Oczy Fay były bardzo,
bardzo srebrzyste i szczęśliwe, gdy trzymała w swoich dłoniach drugi kawałek
Mitu. Obracała pożółkłą kartkę w dłoniach, jakby to był najcenniejszy skarb,
jaki posiadała.
- Nawet nie oglądniesz? – spytała Larę z wyrzutem i
podała jej kartkę. Croft siedziała zamyślona przed kominkiem, zapatrzona w
ogień. Powoli, ujęła podany jej artefakt i zgięła parokrotnie w swych dłoniach.
Fay stanęła obok niej.
– Przecież
to nie twoja wina, że jesteś tylko człowiekiem – pocieszyła, kładąc jej rękę na
ramieniu. – Każda inna kobieta dałaby się ponieść emocjom.
Lara westchnęła. To, że Fay wiedziała o jej wybryku
z aniołem, nie zdziwiło ją zbytnio, bo czego by w końcu Fay jako jasnowidz nie
wiedziała?
- Wiem… Ale trochę mi głupio – odparła szczerze. –
No dobra – przyznała, podpierając brodę ręką. – Więcej niż trochę.
Szamanka roześmiała się dźwięcznie.
- Zrobiłabyś gorsze świństwo, jakby to był żywy
facet – powiedziała. – A to nie była istota z krwi i kości. Dlatego hmm… Nawet
jakbyś chciała mieć czyste sumienie i powiedziała o wszystkim Maykelowi, to i
tak działałabyś na swoją niekorzyść – wyjaśniła z uśmiechem. – Po pierwsze, by
ci nie uwierzył, a po drugie, wziął za idiotkę. Tak więc, chcąc nie chcąc,
lepiej to zataj, dobrze ci radzę.
Lara uśmiechnęła się i napiła herbaty. Od razu
poczuła się lepiej po słowach Fay.
- I tak ogółem, nie chwal się za dużo nikomu, co tu
widziałaś i przeżyłaś, co? – Szamanka spojrzała na nią uważnie.
- Ani mi to w głowie – odrzekła Lara, wstając. –
Nie chcę, by mnie przymknęli w pokoju bez klamek. - Położyła z powrotem Mit do
srebrnej skrzyneczki, a skrzyneczkę do swojego plecaczka. Ubrała kurtkę i
spojrzała na szamankę. – Pewnie wiesz, że już muszę wracać. Jak wspomniałam,
klątwa nas niszczy. Muszę ją jak najszybciej rozwiązać.
- Rozumiem – odparła Fay krótko.
- A… - Lara zamyśliła się. – Wspominałaś coś
zawsze, że ja ci pomogę. Mam u ciebie cholerny dług, więc wal śmiało o co
chodzi, a na pewno postaram się pomóc. Co więc mam zrobić?
Fay uścisnęła Croft serdecznie, a potem spojrzała
głęboko w jej oczy.
- Rozwiąż tę klątwę, Laro – szepnęła niemal
błagalnie. – Tylko tym możesz mi teraz pomóc.
- Naprawdę? – zaskoczyła się Lara. Myślała, że
klątwa dotyczyła tylko jej i
Maykela. Czyżby jeszcze Fay? Niestety, nie miała czasu wdawać się w szczegóły.
Szybkim krokiem opuściła drewnianą chatkę i zieloną polanę.
W godzinę później, była już
u siebie w Croft Manor. Z niewypowiedzianą radością znalazła się w ramionach
Maykela i wzięła na ręce Amelkę.
- I kto by pomyślał, że będą tworzyć taki śliczny
model rodziny – skomentował Alister. Zip westchnął, bo rzeczywiście w korytarzu
wytworzył się miły obrazek: Lara siedziała na kanapie, tuląc do siebie Amelkę i
kładąc głowę na ramieniu Maykela, który ją obejmował. Obydwoje szeptali coś do
siebie, czasami stykając się czołami. Ich włosy uroczo przeplatały się wtedy ze
sobą: czarne z brązowymi.
- Dobra, dosyć tej sielanki. – Przed nimi stanął
Zip. – Dzwonili ze szpitala. Z Winstonem jest źle. Nawet bardzo źle. A Cornelia
do tej pory się nie obudziła. Mówią, że może nawet zapaść w śpiączkę.
Lara poderwała się gwałtownie, przenosząc Amelkę ze
swoich kolan na Maykela.
- Mit – stwierdziła, sięgając po swój plecaczek,
leżący na stole. – Mamy już dwie części Mitu. Trzeba rozwiązać klątwę.
- Odpocznij najpierw – poprosił ją Maykel.
- Nie. – Lara pokręciła głową. – Musimy działać szybko.
Idę się tylko przebrać i zaraz tu wrócę.
- Idź spać, kochanie – szepnął Maykel córce. –
Laro! – zawołał do swojej narzeczonej, gdy Amelka posłusznie odeszła. – Możesz
przynieść z pokoju mój dowód i mi go dać, jak tu będziesz wracać? Jest w
pierwszej szufladzie od biurka.
- Jasne – odparła Lara i weszła do ich wspólnego
pokoju. Przebrała się w coś wygodnego i podeszła do szuflady, w której Maykel
trzymał swoje dokumenty. Lara otworzyła szufladę i wyciągnęła jego dowód.
Nagle, ogarnęło ją dziwne, niepohamowane
uczucie ciekawości. Nigdy nie grzebała w rzeczach osobistych Maykela… Teraz
dobrowolnie jej na to pozwolił. Nie mówił nic, że nie wolno jej było zajrzeć
bardziej w głąb szuflady. Kobieta z ciekawością zaczęła przerzucać papiery. Nie
było nic interesującego, same skoroszyty, teczki, akta, jakieś karty kredytowe,
aż w końcu na samym dnie…
- Maykel!!! Maykel!!! – wrzasnęła Lara, jak
oparzona lecąc na łeb na szyję po schodach.
- Co się stało?! – przestraszył się Maykel, wstając
od komputera.
- Skąd masz zdjęcie Fay w swojej szufladzie?!! –
krzyknęła kobieta, stając przed nim. – Znacie się?! Dlaczego mi o tym nie
powiedziałeś?! Ona też nic nie wspominała, gdy rozmawiałam z nią raptem dwie
godziny temu!
Maykel popatrzył na nią trochę takim
wzrokiem, jakby widział wariatkę przed sobą. Powoli wyciągnął z Lary rąk fotografię,
przedstawiającą uśmiechniętą pannę młodą i chwilę się nad nią zamyślił.
Następnie odwrócił zdjęcie obrazkiem do dołu, jakby już nigdy nie chciał widzieć
kobiety na nim widniejącej.
- To nie jest Fay, Laro – zauważył chłodno. – To
jest Julia. I nie mogłaś z nią rozmawiać dwie godziny temu, bo dobrze wiesz, że
ona nie żyje już od czterech lat.
Lara poczuła się, jakby dostała w policzek.
- C-co? – spytała głupio, bo tylko do tego była w
tej chwili zdolna. Jak to możliwe? Co on pieprzył? Rozmawiała z kobietą ze
zdjęcia niespełna dwie godziny temu, ale to nie była przecież jego Julka, tylko…
- To niemożliwe! – wykrzyknęła Lara
i wyrwała Maykelowi fotografię. – To jest Fay! – oświadczyła, wskazując na nią.
- To jest Julka – upierał się Maykel i przez
następne pięć minut poważnie się ze sobą o to spierali.
- Dojdę do tego, kim naprawdę jest ta osoba! –
obiecała Lara. – Dojdę w ogóle do tego, o co w tym wszystkim chodzi! –
postanowiła i ponownie zniknęła w ich pokoju, trzaskając drzwiami.
- Powodzenia – szepnął za nią Maykel i powrócił do
wypełniania akt na komputerze.
Lara chodziła
rozgorączkowana po pokoju. Nim zabierze się za klątwę, musi rozwiązać tajemnicę
Fay i Julki. Miała już w głowie pewną teorię na ten temat, lecz potrzebowała
teraz argumentów, które by to potwierdziły. Czymś musiała swoje słowa
potwierdzić, tylko czym? „Co tu robić?” – lamentowała Lara w myślach,
przygryzając wargi. I w tym momencie, jej wzrok padł na stary, zakurzony
laptop, stojący na półeczce. To laptop Maykela. Mężczyzna nigdy go nie
uruchamiał i szczerze powiedziawszy, Larę to zawsze mało obchodziło. Może źle
działał albo był popsuty?
Teraz jednak, kobieta
nabrała innych podejrzeń. Dlaczego tak właściwie Maykel nigdy nie uruchamiał
tego sprzętu i pozwalał, by ten leżał zakurzony na półce? Gdyby przecież był
popsuty, mężczyzna bez wątpienia by go tu nie trzymał. Więc musiało tam być coś,
do czego jest przywiązany. Czego nie miał serca wyrzucić.
Lara na palcach podeszła do
drzwi i je przymknęła. Dosyć tych tajemnic. Maykel na pewno coś ukrywał w tym
laptopie, a ona zaraz dowie się co. Nie wahając się, ściągnęła z półki
przenośny komputer i położyła go na łóżku. Przetarła grubą warstwę kurzu ręką i
wcisnęła przycisk uruchamiający. Laptop zaczął buczeć i charczeć, jasna cholera
przez jaki czas leżał więc nieużywany? Po otarciu z kurzu, wyglądał na nówkę.
To dziwne. Ciekawe, jakie sekrety w sobie skrywał.
Lara odczekała z dobre dziesięć
minut, nim sprzęt zaczął być gotowy do użycia. Ku jej zaskoczeniu, na pulpicie
znajdował się tylko jeden folder. Zwykła, standardowa, żółta ikonka, niczym się
nie wyróżniająca. Lecz… nazwę miała tak znaczącą i celną, iż ta sama w sobie
tłumaczyła już powód, dla którego Maykel chronił zawartość laptopa przed oczami
innych. Teczuszka podpisana była po prostu „wesele”, na dodatek z małej litery.
Kobiecie zaczęło mocniej
bić serce. Oglądnęła się, czy nikt nie szedł po schodach, a potem włączyła
zawartość skromnie wyglądającego folderu. Zaparło jej dech. Przez chwilę tylko
patrzyła na drobne ikonki. Zdjęcia. To były zdjęcia. Prawie na każdym z nich,
Lara widziała postać w białej sukni i drugą w czarnym garniturze. Zrozumiała:
te zdjęcia zapewne będą przedstawiać młodą parę, rodzinę i innych weselnych
gości, tuż przed ceremonią w kościele, pamiętnego dwunastego czerwca cztery
lata temu. Lara zmrużyła lekko oczy. W wyobraźni domyślała się, jak to mogło
wyglądać z tym laptopem. Jakaś osoba, być może nawet siostra pana młodego –
Lilly, robiła zdjęcia cyfrówką. Nagle pamięć okazała się pełna. Na biegu ten
ktoś włączył laptopa i przerzucił pliki, nie mając czasu, by zadbać o estetykę.
Co było potem? Dalsze zdjęcia, przyjęcie w domu, szampańska atmosfera do chwili
wyruszenia do kościoła. Pan młody, goście weselni, znaleźli się w świątyni,
lecz panna młoda nie dojechała. Zginęła w drodze, przez wybuch bomby celowo
podłożonej do samochodu. Wiadomo, że już potem nikt nigdy nie otwierał tego
laptopa ze zdjęciami. Lara wątpiła nawet, czy Maykel od czterech lat choć raz
zerknął na te fotki. To tłumaczyło zwykłą, żółtą ikonkę i „wesele” z małej
litery. Pośpiech i zabieganie w dniu wesela.
Teraz Lara z dręczącymi wyrzutami:
„Maykel nie chciał, bym oglądała te zdjęcia” – włączyła folder, znajdujący się
wśród zdjęć o kolejnej prostej nazwie: „fotograf”. W środku były trzy fotografie.
Nie namyślając się, Lara otworzyła pierwsze z nich. Powstrzymała się, by nie
wydać okrzyku zachwytu.
Na tle jakiegoś morza, przy
zachodzącym słońcu, Maykel trzymał w objęciach roześmianą Fay. Nie ulegało
wątpliwości, że to była ona: nienaturalnie mlecznobiała cera, smukła postać,
czarne włosy. Maykel ubrany był w jasną koszulę, ciemną marynarkę i ciemne
spodnie. Patrzył na Fay – Julkę, którą trzymał przed sobą. Ona natomiast
patrzyła roześmiana w obiektyw. Była w przepięknej białej sukni, poszerzanej u
dołu. Utrzymywał ją gorset, do którego doczepiony był zwiewny i lekki jak
mgiełka szal. Okrywał on połowę ramion kobiety i łokcie. Długie włosy były
rozpuszczone, lśniące, jedwabiste, rozwiane przez wiatr razem z leciutkim,
zwiewnym welonem. Wszystko, co posiadała na sobie Fay, było lekkie i zwiewne, wyglądała dokładnie
tak, jaką znała ją Lara. Na bezchmurnym niebie latały ptaki, a woda sprawiała
wrażenie falującej lekko. Fotografia była śliczna i już sama w sobie
potwierdziła wcześniejsze założenie Lary. Kobieta wzięła więc kartkę i wyraźnie
napisała na niej swoją pierwszą teorię: „Julka
i Fay to jedna i ta sama osoba”. Zdjęcia pozwoliły jej to zrozumieć. Croft
odłożyła długopis i wyszła w laptopie z folderu „fotograf”, by przyjrzeć się
amatorskim zdjęciom.
Otworzyła pierwsze z nich:
fotografia grupowa, przed domem Maykela. Pośrodku stała młoda para, obok Julki
oszałamiająco wyglądająca Lilly, a obok Maykela Rob. Z tyłu Lara rozpoznała
Cornelię, a także Willa i Svena. Pozostałych gości nie znała… Chociaż… Lara
powiększyła obraz. Przyglądnęła się uważnie starszej kobiecie stojącej obok
Maykela. Miała ciemne włosy upięte w kok, niebieską suknię i miły uśmiech na
twarzy. Uśmiech bardzo podobny do uśmiechu Maykela… Nie ulegało wątpliwości, że
tą kobietą była jego matka. Lara przypomniała sobie dawne słowa nieżyjącego już
Marca Millera: „autko wysadziło razem z żonką, matką i świadkami w powietrze”.
A więc to tak… Marc podstawił bombę do auta panny młodej, lecz w nim jechała
także matka Maykela – Virginia. Lara nie mogła oderwać oczu od fotografii. To
było straszne, Maykel w
ten sam dzień stracił więc i narzeczoną i matkę.
Otworzyła drugie zdjęcie:
Julka całująca się z Maykelem na środku pokoju, wśród kręgu gości. Z tyłu
uśmiechały się Lilly, Cornelia i Virginia w niebieskiej sukni.
Trzecie zdjęcie: Przyjęcie
w domu, przed ceremonią w kościele. Parę osób tańczyło pośrodku. Jakaś
dziewczyna zawiązywała pannie młodej gorset pod oknem. Maykel stał obok i
patrzył na ich poczynania z uśmiechem na twarzy. Zresztą Julka i dziewczyna
również się śmiały.
Czwarte zdjęcie: Julka,
Lilly i Cornelia siedziały na krzesłach. Roześmiane, szczęśliwe. Julia miała
welon na głowie, a pozostałe kobiety malutkie, karnawałowe kapelusiki, które
pewnie włożyły dla żartu. Każda trzymała w ręce kieliszek z niedopitym
szampanem. Z sufitu wisiały balony, kolorowe wstążki, serpentyny. Na dole w rogu,
widniał złoty napis: TRZY BOGINIE, razem z datą wesela.
Lara zamyśliła się. Zdjęcia były takie
śliczne, takie wesołe… Podparła brodę ręką, patrząc na uśmiechniętą buzię
Julki. Czy była o nią zazdrosna? Nie, ale było jej przykro, gdy patrzyła, jak
Maykel obejmował ją na zdjęciach, całował, przytulał, uśmiechał do niej. Byli
ze sobą bardzo szczęśliwi, Maykel musiał ją bardzo kochać.
Lara otworzyła kolejne
zdjęcie i ono poruszyło ją najbardziej: Julka w swej białej sukni przechylała
się przez barierkę małej kołyski i uśmiechała do jej
środka. Maykel w garniturze, to samo robił z drugiej strony. W kołysce leżał
dowód na miłość, jaką siebie darzyli: dwumiesięczna Amelka. Lara ze smutkiem
spojrzała na godzinę, w której zdjęcie zostało zrobione: 13:50. Z opowiadań
Lilly pamiętała, że wesele miało odbyć się o 14:00. A więc Julce pozostało
jeszcze tylko 10 minut życia. Maykel, po zrobieniu fotografii na pewno zmył się
już z gośćmi do kościoła, aby zgodnie z tradycją poczekać na pannę młodą przy
ołtarzu. Niestety, nie doczekał się jej przybycia.
W tym momencie, Lara usłyszała kroki na
schodach. W sekundzie wyrwała się z rozmyślań i wyłączyła laptop. Przebiegła
przez pokój, odłożyła
komputer na półkę i dała nura na łóżko, opatulając się szczelnie kołdrą. Po
sekundzie, do pokoju wszedł Maykel. Nie uszły jego uwagi błyszczące oczy Lary i
jej rumieńce na twarzy.
- Stało się coś? – zapytał, odkładając dowód do
szuflady.
- Nie – odparła Lara, próbując się uśmiechnąć, ale
chyba tym razem nie udało jej się przekonać Rouglasa.
- Przecież widzę, że coś cię martwi. – Czarnowłosy
mężczyzna podszedł do niej, usiadł obok i objął ramieniem. – No dalej, o co
chodzi? – szepnął.
Croft westchnęła głęboko.
- Powiedz mi… - Zaczęła. – Powiedz mi… Czy ty… Czy
ty byłeś…
- No śmiało – zachęcił ją Maykel, zaczynając
gładzić jej plecy ręką.
- Czy ty byłeś z Julką szczęśliwy? – Głupie
pytanie. To jasne, że był, dobrze o tym wiedziała. Już same zdjęcia jej to
przekazywały.
Nastała długa chwila ciężkiego milczenia.
- Tak – odparł w końcu Maykel krótko, zupełnie
innym tonem niż przed chwilą. Ściągnął rękę z Lary ramienia i spojrzał bardzo
uważnie w jej oczy. – A teraz ja mam do
ciebie pytanie – oznajmił. – Odpowiesz mi na nie?
Już nie było ciepła w jego głosie. Co się stało?
Lara zawahała się chwilę.
- Tak – odparła wreszcie, bez przekonania. Pytanie,
jakie usłyszała, omal nie zbiło jej z nóg:
- Dlaczego otwierałaś zdjęcia w moim laptopie?
Lara poczuła, że cholernie się
zarumieniła. Do jasnej cholery, skąd Maykel o tym wiedział?! Miała mu nigdy nie
powiedzieć, że oglądała te fotografie! A teraz fajnie, wyszła na szpiega i
krętacza. Kręci i szpieguje za plecami swojego narzeczonego.
- Maykel, to nie tak… - Zaczęła, ukrywając twarz w
dłoniach, by pokryć zmieszanie. – Ja po prostu chciałam coś potwierdzić.
Chciałam, aby one pomogły mi coś zrozumieć…
- I pomogły? – spytał Maykel, odrywając ręce od jej
twarzy.
- Tak. – Lara uśmiechnęła się blado. Wstała i
podniosła z biurka małą karteczkę. Podała ją Maykelowi.
- Julka i Fay
to jedna i ta sama osoba – przeczytał na głos i pytająco podniósł oczy na
Larę. – A cóż to za teoria? – zdziwił się.
- Moja pierwsza, co do Julki – odpowiedziała Lara,
siadając lekko na brzegu biurka. – Nie do końca ją tylko dopracowałam. Zaraz to
zrobię dokładniej. Potrzebna mi tylko długa chwila ciszy i spokoju.
- Nie będę ci przeszkadzać – powiedział Maykel, wstając z łóżka i
zbierając się do odejścia.
- Zaczekaj! – Lara zatrzymała go w progu. – Skąd
właściwie wiedziałeś, że oglądałam te zdjęcia? – spytała z czystej ciekawości.
Maykel parsknął śmiechem i odwrócił ją za ramiona
tak, aby ujrzała laptop.
- Lampka – wyjaśnił. – Świeci się lampka. A to
oznacza, że komputer jest uruchomiony. Nie wyłączyłaś go, tylko najprawdopodobniej
w pośpiechu zatrzasnęłaś klapkę. Prawda? – Na widok miny Lary, roześmiał się
jeszcze głośniej. Pocałował ją lekko w policzek i wyszedł z pokoju.
A Lara sama roześmiała się cicho na
myśl o plamie, jaką dała przed chwilą. Ach, te złośliwe urządzenia. Ale siara,
chciała być cwana no i się nie udało. Lara miała nadzieję, że Maykel, który na
pewno będzie miał z niej w przyszłości niezłą polewkę, nie powie nic Zipowi. Bo
ten, to już na pewno będzie się zaśmiewał z tego incydentu tygodniami.
Kobieta wzdychając powróciła do
rzeczywistości i tajemnicy Fay. Cóż ukrywała do tej pory ta kobieta? I
dlaczego? Lara musiała dopracować szczegółowo pierwszą teorię. Udało się. Po
dwóch godzinach zeszła na dół i stanęła przed Maykelem, który wciąż wypełniał
jakieś akta na komputerze. Pozostali domownicy już spali.
- Mam – szepnęła Lara tajemniczo, z błyszczącymi
oczami. – Mam pierwszą teorię.
- Świetnie. – Maykel naprawdę się ucieszył. – To
dawaj.
Więc Lara zapaliła lampkę i ustawiła się przed
Rouglasem, kładąc pomocnicze notatki na stoliczku, jak prawdziwy wykładowiec.
- Zacznijmy od początku. – Brązowowłosa rozpoczęła opowiadanie, odrzucając
włosy do tyłu i biorąc głęboki wdech. – Julka i Fay to jedna i ta sama osoba –
wygłosiła uroczyście. – Ale pytanie brzmi: dlaczego właściwie tak jest?
- No właśnie – zgodził się z nią Maykel.
- Już ci wyjaśniam – odrzekła Lara. – Pozwolisz, że
podeprę się w tym celu źródłami informacji. – Podniosła ze stolika jakiś wydruk
i podała go mężczyźnie. – Bardzo cię proszę, przeczytaj to – poleciła. – To
jest tekst wyrwany z kontekstu, lecz pochodzi z informacji o sztylecie Xianie.
Przeczytaj.
- Wszystkowiedząca
cesarzowa Fay, za swój lawendowy czar przeklęta, została pozorą i ułudą przez
ziemię pochłonięta – odczytał posłusznie Rouglas. – Laro, o co w tym
chodzi? – zagadnął. – Tu jest wspomniane to imię… Fay…
Lara pokiwała głową.
- Dokładnie – przyznała. – W tym małym fragmencie
tekstu znalazłam mnóstwo potrzebnych nam informacji. Jedźmy od początku. – Kobieta
wzięła wydruk w swoje ręce. – Według mnie, mowa jest tu o tej Fay, którą ja
znam: szamance mieszkającej na stokach Himalajów.
- Że co proszę? – Brzmiało niedowierzające pytanie
Maykela.
- Według mnie, to właśnie ona była kiedyś cesarzową
Chin i to do niej należał sztylet Xian – wyjaśniła Lara.
Maykel nie wyglądał na przekonanego. Zmrużył oczy.
- Twierdzisz, że szamanka, którą znasz, była kiedyś
cesarzową Chin? – upewnił się. – Zwariowałaś – przyznał, gdy Lara potwierdziła.
– To ile ta kobieta ma dziś lat? Skoro żyła od czasów starożytności, to dziś ma
na karku tysiące pokoleń. Coś tu się nie zgadza. – Maykel podniósł znacząco
palec w górę. – Mówiłaś, że Fay nawet na trzydziestkę nie wygląda – zaśmiał
się.
- Nie wygłupiaj się – zgasiła go Lara. – Ona się po
prostu nie starzeje – wyjaśniła.
- Jak? – zaskoczył się Maykel.
- Normalnie. – Lara wzruszyła ramionami. – Według
mojej teorii, Fay jest duchem.
- Duchem?! – Maykel omal nie zleciał z obrotowego
krzesła.
- Tak, duchem – powtórzyła Lara spokojnie.– Dlatego
była kiedyś cesarzową Chin i dlatego istnieje do dziś.
Maykel już miał dość.
- To nienormalne – osądził i głęboko westchnął. –
No, a co to ma wspólnego z Julką? – Zmienił temat.
- Zinterpretujmy ten fragmencik od początku, a się
dowiesz – odparła Croft i ponownie odgarnęła w tył swe długie włosy, które w
chwili obecnej niefortunnie wlatywały jej do oczu. – „Wszystkowiedząca cesarzowa Fay…” – przeczytała z wydruku i uniosła
oczy na Rouglasa. – Tu mamy żywne potwierdzenie tego, iż to jedna i ta sama Fay.
„Wszystkowiedząca” – powtórzyła raz
jeszcze. – Mowa tu o darze przewidywania przyszłości – wyjaśniła. – Mówiłam ci
już, że Fay jasnowidzi. Mamy tu dowód, że tamta Fay- cesarzowa i ta – szamanka,
to jeden i ten sam… Eh, duch, bo obydwie przepowiadają przyszłość.
- Duch – powtórzył Maykel kpiąco.
- A teraz lecimy z dowodami na to, iż Julka i Fay
to także jedna i ta sama istota.
- O, to może być ciekawe – domyślił się Rouglas.
- Będzie – zgodziła się Lara i spuściła oczy na
kartkę. – „za swój lawendowy czar
przeklęta” – odczytała na głos. – To jest proste, Maykel. Nawiązanie do
lawendy. Wspominałeś mi, że Julka kochała jej zapach.
- To prawda – przyznał Maykel.
- A więc to dziwne, że lawendą zachwycała się też
cesarzowa parę tysięcy lat temu. A widzisz? Wszystko zaczyna się układać w
spójną całość. Obydwie kochały zapach lawendy, bo są tą samą osobą.
- Coś takiego… – Maykel podparł ręką policzek. – A
co oznaczają kolejne wersy tego fragmentu? - zapytał.
Lara napiła się wody ze szklanki.
- „Została
pozorą i ułudą przez ziemię pochłonięta” – odczytała ostatnie wersy. –
Według mnie, mowa tu o śmierci.
- Też się domyśliłem – ucieszył się mężczyzna.
- Ale dokładniej, to o upozorowaniu swojej śmierci –
uściśliła Lara.
- Teraz nie rozumiem – przyznał Maykel z
westchnieniem.
- Bo… - Lara po raz kolejny odrzuciła włosy. – Bo
według mojego założenia, Fay jest duchem, tak?
- Tak.
- Więc duch „żyje” wiecznie, prawda?
- No, tak.
- A więc, Fay - cesarzowa, wiedziała, że nigdy nie
umrze, więc celowo upozorowała swoją śmierć.
- Po co? – Nie zrozumiał Maykel.
- Jak to po co, Maykel! – zirytowała się Lara. – A
co, miała żyć wiecznie młoda, wciąż taka sama, łącznie ze zmieniającymi się i
umierającymi ludźmi? Zabiliby ją, myśląc, że jest jakimś diabłem albo coś. Dlatego
upozorowała swoją śmierć, nie wiem, położyła się w trumnie czy coś, a później
najprawdopodobniej uciekła z Chin. I być może znalazła się w Himalajach, na tym
pustkowiu. Tam mogła dalej spokojnie sobie trwać. – Lara odłożyła notatki i
wydruki.
- Koniec teorii? – odgadł Maykel.
- Nie do końca – sprzeciwiła się Lara i lekko
zarumieniła. – Jeszcze mam dla ciebie ciekawostkę.
- A więc słucham. – Rouglas pochylił się
zaciekawiony do przodu.
- Bo… Widzisz, ja dzięki klątwie Xiana zyskałam
pewien dar…
- Jaki?
- Potrafię kontaktować się z duchami. – Brzmiała
odpowiedź. „Żeby tylko kontaktować” – przemknęło kobiecie po głowie.
Maykel długo nie odpowiadał.
- Do tej pory widziałaś tylko jednego – zauważył wątpliwie.–
Tego faceta w garniturze, który ci się ukazywał wcześniej.
- Nieprawda – odrzekła Lara. „Ten, o którym mówisz
kochanie, to taki jeden, z którym uprawiałam seks na polanie przed chatką Fay,
nic takiego, drobny szczegół” – Ponownie przemknęło Larze przez głowę. Zabawne.
– Widziałam ich więcej – powiedziała na głos. – Gdy szukałam Mitu. Pierwszym z
nich to oczywiście jest Fay. Ona powiedziała, że jestem niezwykła. Sądzę, że mówiąc
tak, miała właśnie ową zdolność na myśli. Tą, że mogę widzieć duchy.
Maykel zamyślił się.
- Tylko je widziałaś? – spytał podejrzliwie.
„Nie, jeszcze uprawiałam z jednym seks” – pomyślała
Lara, a głośno dodała: - Tak, tylko je widziałam.
- I teraz już koniec teorii? – Ponownie chciał się
dowiedzieć mężczyzna.
- Tak. – Croft szczęśliwa opadła na fotel. – I co o
tym sądzisz?
Rouglas wbił w nią uważne spojrzenie, a następnie
pogłaskał po policzku.
- To, że szkoda twojego czasu i zdrowia – osądził.
– Rozwiążmy lepiej klątwę.
Lara gwałtownie wstała.
- Co, uważasz, że coś jest błędnego w tej teorii?!
– krzyknęła.
- Nie, uważam, że ona cała jest jedną, wielką
bzdurą – sprostował.
Kobiecie opadły ręce.
- Dlaczego? – spytała.
- Słonko – Maykel ujął jej ręce w swoje. – Bo jest
w niej masa sprzeczności i niedomówień.
- Na przykład gdzie? – spytała Lara gorzko.
- Uważasz, że Fay to Julka, tak?
- Tak.
- Że Fay była i jest duchem, tak?
- Tak.
- W takim razie sama sobie zaprzeczasz. – Maykel
wstał i zaczął krążyć, jak ćma wokół stolika. – Bo jak to możliwe twoim
zdaniem, że cztery lata temu spotykałem się z duchem, nie mając metafizycznych
zdolności? Dlaczego temu duchowi rosły paznokcie, włosy, biło mu serce? –
Maykel poczekał chwilę na odpowiedź, ale Lara milczała, więc zaczął pytać na
nowo. Był już trochę zły. – Jakim cudem według ciebie, duch-kobieta odbywała
wszystkie fizjologiczne czynności człowieka? Jakim cudem odczuwała ból,
miesiączkowała i do jasnej cholery, jakim cudem duch zaszedł ze mną w ciążę? –
Mężczyzna rzucił jakąś teczką o stół. Był już naprawdę zdesperowany.
Lara przygryzła wargi.
- Dobre pytania – zgodziła się i popatrzyła
Maykelowi prosto w oczy. – Ale nie znam na nie odpowiedzi – przyznała.
- Szkoda – warknął Rouglas i zajął się ponownie
wypełnianiem akt w komputerze. – To bez sensu, nigdy do tego nie dojdziemy.
Julka nie żyje. I to tylko jest tu faktem.
Lara wstała z fotela.
- Mylisz się – odpowiedziała z zaciętym wyrazem
twarzy. – Szkoda to tylko braku twojej wiary, że do tego dojdę.
- Bo nie wierzę – zgodził się mężczyzna. – Bo tego
się nie da wyjaśnić. To zbyt skomplikowane.
- Nie takie zagadki już rozwiązywałam. – Kobieta
oddaliła się jak burza.
- Laro, poczekaj! – krzyknął za nią Rouglas i
uśmiechnął się lekko kpiąco. –
Jak się będziesz zastanawiać nad drugą teorią, to dorzuć sobie jeszcze dwie
kwestie. Po pierwsze, nie zgadza ci się rysopis Fay i Julki.
- Jak to? – Lara stanęła zaskoczona na schodach.
- Tak to. Mówiłaś, że oczy Fay są srebrne –
powiedział Maykel. – I w tym zgrzyt. Bo oczy Julki były orzechowe. Chcesz
dowodu? Spójrz w oczy Amelki. Odziedziczyła ich barwę po Julce, są identyczne.
- Obmyślę to – zapewniła Lara z mocą. – A ta druga
kwestia?
Mężczyzna zawahał się chwilę.
- Oto ona: dlaczego ta cała Fay zmieniła imię na
Julkę? Jaki miała w tym cel? – zapytał.
- Nie martw się i tego się dowiem – obiecała mu Lara
i zniknęła w drzwiach pokoju na górze.
Po niecałych piętnastu minutach była na
dole z powrotem.
- Druga teoria będzie bezbłędna – oświadczyła
osłupiałemu Maykelowi i
rzuciła notatkami o stolik.
- Już się nie mogę doczekać – mruknął z przekąsem.
- Skup się – warknęła Croft. – To wymaga dużo
koncentracji. Na szczęście, wysoko stoisz na poziomie intelektualnym, więc nie
powinno być większych problemów.
- To, co wygłosiłaś mi parę minut temu, pobiło
wszystkie inteligencje razem wzięte.
Lara zerknęła na niego groźnie.
- Zamkniesz się, abym mogła zacząć mówić? – Chciała
się dowiedzieć.
- Tak, zaczynaj.
- Więc… – Kobieta wzięła głęboki wdech. – Część z
pierwszej teorii pozostało bez zmian. Pozostało to, że dalej uważam Julkę i Fay
za jedną i tę samą osobę. Pozostało również to, że obydwie jasnowidzą. I tu mam
na to nowy dowód.
- Jaki? – zainteresowało od razu Maykela.
- Chwileczkę, powoli. – Lara przerzuciła parę
kartek. – Najpierw inne szokujące fakty. Otóż, myliłam się co do tego ducha,
miałeś rację. Fay nie była przez całe swoje życie duchem.
- Nie?
- Nie. – Lara pokręciła głową. – Fay jest duchem
dopiero od czterech lat.
Nastała cisza. Maykel wyglądał na bardzo
nieszczęśliwego.
- To by się zgadzało – rzekł. – Julka nie żyje od
czterech lat.
- No właśnie! – przytaknęła Lara entuzjastycznie. –
Otóż to! I tu mam owy dowód na to, że starożytna cesarzowa Fay była
jasnowidzką. Oto on: przez całe swoje życie Fay chodziła w białych, długich
sukienkach. Gdy miałam dziewięć lat i pierwszy raz ją ujrzałam, miała na sobie
ślubną, białą suknię, gdy przyleciałam do niej teraz, miała podobną na sobie. I
ma białą suknię na każdym jednym zdjęciu!!!
Maykel zbladł.
- Julka zawsze ubierała się na biało – powiedział.
– Nigdy nie wiedziałem, dlaczego… Ale, co to ma wspólnego z jasnowidzeniem?
- A to, że Fay przez całe swoje życie wiedziała, że
umrze w dniu swojego ślubu. Dlatego cały czas się na to szykowała, wkładając
białe suknie.
Maykelowi mimowolnie przeszły ciarki po plecach.
- To by się zgadzało – potwierdził ponownie,
wzdychając. – Ale Laro, jak to w takim razie możliwe, że ta kobieta tyle żyła?
Skoro była tą cesarzową Chin, to jakim cudem żyje do dziś? Wychodzi na to, że
cztery lata temu umawiałem się z jakąś czarownicą!
- Nie jest tak źle, nie panikuj – odrzekła Lara,
delikatnie gładząc jego rękę. – Po prostu posłuchaj. Ona zrobiła coś
strasznego. I nawet teraz po śmierci to odpokutowuje.
- Co takiego zrobiła? – szepnął Maykel.
Lara westchnęła.
- Mówiłeś, że kochała zapach lawendy – przypomniała.
– Maykel, ona nie tylko go kochała, ale też wykorzystała soki swej ukochanej
roślinki do zacnych celów.
- Do jakich? Co zrobiła?
- Sporządziła z tych soków eliksir wiecznej
młodości. – Lara uśmiechnęła się lekko. – Zabawnie brzmi, no nie? Ale to czysta
prawda. Wszystko to tłumaczy: jej nienaturalny wygląd, te srebrne oczy, biała
skóra, no i
najważniejsze – brak oznak starzenia się.
Maykel podparł czoło rękami.
- O Boże… - Jęknął.
- Tak, tak – kontynuowała Lara. – Eliksir sprawił,
że przestała się starzeć. Dlatego musiała upozorować swoją śmierć i uciekać z
Chin. Ludzie w dawnych czasach byli przecież bardzo zabobonni i cięci na
czarownice. Jak nic by ją zabili. A teraz wyobraź sobie, ile musiała cierpieć
za swoje poczynienie. Cały czas ukrywała się po jakiś pustkowiach, nie
pokazując na oczy zwykłym ludziom. Gdyby oni zauważyli jej barwę oczu i to, że
się nie starzała, to skończyłaby na jakimś stosie, spalona żywcem. A ona
chciała żyć, bo miała po co i dla kogo.
- Dla kogo? – zainteresowało Maykela.
Lara roześmiała się.
- Dla ciebie, skarbie. – Ujęła w ręce twarz
Rouglasa. – Fay od wieków przecież musiała wiedzieć, że spotka mężczyznę,
którego pokocha i to sprawiało, że dalej żyła. Mogła przecież popełnić
samobójstwo, aby skrócić swoje męki. Nie zrobiła tego. Pragnęła miłości jak
każda kobieta, eliksir zmienił jej przecież tylko wygląd, ale w środku, w głębi
duszy, była przecież normalna.
Maykel nie odpowiedział, Lara przysunęła się więc
bliżej i usiadła obok niego, na poręczy fotela.
- Dlatego rosły jej paznokcie, włosy, dlatego
jadła, piła, miesiączkowała i
urodziła dziecko – szepnęła jeszcze. – Wciąż żyła, śmiertelna, lecz wiecznie
młoda.
Mężczyzna dalej nic nie mówił. Lara współczuła mu,
chodziło przecież o osobę, którą tak bardzo kochał. Zaistniałe fakty były co
najmniej przerażające.
- Dlatego ją teraz widzę – mówiła dalej Lara. –
Jest duchem od czterech lat, a ja mimo wszystko dzisiaj ją widziałam i
słyszałam. Wszystko dzięki temu, że przez klątwę mogę się kontaktować z
duchami, wszystko się zgadza.
- Laro… - Szepnął Maykel, patrząc na nią błagalnie.
– Czy ona w takim razie nie została zbawiona, czy co? Dlaczego jej duch wciąż
tkwi na ziemi?
- Dlatego właśnie, że popełniła straszny grzech za
życia – wytłumaczyła Lara. – Nie wolno przecież igrać z żadnymi mocami, a ona
sporządziła i wypiła
eliksir.
- I co teraz? Nigdy nie zazna spokoju?
- Zazna – odparła Lara, rozumiejąc już wszystkie dawne
słowa Fay. – I my jej w tym pomożemy.
- Jak?! – Maykel poderwał się z miejsca.
- Rozwiązując klątwę – wyjaśniła Lara lekko.
- A co ma klątwa do tego?
- A ma dużo. – Lara wstała i złożyła notatki na
stoliczku. – Dotyczy przecież sztyletu Xiana. A do kogo należał Xian? Do
cesarzowej Chin, jaką jest Fay. Rozwiązując klątwę, pomożemy nie tylko sobie,
ale i jej.
- Więc ją rozwiążmy. – W Maykela wstąpiła nadzieja.
- Zrobimy to. Jeszcze mam tylko dwie kwestie do
wyjaśnienia, te dwie, które sam zauważyłeś. Zmiany jej imienia i koloru oczu -
ty jesteś przyczyną.
- Dlaczego? – Nie zrozumiał Maykel.
- Bo Fay nie mogła ci się pokazać, jako dziwoląg. –
Croft wzruszyła ramionami. – A chciała za to ci się podobać. Abyś nie zwiał na
widok jej srebra w oczach, wykorzystała to… – Lara rzuciła w Maykela małym
pudełeczkiem. Mężczyzna otworzył je szybko.
- Soczewki koloryzujące… - Szepnął niedowierzająco.
- Dokładnie. A teraz kwestia zmiany imienia. – Lara
stanęła przed nim. – I to jest proste. Fay to piękne imię. Aż za piękne i zbyt
bardzo rażące po uszach zwykłego człowieka. Chciała być zwykłą kobietą?
Wymyśliła więc zwyczajne imię – Julia. Proste, ładne i nietrudne. Myślę, że
wybrała je z przypadku, nie głowiąc się nad nim zbytnio.
Maykel podszedł i przytulił Larę mocno do siebie.
- Dziękuję, że tak dużo mi wyjaśniłaś – szepnął. –
Pomożemy jej, prawda? – zapytał z nadzieją.
- Oczywiście – zgodziła się Lara. – Sami przecież
musimy pozbyć się klątwy. Powiedz mi jeszcze, jak Julka wytłumaczyła ci swoją
nienaturalną bladość?
Maykel roześmiał się lekko.
- Tym, że choruje na albinizm – westchnął i
pokręcił głową. – Nigdy się wtedy nie zastanawiałem nad tym, że gdyby to była
prawda, to Julka przecież miałaby białe włosy, a nie czarne.
W tym momencie na górze zapaliło się światło.
- Pałka się przegięła, a struna przeciągła!!! – oznajmił
ktoś wrzeszcząc i biegnąc po schodach na dół.
- Zamknij się, Zip! – krzyknęła Lara. – Dziecko
obudzisz!
- Noż psia mać by wasza raz była, człowiek się
przez nich nie wyśpi, bo bla, bla, bla, całą nockę w korytarzu!!! – wykłócał
się dalej Zip. – Co wy tu odwalacie, czubki jedne?!! W tej chwili spać
wychrzaniać!!! W tym momencie i w tej chwiluni!!!
- Zamknij się, bo jak Amelka się zbudzi, to
naprawdę będę zły! – powiedział Maykel.
- W dupie!!! – ryknął Zip, chwytając Maykela za
nadgarstek. – W tej chwili spać wychrzaniaj!!!
- Kurde, pomyleńcu jakiś! Spierniczaj na górę i nie
wtrącaj się w nasze sprawy! – parsknęła Lara.
- Ja wam kurna pokażę, spać w tej chwili
wypieprzać!!! – Zip przyciągnął jeszcze do siebie Larę i razem z Maykelem
popchał na schody.
- Dlaczego Zip się wydziera? – zapytała Amelka,
stając rozespana na schodach w nocnej koszulce. Była rozczochrana jak nieboskie
stworzenie i przecierała piąstkami zaspane oczka.
Teraz wiązanki na Zipa zaczęły lecieć na przemian,
za to, że obudził dziecko.
- Ja pierdzielę!!! – krzyczał więc ciemnoskóry,
wracając pokonany na górę. – Co mnie podkusiło, aby mieszkać ze zidiocianą
archeolożką i jej świrniętym facetem?!!
Maykel wziął Amelkę za rękę, a Lara podbiegła do
poręczy schodów:
- Jak się nie podoba, to fora ze dwora!!! –
wrzasnęła jeszcze do Zipa, a następnie zwróciła do dziecka. – Idź spać
kochanie, bo się do jutra nie wyśpisz.
Amelka zrobiła smutną minkę.
- Ja już teraz sama nie zasnę… - Stwierdziła
cieniutkim głosikiem i podniosła oczka na swoich rodziców. –
Ale jak będę mogła spać z wami, to na pewno sobie z tym poradzę. To jak, mogę?
Maykel z Larą obdarzyli siebie spojrzeniem,
mówiącym: „No, to seks tej nocy mamy z głowy”.
- Oczywiście – zgodzili się jednocześnie i biorąc
Amelkę za ręce, każdy ze swojej strony, podążyli do swojej sypialni na górze.
CDN
ulatok
OdpowiedzUsuńWysłany 18.12.2010 o 12:26
Tego to bym się nie spodziewała… Fay i Julka? Amelka, Zip, Maykel, Lara? Ale z wydzieraniem się Zipa to już trochę przesadziłaś. Rozumiem, że się wkurzył, bo fakt faktem Lara i Maykel gadali ze sobą po nocy, ale z drugiej strony mógłby chociaż nie przeklinać przy dziecku. Amelka też jest the best. „Ja już nie zasnę sama”. Ona mnie po prostu rozwala. Soczewki też nieźle… Ale jak Maykel wlazł do pokoju po tym jak Lara oglądała zdjęcia? Tam wcześniej chyba pisało, że zamknęła drzwi. Ja myślałam, że ona je zamknęła na zamek, a tymczasem tylko je przymknęła. Ok, teraz zrozumiałam. No i jeszcze jedno. Dotyczy tej lampki. Ja myślałam, ze on powie, że kurzu nie ma na laptopie. Ale teraz fakt. Lara mogła ścierać kurze. Tylko Lara nigdy nie ściera kurzy… No i jak to mówi siostra Ignis w naszej szkole- paradoks. Czy jakoś tak. Ogólnie rozdział super i extra i czekam na następny. Pozdrawiam! PS. Zacznę się inaczej podpisywać.
ulatok
OdpowiedzUsuńWysłany 18.12.2010 o 20:18
Ha! Udało mi się dodać zdjęcie Angeli i Kate na blooga. A wiesz jaki problem był ze znalezieniem zdjęcia małej dziewczynki? Udało mi się znaleźc takie super i extra. Była tylko jedna wada. Dziewczynka miała tatuaż na ramieniu: trupią czaszkę. Nie no! Załamałam się! 3 godziny jak nie więcej w gimpie rozmazywałam to okropieństwo, bo oczywiście nie wiem jak się takie usuwa. Ja się chyba pogrążę zaraz. Pocieszysz mnie? Plosię…
ulatok
OdpowiedzUsuńWysłany 22.12.2010 o 19:24
Ok. Znalazłam dla ciebie 3 zdjęcia Amelki. Mogę je tu wkleić czy może wolisz gdzieś indziej? Email, gg, itp. Napisz w każdym razie.