Znajdujesz się na blogu z drugą częścią opowiadania. Pierwsza część Trzecia część

sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział 15 - "A taki ktoś jak Marc Miller coś Tobie i twojej Pięknej mówi?"

- Jasna cholera, takiej leniwej ekipy to jeszcze nie widziałem – jęknął Carter, półleżąc na stole, w swojej tajnej kryjówce w zbrojowni. Jego siostra Claire, zwana przez wszystkich „Catty”, siedziała obok i kiwała zgrabnymi, kształtnymi nogami.
- Racja – przyznał jakiś mafiarz. – Nieźli są. Wysadziliśmy już dwie  szkoły, metro i centrum handlowe, a oni nic. W ogóle nie reagują.
Catty przeciągnęła się i ziewnęła, dosłownie jak kot. Potem zeskoczyła zwinnie ze stołu z roziskrzonymi oczami:
- Wiem!!! – krzyknęła. - Sprowokujmy ich dobitniej. Pojedźmy tam i wezwijmy na pojedynek pannę Croft!
- I jej narzeczonego – sprostował Carter. – Nie zapominaj o Rouglasie, on jest głównym sprawcą zła.
Kobieta o kasztanowych lokach nadąsała się. Mafiarze wiedzieli, że Maykel jej się podobał i nie była chętna do jego zabicia.
- Niech wam będzie – zgodziła się ponuro. – Maykela też.
- Czekaj, czekaj… – Carter wstał od stołu z diabelną miną. – Podsunęłaś mi genialną myśl!
- Jaką? – Claire wytrzeszczyła oczy w zaciekawieniu.
- Ujawnimy się im inaczej! – Mężczyzna popatrzył na mafiarzy w pokoju. – Macie mi zdobyć numery komputerów w ich biurze w Surrey, jasne?
- Robi się, szefie!
- Nakręcimy filmik, Claire – wyjaśnił Carter nic nie rozumiejącej siostrze. – W nim ujawnimy swoje twarze i wezwiemy na pojedynek tych dwoje.
- Genialne! – Catty klasnęła w ręce. – Pojedynku nie odmówią, chyba, że to tchórze! Chociaż przyznam, że Maykel na boi-dupę nie wygląda!
- A więc postaramy się, by razem ze swoją narzeczoną trzęśli tyłkami! – Carter otworzył drzwi. – Eeej, dawać tu kamery!!!
Zbiry posłusznie wnieśli kilka kamer do pomieszczenia. Claire zaczęła gorączkowo poprawiać swoje włosy.
- Siostrzyczko… Masz jeszcze jedno zadanie do wykonania – uświadomił ją Carter, uśmiechając się.
- Jakie? – Catty odłożyła szczotkę na półkę. Blondwłosy mężczyzna pochylił się nad nią i wyjawił jej szeptem swój plan.
- Jasne! – Claire zmrużyła złośliwie oczy. – Larusia pewnie odda za ciotulki wszystko, co ma! Już wkraczam do akcji.
***
Ciotka Emma namówiła właśnie na zakupy ciotkę Elizę i obydwie łaziły teraz po bazarze, plotkując i pakując świeże warzywa do torby. Emma wybierała sobie właśnie najlepszy okaz kalafiora, gdy poczuła na swoim ramieniu czyjąś dłoń.
- A czego? – warknęła od razu, oglądając się.
- Dzień dobry – przywitała się z nią ładna, młoda policjantka o bujnych kasztanowych lokach.
- Czego, pytam? – Ponowiła pytanie Emma, biorąc się pod boki i odkładając kalafior. Nie podobały jej się oczy tej kobiety – takie fałszywe, o dziwnej zielonej barwie, zupełnie jak oczy kota.
- Zostałam poinformowana, że pani tu jest. Czy mam przyjemność z panią Gordon?
- No, a bo co? Aresztuje mnie pani, czy jaki czort? – Chciała się dowiedzieć ciotka.
- Nie, nie – zaprzeczyła szybko Claire, klnąc w myślach, że trafiło jej się takie babsko. Wzięła wdech i zaczęła płynnie kłamać, nawet nie zmrużywszy oka: - Pani jest rodziną panny Croft. Był wypadek, pani Lara Croft jest ciężko ranna i…
- Wyjdzie z tego – przerwała jej Emma wszystkowiedzącym tonem i ponownie zabrała się do pakowania kalafiorów.
- Ona zazwyczaj ze wszystkiego wychodzi cało – dodała też Eliza.
Kociookiej Claire opadły ręce. Nie tak miały zareagować te durne staruchy! Emma Gordon miała się przestraszyć i zacząć lamentować, a później dać się zaprowadzić do samochodu. W tym samochodzie Claire miała ją ogłuszyć i zawieźć na lotnisko. A z lotniska samolotem miały polecieć do Katmandu. A ona co?!! W ogóle się nie przejęła! Widać, nie żyły z Larą zbyt dobrze. Dupa z tym, Claire musi wykonać swoje zadanie. Jak nie prośbą, no to groźbą. Policjantka wyciągnęła pistolet i dyskretnie przyłożyła go Emmie do pleców.
- Czy teraz pani ze mną pójdzie? – zapytała słodko.
***
Tymczasem, od chwili powrotu z Chin, dni w Croft Manor zaczęły mijać tak spokojnie i szczęśliwie, że uspokojona Lara przyznała Maykelowi rację, że nie warto byłoby rozwiązywać tej klątwy. Nic poważnego się nie działo, a Cornelię i Winstona na pewno wkrótce lekarze wyleczą. Wiedli więc normalne życie, Amelka tryskała energią i zdrowiem i wszyscy byli zadowoleni. Do czasu.
- Coś się stało w biurze – wyjaśnił Larze Maykel, pewnego dnia ubierając się bardzo wcześnie rano. – Muszę tam jechać.
- Kiedy wrócisz? – spytała Lara zaspana.
- Nie wiem, zobaczę najpierw, co tam się dzieje, bo Lilly dzwoni jak najęta. – Z tymi słowami mężczyzna wyszedł z pokoju.
Po piętnastu minutach wszedł do biura, gdzie cała ekipa już siedziała z nieciekawymi minami.
- Dlaczego nie pracujecie? – warknął do nich Maykel, widząc wyłączone komputery.
- Chodź tu i sam zobacz, dlaczego. – Lilly przesunęła jeden z laptopów w jego kierunku.
Maykel podszedł do sprzętu i usiłował coś w nim włączyć. Gdy tylko wcisnął jakiś przycisk, automatycznie wyświetlił się na ekranie film. Mężczyzna bez słowa zaczął na niego patrzeć.
Na tle ciemnego pomieszczenia stało mnóstwo uzbrojonych facetów. Na jego środek wyszły teraz dwie osoby: kobieta i mężczyzna.
- Claire… - Szepnął Maykel przerażony, patrząc na kobietę w obcisłym czarnym kostiumie i kasztanowych lokach do ramion.
- Grupa CC zaprasza do siebie, panie Rouglas. – Blondwłosy mężczyzna na ekranie otworzył szeroko ramiona, jakby chcąc go uścisnąć. – Proszę zabrać ze sobą narzeczoną, pannę Croft. Czekamy na was z utęsknieniem. Widzę, że mało wam incydentów, jakie zaszły ostatnimi czasy. Nie martwcie się, zrobimy poprawkę. – Tu kamera przybliżyła twarz mężczyzny, ukazując bardzo wyraźnie jego ostre rysy twarzy i dzikie spojrzenie. – Dzisiaj, godzina 14:00, szkoła w Katmandu zostanie wysadzona. Zginie dużo niewinnych dzieciaczków. Mam nadzieję, że to odpowiednia okazja, aby się wreszcie spotkać. Jeżeli pan się nie wstawi panie Rouglas wraz z narzeczoną, pamiętajcie, że Carter wytropi was z każdej norki.
Teraz kamera przeskoczyła do Claire.
- Miałaś kiedyś kotka, panno Laro? – spytała chichocząc i stojąc obok krzesła z jakimś przerażonym, związanym mężczyzną. – A wiesz, że on potrafi nieźle podrapać? – Mówiąc to, kobieta wbiła pięć noży, które miała doczepione jako paznokcie, w szyję ofiary. Krew zamordowanego człowieka skropiła szkło kamery. – Czasami nawet śmiertelnie! – ubawiła się Claire. – To ja jestem Catty, jeśli się nie boisz niegrzecznego kociaka, chętnie pokażę ci swoje pazurki!
Dalszy filmik ukazywał inne brutalne morderstwa ze strony Claire i jej brata Cartera. Ekran komputera robił się aż czasami czerwony od tej pokazówy zabijania niewinnych ludzi. I na tym się skończyło.
Maykel oddychał ciężko, wciąż zagapiony w ekran. Próbował dojść do siebie.
- Dlatego nie pracujemy – westchnęła cicho Lilly. – Nie da się. Na każdym komputerze się to wyświetla.  
- Maykel. – Will położył Rouglasowi rękę na ramieniu. – Oni coś mają do ciebie i Lary. Macie na pieńku z Grupą CC, czy co? Najwyraźniej znasz tę kobietę.
- Bo znam – przyznał Maykel, kręcąc niedowierzająco głową. – I ty też ją znasz. Była z nami na ostatniej imprezie. Sven, ty powinieneś kojarzyć. Dwie policjantki. Jedna z nich tańczyła ze mną, druga z tobą.
Sven zamyślił się.
- Rzeczywiście, to ona – zgodził się po chwili, ponownie odtwarzając filmik i zatrzymując klatki na Claire. – Teraz sobie przypomniałem.
Zaległa cisza.
- Co zrobimy? – odważyła się zapytać Lilly. Maykel popatrzył na nią uważnie.
- Wy? – zaskoczył się. – To do nas miał odniesienie ten filmik, do mnie  i Lary.
- Chyba zgłupiałeś, jak sądzisz, że was samych z tym zostawimy – rzekł Sven, ubierając bluzę. – Ruszcie się. Trzeba pojechać do Croft Manor  i zawiadomić Larę.
Croft zareagowała impulsywnie, tak jak się każdy spodziewał.
- Już ja im pokażę! – oświadczyła wściekle, wymachując ręką. – Ta kocica mówi w tym filmie bezpośrednio do mnie! Już ja jej udowodnię, że wszystkie koty da się ujarzmić! Przed 14:00 będę w tej szkole w Katmandu, a wy jak sobie chcecie. Nie pozwolę sobą pomiatać.  
- Laro, oni przecież chcą nas zabić – zauważył Maykel.
- Przecież się nie damy! – odparła mu Lara.
- No właśnie, nakopiemy im, będzie fajnie! – ekscytował się Sven.
- I mam jeszcze jeden plan… - Croft przygryzła wargi i popatrzyła na całą ekipę. –  Bo wierzę, że ta mafia jest w stanie wysadzić naprawdę tę szkołę.
- To i my wiemy – przyznał Rob.
- Więc… - Lara wzięła głęboki wdech. – Więc musimy zjawić się tam dużo wcześniej i wyewakuować dzieci na zewnątrz. Nie pozwolicie chyba, aby ktokolwiek tam dzisiaj poniósł śmierć?
- Jasne, że nie – odpowiedział Maykel. – Tak zrobimy. Kiedy już wszyscy będą bezpieczni na zewnątrz, ukażemy się tej Grupie.

Parę godzin  później…

- No dobra, do dyspozycji mamy pełną budę rozwydrzonych bachorów – skomentował Sven, stojąc z ekipą tuż przed dużym budynkiem szkoły w Katmandu. Nie byli sami, wraz z nimi stała obszerna grupa saperów, w każdej chwili gotowych do rozbrojenia ładunków wybuchowych. Lara odrzuciła włosy z twarzy i uśmiechnęła się do Svena.
- Nie takich całkiem bachorów – wyjaśniła. – To gimnazjum. Najmłodsi mają tu trzynaście lat.
Z budynku wyszedł Maykel z wystraszoną dyrektorką.
- Mamy pozwolenie na ewakuację – wyjaśnił ekipie.
Starsza kobieta stanęła przed nimi z wytrzeszczonymi oczami.
- Wysadzą nas? O Boże, Boże… - Złapała się za głowę.
- Spokojnie, nie dojdzie do tego – zapewnił ją Rouglas. – Panowie, wy tu poczekajcie – zwrócił się do saperów. – Przeszukacie szkołę, gdy już będzie pusta. A my do dzieła.
Jak do dzieła, to do dzieła. Każdy wchodził do szkoły i wychodził z niej razem z grupami uczniów, śmiertelnie przerażonych. Młodzież naprawdę zaczęła panikować. Doszło nawet do tego, że w panice zaczęli uciekać i się chować po klasach. Na bieganie za nimi już nikt nie miał ochoty. Zwłaszcza za płaczącymi blondynkami w różowych bluzkach.
- Ej młoda, poczekaj! – Maykel właśnie miał zaszczyt gonić jedną z nich po korytarzach. Złapał ją w ślepym zaułku, gdzie nie miała już drogi ucieczki.
- Ja już chyba umrę!!! – płakała i denerwująco pociągała nosem. – Wybiła ma godzina!!! Ci terroryści tu przyjdą i mnie zabiją!!!
- Nie, nie, spokojnie, to tylko saperzy, a nie terroryści. Nie bój się… – Koił ja swoim głosem mężczyzna. Wyciągnął rękę i uścisnął nią dłoń rozpłakanej blondyny.
- Taaak? – spytała głupio, mrugając dużymi, lazurowymi oczkami. Mogła mieć z piętnaście lat. A wyglądała… No cóż, jak niedoszła gwiazda porno. Długie blond włosy były bardzo zadbane i co jakiś czas jeszcze przejaśniane dla lepszego efektu, na twarzy pierwszorzędny, rzekłoby się „dziwkarski” makijaż, a ubranie było tak skąpe, że już skąpiej chyba się nie dało: obcisła różowa bluzka z dużym wciętym w trójkąt dekoltem, spod której wystawał czerwony stanik i do tego brązowa mini. Acha, no i oczywiście szpilki na ładnych, zgrabnych nóżkach.
- Tak właśnie – zapewnił Maykel, domyślając się, iż ta nastolatka należała do tej kategorii dziewczyn, co miały większy rozmiar stanika niż ilorazu rozumu w głowie. No cóż, jego domysły były słuszne. Blondynka była ładna, lecz niestety mało rozumna.
- To co ja mam teraz robić? – pytała głupkowato, rozglądając się na boki. – A jak ci snajperzy tu przyjdą?
- Saperzy – poprawił ją Maykel i pociągnął za sobą. – I nic ci się nie stanie, jeżeli wyjdziesz ze mną na dwór.
- No, to może jednak wyjdę, hi, hi, hi. – Postanowiła małolata, chichocząc jak głupia bez konkretnego powodu.
Maykel skupiony prowadził ją do wyjścia, nawet nie zwracając uwagi na jej pytania, którymi obdarzała go w drodze.
- Ma pan dziewczynę? – Brzmiało pytanie numer jeden.
Zero odpowiedzi.
- Poszedłby pan ze mną na randkę? – Pytanie numer dwa.
Zero odpowiedzi.
- Woli pan blondynki czy brunet…
- Na ziemię!!! – Maykel przewrócił tępą blondynkę na podłogę, przerywając jej kolejne z mądrych pytań. Okrył ją sobą, bo wokół rozległy się strzały z karabinów i krzyki podbiegających do nich ludzi.
- Nieźli saperzy!!! – zaczęła panikować i szlochać nastolatka. – Zaraz nas zabiją!!! Aaaaaaaaa!!!
- Zamknij się do jasnej cholery, to akurat nie są saperzy!!! – Uciszył ją Maykel i zerwał się z podłogi.
Wokół niego gromadzili się jacyś obcy, uzbrojeni ludzie. Bez namysłu mężczyzna wyciągnął broń. Rozpoczęła się strzelanina. Dziewczyna w stanie przedzawałowym, zwiała gdzieś za róg. Mafiarze rzucili się do Maykela, wyrywając mu pistolet z ręki. Zaczęli się bić, Rouglas oberwał w twarz i przewrócił się na ziemię.
- Łaaaaaaaaaaaaaaa!!! Aaaaaaaaaaa!!! – Dochodziło zza rogu, gdzie blondynka omal się nie zsikała ze strachu.
Maykel leżał oszołomiony na ziemi, a jeden z bandytów już namierzał go karabinem. Nie wiadomo, do czego by doszło, gdyby nie strzały, jakie rozległy się ponownie w korytarzu. Do ataku przystąpiła Lara, Sven, Will, Rob oraz Lilly. To oni zastrzelili większą ilość mafiarzy, dając czas Rouglasowi na powstanie z ziemi.  
- Jesteś cały? – Lara dotknęła jego ramienia.
- Tak, wszystko w porządku – odparł Maykel, podnosząc z podłogi swój pistolet.
- A to chamy, zaatakowali nas wcześniej! – zaperzyła się Lilly.
- Spadajmy stąd, zawołajmy saperów, niech szybko przeszukają ten budynek – zadecydowała Lara.
Wszyscy ruszyli truchtem do wyjścia.
- Czekajcie, a gdzie jest… - Maykel rozglądnął się dookoła. Dostrzegł blondynkę schowaną za rogiem. – Chodź tu, musimy stąd szybko wyjść! – zawołał do niej. Posłusznie przybiegła do niego, pozwalając, by wziął ją za rękę. Wszyscy razem mieli opuścić pomieszczenie.
Wbiegali już w drzwi, gdy nagle…
- Zaraz, zaraz, zaraz, chwila! – Zatrzymał ich jakiś głos dobiegający z  tyłu. – Dopiero cośmy się poznali, a wy już dajecie dyla?
Wszyscy odwrócili się jak na komendę i stanęli oko w oko z lufami karabinów w nich wycelowanych. Pośród uśmiechniętych zbirów, stał blondwłosy mężczyzna w czarnej koszuli i takich też spodniach. To on występował w roli głównej w filmiku nadesłanym do ekipy FBI.
- Carter… – Szepnął Maykel, rozpoznając przeciwnika i wyciągnął broń. Lara i pozostali zrobili to samo.
- Tak, to ja! – zgodził się blondyn z psychicznym uśmiechem i zmierzył bacznie Maykela z góry na dół. – A pan, to zapewne jesteś Rouglas, co? Claire opowiadała mi, że ponoć jesteś pan niebiańsko przystojny, ale ja tam się nie znam na facetach, więc ci Rouglas nie powiem komplementu. I co, nie będziesz płakać z tego powodu? Bo jakby co, to nie mam chusteczki.
- Wypchaj się – odparł Maykel.
- Ouuu… – Ubawił się Carter jego odpowiedzią. – Ale nie no, faktycznie, komplementów tobie nie trzeba, bo przecież obok ciebie stoi twoja Piękna! – Carter wskazał na Larę i głupawo się uśmiechnął. – Ona ci pewnie leci z komplementami zarówno z wieczora, jak i z rańca, no nie?
Lara zmroziła go wzrokiem.
- Wypchaj się – powtórzyła słowa Maykela, bo w tym wypadku były bardzo trafne.
- Jaaa, ale zgodna parka! – roztkliwił się blondwłosy przywódca Grupy  CC. – We wszystkim się tak zgadzacie? Na przykład w łóżku?
Nie otrzymał jednak odpowiedzi na zadane pytanie.
- Dobra, czego chcesz? – zapytał wrogo Maykel.
- Wysadzić tę budę i bachory i twoją mordę! – odpowiedział Carter płynnie i lekko, jak wyuczoną lekcję. – I twoją! – dodał, wskazując na Larę. – A pozostali mogą stąd wypieprzać!
Lilly, Rob, Sven i Will popatrzyli na siebie.
- Nigdzie się nie ruszymy – zadecydowała Lilly, groźnie krzyżując ręce na piersiach.
- Co tam burczysz pod nosem, głupia wiewióro? – Nie dosłyszał jej Carter. No cóż, przezwisko może i niewinne, ale dla rudowłosej osoby stanowiło jednak obrazę. Lilly aż poczerwieniała na twarzy z wściekłości.
- Dosyć przedstawienia. Budę sobie wysadzaj, proszę bardzo. Nikogo już tu nie ma, a i my się stąd szybko zwiniemy.
- Bla, bla, bla – podsumował słowa Lary Carter. – Nie po to cię tu zwoływałem, piękna długowłosa damo, abyś mi teraz stąd spieprzała. Zostaniesz tu, abym cię mógł ukatrupić. A następny w kolejce czeka na to twój ukochany Maykeluś.
- Okey, w porządku – przystał na to Maykel. – Warto jednak, abyśmy znali powód tej całej zadymy. Może nam wyjawisz, o co tak konkretnie ci się tu rozchodzi?
Carter zmienił się na twarzy, momentalnie poważniejąc.
- Jeszcze udajesz niewiniątko, ty bydlaku? – syknął do Maykela. – A taki ktoś, jak Marc Miller coś tobie i twojej Pięknej mówi? Co?
Nastała cisza.
- Tak – przyznał w końcu Rouglas.
- Był moim bratem! – oznajmił więc Carter cierpko.
- A cóż nas to obchodzi? – Maykel wzruszył ramionami. – Mamy ci złożyć głębokie wyrazy współczucia, że taki ktoś był twoim bratem, czy jak?
- Zamknij się!!! – wrzasnął Carter rozjuszony. – Nie miałeś prawa go zabijać!!! Ani ty, ani ona!!! – Wskazał na Larę.
- Przeciwnie – odezwała się Lara. – Marc był zwyczajnym mordercą                        i skrzywdził nas wiele razy. Mieliśmy pełne prawo do jego zabicia, ale… Nie zrobiliśmy tego.
- Kłamiesz!!! – zarzucił jej Carter. – Zabiłaś go razem z Rouglasem, wiem z wiarygodnego źródła!!!
- Twoje źródła mają w takim razie nieczystą wodę – rzekła Lara. – Bo to nieprawda – wyjaśniła. - On zginął w wypadku. Helikopter zleciał i rozbił się wraz z nim na ziemi.
- Sam z siebie zleciał na ziemię, ty podła żmijo, czy mu pomogłaś przez wyrzucanie pocisków?!! – Chciał się dowiedzieć Carter i w przypływie nerwów rzucił się na Larę. Ta nie pozostała mu dłużna, obydwoje upadli na ziemię szarpiąc się i siłując ze sobą. 
Pozostali też zaczęli się bić. Po paru minutach, w ruch poszły bronie palne. Przestraszona nie na żarty nastoletnia blondynka, zwiała ze szkoły z donośnym piskiem.
Z ekipy tylko Rob został lekko ranny, pozostali mieli się świetnie, w przeciwieństwie do przeciwników, których pozostawało już coraz mniej. Carter zdał sobie sprawę, że w chwili obecnej dosłownie przegrywa. Wypatrzył więc Larę schowaną za filarem i parsknął nienawistnym śmiechem.
- Ej Croft, na pewno chcesz mnie zastrzelić?!! – krzyknął.
- Na pewno! – zapewniła go Lara. – I zaraz to zrobię!
Carter zaryczał jeszcze głośniejszym śmiechem i pstryknął palcami, jak do służby. Dwoje mafiarzy na ten znak wypadło z budynku, a za minutę wrócili, rzucając do szefa jakąś przerażoną babcię. Carter odwrócił starszą kobietę tyłem do siebie, by Lara mogła ją dobrze ujrzeć, a sam się nią zasłonił.
- Teraz strzelaj!!! – zachęcił Croft, uważnie na nią patrząc.
Maykel również zaprzestał strzelania, aby popatrzyć na reakcję Lary. A ona… Najpierw przeraźliwie zbladła, potem krwawe rumieńce zapłonęły na jej twarzy, aby ponownie zblednąć i już tak pozostać. Nie odrywała oczu od babci, którą obrał za żywą tarczę Carter.
Maykel wiedział, że do końca życia nie zapomni już wyrazu oczu Lary i twarzy, na której malował się głęboki szok, ból i niedowierzanie. To wszystko sprawiło, że mężczyzna nie miał już wątpliwości co do tego, że przed nimi stała Amelia Croft we własnej osobie, z przerażonymi oczami              i zabliźnioną twarzą.
Larze wypadły z rąk pistolety. Szok spowodowany ujrzeniem            matki, która rzekomo nie żyła od dwudziestu jeden lat sprawił, że kobieta najzwyczajniej na świecie zasłabła. Maykel już wcześniej widząc jej kredowobiałą twarz, domyślił się tego. Zdążył dobiec, nim ta przewróciła się na posadzkę.
W ostatniej chwili, złapał kobietę mocno w talii i przytrzymał, amortyzując tym samym upadek. Nie mógł jednak stać z nią              bezczynnie, gdy półleżała w jego ramionach. Naokoło rozlegały się  strzały, położył więc Larę na podłodze w szkolnym korytarzu, a sam klęknął obok. Lara wbrew pozorom, nie straciła przytomności. Oddychała nierównomiernie i miała przymknięte oczy. Jej ręka, na której Maykel położył swoją dłoń, była lodowata.
Ekipa FBI widząc stan Lary też się zatrzymała. Wszyscy patrzyli zaskoczeni na Maykela.
- Co jej się stało? – szepnęła bezgłośnie Lilly.
A Carter zaśmiewał się z efektu, jaki uczynił, pokazując Larze starszą kobietę.
- U la, la. – Pokręcił głową. – Ale jajca!
W tym samym momencie, rozległy się szybkie, stanowcze kroki na płytkach i z ciemnego korytarza wyłowiła się szczupła sylwetka Claire.
- Jestem! – oświadczyła, jakby nikt z zebranych sam się tego po jej wejściu nie domyślił. – Mam ciotki, Carter! Mówię ci, co to za baby! I… A tej co? – Kobieta dopiero zauważyła leżącą na ziemi Larę. – Co to, wczasy, że ona sobie tak leży do góry brzuchem?
Maykel cisnął w nią morderczym spojrzeniem. Z burzą pozawijanych ciemnych loków i z roziskrzonymi zielonymi oczami, wyglądała jeszcze bardziej kocio, niż zazwyczaj. Mężczyzna docenił trafienie w sedno z przydomkiem, jaki jej nadano. Zdziwił się, że sam nie pomyślał od razu o Claire, gdy poszukiwali kobiety pod pseudonimem „Catty”.
- No, to by było na tyle z tego tematu. – Carter rzucił babką z powrotem w stronę mafiarzy. – Zabrać ją do wozu – polecił. – A my mili państwo teraz musimy się pożegnać. Chyba, że macie ochotę ponownie się z nami spotkać, więc zapraszamy. – Z tymi słowami mężczyzna opuścił          budynek, śmiejąc się i robiąc głupie miny w kierunku ekipy FBI.
Claire stała zaskoczona na środku i patrzyła na mafiarzy nic nie rozumiejącym spojrzeniem.
- Co tu robi moja świrnięta babka? – zapytała.
- Szef kazał ją tu przywieźć. – Brzmiała odpowiedź.
- Ale po co? – dopytywała się jeszcze kobieta.
Dalszej rozmowy nie było słychać, bo Grupa CC wyszła ze szkoły na zewnątrz.
- Lara! Lara! – Pozostali rzucili się w stronę Lary i Maykela.
- Co jej się stało?! – Sven klęknął obok, przestraszony.
- Nic mi nie jest – zapewniała wszystkich Lara, usiłując wstać.
- Cała się trzęsiesz – zauważył Will. – Co ci się stało?
Kobieta nie odpowiedziała. Maykel pomógł jej podnieść się do góry, sam też wymownie milcząc. Lara rzeczywiście jeszcze lekko się trzęsła. Popatrzyła Maykelowi w oczy.
- Zdajesz sobie sprawę, z tego, że ta kobieta… - Zaczęła mówić.
- Wiem – przerwał jej Maykel łagodnie. – Wiem, kim ona jest.
- A co? Kto? – Reszta osób otoczyła ich w kółku.
Lara z Maykelem nie zwracali na nich w tym momencie najmniejszej uwagi.
- Gdzie oni są? – Croft gwałtownie rozglądnęła się na boki. – Gdzie oni zabrali mamę?
- Czyją mamę? Jaką mamę?
Pytania ekipy ponownie zostały zignorowane.  
- Gdzieś z nią uciekli… - Zamyślił się Maykel. – A podejrzewam, że to była zwykła prowokacja. Carter dobrze wie, że ona jest twoją matką i dlatego ci ją pokazał. Teraz chce, abyśmy podążyli za nimi.
Lara raptownie odsunęła się od Maykela.
- I tak właśnie zrobię! – zapewniła z płonącymi oczami. – Pojadę tam i ją odbiję. Ona nie należy do nich, tylko do mnie! – I z tymi słowami, Lara wybiegła ze szkoły.
- Kto?! Co?! Gdzie?! – Dalej nic nie rozumiała ekipa. Wszyscy wybiegli za kobietą.
Na dworze też nie było wesoło.  
- Jesteście!!! O, Boże, Boże!!! – Młodzież rzuciła się w stronę FBI. Parę rozpłakanych dziewczyn rzuciło się Larze w objęcia, pozostali to samo zrobili z ekipą.
- Co tu się stało?!! O, Boże, Boże!!!
- Tak się baliśmy!!!
- Co teraz będzie?!!
- A jak tu wrócą i nas zabiją?!!
- Uspokójcie się, do cholery!!! – ryknął Maykel, odpychając od siebie tę głupią blondynkę, która szlochała najgłośniej ze wszystkich. – Co wy tu jeszcze robicie?! Wyjazd do domu, nie ma dzisiaj lekcji!
- Cooooo? – oburzył się jakiś kujon. – Mają być lekcje, muszę poprawić sprawdzian z matmy!
- Właśnie! – dorzucił ktoś jeszcze.
- Ale jak to mamy sobie iść do domu? Przecież ja mieszkam dziesięć kilometrów stąd! – zasygnalizowała problem jakaś piwnooka dziewczyna.
- To idźcie na autobus, matko, nie róbcie nam problemów! – powiedział Sven.
- Autobus?!! Ale pan dowcipny, mój autobus jedzie dopiero za pięć  godzin, co, tyle mam czekać?! – zaczął się ktoś podburzać.
- Wiecie co? To już nie nasz interes. – I z tymi słowami Maykel oddalił się w kierunku Lary, która dziwnie kręciła się koło jakiegoś skutera.
- A właśnie, że pana interes! – uświadomił Maykela jeden z kujonów, krzycząc za nim. – Bo to pan odwołał lekcje!!!
- Ta jest! – przyznali mu rację pozostali uczniowie. – Jakby były lekcje, to nie byłoby kłopotu!
- Teraz nas odwieźcie do domu! – zażądał jeszcze jeden wybitnie mądry.
- W dupę nas pocałujcie! – odparł wszystkim Rob i oddalił się razem z ekipą do Lary i Maykela.
- Co ty wyprawiasz? – Chciał właśnie wiedzieć Rouglas, kładąc Larze rękę na ramieniu.
- Muszę pojechać za tą mafią. Co, myślisz, że pozwolę, by przytrzymywano tam moją mamę?
- W takim razie nie pojedziesz tam sama – postanowił mężczyzna. – Jadę z tobą.
Lara stanęła, przestając krzątać się obok czyjegoś skutera.
- Przecież nie musisz się narażać – oznajmiła.
- Ale chcę – zapewnił ją Maykel.
- To głupi pomysł. Odwieźcie lepiej te bachory do domu, bo przecież nie mogą tu zostać.
- Ktoś z ekipy je odwiezie. – Rouglas oglądnął się do tyłu.
- Chyba jesteś śmieszny – parsknęła Lilly. – Ja na niańkę nie wyglądam, za to dobrze umiem nakopać mafiarzom do tyłka. Jadę z wami.
- Ja też – oznajmił Rob, stojąc obok żony.
- I ja – dorzucił Sven.
- No i ja też. – Will również ustawił się obok.
Lara popatrzyła na nich zaskoczona i zamrugała gwałtownie powiekami.
- Nie musicie się przecież dla mnie narażać – szepnęła.
- Wiesz, co? – zagadnął ją Sven. – Dawno już zaczęliśmy cię uważać za członka naszej ekipy. A wiesz, jakie panują tu zasady?
- Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego! – krzyknęli radośnie pozostali.
- Choćby nie wiem co się stało, będziemy się trzymać razem – zapewnił jeszcze Maykel.
Lara wzięła głęboki wdech.
- Nie daruję sobie, jeżeli coś się wam dzisiaj stanie… - Westchnęła.
- Ej, a co z bachorami? – Rob oglądnął się do grupki uczniaków. – Nie mogą tu zostać. Oni są narażeni, mafia na pewno ich zapamiętała. Może lepiej byłoby ich chronić przez jakiś czas?
- Niby jak?
- Nie wiem… Może miejmy ich przy sobie… Przynajmniej dzisiaj. Nie jest ich dużo, to ostatnia grupa, którą wyprowadziliśmy. Dwanaście osób.
- Jak to sobie wyobrażasz? – warknęła Lara. – Mamy ich wziąć ze sobą do siedziby zbirów? Przecież tam będą gorzej narażeni niż tu!
- Ale innego wyjścia nie ma – odrzekł stanowczo Will, podejmując za wszystkich decyzję. – Pospieszmy się, jeżeli mamy tam pojechać. Ej wy!!! – wrzasnął w kierunku uczniów. – Chodźcie tu, jedziecie z nami!
- Gdzieeee? – zapytała naiwnie blondynka w różowej bluzce, z którą już wcześniej widział się Maykel.
- Na dyskotekę! – syknął jej więc Rouglas, nie mogąc przetrawić jej głupkowatego zachowania. – Macie jakieś auto na oku? – zagadnął ekipę. - Trzeba skombinować coś, czym tam pojedziemy.
- Wyrażaj się po ludzku – prychnęła Lilly, zakasując rękawy. – Trzeba najzwyczajniej na świecie ukraść komuś auto z parkingu i po problemie.
- To rozglądajcie się za jakimiś busami… - Doradziła Lara, też się oglądając. – Jest nas w końcu spora liczba osób.

CDN 

4 komentarze:

  1. gosia10
    Wysłany 15.01.2011 o 12:28
    Wiesz co… Faktycznie… Kiedy indziej dam Ci komentarze z hasłami..Bo teraz strasznie mi się chce skomentować ten rozdział ;DA więc:Leniwa ekipa xDNo i była prowokacja… Jak se wyobraziłam ten filmik to pomyślałam: ”Brutalnie, a pazury Clarie jak uFreddiego Krugera ^^” A wiesz, że ja bardzo lubię Krugera i jego pazury? (To nie są pazury ale wyglądają podobnie) No to już mi się Catty spodobała:))A i ta brutalność w filmiku.. Mmmm EXTRA!:) Taa a ciotki jak zwykle zabójcze.. xD Yyy.. A skąd ta mafia wiedziała o ciotkach? Skąd je znała? (Aaa mafia wie wszystko!!:P)Kurcze… Mogłaś darować sobie tą pustą blondynę ^^ Jak czytałam o tej idiotce to normalnie krew mnie zalewała i nie chodzi tu o twoje opo. tylko o to, że tacy ludzie istnieją xDNormalnie słyszałam pisk tej ehmm… nie wyrażę się xD Czyli świetnie opisujesz :-) I co by tu jeszcze.. A! Ta scena jak w końcu mafia wyszła z ukrycia i w ogóle jak Lara omdlała na widok mamy.. REWELACJA!A oni z tymi gimnazjalistami w pościg jadą? Dam se rękę uciąć, że nawet dziesięciu minut nie wytrwają jak CC zaatakuje.Dobra to co jeszcze mogę dodać.. Wiadomo przecież, że zawsze czekam z niecierpliwością na twoje rozdzialiki:) Moje komentarze jak zwykle są chaotyczne.. Ale mam nadzieję, że choć w połowie sensowne xDA co do tych postaci to na razie mam tylko fote Lary i Larsona xD A może jeszcze inaczej zrobimy… Może będą pytania z gry.np Kto powiedział to i to… Albo: Najmniej inteligentna osoba w TR. (banalne pytanie ale co tam xD) Więc jak? Oj to się omówi na gg:) Więc do wieczorka :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Uci
    Wysłany 15.01.2011 o 14:00
    Mnie to napisałaś, że Lily ma bandę kretynów, a tymczasem kto tu jest głupszy? Luk, Andrew i ten trzeci… Jak mu było? Nie pamiętam… Nie ważne. Oni są głupsi czy ci twoi uczniowie?! Zwłaszcza dobra była ta blondynka: Ma pan dziewczynę, umuwi się pan ze mną na randkę, woli pan blondynki czy brunetki? Nie no nie mogę! Gdyby nie to, że przed chwilą zjadłam obiad, chyba bym się tarzała ze śmiechu. Ale wiesz co? Kto tu komu w myślach czyta? Te twoje wypchaj się! Wypchaj się, Maykela i Lary! Ja w swoim rozdziale mam to samo! No nie wiem poprostu! Ale te ciotki, to też były genialne. „Wyjdzie z tego” „Bo co” itp. A tak w ogóle, to podejrzewam, że Lara to by je chętnie zastrzeliła. Ach! I zapomniałam o najważniejszym! Ty mi mówiłaś, że ta kobieta to nie do końca matka Lary. Jak nie do końca, jak do końca? Tyle tylko, że może nie poznać córki. Jeszcze dopracuję rozdział u siebie. Ma już dokładnie 11 stron, więc powinien być długi i poinformuję cię, kiedy go dodam. I uwzględniłam w nim parę twoich pomysłów z komentarzy. Może znajdziesz. Zwłaszcza z ostatniego. Pozdrawiam i niecierpliwie czekaam na ciąg dalszy! PS. Nie wierzę, że bierzesz je z głowy! Nie wierzę! Są za dobre!

    OdpowiedzUsuń
  3. Uci- :(
    Wysłany 16.01.2011 o 15:00
    Miałaś kiedyś tak, że jak wchodziłaś na swojego bloga to ci wyskakiwała biała strona lub pisało „Nie ma takiej strony”? Bo mi szczerze stało się to pierwszy raz i nie wiem co zrobić. A właśnie miałam dodać nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Uci
    Wysłany 17.01.2011 o 17:37
    To ostatnie to Szekspir był? :])Dzięki za taki jak ty to zawsze ujmujesz „długi i wyczerpujący komentarz”. Co do niego, to nie chciałam, żeby na końcu wyszło romansiło. Tak bardziej wolałam pokazać, że są przyjaciółmi. No dobra, nie wyszło mi. Przyznaję się. A propo ** to mi się nie chciało pisać całymi słowami, ale i tak w końcu na końcu musiałam to wyjaśnić. Chociaż nie wiem jakim głąbom, skoro to takie przejrzyste! A nawet jeżeli nikt nie rozumie to się domyśli. W sumie więcej zastrzeżeń i wyjaśnień nie mam. Ale mam jedno pytanie. W jednym z twoich rozdziałów było w tytule „Wspomnienia Lary część I” A potem drugiej nie było. Faktycznie przy rozdziale pt. „Fay” Są jej dalsze wspomnienia, ale nie wydaje mi się, żeby w tytule to było uwzględnione. Pozdrawiam!PS. W sobotę kupiłam sobie nowy dodatek do simsów! Mam już 3! Wymarzone Podróże, Kariera i najnowszy… PO ZMROKU!Tak wiem, to dziecinne… ;*

    OdpowiedzUsuń

Spis treści