Znajdujesz się na blogu z drugą częścią opowiadania. Pierwsza część Trzecia część

sobota, 10 sierpnia 2013

Rozdział 12 - Tajemnica Fay i dwie teorie

Oczy Fay były bardzo, bardzo srebrzyste i szczęśliwe, gdy trzymała w swoich dłoniach drugi kawałek Mitu. Obracała pożółkłą kartkę w dłoniach, jakby to był najcenniejszy skarb, jaki posiadała.
- Nawet nie oglądniesz? – spytała Larę z wyrzutem i podała jej kartkę. Croft siedziała zamyślona przed kominkiem, zapatrzona w ogień. Powoli, ujęła podany jej artefakt i zgięła parokrotnie w swych dłoniach. Fay stanęła obok niej.
 – Przecież to nie twoja wina, że jesteś tylko człowiekiem – pocieszyła, kładąc jej rękę na ramieniu. – Każda inna kobieta dałaby się ponieść emocjom.
Lara westchnęła. To, że Fay wiedziała o jej wybryku z aniołem, nie zdziwiło ją zbytnio, bo czego by w końcu Fay jako jasnowidz nie wiedziała?
- Wiem… Ale trochę mi głupio – odparła szczerze. – No dobra – przyznała, podpierając brodę ręką. – Więcej niż trochę.
Szamanka roześmiała się dźwięcznie.
- Zrobiłabyś gorsze świństwo, jakby to był żywy facet – powiedziała. – A to nie była istota z krwi i kości. Dlatego hmm… Nawet jakbyś chciała mieć czyste sumienie i powiedziała o wszystkim Maykelowi, to i tak działałabyś na swoją niekorzyść – wyjaśniła z uśmiechem. – Po pierwsze, by ci nie uwierzył, a po drugie, wziął za idiotkę. Tak więc, chcąc nie chcąc, lepiej to zataj, dobrze ci radzę.
Lara uśmiechnęła się i napiła herbaty. Od razu poczuła się lepiej po słowach Fay.
- I tak ogółem, nie chwal się za dużo nikomu, co tu widziałaś i przeżyłaś, co? – Szamanka spojrzała na nią uważnie.
- Ani mi to w głowie – odrzekła Lara, wstając. – Nie chcę, by mnie przymknęli w pokoju bez klamek. - Położyła z powrotem Mit do srebrnej skrzyneczki, a skrzyneczkę do swojego plecaczka. Ubrała kurtkę i spojrzała na szamankę. – Pewnie wiesz, że już muszę wracać. Jak wspomniałam, klątwa nas niszczy. Muszę ją jak najszybciej rozwiązać.
- Rozumiem – odparła Fay krótko.
- A… - Lara zamyśliła się. – Wspominałaś coś zawsze, że ja ci pomogę. Mam u ciebie cholerny dług, więc wal śmiało o co chodzi, a na pewno postaram się pomóc. Co więc mam zrobić?
Fay uścisnęła Croft serdecznie, a potem spojrzała głęboko w jej oczy.
- Rozwiąż tę klątwę, Laro – szepnęła niemal błagalnie. – Tylko tym możesz mi teraz pomóc.
- Naprawdę? – zaskoczyła się Lara. Myślała, że klątwa dotyczyła tylko jej            i Maykela. Czyżby jeszcze Fay? Niestety, nie miała czasu wdawać się w szczegóły. Szybkim krokiem opuściła drewnianą chatkę i zieloną polanę.
W godzinę później, była już u siebie w Croft Manor. Z niewypowiedzianą radością znalazła się w ramionach Maykela i wzięła na ręce Amelkę.
- I kto by pomyślał, że będą tworzyć taki śliczny model rodziny – skomentował Alister. Zip westchnął, bo rzeczywiście w korytarzu wytworzył się miły obrazek: Lara siedziała na kanapie, tuląc do siebie Amelkę i kładąc głowę na ramieniu Maykela, który ją obejmował. Obydwoje szeptali coś do siebie, czasami stykając się czołami. Ich włosy uroczo przeplatały się wtedy ze sobą: czarne z brązowymi.
- Dobra, dosyć tej sielanki. – Przed nimi stanął Zip. – Dzwonili ze szpitala. Z Winstonem jest źle. Nawet bardzo źle. A Cornelia do tej pory się nie obudziła. Mówią, że może nawet zapaść w śpiączkę.
Lara poderwała się gwałtownie, przenosząc Amelkę ze swoich kolan na Maykela.
- Mit – stwierdziła, sięgając po swój plecaczek, leżący na stole. – Mamy już dwie części Mitu. Trzeba rozwiązać klątwę.
- Odpocznij najpierw – poprosił ją Maykel.
- Nie. – Lara pokręciła głową. – Musimy działać szybko. Idę się tylko przebrać i zaraz tu wrócę.
- Idź spać, kochanie – szepnął Maykel córce. – Laro! – zawołał do swojej narzeczonej, gdy Amelka posłusznie odeszła. – Możesz przynieść z pokoju mój dowód i mi go dać, jak tu będziesz wracać? Jest w pierwszej szufladzie od biurka.
- Jasne – odparła Lara i weszła do ich wspólnego pokoju. Przebrała się w coś wygodnego i podeszła do szuflady, w której Maykel trzymał swoje dokumenty. Lara otworzyła szufladę i wyciągnęła jego dowód.
Nagle, ogarnęło ją dziwne, niepohamowane uczucie ciekawości. Nigdy nie grzebała w rzeczach osobistych Maykela… Teraz dobrowolnie jej na to pozwolił. Nie mówił nic, że nie wolno jej było zajrzeć bardziej w głąb szuflady. Kobieta z ciekawością zaczęła przerzucać papiery. Nie było nic interesującego, same skoroszyty, teczki, akta, jakieś karty kredytowe, aż w końcu na samym dnie…
- Maykel!!! Maykel!!! – wrzasnęła Lara, jak oparzona lecąc na łeb na szyję po schodach.
- Co się stało?! – przestraszył się Maykel, wstając od komputera.
- Skąd masz zdjęcie Fay w swojej szufladzie?!! – krzyknęła kobieta, stając przed nim. – Znacie się?! Dlaczego mi o tym nie powiedziałeś?! Ona też nic nie wspominała, gdy rozmawiałam z nią raptem dwie godziny temu!
Maykel popatrzył na nią trochę takim wzrokiem, jakby widział wariatkę przed sobą. Powoli wyciągnął z Lary rąk fotografię, przedstawiającą uśmiechniętą pannę młodą i chwilę się nad nią zamyślił. Następnie odwrócił zdjęcie obrazkiem do dołu, jakby już nigdy nie chciał widzieć kobiety na nim widniejącej.
- To nie jest Fay, Laro – zauważył chłodno. – To jest Julia. I nie mogłaś z nią rozmawiać dwie godziny temu, bo dobrze wiesz, że ona nie żyje już od czterech lat.
Lara poczuła się, jakby dostała w policzek.
- C-co? – spytała głupio, bo tylko do tego była w tej chwili zdolna. Jak to możliwe? Co on pieprzył? Rozmawiała z kobietą ze zdjęcia niespełna dwie godziny temu, ale to nie była przecież jego Julka, tylko… - To niemożliwe! – wykrzyknęła Lara i wyrwała Maykelowi fotografię. – To jest Fay! – oświadczyła, wskazując na nią.
- To jest Julka – upierał się Maykel i przez następne pięć minut poważnie się ze sobą o to spierali.
- Dojdę do tego, kim naprawdę jest ta osoba! – obiecała Lara. – Dojdę w ogóle do tego, o co w tym wszystkim chodzi! – postanowiła i ponownie zniknęła w ich pokoju, trzaskając drzwiami.
- Powodzenia – szepnął za nią Maykel i powrócił do wypełniania akt na komputerze.
Lara chodziła rozgorączkowana po pokoju. Nim zabierze się za klątwę, musi rozwiązać tajemnicę Fay i Julki. Miała już w głowie pewną teorię na ten temat, lecz potrzebowała teraz argumentów, które by to potwierdziły. Czymś musiała swoje słowa potwierdzić, tylko czym? „Co tu robić?” – lamentowała Lara w myślach, przygryzając wargi. I w tym momencie, jej wzrok padł na stary, zakurzony laptop, stojący na półeczce. To laptop Maykela. Mężczyzna nigdy go nie uruchamiał i szczerze powiedziawszy, Larę to zawsze mało obchodziło. Może źle działał albo był popsuty?
Teraz jednak, kobieta nabrała innych podejrzeń. Dlaczego tak właściwie Maykel nigdy nie uruchamiał tego sprzętu i pozwalał, by ten leżał zakurzony na półce? Gdyby przecież był popsuty, mężczyzna bez wątpienia by go tu nie trzymał. Więc musiało tam być coś, do czego jest przywiązany. Czego nie miał serca wyrzucić.
Lara na palcach podeszła do drzwi i je przymknęła. Dosyć tych tajemnic. Maykel na pewno coś ukrywał w tym laptopie, a ona zaraz dowie się co. Nie wahając się, ściągnęła z półki przenośny komputer i położyła go na łóżku. Przetarła grubą warstwę kurzu ręką i wcisnęła przycisk uruchamiający. Laptop zaczął buczeć i charczeć, jasna cholera przez jaki czas leżał więc nieużywany? Po otarciu z kurzu, wyglądał na nówkę. To dziwne. Ciekawe, jakie sekrety w sobie skrywał.
Lara odczekała z dobre dziesięć minut, nim sprzęt zaczął być gotowy do użycia. Ku jej zaskoczeniu, na pulpicie znajdował się tylko jeden folder. Zwykła, standardowa, żółta ikonka, niczym się nie wyróżniająca. Lecz… nazwę miała tak znaczącą i celną, iż ta sama w sobie tłumaczyła już powód, dla którego Maykel chronił zawartość laptopa przed oczami innych. Teczuszka podpisana była po prostu „wesele”, na dodatek z małej litery.
Kobiecie zaczęło mocniej bić serce. Oglądnęła się, czy nikt nie szedł po schodach, a potem włączyła zawartość skromnie wyglądającego folderu. Zaparło jej dech. Przez chwilę tylko patrzyła na drobne ikonki. Zdjęcia. To były zdjęcia. Prawie na każdym z nich, Lara widziała postać w białej sukni i drugą w czarnym garniturze. Zrozumiała: te zdjęcia zapewne będą przedstawiać młodą parę, rodzinę i innych weselnych gości, tuż przed ceremonią w kościele, pamiętnego dwunastego czerwca cztery lata temu. Lara zmrużyła lekko oczy. W wyobraźni domyślała się, jak to mogło wyglądać z tym laptopem. Jakaś osoba, być może nawet siostra pana młodego – Lilly, robiła zdjęcia cyfrówką. Nagle pamięć okazała się pełna. Na biegu ten ktoś włączył laptopa i przerzucił pliki, nie mając czasu, by zadbać o estetykę. Co było potem? Dalsze zdjęcia, przyjęcie w domu, szampańska atmosfera do chwili wyruszenia do kościoła. Pan młody, goście weselni, znaleźli się w świątyni, lecz panna młoda nie dojechała. Zginęła w drodze, przez wybuch bomby celowo podłożonej do samochodu. Wiadomo, że już potem nikt nigdy nie otwierał tego laptopa ze zdjęciami. Lara wątpiła nawet, czy Maykel od czterech lat choć raz zerknął na te fotki. To tłumaczyło zwykłą, żółtą ikonkę i „wesele” z małej litery. Pośpiech i zabieganie w dniu wesela.
Teraz Lara z dręczącymi wyrzutami: „Maykel nie chciał, bym oglądała te zdjęcia” – włączyła folder, znajdujący się wśród zdjęć o kolejnej prostej nazwie: „fotograf”. W środku były trzy fotografie. Nie namyślając się, Lara otworzyła pierwsze z nich. Powstrzymała się, by nie wydać okrzyku zachwytu. 
Na tle jakiegoś morza, przy zachodzącym słońcu, Maykel trzymał w objęciach roześmianą Fay. Nie ulegało wątpliwości, że to była ona: nienaturalnie mlecznobiała cera, smukła postać, czarne włosy. Maykel ubrany był w jasną koszulę, ciemną marynarkę i ciemne spodnie. Patrzył na Fay – Julkę, którą trzymał przed sobą. Ona natomiast patrzyła roześmiana w obiektyw. Była w przepięknej białej sukni, poszerzanej u dołu. Utrzymywał ją gorset, do którego doczepiony był zwiewny i lekki jak mgiełka szal. Okrywał on połowę ramion kobiety i łokcie. Długie włosy były rozpuszczone, lśniące, jedwabiste, rozwiane przez wiatr razem z leciutkim, zwiewnym welonem. Wszystko, co posiadała na sobie Fay, było lekkie               i zwiewne, wyglądała dokładnie tak, jaką znała ją Lara. Na bezchmurnym niebie latały ptaki, a woda sprawiała wrażenie falującej lekko. Fotografia była śliczna i już sama w sobie potwierdziła wcześniejsze założenie Lary. Kobieta wzięła więc kartkę i wyraźnie napisała na niej swoją pierwszą teorię: „Julka i Fay to jedna i ta sama osoba”. Zdjęcia pozwoliły jej to zrozumieć. Croft odłożyła długopis i wyszła w laptopie z folderu „fotograf”, by przyjrzeć się amatorskim zdjęciom.
Otworzyła pierwsze z nich: fotografia grupowa, przed domem Maykela. Pośrodku stała młoda para, obok Julki oszałamiająco wyglądająca Lilly, a obok Maykela Rob. Z tyłu Lara rozpoznała Cornelię, a także Willa i Svena. Pozostałych gości nie znała… Chociaż… Lara powiększyła obraz. Przyglądnęła się uważnie starszej kobiecie stojącej obok Maykela. Miała ciemne włosy upięte w kok, niebieską suknię i miły uśmiech na twarzy. Uśmiech bardzo podobny do uśmiechu Maykela… Nie ulegało wątpliwości, że tą kobietą była jego matka. Lara przypomniała sobie dawne słowa nieżyjącego już Marca Millera: „autko wysadziło razem z żonką, matką i świadkami w powietrze”. A więc to tak… Marc podstawił bombę do auta panny młodej, lecz w nim jechała także matka Maykela – Virginia. Lara nie mogła oderwać oczu od fotografii. To było                straszne, Maykel w ten sam dzień stracił więc i narzeczoną i matkę.
Otworzyła drugie zdjęcie: Julka całująca się z Maykelem na środku pokoju, wśród kręgu gości. Z tyłu uśmiechały się Lilly, Cornelia i Virginia w niebieskiej sukni.
Trzecie zdjęcie: Przyjęcie w domu, przed ceremonią w kościele. Parę osób tańczyło pośrodku. Jakaś dziewczyna zawiązywała pannie młodej gorset pod oknem. Maykel stał obok i patrzył na ich poczynania z uśmiechem na twarzy. Zresztą Julka i dziewczyna również się śmiały.
Czwarte zdjęcie: Julka, Lilly i Cornelia siedziały na krzesłach. Roześmiane, szczęśliwe. Julia miała welon na głowie, a pozostałe kobiety malutkie, karnawałowe kapelusiki, które pewnie włożyły dla żartu. Każda trzymała w ręce kieliszek z niedopitym szampanem. Z sufitu wisiały balony, kolorowe wstążki, serpentyny. Na dole w rogu, widniał złoty napis: TRZY BOGINIE, razem z datą wesela.
Lara zamyśliła się. Zdjęcia były takie śliczne, takie wesołe… Podparła brodę ręką, patrząc na uśmiechniętą buzię Julki. Czy była o nią zazdrosna? Nie, ale było jej przykro, gdy patrzyła, jak Maykel obejmował ją na zdjęciach, całował, przytulał, uśmiechał do niej. Byli ze sobą bardzo szczęśliwi, Maykel musiał ją bardzo kochać.
Lara otworzyła kolejne zdjęcie i ono poruszyło ją najbardziej: Julka w swej białej sukni przechylała się przez barierkę małej kołyski                        i uśmiechała do jej środka. Maykel w garniturze, to samo robił z drugiej strony. W kołysce leżał dowód na miłość, jaką siebie darzyli: dwumiesięczna Amelka. Lara ze smutkiem spojrzała na godzinę, w której zdjęcie zostało zrobione: 13:50. Z opowiadań Lilly pamiętała, że wesele miało odbyć się o 14:00. A więc Julce pozostało jeszcze tylko 10 minut życia. Maykel, po zrobieniu fotografii na pewno zmył się już z gośćmi do kościoła, aby zgodnie z tradycją poczekać na pannę młodą przy ołtarzu. Niestety, nie doczekał się jej przybycia.
W tym momencie, Lara usłyszała kroki na schodach. W sekundzie wyrwała się z rozmyślań i wyłączyła laptop. Przebiegła przez                    pokój, odłożyła komputer na półkę i dała nura na łóżko, opatulając się szczelnie kołdrą. Po sekundzie, do pokoju wszedł Maykel. Nie uszły jego uwagi błyszczące oczy Lary i jej rumieńce na twarzy.
- Stało się coś? – zapytał, odkładając dowód do szuflady.
- Nie – odparła Lara, próbując się uśmiechnąć, ale chyba tym razem nie udało jej się przekonać Rouglasa.
- Przecież widzę, że coś cię martwi. – Czarnowłosy mężczyzna podszedł do niej, usiadł obok i objął ramieniem. – No dalej, o co chodzi? – szepnął.
Croft westchnęła głęboko.
- Powiedz mi… - Zaczęła. – Powiedz mi… Czy ty… Czy ty byłeś…
- No śmiało – zachęcił ją Maykel, zaczynając gładzić jej plecy ręką.
- Czy ty byłeś z Julką szczęśliwy? – Głupie pytanie. To jasne, że był, dobrze o tym wiedziała. Już same zdjęcia jej to przekazywały.
Nastała długa chwila ciężkiego milczenia.
- Tak – odparł w końcu Maykel krótko, zupełnie innym tonem niż przed chwilą. Ściągnął rękę z Lary ramienia i spojrzał bardzo uważnie w jej  oczy. – A teraz ja mam do ciebie pytanie – oznajmił. – Odpowiesz mi na nie?
Już nie było ciepła w jego głosie. Co się stało? Lara zawahała się chwilę.
- Tak – odparła wreszcie, bez przekonania. Pytanie, jakie usłyszała, omal nie zbiło jej z nóg:
- Dlaczego otwierałaś zdjęcia w moim laptopie?
Lara poczuła, że cholernie się zarumieniła. Do jasnej cholery, skąd Maykel o tym wiedział?! Miała mu nigdy nie powiedzieć, że oglądała te fotografie! A teraz fajnie, wyszła na szpiega i krętacza. Kręci i szpieguje za plecami swojego narzeczonego.
- Maykel, to nie tak… - Zaczęła, ukrywając twarz w dłoniach, by pokryć zmieszanie. – Ja po prostu chciałam coś potwierdzić. Chciałam, aby one pomogły mi coś zrozumieć…
- I pomogły? – spytał Maykel, odrywając ręce od jej twarzy.
- Tak. – Lara uśmiechnęła się blado. Wstała i podniosła z biurka małą karteczkę. Podała ją Maykelowi.
- Julka i Fay to jedna i ta sama osoba – przeczytał na głos i pytająco podniósł oczy na Larę. – A cóż to za teoria? – zdziwił się.
- Moja pierwsza, co do Julki – odpowiedziała Lara, siadając lekko na brzegu biurka. – Nie do końca ją tylko dopracowałam. Zaraz to zrobię dokładniej. Potrzebna mi tylko długa chwila ciszy i spokoju.
- Nie będę ci przeszkadzać  – powiedział Maykel, wstając z łóżka i zbierając się do odejścia.
- Zaczekaj! – Lara zatrzymała go w progu. – Skąd właściwie wiedziałeś, że oglądałam te zdjęcia? – spytała z czystej ciekawości.
Maykel parsknął śmiechem i odwrócił ją za ramiona tak, aby ujrzała laptop.
- Lampka – wyjaśnił. – Świeci się lampka. A to oznacza, że komputer jest uruchomiony. Nie wyłączyłaś go, tylko najprawdopodobniej w pośpiechu zatrzasnęłaś klapkę. Prawda? – Na widok miny Lary, roześmiał się jeszcze głośniej. Pocałował ją lekko w policzek i wyszedł z pokoju.
A Lara sama roześmiała się cicho na myśl o plamie, jaką dała przed chwilą. Ach, te złośliwe urządzenia. Ale siara, chciała być cwana no i się nie udało. Lara miała nadzieję, że Maykel, który na pewno będzie miał z niej w przyszłości niezłą polewkę, nie powie nic Zipowi. Bo ten, to już na pewno będzie się zaśmiewał z tego incydentu tygodniami.
Kobieta wzdychając powróciła do rzeczywistości i tajemnicy Fay. Cóż ukrywała do tej pory ta kobieta? I dlaczego? Lara musiała dopracować szczegółowo pierwszą teorię. Udało się. Po dwóch godzinach zeszła na dół i stanęła przed Maykelem, który wciąż wypełniał jakieś akta na komputerze. Pozostali domownicy już spali.
- Mam – szepnęła Lara tajemniczo, z błyszczącymi oczami. – Mam pierwszą teorię.
- Świetnie. – Maykel naprawdę się ucieszył. – To dawaj.
Więc Lara zapaliła lampkę i ustawiła się przed Rouglasem, kładąc pomocnicze notatki na stoliczku, jak prawdziwy wykładowiec.
- Zacznijmy od początku. – Brązowowłosa rozpoczęła                      opowiadanie, odrzucając włosy do tyłu i biorąc głęboki wdech. – Julka i Fay to jedna i ta sama osoba – wygłosiła uroczyście. – Ale pytanie brzmi: dlaczego właściwie tak jest?
- No właśnie – zgodził się z nią Maykel.
- Już ci wyjaśniam – odrzekła Lara. – Pozwolisz, że podeprę się w tym celu źródłami informacji. – Podniosła ze stolika jakiś wydruk i podała go mężczyźnie. – Bardzo cię proszę, przeczytaj to – poleciła. – To jest tekst wyrwany z kontekstu, lecz pochodzi z informacji o sztylecie Xianie. Przeczytaj.
- Wszystkowiedząca cesarzowa Fay, za swój lawendowy czar przeklęta, została pozorą i ułudą przez ziemię pochłonięta – odczytał posłusznie Rouglas. – Laro, o co w tym chodzi? – zagadnął. – Tu jest wspomniane to imię… Fay…
Lara pokiwała głową.
- Dokładnie – przyznała. – W tym małym fragmencie tekstu znalazłam mnóstwo potrzebnych nam informacji. Jedźmy od początku. – Kobieta wzięła wydruk w swoje ręce. – Według mnie, mowa jest tu o tej Fay, którą ja znam: szamance mieszkającej na stokach Himalajów.
- Że co proszę? – Brzmiało niedowierzające pytanie Maykela.
- Według mnie, to właśnie ona była kiedyś cesarzową Chin i to do niej należał sztylet Xian – wyjaśniła Lara.
Maykel nie wyglądał na przekonanego. Zmrużył oczy.
- Twierdzisz, że szamanka, którą znasz, była kiedyś cesarzową Chin? – upewnił się. – Zwariowałaś – przyznał, gdy Lara potwierdziła. – To ile ta kobieta ma dziś lat? Skoro żyła od czasów starożytności, to dziś ma na karku tysiące pokoleń. Coś tu się nie zgadza. – Maykel podniósł znacząco palec w górę. – Mówiłaś, że Fay nawet na trzydziestkę nie wygląda – zaśmiał się.
- Nie wygłupiaj się – zgasiła go Lara. – Ona się po prostu nie starzeje – wyjaśniła.
- Jak? – zaskoczył się Maykel.
- Normalnie. – Lara wzruszyła ramionami. – Według mojej teorii, Fay jest duchem.
- Duchem?! – Maykel omal nie zleciał z obrotowego krzesła.
- Tak, duchem – powtórzyła Lara spokojnie.– Dlatego była kiedyś cesarzową Chin i dlatego istnieje do dziś.
Maykel już miał dość.
- To nienormalne – osądził i głęboko westchnął. – No, a co to ma wspólnego z Julką? – Zmienił temat.
- Zinterpretujmy ten fragmencik od początku, a się dowiesz – odparła Croft i ponownie odgarnęła w tył swe długie włosy, które w chwili obecnej niefortunnie wlatywały jej do oczu. – „Wszystkowiedząca cesarzowa Fay…” – przeczytała z wydruku i uniosła oczy na Rouglasa. – Tu mamy żywne potwierdzenie tego, iż to jedna i ta sama Fay. „Wszystkowiedząca” – powtórzyła raz jeszcze. – Mowa tu o darze przewidywania przyszłości – wyjaśniła. – Mówiłam ci już, że Fay jasnowidzi. Mamy tu dowód, że tamta Fay- cesarzowa i ta – szamanka, to jeden i ten sam… Eh, duch, bo obydwie przepowiadają przyszłość.
- Duch – powtórzył Maykel kpiąco.
- A teraz lecimy z dowodami na to, iż Julka i Fay to także jedna i ta sama istota.
- O, to może być ciekawe – domyślił się Rouglas.
- Będzie – zgodziła się Lara i spuściła oczy na kartkę. – „za swój lawendowy czar przeklęta” – odczytała na głos. – To jest proste, Maykel. Nawiązanie do lawendy. Wspominałeś mi, że Julka kochała jej zapach.
- To prawda – przyznał Maykel.
- A więc to dziwne, że lawendą zachwycała się też cesarzowa parę tysięcy lat temu. A widzisz? Wszystko zaczyna się układać w spójną całość. Obydwie kochały zapach lawendy, bo są tą samą osobą.
- Coś takiego… – Maykel podparł ręką policzek. – A co oznaczają kolejne wersy tego fragmentu? - zapytał.
Lara napiła się wody ze szklanki.
- „Została pozorą i ułudą przez ziemię pochłonięta” – odczytała ostatnie wersy. – Według mnie, mowa tu o śmierci.
- Też się domyśliłem – ucieszył się mężczyzna.
- Ale dokładniej, to o upozorowaniu swojej śmierci – uściśliła Lara.
- Teraz nie rozumiem – przyznał Maykel z westchnieniem.
- Bo… - Lara po raz kolejny odrzuciła włosy. – Bo według mojego założenia, Fay jest duchem, tak?
- Tak.
- Więc duch „żyje” wiecznie, prawda?
- No, tak.
- A więc, Fay - cesarzowa, wiedziała, że nigdy nie umrze, więc celowo upozorowała swoją śmierć.
- Po co? – Nie zrozumiał Maykel.
- Jak to po co, Maykel! – zirytowała się Lara. – A co, miała żyć wiecznie młoda, wciąż taka sama, łącznie ze zmieniającymi się i umierającymi ludźmi? Zabiliby ją, myśląc, że jest jakimś diabłem albo coś. Dlatego upozorowała swoją śmierć, nie wiem, położyła się w trumnie czy coś, a później najprawdopodobniej uciekła z Chin. I być może znalazła się w Himalajach, na tym pustkowiu. Tam mogła dalej spokojnie sobie trwać. – Lara odłożyła notatki i wydruki.
- Koniec teorii? – odgadł Maykel.
- Nie do końca – sprzeciwiła się Lara i lekko zarumieniła. – Jeszcze mam dla ciebie ciekawostkę.
- A więc słucham. – Rouglas pochylił się zaciekawiony do przodu.
- Bo… Widzisz, ja dzięki klątwie Xiana zyskałam pewien dar…
- Jaki?
- Potrafię kontaktować się z duchami. – Brzmiała odpowiedź. „Żeby tylko kontaktować” – przemknęło kobiecie po głowie.
Maykel długo nie odpowiadał.
- Do tej pory widziałaś tylko jednego – zauważył wątpliwie.– Tego faceta w garniturze, który ci się ukazywał wcześniej.
- Nieprawda – odrzekła Lara. „Ten, o którym mówisz kochanie, to taki jeden, z którym uprawiałam seks na polanie przed chatką Fay, nic takiego, drobny szczegół” – Ponownie przemknęło Larze przez głowę. Zabawne. – Widziałam ich więcej – powiedziała na głos. – Gdy szukałam Mitu. Pierwszym z nich to oczywiście jest Fay. Ona powiedziała, że jestem niezwykła. Sądzę, że mówiąc tak, miała właśnie ową zdolność na myśli. Tą, że mogę widzieć duchy.
Maykel zamyślił się.
- Tylko je widziałaś? – spytał podejrzliwie.
„Nie, jeszcze uprawiałam z jednym seks” – pomyślała Lara, a głośno dodała: - Tak, tylko je widziałam.
- I teraz już koniec teorii? – Ponownie chciał się dowiedzieć mężczyzna.
- Tak. – Croft szczęśliwa opadła na fotel. – I co o tym sądzisz?
Rouglas wbił w nią uważne spojrzenie, a następnie pogłaskał po policzku.
- To, że szkoda twojego czasu i zdrowia – osądził. – Rozwiążmy lepiej klątwę.
Lara gwałtownie wstała.
- Co, uważasz, że coś jest błędnego w tej teorii?! – krzyknęła.
- Nie, uważam, że ona cała jest jedną, wielką bzdurą – sprostował.
Kobiecie opadły ręce.
- Dlaczego? – spytała.
- Słonko – Maykel ujął jej ręce w swoje. – Bo jest w niej masa sprzeczności i niedomówień.
- Na przykład gdzie? – spytała Lara gorzko.
- Uważasz, że Fay to Julka, tak?
- Tak.
- Że Fay była i jest duchem, tak?
- Tak.
- W takim razie sama sobie zaprzeczasz. – Maykel wstał i zaczął krążyć, jak ćma wokół stolika. – Bo jak to możliwe twoim zdaniem, że cztery lata temu spotykałem się z duchem, nie mając metafizycznych zdolności? Dlaczego temu duchowi rosły paznokcie, włosy, biło mu serce? – Maykel poczekał chwilę na odpowiedź, ale Lara milczała, więc zaczął pytać na nowo. Był już trochę zły. – Jakim cudem według ciebie, duch-kobieta odbywała wszystkie fizjologiczne czynności człowieka? Jakim cudem odczuwała ból, miesiączkowała i do jasnej cholery, jakim cudem duch zaszedł ze mną w ciążę? – Mężczyzna rzucił jakąś teczką o stół. Był już naprawdę zdesperowany.
Lara przygryzła wargi.
- Dobre pytania – zgodziła się i popatrzyła Maykelowi prosto w oczy. – Ale nie znam na nie odpowiedzi – przyznała.
- Szkoda – warknął Rouglas i zajął się ponownie wypełnianiem akt w komputerze. – To bez sensu, nigdy do tego nie dojdziemy. Julka nie żyje. I to tylko jest tu faktem.
Lara wstała z fotela.
- Mylisz się – odpowiedziała z zaciętym wyrazem twarzy. – Szkoda to tylko braku twojej wiary, że do tego dojdę.
- Bo nie wierzę – zgodził się mężczyzna. – Bo tego się nie da wyjaśnić. To zbyt skomplikowane.
- Nie takie zagadki już rozwiązywałam. – Kobieta oddaliła się jak burza.
- Laro, poczekaj! – krzyknął za nią Rouglas i uśmiechnął się lekko            kpiąco. – Jak się będziesz zastanawiać nad drugą teorią, to dorzuć sobie jeszcze dwie kwestie. Po pierwsze, nie zgadza ci się rysopis Fay i Julki.
- Jak to? – Lara stanęła zaskoczona na schodach.
- Tak to. Mówiłaś, że oczy Fay są srebrne – powiedział Maykel. – I w tym zgrzyt. Bo oczy Julki były orzechowe. Chcesz dowodu? Spójrz w oczy Amelki. Odziedziczyła ich barwę po Julce, są identyczne.
- Obmyślę to – zapewniła Lara z mocą. – A ta druga kwestia?
Mężczyzna zawahał się chwilę.
- Oto ona: dlaczego ta cała Fay zmieniła imię na Julkę? Jaki miała w tym cel? – zapytał.
- Nie martw się i tego się dowiem – obiecała mu Lara i zniknęła w drzwiach pokoju na górze.
Po niecałych piętnastu minutach była na dole z powrotem.
- Druga teoria będzie bezbłędna – oświadczyła osłupiałemu Maykelowi i rzuciła notatkami o stolik.
- Już się nie mogę doczekać – mruknął z przekąsem.
- Skup się – warknęła Croft. – To wymaga dużo koncentracji. Na szczęście, wysoko stoisz na poziomie intelektualnym, więc nie powinno być większych problemów.
- To, co wygłosiłaś mi parę minut temu, pobiło wszystkie inteligencje razem wzięte.
Lara zerknęła na niego groźnie.
- Zamkniesz się, abym mogła zacząć mówić? – Chciała się dowiedzieć.
- Tak, zaczynaj.
- Więc… – Kobieta wzięła głęboki wdech. – Część z pierwszej teorii pozostało bez zmian. Pozostało to, że dalej uważam Julkę i Fay za jedną i tę samą osobę. Pozostało również to, że obydwie jasnowidzą. I tu mam na to nowy dowód.
- Jaki? – zainteresowało od razu Maykela.
- Chwileczkę, powoli. – Lara przerzuciła parę kartek. – Najpierw inne szokujące fakty. Otóż, myliłam się co do tego ducha, miałeś rację. Fay nie była przez całe swoje życie duchem.
- Nie?
- Nie. – Lara pokręciła głową. – Fay jest duchem dopiero od czterech lat.
Nastała cisza. Maykel wyglądał na bardzo nieszczęśliwego.
- To by się zgadzało – rzekł. – Julka nie żyje od czterech lat.
- No właśnie! – przytaknęła Lara entuzjastycznie. – Otóż to! I tu mam owy dowód na to, że starożytna cesarzowa Fay była jasnowidzką. Oto on: przez całe swoje życie Fay chodziła w białych, długich sukienkach. Gdy miałam dziewięć lat i pierwszy raz ją ujrzałam, miała na sobie ślubną, białą suknię, gdy przyleciałam do niej teraz, miała podobną na sobie. I ma białą suknię na każdym jednym zdjęciu!!!
Maykel zbladł.
- Julka zawsze ubierała się na biało – powiedział. – Nigdy nie wiedziałem, dlaczego… Ale, co to ma wspólnego z jasnowidzeniem?
- A to, że Fay przez całe swoje życie wiedziała, że umrze w dniu swojego ślubu. Dlatego cały czas się na to szykowała, wkładając białe suknie.
Maykelowi mimowolnie przeszły ciarki po plecach.
- To by się zgadzało – potwierdził ponownie, wzdychając. – Ale Laro, jak to w takim razie możliwe, że ta kobieta tyle żyła? Skoro była tą cesarzową Chin, to jakim cudem żyje do dziś? Wychodzi na to, że cztery lata temu umawiałem się z jakąś czarownicą!
- Nie jest tak źle, nie panikuj – odrzekła Lara, delikatnie gładząc jego rękę. – Po prostu posłuchaj. Ona zrobiła coś strasznego. I nawet teraz po śmierci to odpokutowuje.
- Co takiego zrobiła? – szepnął Maykel.
Lara westchnęła.
- Mówiłeś, że kochała zapach lawendy – przypomniała. – Maykel, ona nie tylko go kochała, ale też wykorzystała soki swej ukochanej roślinki do zacnych celów.
- Do jakich? Co zrobiła?
- Sporządziła z tych soków eliksir wiecznej młodości. – Lara uśmiechnęła się lekko. – Zabawnie brzmi, no nie? Ale to czysta prawda. Wszystko to tłumaczy: jej nienaturalny wygląd, te srebrne oczy, biała skóra, no i najważniejsze – brak oznak starzenia się.
Maykel podparł czoło rękami.
- O Boże… - Jęknął.
- Tak, tak – kontynuowała Lara. – Eliksir sprawił, że przestała się starzeć. Dlatego musiała upozorować swoją śmierć i uciekać z Chin. Ludzie w dawnych czasach byli przecież bardzo zabobonni i cięci na czarownice. Jak nic by ją zabili. A teraz wyobraź sobie, ile musiała cierpieć za swoje poczynienie. Cały czas ukrywała się po jakiś pustkowiach, nie pokazując na oczy zwykłym ludziom. Gdyby oni zauważyli jej barwę oczu i to, że się nie starzała, to skończyłaby na jakimś stosie, spalona żywcem. A ona chciała żyć, bo miała po co i dla kogo.
- Dla kogo? – zainteresowało Maykela.
Lara roześmiała się.
- Dla ciebie, skarbie. – Ujęła w ręce twarz Rouglasa. – Fay od wieków przecież musiała wiedzieć, że spotka mężczyznę, którego pokocha i to sprawiało, że dalej żyła. Mogła przecież popełnić samobójstwo, aby skrócić swoje męki. Nie zrobiła tego. Pragnęła miłości jak każda kobieta, eliksir zmienił jej przecież tylko wygląd, ale w środku, w głębi duszy, była przecież normalna.
Maykel nie odpowiedział, Lara przysunęła się więc bliżej i usiadła obok niego, na poręczy fotela.
- Dlatego rosły jej paznokcie, włosy, dlatego jadła, piła, miesiączkowała i urodziła dziecko – szepnęła jeszcze. – Wciąż żyła, śmiertelna, lecz wiecznie młoda.
Mężczyzna dalej nic nie mówił. Lara współczuła mu, chodziło przecież o osobę, którą tak bardzo kochał. Zaistniałe fakty były co najmniej przerażające.
- Dlatego ją teraz widzę – mówiła dalej Lara. – Jest duchem od czterech lat, a ja mimo wszystko dzisiaj ją widziałam i słyszałam. Wszystko dzięki temu, że przez klątwę mogę się kontaktować z duchami, wszystko się zgadza.
- Laro… - Szepnął Maykel, patrząc na nią błagalnie. – Czy ona w takim razie nie została zbawiona, czy co? Dlaczego jej duch wciąż tkwi na ziemi?
- Dlatego właśnie, że popełniła straszny grzech za życia – wytłumaczyła Lara. – Nie wolno przecież igrać z żadnymi mocami, a ona sporządziła  i wypiła eliksir.
- I co teraz? Nigdy nie zazna spokoju?
- Zazna – odparła Lara, rozumiejąc już wszystkie dawne słowa Fay. – I my jej w tym pomożemy.
- Jak?! – Maykel poderwał się z miejsca.
- Rozwiązując klątwę – wyjaśniła Lara lekko.
- A co ma klątwa do tego?
- A ma dużo. – Lara wstała i złożyła notatki na stoliczku. – Dotyczy przecież sztyletu Xiana. A do kogo należał Xian? Do cesarzowej Chin, jaką jest Fay. Rozwiązując klątwę, pomożemy nie tylko sobie, ale i jej.
- Więc ją rozwiążmy. – W Maykela wstąpiła nadzieja.
- Zrobimy to. Jeszcze mam tylko dwie kwestie do wyjaśnienia, te dwie, które sam zauważyłeś. Zmiany jej imienia i koloru oczu - ty jesteś przyczyną.
- Dlaczego? – Nie zrozumiał Maykel.
- Bo Fay nie mogła ci się pokazać, jako dziwoląg. – Croft wzruszyła ramionami. – A chciała za to ci się podobać. Abyś nie zwiał na widok jej srebra w oczach, wykorzystała to… – Lara rzuciła w Maykela małym pudełeczkiem. Mężczyzna otworzył je szybko.
- Soczewki koloryzujące… - Szepnął niedowierzająco.
- Dokładnie. A teraz kwestia zmiany imienia. – Lara stanęła przed nim. – I to jest proste. Fay to piękne imię. Aż za piękne i zbyt bardzo rażące po uszach zwykłego człowieka. Chciała być zwykłą kobietą? Wymyśliła więc zwyczajne imię – Julia. Proste, ładne i nietrudne. Myślę, że wybrała je z przypadku, nie głowiąc się nad nim zbytnio.
Maykel podszedł i przytulił Larę mocno do siebie.
- Dziękuję, że tak dużo mi wyjaśniłaś – szepnął. – Pomożemy jej, prawda? – zapytał z nadzieją.
- Oczywiście – zgodziła się Lara. – Sami przecież musimy pozbyć się klątwy. Powiedz mi jeszcze, jak Julka wytłumaczyła ci swoją nienaturalną bladość?
Maykel roześmiał się lekko.
- Tym, że choruje na albinizm – westchnął i pokręcił głową. – Nigdy się wtedy nie zastanawiałem nad tym, że gdyby to była prawda, to Julka przecież miałaby białe włosy, a nie czarne.
W tym momencie na górze zapaliło się światło.
- Pałka się przegięła, a struna przeciągła!!! – oznajmił ktoś wrzeszcząc i biegnąc po schodach na dół.
- Zamknij się, Zip! – krzyknęła Lara. – Dziecko obudzisz!
- Noż psia mać by wasza raz była, człowiek się przez nich nie wyśpi, bo bla, bla, bla, całą nockę w korytarzu!!! – wykłócał się dalej Zip. – Co wy tu odwalacie, czubki jedne?!! W tej chwili spać wychrzaniać!!! W tym momencie i w tej chwiluni!!!
- Zamknij się, bo jak Amelka się zbudzi, to naprawdę będę zły! – powiedział Maykel.
- W dupie!!! – ryknął Zip, chwytając Maykela za nadgarstek. – W tej chwili spać wychrzaniaj!!!
- Kurde, pomyleńcu jakiś! Spierniczaj na górę i nie wtrącaj się w nasze sprawy! – parsknęła Lara.
- Ja wam kurna pokażę, spać w tej chwili wypieprzać!!! – Zip przyciągnął jeszcze do siebie Larę i razem z Maykelem popchał na schody.
- Dlaczego Zip się wydziera? – zapytała Amelka, stając rozespana na schodach w nocnej koszulce. Była rozczochrana jak nieboskie stworzenie i przecierała piąstkami zaspane oczka.
Teraz wiązanki na Zipa zaczęły lecieć na przemian, za to, że obudził dziecko.
- Ja pierdzielę!!! – krzyczał więc ciemnoskóry, wracając pokonany na górę. – Co mnie podkusiło, aby mieszkać ze zidiocianą archeolożką i jej świrniętym facetem?!!
Maykel wziął Amelkę za rękę, a Lara podbiegła do poręczy schodów:
- Jak się nie podoba, to fora ze dwora!!! – wrzasnęła jeszcze do Zipa, a następnie zwróciła do dziecka. – Idź spać kochanie, bo się do jutra nie wyśpisz.
Amelka zrobiła smutną minkę.
- Ja już teraz sama nie zasnę… - Stwierdziła cieniutkim głosikiem i podniosła oczka na swoich rodziców. – Ale jak będę mogła spać z wami, to na pewno sobie z tym poradzę. To jak, mogę?
Maykel z Larą obdarzyli siebie spojrzeniem, mówiącym: „No, to seks tej nocy mamy z głowy”.
- Oczywiście – zgodzili się jednocześnie i biorąc Amelkę za ręce, każdy ze swojej strony, podążyli do swojej sypialni na górze.

CDN

3 komentarze:

  1. ulatok
    Wysłany 18.12.2010 o 12:26
    Tego to bym się nie spodziewała… Fay i Julka? Amelka, Zip, Maykel, Lara? Ale z wydzieraniem się Zipa to już trochę przesadziłaś. Rozumiem, że się wkurzył, bo fakt faktem Lara i Maykel gadali ze sobą po nocy, ale z drugiej strony mógłby chociaż nie przeklinać przy dziecku. Amelka też jest the best. „Ja już nie zasnę sama”. Ona mnie po prostu rozwala. Soczewki też nieźle… Ale jak Maykel wlazł do pokoju po tym jak Lara oglądała zdjęcia? Tam wcześniej chyba pisało, że zamknęła drzwi. Ja myślałam, że ona je zamknęła na zamek, a tymczasem tylko je przymknęła. Ok, teraz zrozumiałam. No i jeszcze jedno. Dotyczy tej lampki. Ja myślałam, ze on powie, że kurzu nie ma na laptopie. Ale teraz fakt. Lara mogła ścierać kurze. Tylko Lara nigdy nie ściera kurzy… No i jak to mówi siostra Ignis w naszej szkole- paradoks. Czy jakoś tak. Ogólnie rozdział super i extra i czekam na następny. Pozdrawiam! PS. Zacznę się inaczej podpisywać.

    OdpowiedzUsuń
  2. ulatok
    Wysłany 18.12.2010 o 20:18
    Ha! Udało mi się dodać zdjęcie Angeli i Kate na blooga. A wiesz jaki problem był ze znalezieniem zdjęcia małej dziewczynki? Udało mi się znaleźc takie super i extra. Była tylko jedna wada. Dziewczynka miała tatuaż na ramieniu: trupią czaszkę. Nie no! Załamałam się! 3 godziny jak nie więcej w gimpie rozmazywałam to okropieństwo, bo oczywiście nie wiem jak się takie usuwa. Ja się chyba pogrążę zaraz. Pocieszysz mnie? Plosię…

    OdpowiedzUsuń
  3. ulatok
    Wysłany 22.12.2010 o 19:24
    Ok. Znalazłam dla ciebie 3 zdjęcia Amelki. Mogę je tu wkleić czy może wolisz gdzieś indziej? Email, gg, itp. Napisz w każdym razie.

    OdpowiedzUsuń

Spis treści