- Wy
debile, idioci, kretyny!!! Mieliście ją tylko ogłuszyć!!! Tylko ogłuszyć,
rozumiecie, co to oznacza?!!
- Szefuniu kochany, po co
szef wydziera do nas swą szanowną buziunię?!! Przecież my wiemy, co to oznacza
kogoś ogłuszyć!!!
- Widzę właśnie!!! Już
dwadzieścia minut leży nieprzytomna, a my dalej nie mamy forsy!!!
- No, bo tak jest z
Giusseppem właśnie!!! Jak jej zdzielił spluwą, to aż dziwne, że jej łeb nie
odleciał!!!
Lara otworzyła oczy,
jednocześnie przykładając obie ręce do czoła. Głowa bolała ją straszliwie, a
skronie pulsując, omal nie rozsadziły jej czaszki.
- Dobra jest, Carter!
Obudziła się! – wrzasnął ktoś piskliwie obok niej.
Croft zerknęła w bok i
spostrzegła Claire, która wlepiała w nią swe zielonkawe gały.
- Tak, kurwa!!! – Dobiegł
Larę głos Cartera, a następnie mężczyzna stanął koło jej boku. – Zaraz się
pewnie okaże, że nawet nie wie, jak się nazywa!!! Imię?!! – Potrząsnął niezbyt
delikatnie ręką półprzytomnej kobiety.
Chwila ciszy, podczas
której Lara usiłowała zebrać myśli.
- La- Lara… - Odparła w
końcu bez przekonania.
- Nazwisko? – Domagał się Carter.
- Croft – mruknęła
niewyraźnie, nie odrywając rąk od głowy.
- A hasło do konta
bankowego?
Lara natychmiast otworzyła
szerzej oczy, zamierzając gniewnie spojrzeć na szefa Grupy CC. Jednak natychmiast
się skrzywiła, gwałtownie mrugając powiekami, bo ból w czaszce się nasilił.
- Chybaa… zwariowałeś….jak
ci je po- podam… - Wybełkotała.
- No, zaczyna się stawiać
okoniem, czyli dochodzi do siebie – oznajmił Carter z nieukrywaną ulgą w głosie,
po czym odszedł kawałek dalej, dając kobiecie szansę na całkowite odzyskanie
świadomości.
Croft
przypomniała sobie scenę, jaka rozegrała się niedawno. Spotkała Claire, a potem
jakiś mafiarz uderzył ją bronią w głowę. Musiała stracić przytomność.
Uniosła
się powoli i usiadła na drewnianym stole w ogromnej sali pełnej mafiarzy. Pod
ścianą dostrzegła Roba, Lilly, Willa, Pamelę i paru innych uczniaków. Kobieta
usiłowała dojść do siebie i wstać, ale w głowie zbyt bardzo jej się kręciło, by
mogła to zrobić. Głęboko oddychając, wypatrzyła Catty i jej brata Cartera i
przysłuchała się ich rozmowie:
- Świetnie się spisałaś! –
Carter właśnie pochwalił siostrę, kładąc jej rękę na ramieniu.
- To nie było takie trudne!
– Kobieta omal nie pękła z dumy.
- A jak ich znalazłaś tak
szybko? – Carter wskazał na grupkę gimnazjalistów i część ekipy FBI.
- Ach! – Kociooka Claire
parsknęła śmiechem. – Tę idiotkę było słychać na całe pomieszczenie! – Głową wskazała
szpilki na nogach Pameli.
Dziewczyna była zajęta
błogim uśmiechaniem się do młodego szefa mafiarzy, czyli Cartera, ale po
słowach Claire, zrobiła jeszcze głupszą minę, niż miała dotychczas:
- Hi, hi, hi, no. – Zaśmiała
się głupkowato.
Carter odwrócił się do
Lary.
- Ouuu, moja Piękna się
obudziła na dobre! – ucieszył się, widząc, że Croft siedziała na stole.
Podszedł do niej i delikatnie załaskotał ją palcem pod brodą.
Lara
fuknęła groźnie i odskoczyła do tyłu, podkreślając, że nie życzy sobie z nim
żadnych kontaktów fizycznych. Carter roześmiał się na głos. W jednej chwili
złapał kobietę za nadgarstki i przyciągnął ku sobie.
- Dasz mi buzi? – poprosił,
uśmiechając się szyderczo. Lara szarpnęła się teraz z całej siły do tyłu, ale i
tą reakcję Carter przewidział. Puścił jej ręce, powodując, że kobieta pod
wpływem własnej siły, mocno uderzyła się plecami i głową w ścianę. Zamknęła
oczy. Ból z tyłu czaszki powrócił ze zdwojoną siłą. Mocno przycisnęła dłonie do
skroni. A Carter śmiał się radośnie, stojąc tuż obok.
- Nie chcę od ciebie buzi,
obejdzie się – powiedział, zacierając ręce. – Chcę kasy. I zaraz mi
ją wypłacisz.
- Będziemy mieć kupę
szmalu! – cieszyła się Claire, omal nie skacząc z radości.
- Podasz nam hasło do
twojego konta bankowego. Ej, słyszysz? – Carter oderwał Larze ręce od głowy, bo
częściowo przesłaniała nimi także swoją twarz. Na jej bladej buzi, ostro odbiło
się teraz spojrzenie ciemnych, rozzłoszczonych oczu.
- Po moim trupie –
warknęła. Jej odpowiedź sprawiła, że przywódcy Grupy CC zaczęli kwiczeć i
szturchac się w łokcie ze śmiechu.
- A ja ci powiem, że to
zrobisz! – zapewniła Larę Catty. – Możemy się nawet założyć, że już za chwilę
będziesz bez grosza przy duszy, a my będziemy kąpać się w gotówce!
- Możesz mnie nawet zabić.
– Lara popatrzyła na ciemnowłosą Claire. – A i tak nie podam wam hasła.
- Ha, ha, ha, ha! – Carter
zaryczał ze śmiechu. – Nie będziemy ciebie zabijać, panienko!!! Jeżeli nie
udostępnisz nam swojego konta, my zabijemy nie ciebie, ale osoby bardzo bliskie
twojemu sercu!!!
- Tak jest!!! – wtórowała
bratu Catty. – Za chwilę przyprowadzimy na tę salę osoby, za które wypłacisz
nam pieniążki, w trosce o ich życie!!!
- A potem dopiero cię
zabijemy! – zakończył przemowę Carter. – Gdy wypłacisz nam gotówkę. Nie chcesz
chyba, abyśmy zabili kogoś, kogo bardzo, bardzo kochasz, co?
TRZASK!!!
Nim Lara zdążyła
odpowiedzieć, drzwi otworzyły się z rozmachem.
- La, la, la! – Wpadli
rozchichotani bandyci, mający wyśmienite humory. Pchali przed sobą Maykela,
Svena i uczniów, których ci dwaj mieli pilnować.
- Następni goście? – ubawił
się Carter.
- Następni, następni! – Chichrali
się bandyci.
- Czekajcie, kretyny! –
Carter przyskoczył nagle do przodu. – Przecież to Rouglas, kurna, dawać go tu
na przód!!! Może go też wyczyścimy z gotówki, w końcu osoby jakie tu zaraz
przyprowadzimy też są mu bliskie!
I Maykel wylądował obok
Lary, na stole.
- Co on pieprzy? – szepnął.
- Maykel, oni porwali chyba
kogoś z naszej rodziny… - Jęknęła Lara. – Chcą, abyśmy zapłacili za nich
pieniądze.
Maykel zbladł na twarzy.
- Amelka – szepnął
przerażony.
- Na pewno to Amelka –
zgodziła się z nim Lara.
Mafiarze byli cwani, kogo
Lara miała kochać najbardziej na świecie razem z Maykelem, jeśli nie córkę?
Dobrze pewnie wiedzieli, że Lara zapłaci za małą wszystko co ma, aby tylko
uratować jej życie.
Bo taka
była prawda. Croft stwierdziła z przerażeniem, że gdy mafiarze przyprowadzą
tutaj Amelkę, Zipa, Alistera bądź jeszcze kogoś… To będzie w stanie podać swoje
hasło do konta bankowego, aby uratować im życie. Zdała sobie sprawę, że
faktycznie za parę minut może pozostać całkowicie bez grosza przy duszy. Tylko,
że tym razem nie bawiło ją to założenie. Razem z Rouglasem przestraszyli się
nie na żarty.
Tymczasem jeden ze zbirów
miał poważny problem:
- Szefuniu!!! – ryknął do
Cartera.
- Czego?!
- Gówniarzy też będziem
zapinać w kajdanki?
Carter trzasnął ręką w
jakiś mebel.
- A jak myślisz?! Jasne, że
tak! – parsknął.
- No… - Zawahał się zbir. –
Ale nie wiem, czy starczy nam kajdanek!
- Starczy, kuźwa! A jak
nie, to jakimś sznurem ich zwiążecie! I pospieszcie się!
- Dobra, to tę lalę
pierwszą! – Mafiarz pociągnął Lilly do siebie. Lilly próbowała się wyrwać, więc
wnerwiony zbir skręcił jej rękę.
- Auua!!! – Lilly zaczęła
się wydzierać.
- Zamknij japę lalka, bo
zarobisz w ten śliczny ryjek!!! – odgrażał się bandyta.
Lara i
pozostali z ekipy, gestami dali znać, by Lilly i uczniowie nie sprzeciwiali się
mafiarzom. Lilly więc zamilkła i posłusznie dała się związać zbirowi. Inni
zrobili to samo. Z Pamelą poszło gorzej, bo przydepnęła szpilką stopę mordercy,
a ten w przypływie nerwów chciał ją zadusić. Na szczęście, szef wkroczył do
akcji i uratował Pamelę.
Jeden z mafiarzy zakuł już
Maykela i stanął przed Larą.
- Szefuniu, dla niej brakło
kajdanek! – oznajmił. – Mówiłem, że tak będzie! I co teraz?
- Jak to, co teraz, ofermo
sztabowa?! – zirytował się Carter. - Kablem ją jakimś zwiąż!!! Czy ja zawsze
muszę wam mówić, co macie robić?!!
Bandzior rozglądnął się
bezradnie na boki.
- Ale tu nie ma żadnego
kabla! – zakomunikował.
- Dobra, nie ma problemu! –
wtrąciła się w sprzeczkę Lara, luźno wkładając ręce do kieszeni obcisłych
spodni. – Tak o sobię posiedzę! Nie róbcie sobie żadnych kłopotów.
Carter nie wyglądał na
przekonanego. Długo mierzył Larę wzrokiem z góry na dół, analizując w myślach
jej słowa. W końcu, na jego twarzy zawitał podstępny, szyderczy uśmieszek.
- Masz całkowitą rację – oświadczył, kiwając
potwierdzająco głową. – Musisz mieć obie rece wolne, aby napisać nimi hasło do
swojego konta w banku. Panowie! – krzyknął do dwójki mafiarzy stojących przy
drzwiach. – Panowie, proszę przyprowadzić naszych gości specjalnych!
- Kaska, kaska, kaska! –
napalała się Claire, łasa na pieniądze.
Lara przymknęła oczy. Obydwoje
z Maykelem bali się dostrzec przed sobą osoby, które były dla nich bardzo
bliskie. Tymczasem…
- Ty frajerze pompowany,
tak cię puknę w ten głupi łeb, że aż ci on odleci!!! Zabieraj łapy, bo pod
Bogiem ci powiadam, że cię puknę!!!
- Zabierajcie je!!! – Przestraszeni
groźbą „puknięcia” mafiarze, rzucili na środek sali…
- CIOTKI???!!! – Zaskoczenie
Lary i Maykela nie znało granic.
Przed nimi, we własnej
osobie, stały ciotki Emma i Eliza. Obydwie były rozczochrane i zbulwersowane do
granic możliwości. Emma aż pluła się z nerwów:
- Oż wy psy, wasza kurwa
mać była zasrana!!! – bluzgała, zakasując rękawy. – Już ja się dowiem, czyj to
był pomysł z porywaniem nas, a wtedy ukatrupię!!! Żeby nas wywieźć, jak jakieś
bydło, przetrzymywać w jakimś chlewie, a tfu!!! Pluję na was!!! O… A tfu, tfu,
tfu!!! – Tu Emma zaniosła się serią plucia na wszystko, co ją otaczało.
Wzrok ciotki Elizy spoczął
na Larze.
- Emmo, ja już wiem, czyj
to był pomysł! – rzekła, wskazując Larę.
Emma aż poczerwieniała z
wściekłości.
- To ty, wstrętna
cholernico, zakało całej rodziny!!! – wydarła się na cały głos, celując palcem
w Larę i robiąc krok w jej stronę. – Ja wiedziałam, franco żmijowata, że to
twoja sprawka!!! Można się było tego spodziewać!!! Od dziecka byłaś
nienormalna, czarna owca, kurwa mać!!! Amelia była taka porządna, a ta zawsze
jakiś cholerny odmieniec!!! A teraz wylazł na wierzch cały twój czarny
charakterek!!!
Tego nie
spodziewał się już naprawdę nikt. Lara również spodziewała się wszystkiego ze
strony ciotki, ale na pewno nie tego, że ta zacznie się do niej rzucać w takiej
chwili.
- Ależ ciociu… - Zaczęła
oszołomiona. – Ja nie mam z tym zajściem nic wspólnego!!!
- Kłamiesz, diable
wcielony!!! – zarzuciła jej Emma, wymachując pięściami i plując na boki. – Mam
dość tej twojej zakłamanej gęby!!! Porwałaś nas obie, biedne, niewinne kobiety,
doprowadzając do tego, że mało nie umarłyśmy na atak serca!!!
Tego już było za dużo. Lara
oblała się szkarłatnym rumieńcem z wściekłości. Zapominając o zawrotach głowy,
zsunęła się ze stołu na podłogę.
- Ciotka chyba
zwariowała!!! – wrzasnęła. Jej oczy roziskrzyły się i płonęły złym blaskiem. –
Po co bym miała was porywać?! Jestem szczęśliwa, gdy ciotek nie widzę na
oczy!!! Dwumetrowym kijem bym ciotek nie tknęła, a co dopiero mówić o porywaniu!!!
- Lara… - Jęknął przerażony
Maykel.
- Cicho!!! – uciszyła go
Lara, rozjuszona. – Wiem, co mówię!!!
- Patrz, jeszcze do mnie
pyszczy, złodziejka!!! – Emma trąciła w bok Elizę i ponownie wpatrzyła się w
Larę. – Pewnie się nawet nie spodziewałaś, że wiem, iż jesteś złodziejką!!!
To zapewnienie przebiło
wszelkie bariery. Larę aż na chwilę zatkało.
- Słucham? – zapytała w
końcu, nie wierząc własnym uszom. – Że co proszę?
- Tak, tak!!! –
podtrzymywała ciotka, kiwając głową na
prawo i lewo.
- A co niby ciotce
ukradłam?!!! – Lara zacisnęła pięści, za wszelką cenę starając się uspokoić.
- Croft Manor to mój
dworek!!! – wyskoczyła ciotka z nowiną, plując się, a następnie zaczęła
wyliczać na palcach wszystkie swoje własności: - Mój dworek, moje pieniądze,
moja posesja!!! Wszystko moje!!! – podsumowała, biorąc się pod boki.
Lara omal nie wpadła w szał.
- Jak ciotka śmie?!! –
wybuchnęła, przyskakując bliżej Emmy i aż dysząc z wściekłości. – Dworek mój
ojciec przepisał na mnie łącznie z posesją!!!
- W dupie!!! – wykrzykiwała
Emma. – Pójdziemy do notariusza, to on ci powie, że wszystko jest moje!!!
Pieniądze też moje!!!
- Jakie pieniądze?!! – Lara
była bliska omdlenia.
- Te, co je trzymasz pod
dachówką!!! – wyjaśniła Emma, wygrażając pięścią.
Lara nie mogła się nie
roześmiać.
- Jaką dachówką?!! –
jęknęła, przytykając dłonie do policzków, już ledwo żywa z nerwów.
- Ty już wiesz jaką!!! – Brzmiała
odpowiedź.
- Niech już ciotka się
przytka, bo aż się tego pierdolenia słuchać nie chce!!! – wtrącił się Maykel,
nie mogąc znieść tych niesłusznych oszczerstw i zarzutów skierowanych na Larę.
Ale Emma wcale nie zamierzała
ani się „przytkać” ani kończyć awantury:
- Nie pouczaj mnie,
lujcu!!! – rozkazała narzeczonemu Lary. – Ty też jesteś dobry, kurwa wasza
wszystkich mać zasrana!!! Sapiesz i wszystkich podjudzasz!!!
Więc Maykel zamilknął, bo w
przeciwieństwie do Croft, nie zamierzał wdawać się w kłótnie z głupią ciotką. Emmie
nie spodobało się, że mężczyzna już się poddał, bo chciała się i z nim
powyzywać, a tak zostało to już udaremnione. No, to ponownie zaczepiła Larę:
- Zgrywasz takiego
wielkiego bogacza zawsze, taak?!! – wrzasnęła. – A mojej córce takiego rupiecia
na ślub dałaś!!!
Teraz wszyscy z ekipy z
przerażeniem spojrzeli na kobietę. Lara wyglądała, jakby miała za chwilę ciotkę
zamordować.
- Panie… - zaczepiła jakiegoś
zbira, opierając się ufnie ramieniem o jego potężny łokieć. – Panie, weź mnie
pan trzymaj, bo przysięgam, że za chwilę zastrzelę tę staruchę…
Zaskoczony mafiarz
posłusznie objął Larę ramieniem w talii, uniemożliwiając jej dalsze ruchy.
A
słowami ciotki najwięcej poczuł się dotknięty Maykel. Ślub Mii, córki Emmy,
odbył się z dobre cztery miesiące temu. Lara, która chodziła z Rouglasem to
właśnie jego zabrała ze sobą w charakterze osoby towarzyszącej. Nie wypadało
przyjść bez prezentu.
Lara z
Maykelem kupili Mii samochód – i żeby to był jakiś bylejaki samochód, to można by
było przeboleć zarzut Emmy. Lecz auto to, było nowiuteńkie, prosto z salonu,
naszpikowane wszystkimi możliwymi bajerami. To Maykel je sprowadzał i testował
wszystkie jego parametry. Za cenę tego wozu, śmiało można było wybudować drugą
rezydencję, taką jak Croft Manor. No i ciotka wygrała, bo mężczyzna i tym razem
nie mógł się pohamować:
- Ależ ciociu… - Zaczął,
oddychając głęboko, aby się uspokoić. – To bardzo luksusowe auto!!!
- Rupieć!!! – uparła się
ciotka, rada, że udało jej się sprowokować Maykela.
- Luksusowe auto!!!
- Luksusowe auto, ale
rupieć!!! – Nie dawała za wygraną, a następnie wzięła się pod boki. – Ani tym
jechać, ani to pchać, to co ona może z nim zrobić?!!
- Może go sobie w dupę
wsadzić!!! – poniosło Larę.
Nie takiej odpowiedzi
spodziewała się ciotka, więc zamilkła na chwilę, wywalając gały i zastanawiając
się, co powiedzieć dalej.
Niestety o dalszych zarzutach
już nie mogło być mowy, bowiem do akcji wkroczył Carter.
- Dobra, dosyć tego
kabaretu!!! – ryknął, wciąż się śmiejąc aż do utraty tchu z tej sceny
rodzinnej, której nawet i on nie przewidział. Claire też się zwijała, siedząc
na małym stoliczku. Aż się popłakała ze śmiechu. Blondwłosy szef podszedł
rozbawiony do Lary.
- Dawaj hasło do konta,
laleczko, bo inaczej zabijemy twoje cioteczki-sreczki! – zagroził i pstryknął
palcami. Sześciu mafiarzy podbiegło do ciotek i wbrew ich złorzeczeniom –
przystawili im pistolety do czoła.
A Lara parsknęła śmiechem w
głos.
- To teraz ja się z
Maykelem pośmieję! – oznajmiła, wyrywając się z objęć mafiarza i podchodząc do
Rouglasa. Stanęła obok niego, krzyżując ręce na piersiach. – My się teraz
pośmiejemy, bo żadnej kasy nie będzie!
- Jak to? – Carter stanął
jak wryty. – Jak nie podasz nam hasła do konta, to zabijemy ciotki!!!
- To zabiajajcie! –
zgodziła się ulegle Lara, wzruszając ramionami. – I co mnie to obchodzi? Za te
powalone raszple ani grosza nie wypłacę! Dziwne?
Nie było dziwne. Carter nie
zdołał powstrzymać wściekłego grymasu na twarzy.
- Claire… - Syknął do Catty.
– Ona nie wypłaci nam pieniędzy za ciotki… One się, kurwa, nienawidzą jak psy!!!
– Dopiero zdał sobie sprawę z tego faktu. Lara i Maykel, nie przestawali się
śmiać. Catty przestraszona stanęła koło brata.
- A mówiłam, porwać córkę!!!
– wrzasnęła piskliwie. – Wtedy na pewno by wypłacili gotówkę!!! Ale ty nie,
porwijmy ciocie!!! Kurna, na pewno!!! Masz, co chciałeś!!!
- O tak, tak – zgodziła się
Croft. – Ma, co chciał.
- Zamknij japę lalka, bo
zarobisz w buziunię!!! – Carter aż kipiał ze zdenerwowania. Zdał sobie sprawę,
że z forsy nici. – Skoro nikt nam dzisiaj nie da szmalu, to trzeba ich
wszystkich pozabijać i mieć z głowy!!!
- Jasne!!! – uradowała się
Claire. – Bombowa niespodzianka już czeka!!!
- No dalej!!! Zabierać ich
stąd!!! – wrzeszczał szef.
Nim się każdy zreflektował,
zbiry chwycili całą ekipę łącznie z gimnazjalistami i ciotkami i zaczęto ich
dokądś ciągnąć. Dziewczyny ze szkoły, zaczęły płakać na czele z
rozhisteryzowaną Pamelą, ku uciesze bandytów. Weszli do jakiejś ciemnej
piwnicy.
- Wiesz, co? – szepnęła
Lara do Maykela, korzystając z okazji, że „jej” zbir się z kimś zagadał. – Coś
mi to przypomina…
- Mi też – odparł Maykel. –
Obawiam się, że będzie powtórka z rozgrywki sprzed paru miesięcy.
Mężczyzna
miał słuszne obawy. Gdzieś z przodu rozległ się odgłos otwieranych drzwi i stęk
zgrozy przerażonych ludzi. Uczniowie zrobili protest i zamiast iść do przodu,
cofali się do tyłu. Mafiarze siłą zaciągnęli ich do środka. Ekipa FBI i Lara
weszli do pomieszczenia na luzie, ze znudzonymi minami.
- Mówiłem, że będzie
powtórka z rozgrywki – przypomniał Rouglas, sceptycznie patrząc na środek
salki, gdzie stało sobie niewinnie około dziesięciu bomb.
Carter z
Claire szaleli z radości, widząc rozszlochanych uczniaków. Ale postawa ekipy
ani archeolożki wcale im się nie podobała.
- Te bomby są prawdziwe! –
zapewniła ich Catty. – I wybuchną, gdy będziecie na nich siedzieć!!!
Lara ziewnęła na głos.
- Ale wtopa – podsumowała
całe to zajście. – Pewnie nawet nie wiecie, ale wasz braciszek Marc potraktował
nas niedawno taką samą niespodzianką.
- Więc żadna nowość. – Wszedł
kobiecie w słowo Sven, a za chwilę uśmiechnął się radośnie. – Jak widać, bomby
to wasze rodzinne hobby!!!
Po jego słowach, wszyscy
parsknęli śmiechem.
- Mam tego dość!!! – Carter
wykopał jakieś pudło z wściekłości. – Nie dosyć, że te gnoje się wcale nie
boją, to jeszcze z nas kpią w żywe oczy!!!
- Wysadźmy ich i będziemy
mieć święty spokój!!! – zarządziła Catty.
- Rozdzielajcie ich!!! –
ryknął więc szef.
No i mafiarze zaczęli
chwytać wszystkich po kolei i sadzać na bombach. Krzyk dziewczyn echem roznosił
się po ścianach.
- Pojedynczo, pojedynczo,
dla wszystkich są miejsca siedzące!!! – kwiczęli rozbawieni mafiarze. –
Siedzieć na dupach i ani słóweńka!!! Ani, ani!!!
- Ej, stójcie!!! – Carter
zatrzymał dwojga bandytów, którzy już upinali ciotki na bombach. – Wypuście te
stare kretynki, nie chcę ich tu widzieć!!!
- Ale… - Zawahał się jeden
ze zbirów. – Ale zadzwonią po gliny!!!
- I niech dzwonią! –
roześmiał się szef. – Nim gliny tu przyjadą, ani nas tu już nie będzie ani
budynku!!!
Mafiarze uwolnili ciotki,
które z głośnym biadoleniem opuściły pomieszczenie.
- Już wszyscy? – Kontrolowała
sytuację Claire, sprawdzając, czy wszyscy byli zapięci.
- Prawie – odparł jej brat
i na chwilę wyszedł z pomieszczenia. Gdy wrócił, trzymał za rękę przerażoną do
granic możliwości starszą kobietę.
- Mamo! – wyrwało się
Larze. Na widok matki, kobieta zaczęła wyrywać się do przodu, usiłując przebić
żelazny zatrzask, którym była przykuta do bomby. Carter parsknął radosnym
kwikiem:
- Nie martw się,
Larusiu-kotusiu!!! – uspokoił ją. – Twoja matula będzie zdychać razem z tobą na
bombie!!! Ha, ha, ha! – Mężczyzna rzucił Amelią o bombę i zaczął ją do niej
przypinać. Niestety, na przeszkodzie stanęła mu siostra.
- Co ty odpierdalasz za
szopki, Carter?!! Jaka matula?!! – Claire rzuciła się do Amelii i zakryła ją
swoim ciałem. – Mogę nie przepadać za babką, ale czasami mi pomaga z Judith i w
ogóle… Po co chcesz ją zabijać? Ona wróci razem ze mną do domu!
Carter momentalnie
spoważniał. Już nie było uśmiechu na jego surowej twarzy.
- A więc czas na moment
prawdy – oznajmił przez zęby. – Wiesz, kim jest ta kobieta, którą trzymałaś pod
swoim dachem od dwudziestu jeden lat?
Zaległa cisza. Lara
zamrugała gwałtownie, wpatrując się w Catty. Sama była ciekawa jej odpowiedzi.
- Noo… - Zawahała się
Claire. – Jest babką, nie? – odparła głupio.
- Czyją? – zapytał donośnie
szef, nie spuszczając oczu z siostry. – Twoją?
Claire pokręciła przecząco
głową, ale ujęła babkę za rękę, jakby cały czas chcąc ją ochronić.
- A czyją? – Nie popuścił
jej brat.
- Nie wiem… - Szepnęła
Catty, spuszczając oczy. – Ja nic przecież o niej nie wiem…
- Ale ja wiem – wyskoczył z
nowiną blondwłosy mężczyzna. Roześmiał się nienawistnie i wskazał na Larę. –
Ona byłaby babką jej dzieci! – wyjaśnił. – A obecnie jest jej matką, Claire.
Rozumiesz, ciemna maso? Trzymasz za rękę Amelię Croft i to z nią mieszkałaś w
jednym domu od długich, długich lat.
- Ja pierdolę. – Lilly
gdyby mogła, to pewnie złapałaby się za głowę.
Claire natomiast wyglądała,
jakby się miała zaraz rozpłakać.
- Ale… Jak to… To znaczy…
Że ona… - Wyjąkała, patrząc na Larę i przeraźliwie blednąc na
twarzy.
- Tak jest, jest naszą
kuzyneczką – wszedł jej w słowo Carter. – Tą, która dwadzieścia jeden lat temu
miała nas odwiedzić ze swoją matką. Tą, o której zawsze każdemu opowiadasz oraz
tą, o której zawsze wspominasz, gdy spotkasz jakąś Larę.
Catty nie wytrzymała. Dwie
łzy spłynęły po jej bladych policzkach. A jej brat kontynuował:
- Nie przyjechały wtedy do
nas, bo rozbił się ich samolot – wyjaśniał, chodząc po pomieszczeniu. – Obydwie
przeżyły, ale Lara o tym nie wiedziała. Myślała, że jej czcigodna mateczka
umarła, co nie, Laruśka? – Carter cmoknął do Lary. – A tymczasem ona sobie
spokojnie żyła u ciebie, Claire.
- Wiedziałeś o tym? –
Claire hamowała łzy. – Wiedziałeś o tym przez całe życie?
- Jasne, że tak! – odparł
luźno szef, wkładając ręce do kieszeni, jakby nic się nie stało.
Catty puściła dłoń babci.
- Dlaczego mi nie
powiedziałeś?!! – wrzasnęła, płacząc już na całego. – Dlaczego?!! Lara
cierpiała przez cały ten czas, sądząc, że Amelia nie żyje!!! A ja szukałam
naszej kuzynki!!! Dobrze o tym wiedziałeś!!! Dlaczego mi nic nie powiedziałeś,
jak mogłeś?!!
Carter roześmiał się.
- Oj, oj, bo tak się
składa, że cię dobrze znam, siostruniu! – odparł. – Gdybym ci powiedział, na
pewno oddałabyś babkę Larze, a i jeszcze się z nią skumplowała!!!
- A co, dziwne?!!
Oczywiście, że tak bym zrobiła!!! Na szczęście jeszcze nie jest za późno!!! –
Claire żwawo przyskoczyła do Lary. – W tej chwili ją uwalniam!!! I wiesz co,
potworze?!! Wszystkie trzy stąd wychodzimy: ja, ona i Amelia!!!
- Czyś ty zwariowała?!! –
Carter silnie szarpnął swoją szczuplutką siostrą i popchał ją w stronę drzwi. – Zapomniałaś
już, że ta twoja kuzyneczka zabiła naszego brata?!!
- Widocznie miała powód!!!
– wołała Claire zapłakana. – Sam wiesz, że Marc aniołkiem nie był!!!
- Zabierzcie stąd tę
histeryczkę!!! – ryknął Carter na cały głos, aż echo rozniosło się po ścianach.
– Zabierzcie ją razem z babką!!! Niech obie stąd wypieprzają!!! Znalazła się,
cholera, siostra Teresa z Kalkuty, o gołębim sercu!!! – wydzierał się, mając
Claire na myśli.
Dwóch mafiarzy silnie
złapało kociooką kobietę za ramiona.
- Uwolnij ją!!! – błagała
jeszcze, zalewając się łzami. – To nasza kuzynka!!!
- I gówno mnie to
obchodzi!!! – odwrzasnął szef. – Odpalać zegar, już!!! – rozkazał mafiarzom.
Zbiry posłusznie wykonali
polecenie i opuścili pomieszczenie ze słowami:
- Pa, miłego lotu w
kosmos!!!
Carter też się zmył,
szczelnie zatrzaskując za sobą drzwi.
W
pomieszczeniu z bombami wybuchła istna wieża Babel: młodzież zaczęła się
wydzierać, piszczeć, jazgotać, szarpać i próbując uwolnić z zatrzasków.
- Ja nie chcę umierać!!! –
wydzierała gębę Pamela, szlochając i denerwująco pociągając
nosem.
- Uspokójcie się!!! –
przekrzyczał wszystkich Maykel. – To, że będziecie teraz wrzeszczeć, nic nie
pomoże!!!
Zaległa chwilowa cisza.
- O tak, spokojnie –
przytaknął Maykel, kontynuując. – Musimy coś wymyśleć, aby się jakoś uwolnić.
Ale musimy współpracować! Żadnych wrzasków.
- Ktoś ma jakiś pomysł? –
spytał Sven.
Wszyscy zamilkli, usiłując
coś wykombinować.
- Słyszeliście o
gwiżdżących szamanach z Gwatemalii? – przerwała ciszę Lara, patrząc z nadzieją
na pozostałych.
- Nie. – Większość
pokręciła przecząco głową. – A co?
- Od dawna wierzą, że gwizd
o takiej samej wysokości, co dźwięk metalowego zamka, sprawia, że pod wpływem
drgań, drzwi same otwierają się na oścież – wyjaśniła Lara jednym tchem.
Następnie nabrała powietrza w płuca i zaczęła gwizdać w kierunku metalowych
drzwi. Po chwili, dołączyli się do niej wszyscy.
- Nie wiem, dlaczego nam
nie wychodzi – poddała się Lara, po trzeciej próbie gwizdania.
- Może się za mało skupiamy
– domyślił się Will.
- Być może – zgodził się
Maykel. – Ale najpewniej dlatego, że nie jesteśmy szamanami. Zwłaszcza
gwatemalijskimi.
- To co teraz zrobimy? –
rzucił w przestrzeń Sven.
- Cokolwiek możemy… - Odezwała
się Lilly drżącym głosem i blednąc na twarzy. – Cokolwiek możemy, pospieszmy
się… Ta bomba rozpoczęła już odliczanie.
To była prawda. Wszyscy z
przerażeniem pochylili się ku bombie Lilly, na której zegar wskazywał już tylko
50 sekund.
49… 48… 47… 46…
CDN
Uci
OdpowiedzUsuńWysłany 29.01.2011 o 11:55
Przez napis „No coments” wpadłam w szał. Taki rozdział trzeba skomentować. I oto mój komentarz: 1. Co to za mafiarze, skoro kajdanek im zabrakło?2. Luksusowe autko… Gdybym ja taki prezent dostała… Pomażyć można…3. Ciotki powinni od razu zastrzelić, bo jak to czytałam to myślałam, że zaraz wlezę do komputera i sama je zabiję!4. Clarie jednak nie jest taka zła, skoro woli ochronić kuzynkę niż pomścić Marca.5. Pamela mogłaby już przestać się wydzierać.6. Czemu akurat bomba Lilly ma zegar, a nie bomba Lary?7. Carter to idiota! Własną siostrę tak traktować?8. Dzięki Bogu nie porwali Amelki.9. Lubię koty, ale tta kotowatość Clarie to mnie dobija.10. Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy, żeby zobaczyć jak oni z tego wyjdą.W 10 punktach opisany rozdział. Ja swój już dodałam tylko coś mi się znów zacina. Pozdrawiam!
Uci
OdpowiedzUsuńWysłany 02.02.2011 o 18:53
No! Napisałam już rozdział i zamierzam go dodać punktualnie w sobotę jak wstanę z łóżka. A teraz nie przedłużając biorę się za pisanie nowego! Może uda mi się być parę rozdziałów w przód i dzięki temu ustalić konkretną datę dodawania rozdziału, żebyś nie zaglądała tu w piątek, sobotę i niedzielę. Mam nadzieję, że nowy rozdział ci się spodoba, bo krótszy, za to przerwany w najlepszym momencie ;D i jest w nim dużo o Larze i Kurtisie, aczkolwiek znowu ze strony kłótni. No i jest jedna mała niespodzianka dotycząca pewnych dwóch osób. Wierzę, że wiesz już jakich! Pozdrawiam!
Uci
OdpowiedzUsuńWysłany 03.02.2011 o 12:49
Nie mów mi o feriach, mnie się za tydzień kończą :( … Ale jest jedno pocieszenie! Nie zobaczę już nigdy pani od plastyki! Bo w tym semestrze zamiast plastyki dają nam muzykę, a potem to już gimnazjum! Jupi! A tak w ogóle to zauważyłam, że piszesz rozdziay na zapas, bo dodajesz je idealnie co tydzień. Chyba, że masz doła z powodu głupiej oceny.
gosia10
OdpowiedzUsuńWysłany 04.02.2011 o 17:33
Jakiego doła?! Czyżbym czegoś nie wiedziała? Czy chodzi Ci tą ocenę? Przypuszczam, że Pati-Ann nie przejmuje się już tym od dawna i sądzę, że nie warto o tamtym wspominać ;) A no i jutro tak myślę sobie, że przeczytam kolejny rozdzialik, prawda?:P (Musi być!:)) :*:*
gosia10
OdpowiedzUsuńWysłany 04.02.2011 o 20:42
A no i teraz w końcu napisze ten komentarz, który powinnam już w tamtą sobotę opublikować ale jakoś tak nie miałam co wymyślić;p A WIĘC.Akcja:Hehe ci mafiarze ”CC” to tacy sami idioci co mafiarze Marc’a xDChyba jeszcze żaden bandzior się tak nie ucieszył jak Carter na widok wybudzającej się Lary No ale przecież chodziło tu o kupę szmalu no to chyba i ja bym się ucieszyła (joke)Heh a te ostatnie pytanie, której jej zadał, jak się budziła było rozwalające ;d”-A hasło do konta bankowego?” – nie wiem dlaczego ale śmiać mi się z tego chce xDA Croft oczywiście od razu prawidłową odpowiedź podała. (Sprzeciw [to lubię u niej najbardziej])Ale nie powiem… Carter to gentelmen xD Dał nawet chwilę Larze na odzyskanie świadomości… ;) A i mam prośbę: Zabij tę idiotkę Pamelę bo mnie szlag trafi i krew nagła zaleje jak jeszcze raz w swoich myślach usłyszę śmiech tek głupiej kretynki! ;pA i te buzi.Coś mi to przypomina… Ah taaaak! To przecież u nich rodzinne tylko z tym, że Carter darował sobie.Niepotrzebnie Maykel i Lar się martwili. Mafia tylko cioteczki przyprowadzi.A przecież to strata nie jest żadna xD Heh Lara sobie luźno posiedzi… Bo po jakiego jej kajdanki? Czy jakiś kabel?:PI teeeeeeeeeeeraaazzz uwaga: CIOTECZKI hahahaha… na wstępie:”- Ty frajerze pompowany, tak cię puknę w ten głupi łeb, że aż ci on odleci! Zabieraj łapy po pod Bogiem ci powiadam, że cię puknę!” – takie stare a tak nawala… Cudne xD” – Zabierajcie je! – przestraszeni groźbą ”puknięcia” mafiarze, rzucili na środek sali.” – jakie boidupy! boją się takiego próchna !Nie chce mi się przepisywać, ale ten moment z pluciem Emmy przezaje*isty. Wyklinanie pierwsza klasa.Hahaha! A teraz opierdzielanie Lary! Kocham ten moment!Pati jesteś boginią śmiechu!:PLaryska na początku szok, a potem w końcu zaczęła odpyskiwać i za to brawa!! ;) A Rouglas po cichutku ”-Lara…” a ta już tak rozjuszona, że ma to w du*ie.Pieniądze pod dachówką No i w końcu Maykel się przyłączył ale ciotunia i tak go przygasiła…I z tym samochodem…Hahahahahahahaha!!!!!! Aż się biedna Lar musiała podtrzymywać na swoim wrogu! ;d”- Luksusowe auto, ale rupieć” – hahaha no nie mogę xD”- Można go se w du*ę wsadzić!” Reakcja Lary = Padam buahahahaha….A największy ubaw z całej tej awantury kto miał? Oczywiście, że mafia!!! (Carter [no i ja rzecz jasna])No i za kogo chce te pieniądze?! Za dwie krowy hahaha….Lara aż się uśmiała xdNo i w tej rozmowie jest malutki błąd: ”-To zabiajacie! – zgodzła się ulegle…” – ale taka malusia literówka wcale mi nie przeszkadzała w dalszym śmianiu się wniebogłosy….A Catty ma rację.. Za Amelkę oddaliby wszystko.No a teraz na bombach: Ekipa FBI była znudzona jak ujrzeli bombki Jak to Sven powiedział: Bomby to ich rodzinne hobby.. ;d Racja.No i teraz Clarie poznała smutną prawdę… Ta świrnięta babka to Amelia a Lara to kuzynka.. Clar zszokowana.Aż się rozpłakała.. A Carter taki cham! Bezduszny.Opowiadał wszystko, jak to było.Wywalił siostrę z pomieszczenia.No i oczywiście bomby odpalono.Zbiry ewakuacja i rozpoczął się chaos… Lara miała pomysł ale nieskuteczny, z tym gwizdaniem.50 sek. do BUM! Oczywiście czekam z niecierpliwością do jutra:* Rozdział był świetny!!!!!!:)