Znajdujesz się na blogu z drugą częścią opowiadania. Pierwsza część Trzecia część

środa, 24 lipca 2013

Rozdział 5 - "Toście dobrzy ludzie!"

- Dzwońmy znowu po… -  Lilly chciała powiedzieć „po karetkę”, ale Maykel przerwał jej słowami:
- Nie ma czasu!!! – Nakrył nieprzytomną kobietę kołdrą i podniósł na ręce. Lara od razu zrozumiała, o co chodziło: pierwsza wybiegła na dwór i wyprowadziła auto z garażu. Potem usiadła za kierownicą i gdy Maykel usadowił się z Cornelią na tyle, ruszyła do pierwszego lepszego szpitala. Okazało się, że do tego samego zabrano też przed chwilą Winstona.
- Co to się dzisiaj u was dzieje? – spytał lekarz niedowierzająco. Lara darowała sobie z Maykelem odpowiedź i tak by nikt im nie uwierzył. A doktor wywalił gały na wyniki badań Cornelii. – Coś takiego… - Rzekł, wciąż się dziwiąc.
- Co się stało? Co jej dolega? – Chciał wiedzieć Maykel.
- No właśnie to jest bardzo… Ehh, dziwne. – Doktor włożył okulary z wrażenia. – Pierwszy przypadek tej choroby od przeszło trzydziestu lat. Coś niesamowitego.
- Czyli? – dopytywała się Lara.
Lekarz westchnął ciężko.
- Proszę państwa, ta kobieta chora jest na dyfteryt – oznajmił z podziwem. – To ostra choroba zakaźna, śmiertelna, jeśli nie leczona – wyjaśniał doktor i ponownie zaglądnął w kartkę. – Oczywiście, tu pani Cornelia jest bezpieczna, wyleczymy ją bez wątpienia, lecz trochę czasu to zajmie. Ale to jest dziwne… – Lekarz popatrzył ponownie na dwoje osób przed sobą. – Na tę chorobę chorowały przeważnie dzieci, słabe, wątłe i to przez zarazki. A to jest dorosła kobieta i nie miała raczej od kogo się dyfterytem zarazić. Rozumieją państwo coś z tego? – Lekarz rozłożył bezradnie ręce.
- Nie, to naprawdę dziwne – odparł Maykel, chociaż wcale nie był zdziwiony. Popatrzyli na siebie z Croft. Obydwoje wiedzieli, że klątwa, która ich dotknęła, nie wybierze sobie chociażby jakiejś grypy, tylko szukać będzie takich chorób, aby tej osoby nie dało się łatwo wyleczyć. Pozostało im tylko zostawić Winstona i Cornelię na pastwę lekarzy. Doktorzy już teraz zapowiedzieli długi pobyt w szpitalu staruszka, ponieważ stare kości nie tak łatwo będą chciały się zrastać.
Z uczuciem niepokoju, bohaterowie udali się na zewnątrz. Ale tu także nie mieli szczęścia: na schodach Maykel zderzył się z weterynarzem, który wczoraj uśpił Jennę. Ten nie mógł nie pamiętać twarzy Rouglasa ani jego pięknego huskiego.
- O, dzień dobry panu. – Podał mu rękę, uśmiechając się przyjemnie. – Jak się pan miewa? – zagadnął uprzejmie.
Maykel zawahał się. Lara zerknęła na niego nic nie rozumiejąc.
- Tak sobie, dziękuję – odparł Maykel szczerze.
- Rozumiem. – Pokiwał głową weterynarz. – Myślał pan o jakimś nowym zwierzątku dla córeczki? – spytał z zainteresowaniem.
- Nie, chyba nie, przepraszam spieszę się. – Czarnowłosy zszedł ze schodów, a doktor zniknął za drzwiami budynku.
Lara chwyciła Rouglasa za rękę i zmusiła, by stanął.
- Jakie nowe zwierzątko, Maykel? – spytała. – Co on miał na myśli? Czy Jenna…
- No tak, Jenna nie żyje. – Przytaknął Maykel, wzdychając. – Szkoda. Ładny i mądry pies.  
Lara usiadła obok niego, na siedzeniu koło kierowcy.
- A Amelka wie? – spytała, zapinając pas.
- Nie – odparł Maykel odpalając silnik. – Jakoś tego nie widzę, by jej to powiedzieć. Znasz ją. Będzie płakała przez cały dzień.
- Chcesz, to z nią porozmawiam – zaofiarowała się Lara.
- Możesz.
Jednak Croft nie znalazła w sobie odwagi, by powiedzieć małej o śmierci ukochanego psa. Jeśli chodziło o Amelkę, to chociaż nikt nie powiedział jej niczego wprost, to domyśliła się wszystkiego sama. Nikt się nie zdziwił, gdy dziecko do tej pory milczące i nieśmiałe teraz zapadło w prawdziwą melancholię. Dziewczynka snuła się cicho po mieszkaniu, nie przeszkadzając nikomu, a czasami roniła łzy będąc sama w pokoju. Odziedziczyła po Maykelu zamykanie się w sobie i cierpienie w ciszy, nie otwierając się przed nikim. I miała także inne sprawy do przemyślenia. Ostatnio bardzo często śniła jej się piękna, czarnowłosa pani ubrana w białą suknię ślubną, która wyciągała do niej rękę i mówiła słodkim głosem: „chodź do mnie córeczko, chodź…”. Malutka budziła się wtedy bardzo szczęśliwa, chciała by jej radość podzielał także tata, ale on tylko się denerwował, z niezrozumiałych dla niej przyczyn.
- Tato, niebo jest takie piękne!!! – oznajmiła mu, gdy po raz pierwszy przyśniło jej się coś takiego.
- Skąd wiesz, kochanie? – spytał Maykel, uśmiechając się do córeczki. Obydwoje z Larą siedzieli przy stole i jedli śniadanie.
- Bo śniła mi się mama!!! – dziewczynka miała ogniste rumieńce na twarzy, a jej oczy błyszczały jak dwie gwiazdy. – Miała czarne włosy a ubrana była w białą suknię ślubną i welon!!! – oznajmiła.
Na dźwięk tych słów Maykel zbladł na twarzy i wypuścił kubek z ręki, który rozbił się na płytkach w drobny mak. Potem wstał i wyszedł z kuchni.
- Co się stało? – Amelka stanęła bezradnie. Jej zapał odrobinę przygasł. Lara natychmiast wzięła dziecko w ramiona i posadziła na swoich kolanach.
- Nic maleńka, ale nie wspominaj więcej przy tatusiu o swojej mamie, dobrze? Przecież wcale jej nie znałaś, a teraz ja jestem twoją mamusią. – Lara pocałowała Amelkę w czoło. - Chcesz abym nią była, prawda? – Zadała pytanie retoryczne, bo spodziewała się natychmiastowej odpowiedzi „tak”. 
Jakże się zdziwiła, gdy dziewczynka nie odpowiedziała. Zsunęła się z jej kolan i podobnie jak Maykel, cicho opuściła kuchnię. Lara nie pierwszy raz doświadczyła uczucia żalu, ale Amelka po raz pierwszy odrzuciła jej miłość… Croft teraz stwierdziła z przestrachem, że im bardziej Amelka będzie dorastać, tym głębiej może wnikać w historię swej prawdziwej matki, a ją odrzucać. Nie chciała, by tak było, kochała te dziecko jak swoje własne. Dlatego zabolało ją serce na samą myśl o tym, że dziecko tęsknić zacznie do Julki, swojej zmarłej matki. Lara stała się odrobinę zazdrosna o tę nieżyjącą kobietę, nie wiedziała, że sprawy posuną się aż tak daleko.
- Wszystkiemu winna jest ta pieprzona klątwa – stwierdziła, przypominając sobie wszystkie te zajścia. Natychmiast z Maykelem usiedli przed laptopem, by poszukiwać informacji dotyczących Mitu o Xianie. Po dwóch godzinach, udało się znaleźć dość istotne informacje:
- Mit rozerwano na dwie części i obie jego połowy rozrzucono na świat… Do dzisiaj nikt nie wie, gdzie tak naprawdę znajdują się antyczne zapiski klątwy zawartej w owym Micie. – Przeczytał Maykel na głos. Spojrzał na Larę – Czyli, co wiemy? – zagadnął.
- Wiemy, że Mit jest w dwóch częściach. – Zinterpretowała Croft, dobra w te klocki. – Nie wiemy, gdzie je znaleźć. – Podsumowała.
Minęły kolejne godziny. Była późna noc, gdy Lara usnęła przed laptopem z głową w ramionach, a Maykel siedział tuż obok niej,  wytrwale szukając informacji. I wtedy Zip, którego również zagoniono do pracy, wszedł do ich pokoju.
- Znalazłem coś istotnego. – Pochwalił się.
- Tak? – Maykel ziewnął na głos. – To dawaj – zachęcił.
- Posłuchaj… - Zip przysunął kartkę z wydrukiem przed swoje oczy. – Ostatni raz część Mitu o starożytnym sztylecie Xianie widziano w rękach Edgara Starra, lecz nikt nie wie, czy rzeczywiście jest to prawda. Było to dawno, więc nie zawsze fakty mogą zgadzać się z rzeczywistością. – Zip podniósł oczy na Rouglasa, ale ten w przeciągu światła wyrwał mu wydruk z dłoni sam zagłębiając się w jego treść.
- Laro… – Po chwili, niezbyt delikatnie zatrząsł jej ramionami.
- Co? – mruknęła Lara z trudem otwierając oczy. – Daj spokój na dzisiaj Maykel, jutro coś znajdziemy… - Ziewnęła i przekręciła się na bok, wygodniej lokując do snu przed komputerem.
- Nie kochanie, spójrz na to, Zip już znalazł to, czego szukaliśmy. – Maykel podstawił kobiecie kartkę przed nos. Po przeczytaniu informacji na niej zawartej, Lara rozbudziła się od razu.
- Trzeba teraz tylko odszukać tego faceta! – wpisała w Internecie imię i nazwisko osoby, która rzekomo miała w swoich rękach kawałek Mitu. – Jest, są jego dane!!!- krzyknęła Croft i cała trójka zabrała się do czytania – Znany przestępca, morderca, złodziej, kryminalista… - odczytała Lara wyrazy opisujące Edgara Starra i miny wszystkim zrzedły.
- Czy to… - Rouglas wskazał na zdjęcie obok opisu postaci Starra. – Czy to on? – Prawie jęknął.
- Tak – odparła Lara i obydwoje teraz zapatrzyli się na zdjęcie uśmiechniętego od ucha do ucha mężczyzny w średnim wieku, który miał długie, siwe włosy zaplecione w warkoczyki i przepasane opaską w kwiatki, siwą brodę, szelmowsko rozbiegane oczy i mnóstwo kolczyków. Był w obcisłym podkoszulku, spod którego wystawały niekończące się tatuaże na całym ciele.
- Ehm, to jakiś hippis – zauważył Maykel, wciąż patrząc na zdjęcie tego najwyraźniej zadowolonego z życia mężczyzny.
Lara wstała z łóżka stanowczo.
- Hippis czy nie, musimy się do niego wybrać – zdecydowała. – Ten Mit jest dla nas ważny.
- Oczywiście – zgodził się Maykel bez protestów. – Czyli dokąd się wybieramy? – Przechylił się, odczytując adres Starra. – Kochanie, to niedaleko od nas – stwierdził. – Mamy szczęście.
- Świetnie – skwitowała Lara i ruszyła do drzwi. – Więc zbieraj się, chcę abyśmy wyruszyli jutro rano.
- Nie będzie problemu – zgodził się Maykel i również wyszedł. Obydwoje zaczęli się już szykować do wyjazdu.
A Zip westchnął ciężko.
- A gdzie „dziękuję”?! – wrzasnął tylko i wybiegł kłócić się z Larą za jej brak poszanowania w stosunku do jego osoby. 

Nazajutrz Maykel wysiadł ze swojego auta i krytycznie spojrzał na dom przed sobą.
– To chyba tu – oznajmił, niezbyt zadowolony. Dom przypominał ruderę, a naokoło panował taki rozpirdziel, jakich mało.
- Tak – odparła Lara. – Możemy iść – oświadczyła i z taką samą miną, co Maykel, ruszyła przed siebie.
Zapukali do drzwi, które na oko wystarczyło tylko popchnąć, by się rozleciały. Ku ich zaskoczeniu, otworzyła je młodziutka, zgrabna blondyneczka w dwóch koczkach nad uszami. Mogła mieć najwyżej 16 lat. Miała na sobie krótką czarną sukienkę z dużym dekoltem i białym fartuszkiem, a w ręku trzymała szczotkę do zmiatania kurzu.
- Słucham? – rzekła, robiąc balona z gumy do żucia i  opierając się luzacko plecami o futrynę.
- Czy to mieszkanie państwa Starrów? – spytał Maykel.
- Tak – odparła dziewczyna i zachichotała zalotnie, trzepocząc rzęsami jak jakaś głupawa panienka z głupkowatego serialu.
- Chcielibyśmy porozmawiać z panem Edgarem – wyjaśniła Lara lodowato, dając do zrozumienia małolacie, aby nie podniecała się za dużo jej Maykelem.
- To proszę wejść! – zaświergotała blondyneczka, nie biorąc sobie tonu Lary do serca i wciąż mrugając oczkami do Maykela. Croft więc posłusznie przestąpiła z Maykelem próg domu. W środku nie było wcale lepiej, jakieś butelki, połamane krzesła. Melina jak się patrzył. Aż dziwne, że w tej spelunie pracowała służąca.
- Proszę się rozgościć. – Służąca wskazała na pokój, który chyba miał być salonem. – A ja tylko podleję kwiatka i zawołam tu pana Edgara – oznajmiła i w krótkiej, rozłożystej sukience pochyliła się tyłem do nich. Maykel wodził oczami po ścianach, z których odlatywał tynk, ale wkrótce jego wzrok padł na ciekawszy widok: przed nim pochylała się młodziutka służąca demonstrując swoje pośladki w pełnej krasie razem z czerwonymi stringami. Maykel otworzył usta, bynajmniej nie z wrażenia, tylko z zaskoczenia, jaka patologia musiała panować w tej chacie. A siedząca obok niego Lara wzrokiem dała mu do zrozumienia, że myślała widocznie o tym samym.

TRZASK!!!

Z pokoju obok, omal nie rozwalając drzwi, wyleciała jakaś starucha wyglądem przypominająca czarownicę z bajek. Wpadła jak burza do salonu:
- A co tu się wyrabia?!!  Co to za ludzie?!! – wrzasnęła.
- Spokojnie – odpowiedziała jej rozpustna nastolatka, która robiła tu za służącą. – To są goście pana Edgara.
- Goście?!! He, He, He!!! – Starucha zarechotała złośliwie. – A od kiedy to Edgar miewa gości?!! – Chciała wiedzieć.
- Ci przyszli do niego. – Spokojnie odpowiedziała blondynka.
Starucha jakby tego nie słyszała i nagle zrobiła wielkie oczy:
- Toż to pewnie złodzieje!!! – wrzasnęła. – Ta franca złodziei tu wpuściła!!! Mocna cholera!!! Policja!!! Policja!!! Dzwonię na policję!!! – oznajmiła całemu domowi.
- Niech się pani uspokoi – powiedział Maykel takim tonem, że chyba nikt by mu się nie oparł. – A jeżeli koniecznie chce tu pani policji, to nawet nie trzeba po nikogo dzwonić. Jestem do usług.
- Hi, hi, hi, tak? – Zachichotała nastolatka, widocznie inaczej interpretując słowa Maykela, że jest do usług. Ale Maykel zignorował jej zboczone skojarzenie.
- Jakiego?!! – Nie dosłyszała starucha i zbliżyła się do mężczyzny.
- Nie jakiego, mówię, że policji tu wzywać nie trzeba, bo ja tu wystarczająco reprezentuję służbę państwową – wyjaśnił Maykel, wciąż spokojny.
Oczy starej kobiety zawirowały w kółko.
- Baju, baju, w dzikim gaju!!! – Podsumowała go. – A ja jestem niedźwiedziem i też mi pan na słowo uwierz!!!
- Będę musiał – westchnął Maykel, ale spoważniał na twarzy. – Teraz już na serio – rzekł i wyciągnął identyfikator z wyraźnym napisem FBI na środku. – Gdzie jest Edgar Starr? – Zażądał odpowiedzi.
Starucha widząc, że to już nie były przelewki, zrobiła nadąsaną minę.
- W kościele na mszy świętej – odparła.
- Proszę nie dowcipkować. – Lara w ogóle się nie ubawiła.
- Kiedy naprawdę! – wtrąciła się małolatka. – Teraz sobie przypominam, że pan Edgar naprawdę wyszedł na popołudniową mszę.
Starucha, ignorowana, podreptała na dół po schodach.
- W którym kościele jest ta msza? – zapytała więc Lara.
- Tu jest tylko jeden – odpowiedziała jej służąca i mniej więcej wyjaśniła położenie świątyni.
- Dzięki – burknął Maykel i skierowali się z Larą do wyjścia.
- A dokąd to?!! – Przed nimi stanęła starucha z tacą w rękach.
- Dziękujemy za gościnę, ale już musimy iść – wytłumaczyła Lara.
Starucha zawyła z wściekłości:
- Nigdzie nie pójdziecie, dopóki nie wypijecie herbaty!!!
- Naprawdę musimy już iść – upierała się Lara.
- Nie!!! Wypijecie herbatę, którą przyniosłam!!! – Starucha wskazała na tacę pełną filiżanek.
- Dziękujemy, ale już idziemy – odparł Rouglas zdecydowanie.
Starucha wbiła w niego rozwścieczone spojrzenie, potem wzięła rozmach i z całej siły cisnęła w Maykela tacą z gorącymi napojami. Gorące herbaty wylały się na piękną, białą koszulę mężczyzny, nie szczędząc przy okazji Lary, która stała tuż obok niego. Szkło pobiło się na podłodze.
- Udławcie się!!! – Starucha parsknęła demonicznym śmiechem i poszła sobie, pozostawiając mokrych od herbaty, wściekłych i przede wszystkim zaskoczonych gości w przedpokoju.
Będąc już obok auta, obydwoje klęli równo, bo mało kto ostatnio tak mocno wyprowadził ich z równowagi.
- Jasna cholera, co to za wiocha pomyleńców! – Maykel zdjął mokrą koszulę i położył ją na masce auta do wyschnięcia. Na szczęście był upalny dzień, lato dopisywało tego roku.
- Słuchaj – zaczęła Lara, która oberwała herbatą mniej. – Musimy pójść do tego kościoła i chociaż zobaczyć tego faceta. Musimy wiedzieć, z kim mamy do czynienia, bo po mszy może już nam się w tłoku zgubić.
- Wiem – odparł Maykel, ale i jemu nie podobała się propozycja z tym kościołem. Ale innego wyjścia nie było.
Mężczyzna cicho zaparkował przed świątynią, wysiedli i weszli do środka. Kościół nie był zbyt duży, ludzie porozsiadali się już do ławek. Lara z Maykelem jako jedyni stanęli na tyle, stając się obiektem do patrzenia innych.
- Usiądźmy, za dużo rzucamy się w oczy – szepnął Maykel do swojej narzeczonej. Ta zgodziła się i cicho zajęli miejsca w ławce w środkowym rzędzie. I tak ciekawscy ludzie oglądnęli się do nich, bo ktoś kto spóźnia się na msze, zawsze wywołuje sensację.
Obydwoje usiłowali skupić się chociaż odrobinę na kazaniu, ale było to trudne w ich przypadku. Maykel rozsiadł się wygodnie krzyżując ramiona na piersiach, a Lara z nogą na nogę. Rouglas co chwilę spoglądał na zegarek, a Croft nie mogła doczekać się końca kazania. Zrobiło się nudno. I nagle…
- Jasna cholera – szepnął Maykel, patrząc przed siebie. Siedząca obok niego kobieta zmierzyła go przerażonym wzrokiem i mocniej ścisnęła różaniec.
- Jest pan w kościele – upomniała.
- Co pani nie powie? – odszepnął jej Maykel, zajęty czym innym. – Laro, patrz na to. – Wskazał Larze widok przed sobą i zaczął się śmiać. Lara tak samo. Siedzący po drugiej stronie mężczyzna musiał być Edgarem Starrem. Był w jakiejś wyświechtanej katanie, podziurawionych  spodniach, z szopą siwych włosów zaplątanych w warkoczyki i przewiązanych przepaską w kwiatki. Miał błogą minę, jakby się naćpał.
- To żeśmy trafili. – Pokręciła głową Lara.
Minęło w ciszy jakieś trzy minuty.
- O czym on pierdzieli? – spytał Maykel Lary, mając księdza na myśli.
- A cholera jego wie. – Lara wzruszyła ramionami. – Coś tam pieprzy o niczym. A widziałeś te witraże?
- Które?
- No te na górze. – I obydwoje zadarli głowy do góry. Lara rozpoczęła wykład o starożytnym znaczeniu witraży, o ich powstawaniu, ogółem wychwalała się swoją archeologiczną wiedzą przed Maykelem, który wolał już słuchać jej niż kazania.
- Czy pani gorzej tu na tyle?! – Jakiś mężczyzna z przodu się odwrócił i dał ochrzan Larze.
- O co panu chodzi? – Lara wytrzeszczyła na niego oczy. – Tam jest  ołtarz. – Wskazała ręką na przód.
- Bardzo dobrze widzę! Ale pani tak nadaje tu z tyłu, że wikarego nie słyszę!
- To niech sobie pan proboszcza posłucha! – doradziła Lara bezczelnie.
- Jezu, co za ludzie! – Mężczyzna z powrotem się odwrócił.
Lara prychnęła oburzona i skrzyżowała ręce na piersiach.
- Tym ludziom potrzebny jest psychiatra, a nie ksiądz – powiedziała.
- No, nienormalni jacyś – zgodził się Maykel. – Cały czas mówiłem, że to całe osiedle to albo kółko różańcowe albo zgraja pomyleńców.
Sąsiadka z ławki (ta z różańcem), popatrzyła na Maykela oburzona:
- Tak panu tu wesoło? – Docięła.
- Bardzo – odparł Maykel.
W tym momencie rozpoczęła się komunia, więc narobił się szum, ludzie zaczęli przeciskać się przez wszystkich nogi do ołtarza.
- Ty patrz! – Lara uścisnęła Maykela rękę i wybuchnęła śmiechem. Edgar Starr znany kryminalista, błogo się uśmiechając, jako pierwszy podążył przyjąć komunię.
- Co? Nieee… Tego już za wiele! – Maykel też się roześmiał. – Morderca idzie do komunii, jasny gwint!
- Panie, nie wrzeszcz mi pan bzdur pod nosem!!! – wrzasnęła już naprawdę wściekła pani obok Maykela.
- No nie mogę, co za wścibska kobieta! Wszystko podsłuchuje!– Maykel szturchnął w łokieć Larę.
- Wścibska?! – zaperzyła się kobietka z różańcem. – To pan tu przeklinasz i wrzeszczysz!
- Chyba nie do pani!
- No i co, że nie do mnie?! To jest Dom Boży!!!
- A tam… – Maykel wskazał ręką na Edgara. – A tam jest morderca, który bezczelnie idzie sobie przyjąć komunię!
- Taaak? – Kobieta wytrzeszczyła oczy na mężczyznę z warkoczykami. – E, niech się pan nie martwi, on już przestał zabijać, już bodajże z rok! – To wyjaśniając, świętoszka poleciała ustawić się do kolejki przed ołtarz.
- To może i ty byś poszła do komunii, skoro tu jak się z rok nie zabija, to już wolno? – zaproponował Maykel Larze, uśmiechając się kpiąco.
- Jasne, już pędzę – burknęła Croft.
- No, ale tak na serio. – Maykel wziął głęboki wdech. – Oprócz tego powiedzmy zabijania, to ty masz jakieś grzechy? – Chciał wiedzieć.
- No, a nie mam? – Lara spojrzała na niego spod swoich długich, ciemnych rzęs.
- A masz?
- A mam. Dziwne?
- Jakie? – Maykel nie miał zamiaru odpuścić. – Kłamię do swojego narzeczonego, pyskuję, oszukuję go… Coś jeszcze?
- A chociażby ten. – Lara odrzuciła włosy do tyłu. – Że śpię z tobą bez ślubu.
Mężczyzna podniósł oczy do góry, zastanawiając się nad tym, co usłyszał.
- To to jest grzech? – spytał w końcu.
- No, a nie jest? – odpowiedziała pytaniem Lara.
- A jest?
- A nie jest?
- Nie wiem. – odparł wiec Maykel, pasrkając śmiechem. – Możliwe, że rzeczywiście jest.
- Oczywiście, że jest! – odpowiedziała mu wścibska kobietka z             różańcem, która już wróciła z komunii. – Bo to się nie godzi, by kobieta spała z facetem przed ślubem.
- Ale ja się pytam dlaczego? – Maykel uparcie dążył do celu.
- Bo tak jest w Biblii napisane – wyjaśniła kobieta.
- W Biblii proszę pani, to jest napisane, że każdy z każdym spał, jak popadło. Matka z synem, córka z ojcem… Chyba, że mamy inne Biblie! – wtrącił się jakiś mężczyzna z sąsiedniej ławki i rozpoczęła się ożywiona dyskusja, wyłączając Larę i Maykela, którzy tylko siedzieli i patrzyli.
- Jasna cholera! Nie odmówiłam pacierza wracając z komunii! – Przypomniała sobie świętoszka obok nich i padła na klęczki.
- Mam nadzieję, że się dogadamy z tym Starrem – powiedziała nagle Lara.
- Ja też mam taką nadzieję, chociaż ten gość wcale nie wygląda na takiego, który by zbierał jakieś starożytne artefakty, a ta jego rodzinka…
- Czy panu gorzej tu na tyle?!! – Odwrócił się mężczyzna z przodu i dał opieprz Maykelowi.
- O co panu chodzi? – spytał Maykel.
- Tak pan nadajesz tu z tyłu, że proboszcza nie słyszę!
- A niedawno pan wikarego nie słyszał! – Wychyliła się Lara. – Pan chyba na siłę szuka zaczepki!
- A, to pani! He, He! – Mężczyzna rozpoznał Larę. – Wy wszyscy z tej ławki chyba tacy sami! Zero szacunku!
- O co panu biega? Niech się pan odczepi. – Lara założyła nogę na nogę.
- Boziu, co za słownictwo!
- Tam jest ołtarz. – Croft wskazała na przód.
- To proszę przestać gadać!
- Chcesz pan w mordę? – spytał swobodnie Maykel.
- Jezu, co za ludzie. – Mężczyzna odwrócił się na swoje miejsce.
- Niech się pan lepiej nie rzuca – powiedział jeszcze Maykel na dokładkę, ale facet z przodu albo udał, że nie słyszy, albo rzeczywiście nie usłyszał.
Na szczęście msza wkrótce dobiegła końca. Lara z Maykelem wyszli na zewnątrz, podążając w ślad za mężczyzną o nazwisku Starr. Roześmiany hippis stał teraz koło jakiegoś drzewa i żywo rozmawiał z jakimś swoim koleżką. Croft z Maykelem podeszli do niego i stanęli obok.
- Dzień dobry – przywitała się grzecznie Lara.
- Bardzo dobry, paniusiu!!! – odwrzasnął jej Edgar Starr, obejmując ją całym swoim ramieniem, jakby znał ją od lat. – Jak taka paniuśka mówi mi dzień doberek, to aż mi się chce żyć!!!
- Tak, tak. – Lara wyrwała się spod ciężkiego ramienia mężczyzny.
- Ależ ty masz zgrabne nóżki!!! – Mówiąc to, hippis klepnął Larę w tyłek. - To może pójdziemy teraz do mnie, co laleczko?!! Mam wolną chatę!!! – Wymachiwał rękami.
Trudno sobie wyobrazić oburzoną minę Lary, którą aż świerzbiły ręce, by trzasnąć w pysk temu prostakowi.
- Proszę się opanować – prychnęła rozdrażniona i usunęła się spoza zasięgu jego rąk. Na pomoc wkroczył Maykel.
- Chyba nie taką całkiem wolną chatę – zauważył. – Urocza służąca – dodał z sarkazmem, pamiętając widok jej czerwonych stringów, gdy ta pochylała się, by podlać kwiatka.
- Słuchaj, gościu!!! – Edgar agresywnie złapał Maykela za przód koszuli. – Susie to moja cizia, jaśniutkie?!!!
- Dobra, dobra, przecież nic do niej nie mam, nie? Po co te nerwy? – Maykel wyswobodził się z uścisku.
- No! – Kryminalista poprawił na sobie podkoszulek. – To zmienia postać rzeczy.
- To chcielibyśmy porozmawiać – wyjaśnił Rouglas, przejmując gadkę za swój obowiązek, bo Lara aż zarumieniona z nerwów stała obok niego, wciąż nadąsana za chamskie zachowanie tego ćpuna.
- A co? Jakiś powód? – zaczął stawiać się hippis i napiął mięśnie.
Maykel roześmiał się.
- Panie Starr, spokojnie – powiedział. – To będzie luźna rozmowa, po co te nerwy? – Powtórzył pytanie.
- No, jak luźna, to będę spokojny – zgodził się Edgar.
- Więc… – Maykel wziął głęboki wdech. – My w sprawie Mitu o  Xianie, rzekomo pan go miał… Bynajmniej tak słyszeliśmy.
- Dobrze słyszeliście!!! – Ucieszył się hippis. – Miałem go!!!
- Miałem? – powtórzyła Lara niepewnie. – To już go pan nie ma?
Edgar roześmiał się donośnie.
- Nic za darmo, kwiatuszku. – Cmoknął do niej w powietrzu. – Nic za darmo.
- Jasne, wiadomo – zgodził się Maykel. – To czego pan potrzebuje? Kasa, samochód, może coś innego?
- Brachu!!! – Hippis rzucił się do Maykela i ucałował go serdecznie w oba policzki. – Brachu mój, z nieba mi spadłeś!!! U mnie krucho z gotóweczką!!!
- Nie będzie problemu – jęknął Rouglas i wyciągnął kasę z portfela. Bez pytania wręczył hippisowi sporą sumkę.
- Toście dobrzy ludzie!!! – Edgar chciwie schował pieniądze do kieszeni. – Ale mam jeszcze drugi interes… Tak korzystam z okazji he, he, he, he!!!
- O co chodzi? – spytała Lara.
- Otóż… Moja żonka Nancy siedzi w psychiatryku! – oznajmił radośnie, jakby to był powód do dumy. – Znaczy się nieee… Albo tak, siedzi, ale już wyszła i od trzech dni nie ma jej kto odebrać. No wiecie, mili moi, ja bym mógł, ale zabrali mi prawko za jazdę po pijaku… – Westchnął ciężko i podniósł oczy na Maykela i Larę. – Jak odbierzecie moją Nancy z psychiatryka i odwieziecie mi ją do domu, to przypomnę sobie, gdzie jest Mit.
Zaległa cisza, bohaterowie rozważali w głowie ten warunek.
- Obiecuje pan? – spytał Maykel nieufnie.
- Klnę się na wszystko. – Hippis położył rękę na sercu.
- W takim razie zgoda – powiedziała Lara jako pierwsza.
- Zgoda – powtórzył po niej Maykel.
- No patrzcie, jak my się dogadali!!! Z was to porządne ludzie!!! – Edgar objął ramieniem każdego z osobna. – Tylko uważajcie… – Przyciszył głos. – Doktor psychiatra to niezły świr! – ostrzegł.
Maykel pohamował kąśliwą uwagę, że chyba żonka tego hippisa musiała być większym świrem, skoro się u tego rzekomego świra-doktora leczyła. Nie chciał zadymy z tym bandziorem. Razem z Larą uwolnili się z jego serdecznych objęć i ruszyli do auta.

CDN 

Lilko11, jak tam sprawa przeplatających się ze sobą dwóch czasów w tym rozdziale?;-) Bo powiem Ci, że chociaż mówiłam „ee tam trudno” to jednak wczoraj naprawdę raz jeszcze siadłam do tego rozdziału i poprawiałam czas na przeszły. Powiedz mi, widać jakąś różnicę, czy dalej jest tak samo?;-*

10 komentarzy:

  1. UlaCroft
    Wysłany 16.10.2010 o 11:57
    Ech! Wchodzę dzis, żeby przeczytać 4 rozdział patrzę, a tu piąty! Muszę jutro nadrobić to co straciłam… Ale kurczę… Ten pierścionek wg mnie to raczej klątwa nie jest. Ja myślę, że to Kurtis albo ktoś. Podejrzane mi się to wydaje! :) Zapraszam do siebie, właśnie dodaję nowy rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  2. UlaCroft
    Wysłany 17.10.2010 o 10:20
    Tak się zastanawiam dalej nad tym pierścionkiem. A może jednak to klątwa? Ale Cornelia i Winston… Nie coś tu nie pasuje, ja myślę że to jeast jak z Jenną. Biedny pies… Ja sama mam spaniela i nie chciałabym, żeby umarł. Może uda mi się dziś przeczytać ten rozdział… A co do mojego bloga… Lily ma 14 lat. Zresztą ciekawe od czego przychodzą ci takie po,mysły do głowy… :) Ja biorę je z gry. Napewno grałaś lub przynajmniej oglądałaś TR AOD. To moja naj część :> Zaraz po niej jest UW (jak ktoś woli U) które też jest super. Oż ty! Ale się rozpisałam! A ten naszyjnik to sama sobie dopisz historię, jeżeli oglądałaś Ucznia Czarnoksiężnika i skojarzysz Balthazara. Ja już na tym byłam 2 razy! Jestem kinomaniakiem! Na shreku byłam 3 razy. Może jeszcze pójdę 4 bo koleżanka tego jeszcze nie oglądała… :) No to papa! PS. Mam dziś birthday!

    OdpowiedzUsuń
  3. Pati-Ann
    Wysłany 17.10.2010 o 12:36 | W odpowiedzi na ~UlaCroft.
    Dziękuję za tak wspaniały i długi komentarz, aż miło się go czytało Ula;-* Teraz Ci odpowiem na parę kwestii, które w nim zawarłaś i pozwól, że będę cytować Twoje słowa, aby o niczym nie zapomnieć;-) Aha, chciałam odpowiedzieć u Ciebie na blogu, ale niestety coś się zawiesza i pisze, że są 2 komentarze a wyświetla się i tak tylko jeden;-( Więc gdyby tam nie doszło, odpowiem tu:

    "Zresztą ciekawe od czego przychodzą ci takie po,mysły do głowy… :) Ja biorę je z gry. Napewno grałaś lub przynajmniej oglądałaś TR AOD. To moja naj część :> Zaraz po niej jest UW (jak ktoś woli U) które też jest super.”
    Więc po kolei: Oczywiście, grałam w TR AOD i też strasznie mi się ta część podobała;-* No i oczywiscie zauważyłam, że bierzesz pomysły z tej gry, chociażby sama obecność Kurtisa już o tym świadczy;-* Co do TRU to niestety nie grałam i bardzo żałuję, bo każdy co w nią grał to mówi, że naprawdę jest świetna;-)

    „Zresztą ciekawe od czego przychodzą ci takie po,mysły do głowy… :) ”
    Hehehe uwierzysz mi, jak Ci powiem, że naprawdę dosłownie biorę je z głowy?;-* Niczym się nie wzoruję, sama wymyślam co będzie dalej;p Inaczej trochę było w 1 części, gdzie sugerowałam się odrobinę TR II, ale naprawdę zaczerpnęłam z tej gry tylko pomysł ze sztyletem Xianem, który Lara odnalazła;-* Może jak kiedyś przeczytasz 1 część to będziesz wiedzieć, o co chodziło;-*

    „A ten naszyjnik to sama sobie dopisz historię, jeżeli oglądałaś Ucznia Czarnoksiężnika i skojarzysz Balthazara.”

    No niestety nie oglądałam tego filmu, chociaż chciałam ale nie było kiedy wybrać się do kina;-) Jeszcze nic straconego, zawsze można skombinować sobie od kogoś na płytce;-) Także więc na razie nie wiem co będzie z tym naszyjnikiem ale to nawet fajnie, bo każdy Twój kolejny rozdział będzie dla mnie miłą nowością;-*

    „PS:Mam dziś birthday!”
    W takim razie życzę Ci mnóstwo szczęścia, zdrówka, samych szóstek w szkole, spełnienia marzeń no i oczywiście mnóstwo pomysłów i dobrej weny do pisania swojego bloga! Sto lat! ;-***

    OdpowiedzUsuń
  4. UlaCroft
    Wysłany 17.10.2010 o 14:19 | W odpowiedzi na ~Pati-Ann.
    Dzięki. Wiesz… Jak nie masz TRU to możesz kupić w empiku edycję kolekconerską wszystkie części gry. Właśnie przeczytała 5 rozdział i twój komentarz. Nie patrzyłam jeszcze na mojego bloga. Za życzenia dziękuję. Ten sztylet z II to Xiana był? Uh! Fajnie wiedzieć! A zawsze się zastanawiałam. Nie lubię czytać w necie, wolę grać dlatego mam spore luki w tr. Ale zagłębię się jeszcze w lekturę aod. Żeby mieć nowe pomysły.

    OdpowiedzUsuń
  5. Lilka11
    Wysłany 17.10.2010 o 16:36
    Tak! Narracja pierwsza klasa, od razu czyta się przyjemniej i się tak nie miesza. Nawet sie nie skapniesz, kiedy Ci to pisanie w jednym czasie wejdzie w krew.Nie byłabym sobą gdybym nie udzieliła kolejnej, ale jakże przydatnej rady:W dialogach zdania kończymy kropkami, wykrzyknikami itp, chodzi o to żeby nie zostawiać ich takich niedokończonych xD No mniejsza, teraz skomentuję fabułę, bo ona wciągnęła mnie w to opowiadanie niczym rekin w odmęty oceanu :D (O.o jakie porównanie)Najbardziej rozwaliła mnie rozmowa w Kościele, to ciągłe upominanie i ochrzanianie typu „tam jest ołtarz, tam sie patrz, wikarego nie słyszę! to niech se pan posłucha proboszcza” xDD mistrzostwo. A i tak dalej mam problem z wyobrażeniem sobie Lary w kościele, nigdy nie wiedziałam, że może ta kobieta być wierząca praktykująca xDCały rozdział fantastyczny, masz niesamowitą lekkość pisania, łatwo się czyta, przyjemnie spędza się przy tych rozdziałach niedzielny czas. Tak, zabij mnie, miałam przeczytać to wczoraj. :) )Ani się nie obejrzysz, a zaraz będzie setka komentarzy ^^ Łii <3 mój równo 90!

    OdpowiedzUsuń
  6. Pati-Ann
    Wysłany 17.10.2010 o 17:33 | W odpowiedzi na ~Lilka11.
    Dziękuję Ci kochanie za takie miłe słowa;-* Tak się cieszę, że naprawdę uważasz, że fabuła jest ciekawa;-*** No aż się chce po prostu dalej pisać po takim komentarzu;-* Co do Twojej kolejnej dobrej rady: DZIEWCZYNO DZIĘKUJĘ!!! Z NIEBA MI SPADŁAŚ!!! cały czas odkąd piszę, nie tylko to opo ale także jakieś inne teksty jak miałam, to zawsze się zastanawiałam jak się zakończa dialogi, czy stawia się kropkę na końcu w zdaniu twierdzącym, czy też zostawia puste miejsce, by dodać myślnik. Teraz wiem, że muszę jednak postawić tą kropkę przed myślnikiem..;-) Tylko niepokoi mnie teraz jedna rzecz…wzięłam przed chwilą do rąk pierwszą lepszą książkę, patrzę…a tam jest napisane tak jak ja do tej pory pisałam: bez kropek na zakończenie zdania w dialogu…To o co chodzi?;-* Kiedy powinnam wstawić tę kropkę a kiedy zostawić puste miejsce?;-( Już teraz zgłupiałam…Pewnie to trochę dużo tłumaczenia będzie, więc jak nie chcesz tu to wiesz gdzie mnie poszukac na gadu;-* Naprawdę chętnie przyjmę Twoje dobre rady, bo zawsze mi one wychodzą na dobre. Co do porównania do rekina w odmętach oceanu to woow niezły tekst hehe muszę zapamiętać i się kiedyś nim posłużyć;-** Jeszcze raz dziękuję;-**

    OdpowiedzUsuń
  7. Lilka11
    Wysłany 17.10.2010 o 21:48 | W odpowiedzi na ~Pati-Ann.
    Mnie zawsze uczono, że zdań nie powinno się zostawiać samych sobie. Po za tym znaki interpunkcyjne takie jak kropki, wielokropki, wykrzykniki odpowiadają za klimat wypowiedzi. Np „- Ona… – Zaczęła tłumaczyć Aga. – … Popełniła samobójstwo!” brzmi o wiele ciekawiej niż forma:”- Ona – Zaczęła tłumaczyć Aga – popełniła samobójstwo”Otworzyłam jednak książkę Cobena „W Głębi Lasu” i każdy dialog miał zakończenie. Natomiast otworzyłam Joe Alexa „Śmierć mówi w moim imieniu” i dialogi były raz zakańczane kropkami, raz nie. Sądzę że to zależy od samego pisarza, ewentualnie tłumacza i może nawet wydawnictwa, ja osobiście jednak zakańczam dialogi, gdyż nawet jeżeli nie jest błędne pozostawianie ich pustych, to zakończenie w postaci kropki wygląda o wiele bardziej estetycznie i po prostu – ładniej. nie jest też błędem pisanie małych liter po myślnikach, ja jednak stosuje ten zabieg, gdyż to samo – wygląda estetyczniej i ładniej. Np dużo osób pisze tak:”- Ona… – zaczęła tłumaczyć Aga – …popełniła samobójstwo”a ja piszę tak:”- Ona… – Zaczęła tłumaczyć Aga. – …Popełniła samobójstwo.”chodzi mi o stosowanie wielkich liter po kropkach, wielokropkach, wykrzyknikach czy pytajnikach. Ja tak robię, gdyż to wygląda bardziej profesjonalnie, chociaż pewnie błędem też nie jest.

    OdpowiedzUsuń
  8. Pati-Ann
    Wysłany 18.10.2010 o 18:44 | W odpowiedzi na ~Lilka11.
    Aha to teraz rozumiem już wszystko;-* Jednak skoro to nie są błędy aż tak ważne to nie będę się za dużo przejmować;-* Jak mi się przypomni to zawsze poprawię, jednak jeśli nie to nie będę robić z tego żadnej paniki;-* Dzięki Ci raz jeszcze;-*

    OdpowiedzUsuń
  9. UlaCroft
    Wysłany 18.10.2010 o 20:09
    Zastanawiałam się nad sondą. Kogo ja tu najbardziej polubiłam? Hmmm… Na początku drugiej części chciałam dać że Lilly, ale chyba jednak Maykela. WIesz, jak przeczytałam pierwszy rozdział trzymałam stronę Kurtisa, ale potem wyszło, że to psychopata no i wiesz… :) Sprawdź głosy (oddałam już 2!) bo nie wiem ile można.

    OdpowiedzUsuń
  10. Pati-Ann
    Wysłany 19.10.2010 o 15:14 | W odpowiedzi na ~UlaCroft.
    A to jest właśnie dziwne zjawisko Ula, bo byłam pewna, że oddać można tylko jeden głos…no trudno, w takim razie chyba wolno głosować w nieskończoność;-* I tak dużo już mogę wywnioskować z tej ankiety na 7 głosujących aż 3 polubiło najwięcej Maykela i to on zdecydowanie góruje nad pozostałymi postaciami;-) Przebił nawet Larę!!! (jak na razie) ;-)

    OdpowiedzUsuń

Spis treści