-
Komendancie, złapaliśmy ludzi, którzy podejrzanie kręcili się obok starego
budynku, daleko za miastem, uważanego niegdyś za siedzibę mafiarzy. Wszyscy
wyglądają podejrzanie, a na dodatek nie chcą przedstawić swoich prawdziwych
nazwisk, tylko podają się za znane osobistości. Jedna kobieta twierdzi, że jest
Larą Croft, a pozostali upierają się, że są agentami FBI.
Otyły komendant wyprostował
się, siedząc za biurkiem.
- To dawać tu ich, zaraz
się wszystkiego dowiemy - polecił.
- Oczywiście. – Joseph
otworzył drzwi na całą szerokość. – Dawać tu ich! – wrzasnął. – Po kolei!
Do pomieszczenia na siłę
wprowadzono całą ekipę FBI łącznie z Larą.
- I oto jest nasza wesoła
zgraja, komendancie: Roszpunka. – Tu Joseph popchał do przodu Larę. – James
Bond. – Teraz poleciał Maykel. – A także króliczek playboya. – Na ostatku
została wyróżniona Pamela.
- O, wypraszam sobie! –
krzyknęła oburzona.
- Wypraszać to ty sobie
możesz gości, dziewucho! – zagrzmiał komendant zza biurka i wskazał ręką krzesła
na środku pokoju. – Proszę spocząć, zaraz rozpoczniemy przesłuchanie i dowiemy
się, co tak naprawdę dzisiaj się wydarzyło.
- Świetnie – parsknęła Lara,
zajmując jedno z krzesełek. Wszyscy byli zmęczeni i wściekli.
- A więc, doszły mnie
słuchy, że podajecie się za ludzi, jakimi nie jesteście, to po pierwsze. Po
drugie, z niewiadomych przyczyn ci młodzi ludzie nie udali się dziś na lekcje
do szkoły, których ponoć nie było…
- Nie było, bo my je
odwołaliśmy – przerwał Sven.
- I udali się z wami do
niebezpiecznego miejsca - dokończył komendant, mierząc Svena złowrogim
spojrzeniem. – Uważam, że to bzdura. I prawda okaże się już za moment, gdy
zaczniemy rozmowę. Poproszę sobie na środek… Hmm… Tę panią, tego pana i może… Tę
panią, nie, nie, tamtą. Tak. Proszę.
Lara, Maykel i Pamela
podeszli na środek. Pamela zaczęła nerwowo poprawiać na sobie krótką
spódniczkę, nic więc dziwnego, że to do niej pierwszej zwrócił się komendant:
- Dlaczego nie byłaś
dzisiaj w szkole? – Brzmiało pierwsze pytanie.
- Yyy… Aa… Yyy… Ja nie
wiem. – Blondynka zarumieniła się.
- Jak to, nie wiesz? Co
robiłaś podczas szkolnych zajęć?
- No… Siedziałam na lekcji.
- Przecież nie poszłaś na
lekcje! – przypomniał komendant, marszcząc brwi.
- Nie? Aha, no to, no to… Malowałam
paznokcie.
- Paznokcie? – zaskoczył
się otyły mężczyzna.
- Tak, u nóg. – Pamela
wystawiła nogę do przodu. – Ale mam kryte butki, więc pan komendant nie zobaczy!
– wyjaśniła.
- Boże… - Maykel z Larą
zasłonili się rękami.
- Dowiem się w końcu, czemu
nie byłaś dzisiaj w szkole? – Nie popuścił komendant, już będąc zdenerwowanym.
- No… Bo malowałam
paznokcie.
- To tak cały czas
malowałaś te paznokcie? Całe sześć czy siedem godzin bez przerwy?
- Niee… Przecież ja je
tylko raz pomalowałam! – oburzyła się zarumieniona blondynka.
- To co robiłaś w
pozostałym czasie?
- Kiedy?
- Kiedy nie szłaś do
szkoły!!! – Komendant aż popluł się z nerwów.
- No, malowałam paznokcie,
przecież mówiłam!
- Szlag mnie trafi!!! – Komendant
wstał. – Co robiłaś, kiedy nie poszłaś do szkoły i nie malowałaś paznokci?!
- Siedziałam na lekcji…
- Zaraz mnie krew nagła
zaleje!!! – Komendant trzasnął rękami w stół. – Co to za pusta dziewucha!!!
Zejdź mi z oczu!!!
- Nic nie rozumiem! – Nieszczęsna
Pamela oddaliła się.
- Głupiaś jak but! – rzucił
na odchodnym Pameli komendant. – O mój Boże… Proszę. – Wskazał na Maykela i
ponownie zasiadł za biurkiem.
Maykel zrobił cierpką minę.
- Mam odpowiadać, co
robiłem, kiedy nie poszedłem do szkoły i kiedy nie malowałem paznokci? – zapytał.
- Nie, do cholery! – Mężczyzna
ponownie rąbnął ręką w stół. – Ma pan mi opowiedzieć wszystko, co się dzisiaj
działo z waszym udziałem. Do momentu wyjścia ze starej zbrojowni i znalezienia
się tutaj. Proszę.
- Proszę bardzo. – Maykel luźno
wsadził ręce do kieszeni spodni. – Dzisiaj rano otrzymaliśmy wiadomość od
przestępców, znanych jako Grupa CC. Grozili, że wysadzą szkołę w Katmandu. Nie
mogliśmy pozostać obojętni pod tym względem, więc udaliśmy się tutaj i
zaczęliśmy wyewakuowywać uczniów ze szkoły. Jednak, gdy wyprowadzaliśmy
ostatnią grupę… - Maykel zrobił małą przerwę na wdech.
- Wtedy znienacka
zaatakowała nas mafia – podjęła opowieść Lara. – Nie do końca udało nam się ich
obezwładnić, więc ruszyliśmy za nimi do ich siedziby. Jednak wcześniej postanowiliśmy
ochronić tę ostatnią grupkę gimnazjalistów, którzy z nami wyszli, bo…
- Bo to tak, jak ze
świadkami koronnymi. – Ponownie wtrącił się Maykel. – Mafia na pewno
zapamiętała wygląd tych uczniów, bo było ich mało, chyba ze dwanaście osób.
Baliśmy się, aby mafiarze nie zechcieli czasami powrócić do szkoły i aby nie
zabili gimnazjalistów, którzy widzieli i słyszeli za dużo.
- Postanowiliśmy, że
zabierzemy ich ze sobą do zbrojowni. – Lara odrzuciła włosy do tyłu. – Tam też
byli narażeni, ale na pewno mniej, niż gdybyśmy zostawili ich samych przed
budynkiem szkoły.
Zaległa cisza.
- I to już koniec
opowieści? – zapytał komendant.
- Tak – odparli stanowczo Lara
z Maykelem.
Komendant,
po usłyszeniu odpowiedzi, postrzelał oczami na prawo i lewo, porobił głupie miny, a w końcu
napił się wody ze szklanki, aby pokryć zmieszanie.
Logiczna,
łącząca się ze sobą w spójną całość opowieść, nie była tym, co chciał usłyszeć.
Gdyby jeszcze odpowiadał sam mężczyzna, można by mu było zarzucić, że kłamie.
Ale do rozmowy cały czas wtrącała się ta ładna, brązowowłosa kobieta, o
bystrym, inteligentnym spojrzeniu. Obydwoje uzupełniali swoje wypowiedzi tak,
że wszystko ułożyło się logicznie. Nie wchodził w grę zarzut, że obydwoje
kłamali, bo przecież nie mieli czasu, by wspólnie wymyśleć jednakową bajkę. Mówili spontanicznie, bez
ani jednego zająknięcia.
Komendant
ponownie napił się wody. Zaczął podejrzewać tych ludzi, tym razem jednak, całkiem pod
innym względem. A jeżeli mówią prawdę? Jeżeli naprawdę wszyscy tu obecni byli
agentami FBI, a ta poważna kobieta Larą Croft?
Komendant miał do wyboru dwie opcje: 1) Zdobyć
dokumenty tych ludzi i udowodnić ich prawdziwą tożsamość, jednocześnie
przyznając się do własnej porażki, robiąc z siebie i całego posterunku błaznów
i idiotów, 2) Dalej rżnąć głupa i kontynuować tę całą szopkę, czyli wytykać
podejrzanym, że mówią nieprawdę. Spośród tych dwóch opcji, komendant wybrał tę
najgłupszą, czyli drugą. Ostatni raz napił się wody ze szklanki i rozsiadł się wygodnie na
obrotowym krzesełku.
- Czyli sugeruje pani, że
zbrojownia to odpowiednie miejsce dla niedoświadczonych piętnastolatków? –
zagadnął Larę.
- Proszę nie okręcać kota
ogonem – rzekła wolno Lara. – Wcale tak nie powiedziałam.
- Powiedziała pani, że gimnazjaliści
byli z państwem bezpieczni!
- No tak, tak powiedziałam.
Bo byli.
- No i masz! – Komendant
głupawo rozpostarł ręce na boki. – Sama sobie pani zaprzecza w tym momencie! I
taka to właśnie gadka z panią!
Lara zamilkła na chwilę, by
groźnie wpatrzyć się w mężczyznę przed sobą.
- Naprawdę jest pan taki
głupi, czy chce mnie zdenerwować? – spytała.
- Ouu… Wyzwiska na
policjanta na służbie? – ucieszył się komendant, że znalazł jakiegoś haka na
kobietę. – Odnotujemy sobie to! – oznajmił, pisząc coś w jakimś skoroszycie.
- Proszę bardzo. – Lara
niedbale wzruszyła ramionami.
- A pan co? – Teraz
komendant zaczepił Maykela. – Uważa pan, że to było w porządku, że ci młodzi
ludzie narażali przy was swoje życie?
- Nie dramatyzujmy – zaczął
Rouglas. – Nie było dużego ryzyka. Prawie wcale nie było – dodał po chwili.
- Co pan nie powiesz? – Komendant
zrobił głupią minę. – A cóż pan robił, gdy przeciwnicy zaczęli strzelać?
Ochraniał pan dwanaście osób własnym ciałem?
Maykel poczerwieniał na
twarzy z wściekłości.
- Dokładnie tak –
odpowiedział.
- Jest pan niegrzeczny –
osądził komendant.
- Zadaje pan niegrzeczne
pytania.
- Proszę zamilczeć.
- Wedle rozkazu.
- I cóż pani mi powie? – Komendant
ponownie „przeskoczył” do Lary. – To samo, co kolega?
- Tak.
- Dzieci były dzisiaj z
wami bezpieczne?
- Tak.
- Bieganie po zbrojowni
było bezpieczniejsze dla nich od siedzenia na lekcjach w szkole?
- Tak.
- Czy tylko „tak” umie pani
powiedzieć?
- Tak – odrzekła
natychmiast Lara, lecz po chwili pokręciła przecząco głową. – Znaczy się, nie.
Miałabym coś jeszcze do powiedzenia.
- No, to słuchamy. – Komendant
rozsiadł się na krześle.
Lara wyciągnęła ręce z
kieszeni, luźno je krzyżując na piersiach:
- Mam do powiedzenia dwie
informacje – oznajmiła. - Pierwsza z nich brzmi: mam dość pana oraz pańskich
głupawych pytań, a druga: w tej chwili stąd wychodzę. Dziękuję, do widzenia! – I
mówiąc to, Croft odwróciła się na pięcie i podążyła do drzwi. Za nią zerwali
się z krzesełek pozostali z ekipy.
- W tej chwili niech tu
pani wróci!!! – zagrzmiał wściekły komendant, wstając od biurka.
Ale Lara w tym momencie
znajdowała się już przy drzwiach.
- Otwieraj je – rozkazała
Josephowi, który żując gumę zastawił kobiecie drogę.
- A, nie otworzę – odparł z
bezczelnym uśmiechem. – I co mi paniusia zrobi?
- Ręce opadają. – Kobieta przeciągle
westchnęła w odpowiedzi, a w następnej chwili, wzięła rozmach i Joseph już
leżał na ziemi, nakrywając się własnymi nogami.
- Eeej!!! – wrzasnął
komendant na widok poczynienia Lary, ale nim zdążył krzyknąć swoje drugie,
głupie „eeej”, do bójki włączyła się cała ekipa łącznie z pozostałymi
policjantami. Wszyscy zaczęli się bić: Lara z Josephem, Maykel z Fredem, Sven z
Antkiem, który się do niego rzucał.
Tchórzliwy
komendant stał za swoim biurkiem, patrząc na tę scenę i szukając ofiary, na której mógłby wyładować
swoją złość. Sam był zbyt wielkim tchórzem, by przyłączyć się do normalnej
szarpaniny. Ofiarę znalazł w Lilly, która powaliła na ziemię jednego z
policjantów i stała teraz pod oknem, ciężko dysząc. Krótkie, płomieniste włosy,
otaczały jej głowę i ramiona niczym
ognista aureola. Same w sobie nigdy nie wyglądały bardziej rudo. Komendant
żwawo przyskoczył do niej ze swym wielkim brzuchem:
- Co ty, głupia wiewióro,
wyrabiasz w moim biurze?!! – wrzasnął, chwytając rudowłosą kobietę za
nadgarstki i mocno przyciągając do siebie.
Dla Lilly zbyt dużą obelgą
było bycie nazwanym drugi raz w ten sam dzień „wiewiórą” i to w dodatku głupią.
Kobieta aż się zatrzęsła z wściekłości.
- Ty
gnoju, coś ty do mnie powiedział?!! – krzyknęła, wyrywając swoje ręce z uścisku
mężczyzny. – Ty plugawy ryju, teraz ci w niego strzelę!!! – Jak wrzasnęła - tak
zrobiła: komendanta aż odrzuciło w tył, bo wzburzona i wzgardzona Lilly dostała
przeogromnej siły w rękach.
Komendanta zamurowało:
- Strzeliła mi w gębę… - Zastanowił
się, zdziwił, a następnie powstał z podłogi. – Zabiję ją!!! Teraz ją zaduszę!!!
- A pan co się rzuca?!! – Na
przeszkodzie stanęła Lara, blokując komendantowi przejście do Lilly. – Też ma pan
ochotę zarobić w pyska ode mnie, tak jak pański kumpel, co tam leży i kwiczy pod
ścianą?!!
Komendant aż kipiał z
oburzenia:
- Spieprzaj głupi babsztylu,
bo tak cię grzmotnę, że aż ci te długie kudły ze łba powypadają!!! – ryknął.
Lara nie zdążyła się sama
obronić:
- Cooo?!! Co pan do niej
powiedział?!! – Maykel chwycił komendanta za mundur. – Może ja się
przesłyszałem?!!
- Precz śmieciu, bo cię
rozdrobnię w kawalątka!!! – W przeciwieństwie do Rouglasa, komendant dużo
groził, a mało robił.
Za to
Maykel nie szczędził czasu na gadanie: wyrżnął komendantowi w ryj, aż ten
poleciał na regał i poprzewracał segregatory. Stamtąd, przerażony do granic
możliwości, uciekł na czworakach za drzwi, opuszczając biuro.
A w
pokoju, bijatyka przybrała drastyczniejszych wymiarów. Policjanci zrozumieli,
że ich przeciwnicy są za dobrzy w walce wręcz, więc zaczęli w nich rzucać
przedmiotami martwymi, znajdującymi się w pomieszczeniu. Natomiast ekipa,
pomimo że umiała dobrze się bić, nie miała szans z latającymi krzesłami i
doniczkami z kwiatami. Chcąc jak najszybciej wydostać się za drzwi i uciec z
posterunku, zaczeli oddawać przeciwnikom pieknym za nadobne. W tym wyniku, w
grę poszły lustra, obrazy i butelki.
- Gówno! A to szmata,
patrzcie tę lalkę, jak mi pieprzła stołkiem!!! – oburzył się Fred i chwycił
Larę, która rzeczywiście rzucała krzesłami w gliniarzy.
- Puszczaj mnie, bo ci
przypieprzę więcej!!! – Lara strzeliła Fredowi w ryj. Fred chciał jej oddać,
ale w tym momencie Sven zaatakował go od tyłu stołem.
- Ty kretynie, stołem?!!
Stołem?!! – Fred zaczął ciskać na oślep wszystkim, co miał pod ręką: wazonami,
księgami, krzesłami, jakimiś książkami.
Pecha
miał Maykel, który w tym momencie znajdował się na samym środku pokoju, gdzie szarpał
się z Antkiem. Szklany wazon, rzucony z całej siły przez Freda, ugodził go
prosto w tył głowy. Mężczyzna zachwiał się i upadł na podłogę, tracąc
przytomność.
- Ha!!! – wrzasnął
triumfalnie Fred, widząc to. W nastepnej chwili sam leżał ogłuszony na ziemi,
bo Lara odrzuciła mu za Maykela ciężkim stołkiem.
Nie
wiadomo, ile trwałaby bijatyka, gdyby nie ukrócił jej komendant, stojący za
drzwiami i mocujący się ze spluwą.
- Wy czorty, tak się z nami
bawicie? – sapał pod nosem. – To teraz sobie trochę pośpicie! – Otworzył drzwi
kopniakiem w stylu Chucka Norrisa i wszedł do pokoju, gdzie
martwe przedmioty fruwały w powietrzu. – Może ty, laluniu, sobie pośpisz jako
pierwsza, co?!! – krzyknął do Lary, celując w nią bronią.
Kobieta
odskoczyła do tyłu, zaskoczona nagłym bólem. Biała, a w chwili obecnej mocno
pobrudzona i rozdarta bluzka na ramiączkach odsłaniała jej prawie cały brzuch.
Tam właśnie wcelował komendant swoim pociskiem. Lara z zaskoczeniem wyciągnęła
igłę ze swojej skóry koło pępka. W następnej chwili, ogarnęła ją niepohamowana
senność i chociaż
próbowała się przeciwstawić, upadła na podłogę, tracąc doszczętnie świadomość.
Pozostali podzielili jej los.
***
- Halo,
żyjesz? Ej? Ej? Żyjesz? Ej? Ej?
Maykel burknął coś pod
nosem, by nie usłyszeć już po raz setny „ej” obok siebie. Otworzył oczy. Nad
nim wisiały przestraszone, lazurowo-niebieskie oczy Pameli, oprawione różowym
cieniem na powiekach. Dziewczyna pochylała się nad mężczyzną, sprawdzając
najwyraźniej jego stan zdrowia, ale w tym wyniku zasywała mu całą twarz swoimi
włosami.
- Może zabierzesz ze mnie
te kudły? – zaproponował Maykel, samemu uwalniając się ręką od jej jasnych
kosmyków.
Pamela machnęła głową w
lewą stronę i włosy posłusznie odskoczyły w tym samym kierunku.
- Co tu się dzieje? –
jęknął Maykel, z trudem się podnosząc i siadając na podłogę.
- Dostałeś wazonem w łeb i
przestałeś kontaktować – wyjaśniła Pamela pogodnie. – A nas uśpili i wrzucili
tu.
- Tu? – Mężczyzna
rozglądnął się dookoła. Pomieszczenie było małe, wilgotne, ciemne i nieciekawe.
Jedyną atrakcję stanowiło malutkie okienko, które i tak nie przepuszczało przez
siebie światła. – A gdzie my jesteśmy?
- Obawiam się, że siedzimy
w kiciu – odparła Pamela, dalej optymistycznym tonem głosu.
- W kiciu? – Maykel
raptownie wstał. – Zapłacą mi za to, te psy – warknął, przysuwając się do
ściany. Rzeczywiście miał powody do bycia zdenerwowanym. Był agentem FBI, rangą
o wiele wyższą od tych zwykłych policjantów, którzy jego ekipie nie dorastali
nawet do pięt. A tu taki wstyd! Siedzieć w celi, zamkniętym przez tych głupich
gliniarzy!
- Pożałują tego, oni już są
skończeni – burczał Maykel pod nosem, idąc wzdłuż ściany.
- Co robisz? – spytała
Pamela, widząc, jak przesuwał rękoma po wilgotnej ścianie.
- Usiłuję stąd wyjść –
odpowiedział.– Laro, gdzie jesteś? – szepnął. Wiedział, że Lara potrafiła wyjść
z pomieszczenia, z którego dla zwykłego człowieka nie byłoby wyjścia. Ona na
pewno już wyszła ze swojej celi. Może była już na zewnątrz.
Rouglas
raptownie oglądnął się do blondynki w krótkiej mini, stojącej
niezdecydowanie na środku pomieszczenia.
- Pamela. – Mężczyzna
przyskoczył do niej i lekko otoczył ją ramieniem w talii, po to tylko, by
ustawić ją naprzeciwko drzwi.
- A co ty robisz? – spytała
Pamela głupawo się uśmiechając i jak zwykle mając zboczone myśli. Nawet
przysunęła się bliżej mężczyzny, ocierając się o niego biodrem. Maykel
automatycznie cofnął rękę, którą trzymał na jej plecach.
- Masz tu stać – powiedział.
– Rozumiesz? Stój tu i nic więcej nie rób. Jak ktoś tu wejdzie, to… Nie, po
prostu tylko stój, dobrze? Potrafisz stać w jednym miejscu i nic innego nie
robić?
Pamela zastanowiła się
przez chwilę nad odpowiedzią.
- Chyba potrafię – odparła.
- Świetnie – ucieszył się
mężczyzna. Odszedł od dziewczyny, ustawiając się w najciemniejszym kącie w
celi. Wiedział, że ktoś tu musiał kontrolować sytuację i lada moment jakiś
gliniarz mógł tutaj wejść. I na to tylko czekał.
Jego
podejrzenia były słuszne, za chwilę rozległ się zgrzyt klucza w drzwiach i w
progu stanął Joseph we własnej osobie.
- I co, gnojce? – spytał.
Naprzeciwko siebie, dostrzegł jednak tylko Pamelę. – A gdzie jest ten drugi cwaniaczek?
– Joseph bez wahania wszedł do środka, usiłując wypatrzeć Maykela.
- Niespodzianka! – krzyknął
Rouglas za nim. W nastepnej chwili uderzył zaskoczonego policjanta w głowę,
potem w brzuch, doprowadzając do tego, że ten się przewrócił i stracił chwilowo
świadomość.
Nie
przewidział tylko jednego: Pamela, która umiała doskonale stać w jednym miejscu
i nic więcej nie robić, umiała też doskonale się wydzierać. Sama nie
przewidziała, co zamierzał zrobić Maykel, dlatego jego zachowanie było i dla
niej niespodzianką. Zaczęła tak przeraźliwie jazgotać (więcej dla hecy i efektu
niż ze strachu), że do celi wpadli jeszcze inni gliniarze. Maykel rozprawił się
z nimi wszystkimi, chociaż sam niemało oberwał.
- Zamknij się, ty
idiotko!!! – przyskoczył do piszczącej blondynki. Od tyłu zatkał jej usta swoją
ręką i siłą wypchał na korytarz.
Tutaj też zrobiło się niemałe
zamieszanie, bo z celi pouciekali pozostali uwięzieni. Wszyscy ponownie zaczęli
się bić.
- Dalej, spadajmy stąd! –
rozkazała Lara, cała zgrzana. Na jej skąpej, zniszczonej bluzce i spodenkach
odmalowały się już ślady krwi.
Ogłuszeni policjanci leżeli
na ziemi, więc ekipa w jednej sekundzie rzuciła się do ucieczki.
- Którędy?!! – Lilly
zatrzymała się przed jakimiś drzwiami. – Tu jest jakiś tunel! Idziemy?!
- Pewnie, póki się nie
obudzili! – Lara pierwsza rzuciła się w ciemny korytarz. Pozostali biegli za
nią.
Na końcu tunelu, powitało
ich światło i gwar. Z tunelu wybiegli prosto do… Centrum handlowego.
- No, nieźle! – parsknęła
Lara, gwałtownie się zatrzymując. – Komisariat jest złączony z centrum
towarowym!
- Szybko, nie ma czasu, oni
już się ocknęli! – krzyknął Maykel, słysząc odgłosy wystrzałów broni z ciemnego
tunelu.
Taka była prawda, gliniarze
już za chwilę wpadli do centrum handlowego.
- Tam są! – ryknął Fred,
wskazując ekipę, która dobiegała właśnie do wysokich, ruchomych schodów. –
Łapać ich, zatrzymać!!!
- FBI kurwa, z drogi!!! –
próbował ratować się własnym zawodem Sven. Ale w tym momencie niestety nikt z
nich nie wyglądał na FBI. Spoceni, zakrwawieni, w rozdartych ubraniach prędzej
wyglądali na złodziei niż FBI. Nic dziwnego, że ludzie zaczęli im zagradzać
drogę, by złapała ich policja.
- Spierdalać na bok, już!!!
– Will łokciami przepychał się do schodów.
- A pójdziesz won! – Lilly
energicznie odepchnęła od siebie jakiegoś dziadka, który usiłował robić za
bohatera i wydać ją w ręce policji.
- Patrzcie, jakieś harce tu
przyszli urządzać!!! – zgorszyła się jakaś kobieta w kapeluszu, widząc
poczynania ekipy.
- Lara!!! – krzyknął
Maykel, oglądając się za siebie. Większość FBI zbiegała już po stopniach
ruchomych schodów na dół. Tylko Lara zatrzymała się i stała w jednym miejscu. Mężczyzna
podbiegł do niej i silnie złapał za rękę. – Co ty odwalasz, Lara?!
Kobieta zręcznie wyrwała
się z uścisku. Jej oczy wyrażały i smutek i determinację
jednocześnie.
- Przez natłok tych zdarzeń
zapomniałam, co ja tak naprawdę tutaj robię – szepnęła, ciężko oddychając.
- O czym ty mówisz?! –
Maykel na darmo usiłował ją pociągnąć do schodów: kobieta zapierała się nogami
o podłogę.
- Gdzie jest moja mama,
Maykel?! – krzyknęła, jak mu się zdawało, dość płaczliwie, co nieczęsto jej się
przecież zdarzało. – Ona jest gdzieś tam, gdzieś koło zbrojowni, muszę po nią wrócić!!!
- Kobieto, oprzytomniej!!!
– Maykel w ostatniej chwili chwycił Larę za ramiona, bo ta w jednej sekundzie
się odwróciła i zamierzała od niego odbiegnąć. Naprzeciwko nich, biegli
gliniarze, strzelając z broni. Mężczyzna z całej siły opasał Larę od tyłu w
talii i pociągnął ją ze sobą w bok. Wpadli do małego butiku z ubraniami, gdzie
Maykel ukrył się z Croft w ciasnym rogu, między ciuchami.
- A teraz posłuchaj, co ci
powiem… - Zaczął mówić, robiąc przerwy na wdech. – Ostatni raz widzieliśmy
twoją mamę, gdy razem z Claire opuszczały pomieszczenie z bombami, tak?
- Tak! – syknęła Lara
niecierpliwie, robiąc taki ruch, jakby ponownie chciała dać dyla z powrotem.
Maykel przycisnął ją do ściany, uniemożliwiając tą czynność.
- Potem Claire wróciła do
nas i uwolniła, ale już była sama, bez Amelii, tak?
- Tak! – jęknęła Lara,
rzucając się na przód jak w gorączce. – Muszę jej pomóc!
- Ciszej, bo nas usłyszą. I
jeszcze nie skończyłem mówić! – Maykel silnie złapał kobietę za nadgarstki i
odwrócił tyłem do siebie, mocno oplatając ramionami. Przycisnął ją plecami z
całej siły do swojego ciała. – Potem zabrało Claire pogotowie – szepnął Larze
do ucha, przytulając policzek do jej włosów. – I na tym się skończyło. Wniosek
z tego taki, że tylko Claire wie, gdzie jest twoja mama, bo to ona ją ostatni
raz widziała. Ale Catty w tej chwili jest w psychiatryku, a nas ściga policja.
Jeżeli pojedziesz teraz na to pogotowie, jak nic cię złapią i będą dalej
przetrzymywać, nie wierząc, kim jesteś.
- To co mam robić? – Tym
razem Lara nie krzyknęła.
- Musimy dostać się jak
najszybciej do Surrey i podesłać tym gnojom nasze dokumenty. Wtedy się odczepią.
I wtedy dopiero tutaj wrócić, nawet jeszcze dzisiaj i spotkać się z Claire. Ona
nam powie, gdzie jest twoja mama. Pomogę ci, przecież możesz mi ufać.
Cisza, jaka zaległa, nie
trwała długo.
- Wiem, że mogę ci ufać –
zgodziła się Lara. – To w takim razie szybko dostańmy się teraz do Surrey.
Maykel
wypuścił ją z uścisku i obydwoje ponownie wylecieli na galerię. Biegli już do
schodów, gdy Maykel usłyszał czyjś płacz. Oglądnął się za siebie. Pamela
przewróciła się i leżała bezsilna na podłodze, podczas, gdy po galerii ganiali
gliniarze, strzelając z broni. Mężczyzna w sekundzie znalazł się przy
dziewczynie, podnosząc ją do góry. Razem dobiegli do schodów. Nastolatka ledwo
żyła. Ze zmęczenia, strachu i płaczu aż chwiała się na
boki. Maykel otoczył ją ramieniem, pozwalając, by oparła się o niego. Niestety,
szybko pożałował swojego czynu: Pamela, jakoś niefortunnie postawiła stopę,
powodując, że wysoka szpilka wplątała się w nogawkę Maykela spodni. Następnie
mężczyzna zrobił krok do przodu, chcąc ustawić się z nastolatką na ruchomych
schodach.
No i się
stało: Maykel zachwiał się, a następnie runął jak długi głową na stopnie.
Pamela, wplątana butem w jego dżinsy, rzecz jasna poleciała za nim. Nie było
szans, aby się zatrzymali. Obydwoje, z prędkością światła zaczęli się staczać po
wysokich schodach, robiąc w drodze rozmaite przewroty i fikołki oraz
roztrącając sobą ludzi na boki.
- Jezus Maria!!! –
wrzasnęła Lilly, widząc to z dołu. Ekipa wybiegała już prawie na zewnątrz,
teraz jednak zatrzymała się, z przerażeniem patrząc na schody. Lara zamknęła
oczy w chwili, gdy Maykel pierwszy uderzył sobą o twarde płytki już na dole
schodów. Pamela znalazła się na nim.
Chwila ciszy, a potem rozległy
się krzyki przestraszonych ludzi.
- Na pewno coś sobie
złamali – domyślił się przerażony Sven.
No, nie
mogło być inaczej. Lara biegnąc, już z daleka ujrzała nienaturalnie wygiętą
rękę leżącego na ziemi Maykela. Klęknęła obok niego, z całej siły ściskając mu
nadgarstek zdrowej ręki.
- Maykel, słyszysz mnie?
Maykel? – wołała gorączkowo.
Spod głowy mężczyzny wypłynęła
strużka krwi. Nie było tego widać spod jego kruczoczarnych włosów, ale jak się
później okazało, miał rozciętą skórę na głowie.
- Słyszę, nic mi nie jest…
- Odparł dziarsko, usiłując się podnieść. Niestety, przy bólu złamanej w dwóch
miejscach ręki, nie było to możliwe.
- Leż, nie wstawaj… - Szepnęła
łagodnie Lara i lekko przytuliła go do siebie.
Jeżeli ktoś myśli, że to
koniec przeżyć jak na dzisiejszy dzień bohaterów, to jest w błędzie. Ze szczytu
schodów bowiem dało się słyszeć wystrzały, a już za chwilę ukazały się twarze
głupawych policjantów.
- Są tam!!! – wrzasnął
Joseph, wskazując na dole ekipę. – Strzelaj, Fred, strzelaj! – podjudził
kolegę.
- Strzelam! – odparł Fred i
nacisnął na spust pistoletu, który trzymał w rękach.
Ekipa
krzyknęła, Lara w ostatniej sekundzie, całkiem odruchowo odskoczyła do tyłu.
Kulka ze świstem przeleciała obok, ich wprawdzie nie dotykając, ale… Tym razem
Maykel nie zdołał opanować grymasu bólu, jaki ukazał się na jego
twarzy.
- Wy skurwiele… - Wyklęła
pod nosem Lara.
Krew z
postrzelonego ramienia Maykela zaczęła się przelewać na podłogę. Na
nieszczęście, dostał w tę samą rękę, którą przed chwileczką złamał, ból więc
był sto razy gorszy i silniejszy.
- Nie martw się, Maykel,
już ja ich urządzę! – pocieszył kumpla Sven.
Policjanci, po oddaniu
strzału, zmyli się z ich pola widzenia.
- Co robić, co robić? –
zaczęła lamentować Lilly.
- Musimy… Szybko dostać się
do jakiegoś szpitala… - Mówiła Lara, próbując zatamować krew z ramienia swojego
narzeczonego.
- No tak… Ale znowu nas złapią…
- Przygryzł wargi Rob. – Lekarze zadzwonią po pały, już na pewno się rozniosło,
że jesteśmy ścigani…
Sprawę ułatwił im Maykel,
który starał się dzielnie trzymać i nie tracić świadomości.
- Żadnych szpitali –
poinformował cicho, ale dobitnie. – Dostańmy się do Surrey, wyślijmy im
najpierw te cholerne dokumenty.
- No tak, pytanie tylko, czy wytrzymasz taką
podróż? – Lara przyłożyła mu dłoń do czoła.
- Wytrzymam – odparł
dzielnie Maykel.
Jak tak,
to tak. Sven z Willem podnieśli mężczyznę do góry. W tym samym momencie…
- Tam jest moja mama!!! –
rozdarła się Pamela, której nic się nie stało po upadku ze schodów, bo upadła
ciałem na Maykela. – Mamo! Mamo!
- Nie wołaj jej, kretynko,
tylko leć do niej i spadaj stąd! – rozkazała Lilly.
- To chodźcie ze mną, mama
odwiezie was do domu! – zaproponowała blondynka pozostałym gimnazjalistom i
wszyscy oddalili się od ekipy, krzycząc do nich słowa
pożegnania i życząc zdrowia Maykelowi.
- Przynajmniej ich mamy z
głowy – westchnął Rob i wszyscy opuścili centrum handlowe, wychodząc na
zewnątrz.
CDN
Uci
OdpowiedzUsuńWysłany 13.02.2011 o 09:49
Uluś ma wielką sklerozę i nie fart co do czcionek. :) Dlatego wczoraj zapomniałam dodać rozdziału. A teraz co do twojego.Takich kretynów jak policjanci to jeszcez nie widziałam. Zawsze kojarzyli mi się z mądrymi, doświadczonymi. Może faktycznie w bajkach, filmach czasem bywali idioci, ale ci tutaj to przebili wszystko. I jeszcze ta Pamela. W celi siedzi i sie wydziera. A te jej szpilki? Wziąć tylko takie i wywalić przez okno razem z właścicielką. :) Lara jak zwykle, akcja, centrum uwagi, choć przyznam szczerze, że ostatnio coraz więcej piszesz o Maykelu, a nie o niej i zastanawiam się kto tu jest głównym bohaterem. Jeżeli on to również jego zdjęcie wstaw w szablon. :] Rozdział ogólnie super, extra i weź sie za pisanie prawdziwej książki. Nie wiem, w kawiarence wymyślaj? Rowling zrobiła karierę pisząc dla dziecka, ty zrobisz karierę pisząc dla Lilki, Gosi i Uli :) Pozdrawiam i zapraszam do siebie!
Wysłany 13.02.2011 o 12:30 | W odpowiedzi na ~Uci.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz kochana, heh, co do książki to nie ma bata, aż tak wysoko się nie cenię;-D Zresztą znajdź mi jakieś wydawnictwo, które by to opowiadanie opublikowało hehehehe, chyba nie znajdziesz takiego głupiego;-* I bardzo się cieszę, że dodałaś nowy rozdział u siebie, zaraz pójdę przeczytać;-* „Choć przyznam szczerze, że ostatnio coraz więcej piszesz o Maykelu, a nie o niej i zastanawiam się kto tu jest głównym bohaterem.”No cóż, obydwoje byli głównymi bohaterami już od pierwszej części opowiadanka i już takimi zostaną;-* A co do rozdziałów, w którym więcej jest Maykela, to słusznie zauważyłaś, ale robię to celowo, wiedząc, że wprzód będą już teraz same przygody Lary, a za to mniej Maykela. I trafiłaś tym zauważeniem w sedno, bo od 20 rozdziału skupiam się już o wiele więcej na Larze;-* „Jeżeli on to również jego zdjęcie wstaw w szablon.”Tia… trochę by roboty z tym było, biorąc pod uwagę, że nie mam jego odpowiedniego zdjęcia.;-) Musi na razie zostać sama Lara.;-)
Uci
OdpowiedzUsuńWysłany 13.02.2011 o 16:04
Rozmowa Lily i Karela przebiegłaby zupełnie inaczej i byłaby dużo krótsza, gdyby nie to, że jednak się upieram przy tym, żeby nie przeklinać. Co jak co, ale sobie to obiecałam w pierwszej klasie i jeszcze się trzymam. Co do Kurta, to jego zachowanie było sprawką pierwszej wersji rozmowy, czego nie udało mi się poprawić. Co do wydawnictwa, to nie musiałoby być takie głupie. I jeszcze szablon… Ja się ze swoim męcze to i ty możesz z twoim. :) I mam nadzieję, że uda mi się czytać regularnie i dodawać regularnie, choć nie obiecuję, aczkolwiek jutro wracam do szkoły i trzeba to jakoś przetrwać. Zresztą kompletnie pomysłu na nowy rozdział nie mam! (Podpowiedz coś) ;]Pozdrawiam!
Uci
OdpowiedzUsuńWysłany 14.02.2011 o 18:34
Nie ma czasu na oglądanie bajek. Jestem przesiąknięta grą. Śni mi się po nocach. I gdybym tylko mogła usłyszeć co mówię przez sen, pewnie byłoby to: MIRROR’S EDGE
Elizzie94a
OdpowiedzUsuńWysłany 16.02.2011 o 09:10
Postaram ci się pomóc. Najpierw napisze to w skrócie a jak czegoś nie będziesz wiedziała, to napiszesz.Najpierw musisz w nowej notce napisać np. głównych bohaterów, znaczy scharakteryzować ich czy jak tam chcesz. I zapisać na początek jako szkic. W ustawieniach wstawić linki na stronę główną bloga i edytować to wpisując np. „bohaterowie” ale bez linku. I zapisać na początek. Wejść na bloga i opublikować jak zawsze rozdziały tę notę z opisem bohaterów. Na osobnej karcie w Mozilli lub otworzyć nowy internet i włączyć bloga bez logowania się i skopiować link notki, którą musisz najpierw włączyć. Wkleić w miejsce w linkach, gdzie napisałaś „bohaterowie”. Sama nie wiem czy mnie zrozumiesz.Dlatego masz prawo pytać.
gosia10
OdpowiedzUsuńWysłany 19.02.2011 o 13:26
Wcześniej przeczytałam rozdział xD Świetny!:) Później skomentuje akcje bo teraz nic sensownego mi nie przychodzi na myśl chyba że… O! Ci policjanci których opisałaś to stado baranów i debili itp. xD Tyle na razie mam w głowie xD A teraz to o co chciałam zapytać: Gdzie new rozdział?:PDobrze.. nie będę Ci tyłka truć… Wiem o twoim stanie więc jedyne co teraz pożyczę to szybkiego powrotu do zdrowia:)(Chyba, że już zdrowa jesteś to skaczę do nieba z radości:))Pzdr:*
gosia10
OdpowiedzUsuńWysłany 19.02.2011 o 13:27
Cholerka! zapomniałam dodać ze świetnie Ci poszło z tymi opisami postaci:)
Elizzie94a
OdpowiedzUsuńWysłany 26.02.2011 o 10:47
oh. Nie musisz się odwdzięczać. :) wystarczy, że od czasu do czasu zajrzysz na mojego bloga, przeczytasz rozdział i zostawisz po sobie miłego komentarza. Cieszę się, że moja instrukcja była na tyle zrozumiała, że dałaś radę z koleżanką. Pozdrawiam! fall-in–love.blog.onet.pl
ashleytisdalecom@buziaczek.pl
OdpowiedzUsuńWysłany 26.02.2011 o 11:38
zapraszam na nowy u mnie, na fall-in–love.blog.onet.pl Rozdział 8 już do czytania ;*