamela głupawo się uśmiechając i jak zwykle mając zboczone myśli. Nawet przysunęła się bliżej mężczyzny, ocierając się o niego biodrem. Maykel automatycznie cofnął rękę, którą trzymał na jej plecach.
- Masz tu stać – powiedział. – Rozumiesz? Stój tu i nic więcej nie rób. Jak ktoś tu wejdzie, to… Nie, po prostu tylko stój, dobrze? Potrafisz stać w jednym miejscu i nic innego nie robić?
Pamela zastanowiła się przez chwilę nad odpowiedzią.
- Chyba potrafię – odparła.
- Świetnie – ucieszył się mężczyzna. Odszedł od dziewczyny, ustawiając się w najciemniejszym kącie w celi. Wiedział, że ktoś tu musiał kontrolować sytuację i lada moment jakiś gliniarz mógł tutaj wejść. I na to tylko czekał.
Jego podejrzenia były słuszne, za chwilę rozległ się zgrzyt klucza w drzwiach i w progu stanął Joseph we własnej osobie.
- I co, gnojce? – spytał. Naprzeciwko siebie, dostrzegł jednak tylko Pamelę. – A gdzie jest ten drugi cwaniaczek? – Joseph bez wahania wszedł do środka, usiłując wypatrzeć Maykela.
- Niespodzianka! – krzyknął Rouglas za nim. W nastepnej chwili uderzył zaskoczonego policjanta w głowę, potem w brzuch, doprowadzając do tego, że ten się przewrócił i stracił chwilowo świadomość.
Nie przewidział tylko jednego: Pamela, która umiała doskonale stać w jednym miejscu i nic więcej nie robić, umiała też doskonale się wydzierać. Sama nie przewidziała, co zamierzał zrobić Maykel, dlatego jego zachowanie było i dla niej niespodzianką. Zaczęła tak przeraźliwie jazgotać (więcej dla hecy i efektu niż ze strachu), że do celi wpadli jeszcze inni gliniarze. Maykel rozprawił się z nimi wszystkimi, chociaż sam niemało oberwał.
- Zamknij się, ty idiotko!!! – przyskoczył do piszczącej blondynki. Od tyłu zatkał jej usta swoją ręką i siłą wypchał na korytarz.
Tutaj też zrobiło się niemałe zamieszanie, bo z celi pouciekali pozostali uwięzieni. Wszyscy ponownie zaczęli się bić.
- Dalej, spadajmy stąd! – rozkazała Lara, cała zgrzana. Na jej skąpej, zniszczonej bluzce i spodenkach odmalowały się już ślady krwi.
Ogłuszeni policjanci leżeli na ziemi, więc ekipa w jednej sekundzie rzuciła się do ucieczki.
- Którędy?!! – Lilly zatrzymała się przed jakimiś drzwiami. – Tu jest jakiś tunel! Idziemy?!
- Pewnie, póki się nie obudzili! – Lara pierwsza rzuciła się w ciemny korytarz. Pozostali biegli za nią.
Na końcu tunelu, powitało ich światło i gwar. Z tunelu wybiegli prosto do… Centrum handlowego.
- No, nieźle! – parsknęła Lara, gwałtownie się zatrzymując. – Komisariat jest złączony z centrum towarowym!
- Szybko, nie ma czasu, oni już się ocknęli! – krzyknął Maykel, słysząc odgłosy wystrzałów broni z ciemnego tunelu.
Taka była prawda, gliniarze już za chwilę wpadli do centrum handlowego.
- Tam są! – ryknął Fred, wskazując ekipę, która dobiegała właśnie do wysokich, ruchomych schodów. – Łapać ich, zatrzymać!!!
- FBI kurwa, z drogi!!! – próbował ratować się własnym zawodem Sven. Ale w tym momencie niestety nikt z nich nie wyglądał na FBI. Spoceni, zakrwawieni, w rozdartych ubraniach prędzej wyglądali na złodziei niż FBI. Nic dziwnego, że ludzie zaczęli im zagradzać drogę, by złapała ich policja.
- Spierdalać na bok, już!!! – Will łokciami przepychał się do schodów.
- A pójdziesz won! – Lilly energicznie odepchnęła od siebie jakiegoś dziadka, który usiłował robić za bohatera i wydać ją w ręce policji.
- Patrzcie, jakieś harce tu przyszli urządzać!!! – zgorszyła się jakaś kobieta w kapeluszu, widząc poczynania ekipy.
- Lara!!! – krzyknął Maykel, oglądając się za siebie. Większość FBI zbiegała już po stopniach ruchomych schodów na dół. Tylko Lara zatrzymała się i stała w jednym miejscu. Mężczyzna podbiegł do niej i silnie złapał za rękę. – Co ty odwalasz, Lara?!
Kobieta zręcznie wyrwała się z uścisku. Jej oczy wyrażały i smutek i determinację jednocześnie.
- Przez natłok tych zdarzeń zapomniałam, co ja tak naprawdę tutaj robię – szepnęła, ciężko oddychając.
- O czym ty mówisz?! – Maykel na darmo usiłował ją pociągnąć do schodów: kobieta zapierała się nogami o podłogę.
- Gdzie jest moja mama, Maykel?! – krzyknęła, jak mu się zdawało, dość płaczliwie, co nieczęsto jej się przecież zdarzało. – Ona jest gdzieś tam, gdzieś koło zbrojowni, muszę po nią wrócić!!!
- Kobieto, oprzytomniej!!! – Maykel w ostatniej chwili chwycił Larę za ramiona, bo ta w jednej sekundzie się odwróciła i zamierzała od niego odbiegnąć. Naprzeciwko nich, biegli gliniarze, strzelając z broni. Mężczyzna z całej siły opasał Larę od tyłu w talii i pociągnął ją ze sobą w bok. Wpadli do małego butiku z ubraniami, gdzie Maykel ukrył się z Croft w ciasnym rogu, między ciuchami.
- A teraz posłuchaj, co ci powiem… - Zaczął mówić, robiąc przerwy na wdech. – Ostatni raz widzieliśmy twoją mamę, gdy razem z Claire opuszczały pomieszczenie z bombami, tak?
- Tak! – syknęła Lara niecierpliwie, robiąc taki ruch, jakby ponownie chciała dać dyla z powrotem. Maykel przycisnął ją do ściany, uniemożliwiając tą czynność.
- Potem Claire wróciła do nas i uwolniła, ale już była sama, bez Amelii, tak?
- Tak! – jęknęła Lara, rzucając się na przód jak w gorączce. – Muszę jej pomóc!
- Ciszej, bo nas usłyszą. I jeszcze nie skończyłem mówić! – Maykel silnie złapał kobietę za nadgarstki i odwrócił tyłem do siebie, mocno oplatając ramionami. Przycisnął ją plecami z całej siły do swojego ciała. – Potem zabrało Claire pogotowie – szepnął Larze do ucha, przytulając policzek do jej włosów. – I na tym się skończyło. Wniosek z tego taki, że tylko Claire wie, gdzie jest twoja mama, bo to ona ją ostatni raz widziała. Ale Catty w tej chwili jest w psychiatryku, a nas ściga policja. Jeżeli pojedziesz teraz na to pogotowie, jak nic cię złapią i będą dalej przetrzymywać, nie wierząc, kim jesteś.
- To co mam robić? – Tym razem Lara nie krzyknęła.
- Musimy dostać się jak najszybciej do Surrey i podesłać tym gnojom nasze dokumenty. Wtedy się odczepią. I wtedy dopiero tutaj wrócić, nawet jeszcze dzisiaj i spotkać się z Claire. Ona nam powie, gdzie jest twoja mama. Pomogę ci, przecież możesz mi ufać.
Cisza, jaka zaległa, nie trwała długo.
- Wiem, że mogę ci ufać – zgodziła się Lara. – To w takim razie szybko dostańmy się teraz do Surrey.
Maykel wypuścił ją z uścisku i obydwoje ponownie wylecieli na galerię. Biegli już do schodów, gdy Maykel usłyszał czyjś płacz. Oglądnął się za siebie. Pamela przewróciła się i leżała bezsilna na podłodze, podczas, gdy po galerii ganiali gliniarze, strzelając z broni. Mężczyzna w sekundzie znalazł się przy dziewczynie, podnosząc ją do góry. Razem dobiegli do schodów. Nastolatka ledwo żyła. Ze zmęczenia, strachu i płaczu aż chwiała się na boki. Maykel otoczył ją ramieniem, pozwalając, by oparła się o niego. Niestety, szybko pożałował swojego czynu: Pamela, jakoś niefortunnie postawiła stopę, powodując, że wysoka szpilka wplątała się w nogawkę Maykela spodni. Następnie mężczyzna zrobił krok do przodu, chcąc ustawić się z nastolatką na ruchomych schodach.
No i się stało: Maykel zachwiał się, a następnie runął jak długi głową na stopnie. Pamela, wplątana butem w jego dżinsy, rzecz jasna poleciała za nim. Nie było szans, aby się zatrzymali. Obydwoje, z prędkością światła zaczęli się staczać po wysokich schodach, robiąc w drodze rozmaite przewroty i fikołki oraz roztrącając sobą ludzi na boki.
- Jezus Maria!!! – wrzasnęła Lilly, widząc to z dołu. Ekipa wybiegała już prawie na zewnątrz, teraz jednak zatrzymała się, z przerażeniem patrząc na schody. Lara zamknęła oczy w chwili, gdy Maykel pierwszy uderzył sobą o twarde płytki już na dole schodów. Pamela znalazła się na nim.
Chwila ciszy, a potem rozległy się krzyki przestraszonych ludzi.
- Na pewno coś sobie złamali – domyślił się przerażony Sven.
No, nie mogło być inaczej. Lara biegnąc, już z daleka ujrzała nienaturalnie wygiętą rękę leżącego na ziemi Maykela. Klęknęła obok niego, z całej siły ściskając mu nadgarstek zdrowej ręki.
- Maykel, słyszysz mnie? Maykel? – wołała gorączkowo.
Spod głowy mężczyzny wypłynęła strużka krwi. Nie było tego widać spod jego kruczoczarnych włosów, ale jak się później okazało, miał rozciętą skórę na głowie.
- Słyszę, nic mi nie jest… - Odparł dziarsko, usiłując się podnieść. Niestety, przy bólu złamanej w dwóch miejscach ręki, nie było to możliwe.
- Leż, nie wstawaj… - Szepnęła łagodnie Lara i lekko przytuliła go do siebie.
Jeżeli ktoś myśli, że to koniec przeżyć jak na dzisiejszy dzień bohaterów, to jest w błędzie. Ze szczytu schodów bowiem dało się słyszeć wystrzały, a już za chwilę ukazały się twarze głupawych policjantów.
- Są tam!!! – wrzasnął Joseph, wskazując na dole ekipę. – Strzelaj, Fred, strzelaj! – podjudził kolegę.
- Strzelam! – odparł Fred i nacisnął na spust pistoletu, który trzymał w rękach.
Ekipa krzyknęła, Lara w ostatniej sekundzie, całkiem odruchowo odskoczyła do tyłu. Kulka ze świstem przeleciała obok, ich wprawdzie nie dotykając, ale… Tym razem Maykel nie zdołał opanować grymasu bólu, jaki ukazał się na jego twarzy.
- Wy skurwiele… - Wyklęła pod nosem Lara.
Krew z postrzelonego ramienia Maykela zaczęła się przelewać na podłogę. Na nieszczęście, dostał w tę samą rękę, którą przed chwileczką złamał, ból więc był sto razy gorszy i silniejszy.
- Nie martw się, Maykel, już ja ich urządzę! – pocieszył kumpla Sven.
Policjanci, po oddaniu strzału, zmyli się z ich pola widzenia.
- Co robić, co robić? – zaczęła lamentować Lilly.
- Musimy… Szybko dostać się do jakiegoś szpitala… - Mówiła Lara, próbując zatamować krew z ramienia swojego narzeczonego.
- No tak… Ale znowu nas złapią… - Przygryzł wargi Rob. – Lekarze zadzwonią po pały, już na pewno się rozniosło, że jesteśmy ścigani…
Sprawę ułatwił im Maykel, który starał się dzielnie trzymać i nie tracić świadomości.
- Żadnych szpitali – poinformował cicho, ale dobitnie. – Dostańmy się do Surrey, wyślijmy im najpierw te cholerne dokumenty.
 - No tak, pytanie tylko, czy wytrzymasz taką podróż? – Lara przyłożyła mu dłoń do czoła.
- Wytrzymam – odparł dzielnie Maykel.
Jak tak, to tak. Sven z Willem podnieśli mężczyznę do góry. W tym samym momencie…
- Tam jest moja mama!!! – rozdarła się Pamela, której nic się nie stało po upadku ze schodów, bo upadła ciałem na Maykela. – Mamo! Mamo!
- Nie wołaj jej, kretynko, tylko leć do niej i spadaj stąd! – rozkazała Lilly.
- To chodźcie ze mną, mama odwiezie was do domu! – zaproponowała blondynka pozostałym gimnazjalistom i wszyscy oddalili się od ekipy, krzycząc do nich słowa pożegnania i życząc zdrowia Maykelowi.
- Przynajmniej ich mamy z głowy – westchnął Rob i wszyscy opuścili centrum handlowe, wychodząc na zewnątrz.

CDN 

9 komentarzy:

  1. Uci
    Wysłany 13.02.2011 o 09:49
    Uluś ma wielką sklerozę i nie fart co do czcionek. :) Dlatego wczoraj zapomniałam dodać rozdziału. A teraz co do twojego.Takich kretynów jak policjanci to jeszcez nie widziałam. Zawsze kojarzyli mi się z mądrymi, doświadczonymi. Może faktycznie w bajkach, filmach czasem bywali idioci, ale ci tutaj to przebili wszystko. I jeszcze ta Pamela. W celi siedzi i sie wydziera. A te jej szpilki? Wziąć tylko takie i wywalić przez okno razem z właścicielką. :) Lara jak zwykle, akcja, centrum uwagi, choć przyznam szczerze, że ostatnio coraz więcej piszesz o Maykelu, a nie o niej i zastanawiam się kto tu jest głównym bohaterem. Jeżeli on to również jego zdjęcie wstaw w szablon. :] Rozdział ogólnie super, extra i weź sie za pisanie prawdziwej książki. Nie wiem, w kawiarence wymyślaj? Rowling zrobiła karierę pisząc dla dziecka, ty zrobisz karierę pisząc dla Lilki, Gosi i Uli :) Pozdrawiam i zapraszam do siebie!

    OdpowiedzUsuń
  2. Wysłany 13.02.2011 o 12:30 | W odpowiedzi na ~Uci.
    Dziękuję za komentarz kochana, heh, co do książki to nie ma bata, aż tak wysoko się nie cenię;-D Zresztą znajdź mi jakieś wydawnictwo, które by to opowiadanie opublikowało hehehehe, chyba nie znajdziesz takiego głupiego;-* I bardzo się cieszę, że dodałaś nowy rozdział u siebie, zaraz pójdę przeczytać;-* „Choć przyznam szczerze, że ostatnio coraz więcej piszesz o Maykelu, a nie o niej i zastanawiam się kto tu jest głównym bohaterem.”No cóż, obydwoje byli głównymi bohaterami już od pierwszej części opowiadanka i już takimi zostaną;-* A co do rozdziałów, w którym więcej jest Maykela, to słusznie zauważyłaś, ale robię to celowo, wiedząc, że wprzód będą już teraz same przygody Lary, a za to mniej Maykela. I trafiłaś tym zauważeniem w sedno, bo od 20 rozdziału skupiam się już o wiele więcej na Larze;-* „Jeżeli on to również jego zdjęcie wstaw w szablon.”Tia… trochę by roboty z tym było, biorąc pod uwagę, że nie mam jego odpowiedniego zdjęcia.;-) Musi na razie zostać sama Lara.;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Uci
    Wysłany 13.02.2011 o 16:04
    Rozmowa Lily i Karela przebiegłaby zupełnie inaczej i byłaby dużo krótsza, gdyby nie to, że jednak się upieram przy tym, żeby nie przeklinać. Co jak co, ale sobie to obiecałam w pierwszej klasie i jeszcze się trzymam. Co do Kurta, to jego zachowanie było sprawką pierwszej wersji rozmowy, czego nie udało mi się poprawić. Co do wydawnictwa, to nie musiałoby być takie głupie. I jeszcze szablon… Ja się ze swoim męcze to i ty możesz z twoim. :) I mam nadzieję, że uda mi się czytać regularnie i dodawać regularnie, choć nie obiecuję, aczkolwiek jutro wracam do szkoły i trzeba to jakoś przetrwać. Zresztą kompletnie pomysłu na nowy rozdział nie mam! (Podpowiedz coś) ;]Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  4. Uci
    Wysłany 14.02.2011 o 18:34
    Nie ma czasu na oglądanie bajek. Jestem przesiąknięta grą. Śni mi się po nocach. I gdybym tylko mogła usłyszeć co mówię przez sen, pewnie byłoby to: MIRROR’S EDGE

    OdpowiedzUsuń
  5. Elizzie94a
    Wysłany 16.02.2011 o 09:10
    Postaram ci się pomóc. Najpierw napisze to w skrócie a jak czegoś nie będziesz wiedziała, to napiszesz.Najpierw musisz w nowej notce napisać np. głównych bohaterów, znaczy scharakteryzować ich czy jak tam chcesz. I zapisać na początek jako szkic. W ustawieniach wstawić linki na stronę główną bloga i edytować to wpisując np. „bohaterowie” ale bez linku. I zapisać na początek. Wejść na bloga i opublikować jak zawsze rozdziały tę notę z opisem bohaterów. Na osobnej karcie w Mozilli lub otworzyć nowy internet i włączyć bloga bez logowania się i skopiować link notki, którą musisz najpierw włączyć. Wkleić w miejsce w linkach, gdzie napisałaś „bohaterowie”. Sama nie wiem czy mnie zrozumiesz.Dlatego masz prawo pytać.

    OdpowiedzUsuń
  6. gosia10
    Wysłany 19.02.2011 o 13:26
    Wcześniej przeczytałam rozdział xD Świetny!:) Później skomentuje akcje bo teraz nic sensownego mi nie przychodzi na myśl chyba że… O! Ci policjanci których opisałaś to stado baranów i debili itp. xD Tyle na razie mam w głowie xD A teraz to o co chciałam zapytać: Gdzie new rozdział?:PDobrze.. nie będę Ci tyłka truć… Wiem o twoim stanie więc jedyne co teraz pożyczę to szybkiego powrotu do zdrowia:)(Chyba, że już zdrowa jesteś to skaczę do nieba z radości:))Pzdr:*

    OdpowiedzUsuń
  7. gosia10
    Wysłany 19.02.2011 o 13:27
    Cholerka! zapomniałam dodać ze świetnie Ci poszło z tymi opisami postaci:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Elizzie94a
    Wysłany 26.02.2011 o 10:47
    oh. Nie musisz się odwdzięczać. :) wystarczy, że od czasu do czasu zajrzysz na mojego bloga, przeczytasz rozdział i zostawisz po sobie miłego komentarza. Cieszę się, że moja instrukcja była na tyle zrozumiała, że dałaś radę z koleżanką. Pozdrawiam! fall-in–love.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  9. ashleytisdalecom@buziaczek.pl
    Wysłany 26.02.2011 o 11:38
    zapraszam na nowy u mnie, na fall-in–love.blog.onet.pl Rozdział 8 już do czytania ;*

    OdpowiedzUsuń

Spis treści