- Proszę stanąć prosto.
- Odrobinę w lewo.
- Wyżej głowa.
- Luźno ramiona.
- Nie za ciasno tutaj? – spytała jedna z
czarnowłosych, młodych dziewczyn, obejmując Larę od tyłu w talii.
- Odrobinę za ciasno – odpowiedziała Croft,
brązowowłosa, szczupła kobieta około trzydziestki. – Muszę przecież oddychać.
Chwila ciszy, podczas której cztery
dziewczyny majstrowały przy sukni Lary, podcinając, przygładzając, zwężając i
podszywając.
- Teraz lepiej? – spytała ponownie młoda Azjatka.
- Jeszcze odrobinę, ciągle mam wrażenie, że jak
wezmę wdech, to cały materiał się rozpruje.
Dziewczyny poluźniły gorset.
- A teraz? – zapytały.
- Teraz jest w porządku.
- Dodajemy ramiączka?
- Sama nie wiem… chwileczkę. – Lara szybkim krokiem
zeszła z podestu, na którym
stała i podążyła do drzwi, sunąc lśniącymi fałdami sukni po podłodze i stukając
obcasami. – Lilly! – krzyknęła. – Jak
skończyłaś już gadać, to chodź tu na sekundę!
- Już jestem! – Do pomieszczenia wpadła rudowłosa,
wysoka kobieta i
przyjrzała się Larze z góry na dół. Uśmiech rozjaśnił jej twarz. – Boże, Lara,
wyglądasz cudnie! Będziesz najpiękniejszą narzeczoną z całego Surrey, a Maykel
to już oszaleje z zachwytu!
- Tak uważasz? – Lary oczy zabłyszczały radośnie. Kobieta
odwróciła się i z powrotem
stanęła na podeście przed lustrem, otoczona gromadką miłych Azjatek. – A nie
sądzisz, że trzeba by było dodać ramiączka?
- Nie, ramiączka definitywnie odpadają –
powiedziała Lilly zdecydowanie.
– Popsułyby cały fason tej sukienki.
- Czyli już teraz jest okey? – Upewniała się Lara,
patrząc krytycznie na spojrzenie w lustrze. – Nic nie trzeba dodać, nic
poprawić?
Suknia była srebrzysta, z bladoniebieskim
spodem. Góra składała się z ciasnego gorsetu wiązanego na plecach, a spódnica
była długa,
stopniowo rozszerzająca się od talii w dół, aż po kostki. Na ciele Lary
wyglądała prześlicznie, a w połączeniu ze srebrnymi szpilkami, rękawiczkami i
biżuterią stanowiła naprawdę zachwycający widok.
- Nie, jest bosko. – Lilly rozgoniła dziewczyny na
boki i sama stanęła obok Lary. – Sama chciałabym tak wyglądać.
- Nic straconego. – Lara uśmiechnęła się tajemniczo
i trzymając Lilly za rękę, zeszła na dół. – Pierwsza druhna musi przecież
wyglądać idealnie! – powiedziała.
Lilly zaczęła piszczeć z radości. Rzuciła się Larze
na szyję.
- Boże, zawsze marzyłam o tym, aby zostać czyjąś
pierwszą druhną! – krzyknęła, omal nie płacząc.
- A ja marzyłam, aby poznać idealnego faceta i
związać z nim swoje życie. Widzisz? – Lara odepchnęła Lilly od siebie i popatrzyła
w jej oczy. –
Widzisz? Marzenia się spełniają.
Lilly pociągnęła nosem.
- Dobra, bo zaraz obydwie się tu popłaczemy! – Parsknęła
śmiechem Lara. – Czyli co? – Wzięła
głęboki wdech. - Płacimy i wychodzimy.
- Dokładnie, ściągaj tę kiecę, ja już poczekam za
drzwiami. – Lilly wyszła z pomieszczenia.
Lara zdjęła srebrzystą kreację przy
pomocy miłych dziewczyn, które teraz zabrały jej suknię razem z dodatkami i
zaniosły do kasy głównej. Croft przebrała się w swoje rzeczy i podążyła z Lilly
do lady.
- Forma płatności? – zwróciła się do Lary kasjerka.
- Gotówka – odpowiedziała Croft takim tonem, jakby
to wiedziało się samo przez się i wyciągnęła pieniądze.
- E, teraz to już z górki – podsumowała Lilly,
stojąc obok Lary. – Po zaręczynach ani się nie obejrzysz jak staniesz przed
ołtarzem.
- Wiem – odpowiedziała Croft, płacąc.
- O! – Ucieszyła się kasjerka, słysząc to. – Czyli
zobaczymy się jeszcze! – Uśmiechnęła się szczęśliwa. No cóż, klient, który
płacił gotówką tak kolosalną kwotę i jeszcze zostawiał wielki napiwek to skarb
nie lada.
- Tak, tak! – Zagruchały posłusznie cztery
młodziutkie dziewczyny, które pomagały Larze przy sukni. – Nasz salon dysponuje
również szerokim zasobem sukien ślubnych! – Zareklamowały.
- Świetnie – odparła Lara, biorąc swoje torby do
rąk. – Będę to miała na uwadze. – Obdarzyła wszystkich uśmiechem. – Do
widzenia.
- Do zobaczenia! – Pomachały jej czarnowłose
ekspedientki.
- Boli mnie już głowa – powiedziała Croft do Lilly,
gdy znalazły się już na zewnątrz. Szły ulicami, kierując się do samochodu.
- Nie myśl o wypoczynku, bo w swoim domu go nie
znajdziesz. – Zaśmiała się rudowłosa.
- Biedny Maykel – westchnęła Lara. – Ciotki nie
dają mu pewnie żyć.
- O tak, ciotki są niezawodne – potwierdziła Lilly.
– Zarówno z naszej, jak i te z twojej strony. Zaskakujące, jak od razu znalazły
wspólny temat.
- Stare raszple. – Lara podniosła oczy do góry. –
Dobrze, że to już jutro. Po zaręczynach i urodzinach niech wychrzaniają do
swoich chat.
- Albo odlatują na miotłach! – Wybuchnęła śmiechem
Lilly.
Rezydencja Lary Croft od wczorajszego
wieczoru pełna była ludzi i
teraz wciąż przybywało nowych gości. Ciotki, kuzyni, dziadkowie zapełniali
korytarze.
- Niedługo dom zacznie pękać w szwach – mruknęła
Lara, stojąc w progu swojej willi.
- Lara, bój się Boga!!! – Złapała się za serce
starsza, otyła i dostojna dama patrząc na Larę. Była to ciocia Emma z rodziny
Lary. Miała miano tej najbardziej niezawodnej, gadatliwej i wciąż zrzędzącej
krewnej, która każdemu dawała się we znaki. Teraz nakładała swoje rządy na wszystkich, mimo że była tu tylko gościem. –
Dlaczego stoisz w progu na przeciągu?! – wrzasnęła do Lary. - I to w dodatku
bez kapelusza i szalika! Święty Boże, Amelia się w grobie przewraca! – Ciotka miała
na myśli matkę Lary, ale tuż koło niej stała mała Amelka, córka Maykela.
- Przecież ja nie leżę w grobie! – wytłumaczyła,
patrząc na nią nic nie rozumiejącymi oczkami.
- Cóż za impertynencja! – Ciotka Emma popatrzyła na
maleńką wzburzona – Czy nikt cię nie nauczył, że dzieciom nie wolno wtrącać się
do rozmowy dorosłym?! Gdybyś była moją córką dostałabyś w skórę, moja panno!
- Ciociu! – jęknęła Lara błagalnie. Weszła do domu
i zamknęła drzwi.
- Cicho mi tu bądź! Swoich dzieci nie masz, więc w
kwestii wychowania nie masz nic do gadania!
– zgasiła ją Emma, wciąż patrząc na Amelkę, której zbierało się powoli
na płacz. – Jak ty trzymasz ręce moje dziecko?! Gdzie ty masz kapelusz i
chusteczkę?! Cóż to za zachowanie?! – strofowała ją.
- Ciociu, skończ już. – Lara naprawdę była już zła,
całe to towarzystwo w domu działało jej na nerwy. Emma dopięła swego: Amelka
zdążyła się już rozpłakać. Croft wzięła ją na ręce i zaczęła uspokajać.
Przyzwyczaiła się, że malutka była naprawdę bardzo wrażliwa i każdy podniesiony
głos sprawiał, że jej piękne orzechowe oczka szkliły się łzami. Nie mogła nie
płakać, dostając burę od ciotki, którą pierwszy raz zobaczyła dziś na oczy.
Najgorsze było to, że Lara nie mogła nic powiedzieć, bo zepsułaby całą
uroczystość jutro, pomimo tego, że tak bardzo chciała ich tutaj wszystkich
opieprzyć. Bo nie tylko Emma truła im życie, ale cała rodzinka była nie do
zniesienia.
- A cóż to za stara krowa tak beczy? – Wyśmiał
Amelkę jakiś wujek, tym razem od strony Maykela. – Ale wstyd! Taka duża i
płakać! Zobacz, wujcio się z ciebie śmieje, o : ha, ha, ha!
Więc Amelka rozpłakała się jeszcze głośniej,
słysząc z siebie jawną kpinę. Lara przepraszając wszystkich, przecisnęła się na
górę do pokoju małej. Pocieszając ją, obiecała, że zaraz do niej wróci, tylko
pogada z tatusiem. Ale spóźniła się:
- Muszę pogadać z chłopcem Lary! – Oświadczyła Emma
zebranym w korytarzu, jakby to kogoś najwięcej obchodziło i dumnie ruszyła
przed siebie.
„O nie, Maykel już też na pewno ma cię dość!” –
Lara na skróty skoczyła przez poręcz schodów, mając zamiar dostać się do
salonu, ale i tu spotkał ją zawód: Maykel stał zablokowany w pułapce. Był
otoczony kręgiem ciotek i wujków, którzy przekrzykiwali się nawzajem.
- Ile zarabiasz, mój drogi?– Musiała wiedzieć
ciotka Eliza. – Zdajesz sobie sprawę, że kobieta, z którą się wiążesz,
potrzebuje pieniędzy? Każda jedna potrzebuje!
- Tak, wiem. – odpowiedział Maykel, w
przeciwieństwie do Lary będąc oazą spokoju. Już dawno znał taktykę, pomagającą
przetrwać z nachalną rodzinką: zgadzać się na wszystko i nie denerwować. To
podstawa.
- Musisz pokazać, kto jest głową rodziny od samego
początku! – Pouczył go jakiś wujek. – Pamiętaj! Nigdy nie daj sobie wejść babie
na głowę!
- Nigdy! – Dorzucił jakiś inny wujcio. – Bo jak
sobie pozwolisz, to później będzie masakra, wiem co mówię! Na amen cię
wykończy!
- Jasne, nie pozwolę sobie – przytaknął Maykel, ku
zadowoleniu otaczających go osób.
- Ja znam Larę najwięcej, synu – westchnęła kolejna
z ciotek. – Musisz wiedzieć, że ona tylko zgrywa taką twardą, a tak naprawdę
jest delikatna, jak niemowlę!
Czarnowłosy mężczyzna dostrzegł Larę ponad
głowami rodziny i nie mógł pohamować uśmiechu na widok jej oburzonej miny, po
słowach ciotki, która uważała ją za słabą i delikatną.
- … więc musisz ją dobrze otoczyć opieką! – Skończyła
wypowiedź ta wybitnie mądra ciotusia.
- Tak, tak, otoczę, niech się ciocia nie martwi. –
Maykel miał zamiar podejść do Lary, ale niestety, nie udało się.
- Chłopcze! – Złapała go za ramię Emma. – Muszę z
tobą pogadać! To sprawa nie cierpiąca zwłoki!
- Tak? – Maykel już miał dość tych przesłuchiwań. –
Więc, o co chodzi? – zwrócił się do ciotki.
- O twoją córkę! – Emma była oburzona. – Pyskuje do
mnie, ma chamskie odzywki i wciąż wywraca oczami, gdy do niej mówię!
- Amelka? – spytał Maykel zaskoczony.
- Tak Amelka, dziwne?! – wrzeszczała ciotka. –
Rozpieszczasz za dużo tego dzieciaka, a potem są tego konsekwencje! Chyba mi
nie powiesz, że nie?!
- Nie, nie, skąd, oczywiście, że ciocia ma rację – powiedział
Maykel, co ciotce się spodobało. – No cóż… - Mężczyzna wziął głęboki wdech. –
Zajmę się tym – obiecał. – A teraz przepraszam, muszę coś załatwić. – Przecisnął
się przez tłumy i zniknął z oczu towarzystwu z salonu.
- No. – Emma uśmiechnęła się zadowolona z siebie,
kiwając głową za jego plecami.
- Maykel! – Lara rzuciła się w jego objęcia, gdy
znaleźli się na górze, przed drzwiami do jej pokoju. – Już mam tego serdecznie
dosyć... Zatłukłabym ich wszystkich. – Oparła głowę na jego ramieniu.
- Wiem, kochanie, ja też już mam tego dosyć. –
Maykel głaskał ją po plecach. – Ale już jutro to wszystko się skończy, wszystko
wróci do normy. Dzisiaj jeszcze musimy to przetrwać.
- Wiem… - odpowiedziała brązowowłosa.
Objęta para zaczęła kołysać się delikatnie,
uspokajając nawzajem.
- Tęsknie za tobą… - Szepnął Maykel, obejmując ją
mocniej.
- Ja za tobą też… - Odparła Lara.
Od przyjazdu rodziny obydwoje udawali
porządny, niezgorszony związek i spali w osobnych pokojach. I tak już było od
dwóch dni. Tęsknili za sobą bardzo mocno, widzieli siebie, ale żaden kontakt
fizyczny nie był wskazany, bo ciotki narobiłyby wielki larum. Patrzyły krzywo
nawet jak owa para ściskała się za ręce. Nikt nie wiedział o ich jutrzejszych
zaręczynach, oprócz Lilly, która jako jedyna została wtajemniczona do planu.
Maykel z Larą mieli nadzieję, że będą mogli przestać ukrywać swoje uczucia
przed rodziną, jak oficjalnie zostaną już narzeczeństwem. W owej chwili lekko
się zapomnieli, tuląc się do siebie i przelotnie całując, ogarniał ich błogi
spokój, który niestety nie trwał długo.
- Matko Święta!!! – Emma wychodząc z salonu złapała
się za serce na ich widok. – Święta Tereso, Eliza, Eliza!!! Eliza, chodź tutaj,
zobacz co oni wyprawiają, powariowali!!! Zboczenie i rozpusta się szerzy!!!
- Co?!! – krzyknęli równocześnie Lara z Maykelem.
- Co się dzieje Emmo? Dlaczego tak krzyczysz? – Zjawiła
się Eliza.
- Chodź tu, Elizko, bo ja już chyba umrę zaraz!!!
Ty wiesz, co te cholery tu wyprawiały?! Co nasza Lara tu odprawia?! Grzech i
rozpusta! Ja wychodzę a oni… - Tu ciotka z oburzeniem przełknęła ślinę. – A oni
jakieś macanie tu odwalają! Miziają się do siebie, omal na siebie nie włażąc!!!
- Co?!! – Maykel i Lara byli coraz więcej oburzeni.
- Coś takiego, a taka porządna była…. A tu proszę,
cicha woda brzegi rwie. - Pokręciła głową Eliza, mając Larę na myśli. – Matka
się w grobie przewraca.
- Ale nie tylko Lara!!! – zaperzyła się Emma. –
Żebyś ty Elizko widziała,
gdzie ten mężczyzna trzymał swoje ręce!!! Zboczenie, wstyd i hańba!!!
To już były szczyty wszystkiego.
- No, gdzie trzymałem ręce?! – wkurzył się Maykel.
– Chyba na jej plecach! Co w tym zboczonego?!
- Cicho mi tu bądź! Ja wiem lepiej, gdzie ty
trzymałeś te ręce!
- A no tak! – Zgodził się posłusznie Maykel. –
Ciocia przecież zawsze wie wszystko najlepiej!
- No, choć raz się z tobą zgodzę! – Emma wzięła się
pod boki.
- Co to za wielkie halo ciotki tutaj urządzają?!–
krzyknęła Lara. – Nic się tu nie działo, obejmowaliśmy się tylko!
- Tylko! – Eliza złapała się za głowę. – Tylko!
Słyszysz to, Emmo? Tylko się obejmowali!
- Wstyd i hańba! – podsumowała całe zajście Emma. –
Żeby mi to było ostatni raz pod tym dachem!
- Otóż to, dosyć zgarszania tego narodu! – Obie
ciotki, ramię w ramię oddalaliły się, zawodząc i jęcząc.
Okrzyczana para na korytarzu stała, dysząc
wściekle.
- Ja je zastrzelę. – Obiecała sobie Lara.
- Jeden dzień… Jeszcze tylko jeden dzień… Musimy
wytrzymać. – Rouglas spojrzał na Larę. –
Gorzej to już być nie może, więc niczym nas nie zaskoczą.
Maykel nie wiedział, jak bardzo się mylił.
- Przyjechał!!! Przyjechał!!! Przyjechał!!! – Po
schodach leciała na łeb na szyję Cornelia, cudna blondynka o błękitnych oczach.
Stanęła zadyszana przed Maykelem i Larą. – Przyjechał!!! – Omal nie skakała z
radości. – Jest tutaj, idzie do drzwi!!! To naprawdę on!!! – Jej podniecenie
sięgało zenitu.
- Kto? – spytała Lara.
- No jak to kto?! – Cornelia ujęła jej ręce i
potrząsnęła nimi wesoło. – No, Kurtis!!! Kurtis Trent!!! Zgodziłaś się, aby
przyjechał!!! I jest, jest tutaj!!!
- O, cholera… – Lara osłabła momentalnie. Maykel
złapał ją za łokcie i
przytrzymał, aby nie upadła. – Na śmierć zapomniałam o Kurtisie…
- Ale chyba się teraz nie rozmyślisz?! – Cornelia
wytrzeszczyła oczy w przestrachu.
- Nie, skąd – odpowiedział Maykel za Croft,
poinformowany już o wszystkim: Kurtis, czyli były facet Lary, a więc jego obecny
rywal, Cornelia: zakochana w nim po uszy. Nie można było odmówić jej tej
przyjemności spotkania z nim, więc trzeba było teraz to przecierpieć. Najgorszy
był fakt, że nikt nie wiedział o Maykela i Lary zaręczynach, a jak twierdziła
Croft: Kurtis to porywczy facet. Obawiali się obydwoje, aby nie narobił zadymy
na przyjęciu. Ale teraz należało to jakoś dobrze rozegrać, bo nie było już
odwrotu.
Trent wszedł na schody i zadzwonił do środka.
- Lecę otworzyć! – zaświergotała Cornelia, radosna
jak skowronek, ale spóźniła się:
- A kogo tam diabli nadali?!! Kto ma czelność w ogóle
dzwonić do tych drzwi?!! – Ciotka Emma, przepasana fartuchem wytoczyła się z
kuchni. Cóż ona tam robiła? Odpowiedź była prosta: pouczała i rozkazywała
Winstonowi, co i jak miał robić. I faktycznie, jakby na potwierdzenie tych
rozmyślań, z kuchni wysunął się również Winston. Staruszek miał bardzo głupią
minę, jak okrzyczany szczeniak. A ciotka skierowała się ku drzwiom. – Już ja
temu komuś pokażę!!!– zagroziła, wywijając kuchenną szmatą, którą dzierżyła w
lewej ręce. - Łeb mu rozwalę!!! – dodała, potrząsając drewnianą łyżką, którą
trzymała w prawej. Tak uzbrojona podeszła do drzwi.
- Nie ciociu, ja otworzę!!! – Cornelia rzuciła się
na przód w panicznym strachu, że ciotka gotowa jest naprawdę otworzyć Kurtisowi
i rozwalić mu łeb. – Ciociu, błagam, nie otwieraj tych drzwi!!! – krzyczała
piskliwie.
Ale czy ktokolwiek kiedykolwiek przegadał ciotkę
Emmę?
CDN
No i doczekaliśmy się kontynuacji,
sama dziwię się, że powstała ona tak szybko. ;-) Cieszę się, że wciąż mogę
pisać, że jak na razie wena służy i mam nadzieje, że mój zapał nie zgaśnie
szybko. Mam również nadzieję, że „Lawendowy Czar”, druga część powiadania o
Larze Croft, przyciągnie Was i trafi w Wasze gusta;-)
I tutaj
też będzie maleńka zmiana. Otóż, postaram się nowe rozdziały dodawać
regularnie, a nie tak na chybił - trafił, jak to było w pierwszej części. Rozdziały
będą ukazywać się co sobotę, w co tygodniowej przerwie;-)
Póki co,
dziękuję ślicznie Lilce11, która pomaga mi absolutnie we wszystkim i wspiera
tak samomocno jak na początku. :* Dziękuję Ci bardzo Kochana! ;-*
Zapraszam
więc doczytania, komentowania i odwiedzania.:)
gosia10
OdpowiedzUsuńWysłany 23.09.2010 o 19:28
Nie ma bata! To najlepsza rodzinka jaką miałam okazję poznać (^^,)Te ciotki są powalające, te ich okrzyki na widok obejmującej się pary!:P To jest boskie!!!:)) No i nie mogę się doczekać reakcji Kurta na ciotkę-potwora! Boże… Rozbawiona jestem do łez…:)) Czekam z niecierpliwością na następny rozdział, który z pewnością mnie zachwyci:)) (A tak po za tym to jak złapałaś Lilkę??:P)
Wysłany 23.09.2010 o 19:56 | W odpowiedzi na gosia10.
OdpowiedzUsuńHehe dziękuję ;-* Gośka zaczaiłam się dzisiaj na Lilkę po południu na gadu, była dostępna więc sobie pogadałyśmy;-* A co do rodzinki to wiem, że jest świrnięta na maxa i o to właśnie mi mniej więcej chodziło;-D
Lilka11
OdpowiedzUsuńWysłany 23.09.2010 o 21:33 | W odpowiedzi na ~Pati-Ann.
Co mnie obgadujecie? xD No mnie ostatnio trudno złapać na GG ale wybitnie Anicie sie udało :) Dziękuję za ciepłe słowa, to bardzo miłe ^^ Mam nadzieję że spis treści „MOJE OPOWIADANIA” się podoba :D A co do treści – rodzinka z piekła rodem xD Typowa ciotka… I w ogóle Kurtis! Chociaż bym bardzo próbowała nie potrafię sobie wyobrazić Lary w sukni ślubnej, wyznającą miłość na jakimś weselisku :D Nigdy nie sądziłam, że Lara jest takim typem kobiety ^^ I to jest piękne w opowiadaniach, w sztuce pisania – każdy kreuje bohatera jak się podoba i każdy tworzy postać według własnych upodobań. Pisarz jest jak bóg, decyduje o ludzkich losach :D Cieszę się, że kontynuacja w końcu ruszyła :) Pozdrawiam bardzo cieplutko ;**
UlaCroft
OdpowiedzUsuńWysłany 06.10.2010 o 19:11
Jak pierwszy raz tak naprawdę zobaczyłam twój blog pomyślałam: nie nie. Nikt mnie nie zmusi, żebym przeczytała takie długie coś. A teraz jak już zauważyłam to… Kurczę, ale mnie to wciągnęło! Idę czytać drugi rozdział
Nasty
OdpowiedzUsuńWysłany 27.05.2011 o 13:33
ojej. jestem pod wrażeniem :D żałuję tylko,że nie wiem, jak wygląda prawie-narzeczony Lary…Ciekawe, dlaczego ta rodzinka z ciocią Emmą na czele w ogóle przebywa w tym domu >.< i jak Lara z nimi wytrzymuje? i jak to będzie z Kurtem? i w ogóle. chyba nie za mądrze zaczynać od kontynuacji. niemniej hasło dnia brzmi "szerzy się grzech i rozpusta" ^^pzdr
Olka01555
OdpowiedzUsuńWysłany 30.04.2013 o 20:45
Zacne ciotki wymiatają! Szkoda, że nie posiadają we władaniu odrobiny logiki – dzwonek jest po to, aby dzwonić. Jakby Kurtis rozwalił drzwiochy z glana, to wtedy mogłyby się trochę zdenerwować.
Najlepszy tekst kochanej cioci: „Zboczenie i rozpusta się szerzy!!!”
Widzę, że Cornelia zakłada mały fanklub „Kurtiska”. Poza tym ciekawe, czy dostanie mu się z łychy. Albo z półobrotu człowieko-szynki z sztućcem :)
Z okazji weekendu majowego wezmę się za czytanie tej części, mimo że ostatnią pamiętam pi razy drzwi :)
OK, jadę dalej. A raczej czytam.